Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:24   #552
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kobieta uniosła brwi.
- Seksu? Czemu? - zapytała lekko zdezorientowana. Nie zdawała się zniesmaczona, ale delikatnie się spięła. Rybki podpłynęły do niej i otarły się o jej policzki.
Gwiazda Energii powinna być w stanie spojrzeć na niego i zobaczyć, że właśnie energii nie posiadał. Prasert walczył z tym, żeby formułować w głowie myśli. Jego umysł chciał się wyłączyć. W takim stanie próbował rozmawiać i czuł się coraz bardziej zirytowany.
- Nie widzisz, że potrzebuję twojej pomocy? - jęknął.
Kobieta uniosła brwi, po czym sapnęła.
- Oh… Wybacz, dopiero odzyskałam swoje zdolności i czuję się nimi trochę pijana. Pomogę ci, tylko jak? - zapytała. Chyba zdawała się chcieć mu faktycznie pomóc, skoro on pomógł jej.
- Rybki… daj im nieco swojego blasku… One przekażą go mi - szepnął Prasert.
Wydawało mu się, że już nic więcej nie powie. Każdy centymetr jego duchowego ciała przeszywał już przeraźliwy chłód. Alice widziała, że jego ciało zrobiło się bardzo blade i momentami jakby lekko prześwitywało…
Rudowłosa usiadła, po czym rozluźniła się. Jej oczy stały się złote. Powoli jej kosmyki stawały się złote. Rybki dalej łasiły się do jej skóry, teraz stały się złotawe. Podpłynęły do Praserta w powietrzu i otarły się o niego. Poczuł intensywny dreszcz, gdy energia uderzyła w jego ciało. Było to silne odczucie, choć energii dostał mało. Poczuł podniecenie. Poczuł jak Phecda chciał jeszcze. Reszta rybek również przekazała mu energię, ale czuł, że jest jej mało… Potrzebował więcej.
- Wyglądasz wyraźniej - zauważyła kobieta. Jej włosy lewitowały, tak jak i ona odrobinę nad ziemią.
Prasert spróbował wstać. Czy odzyskał kontrolę nad ciałem? Chciał sprawdzić to w pierwszej kolejności zanim odpowie. Jak miło było otrzymać trochę mocy tej Gwiazdy. Przypominało to spijanie słodkiego nektaru. Pragnął go. Potrzebował. Jeżeli chodzi o sposoby pozyskiwania energii… uprawianie seksu z mężczyznami przypominało chodzenie, natomiast pobieranie jej z rybek to był już lot samolotem. Różnica zdawała się niewyobrażalna.
Prasert poczuł się dużo silniejszy niż kilka chwil temu. Ten drobny ładunek energii dał już ogromną różnicę. Mimo wszystko, to nie było dość. Chciał jeszcze. Kobieta obserwowała go uważnie. Stał się wyraźny.
- Jak się znalazłeś w moim ogrodzie? - zapytała. Wyglądało na to, że chciała z nim prowadzić normalną rozmowę, sądząc, że tyle energii ile dostał to było dość.
- Więcej. Daj mi więcej. Przed chwilą wylałem z siebie całą rzekę na tym wzgórzu na Isle of Man. Czy musisz być taka skąpa…? - Prasert jęknął, choć to był inny jęk niż jeszcze chwilę temu. Wtedy to było postękiwanie duszącego się człowieka. Natomiast teraz przypominało bardziej manifestację zniecierpliwienia. - Uratowałem cię, odwdzięcz się proszę… Przynajmniej pierwszą ratą…
Odgiął głowę do tyłu tak, że chrząstki jego krtani ustawiły się w lepszej pozycji i łatwiej mu było oddychać.
Rudowłosa uniosła brwi. Następnie przysunęła się i dotknęła jego policzka. Chyba chciała sprawić, by energia przeszła z niej na niego. Prasert dosłownie czuł jak energia pulsowała pod skórą rudowłosej, ale tak ona nie przejdzie. Musiał ją wziąć od niej. Kobieta jednak zdawała się nie wiedzieć jak ma mu ją dać.
Czy to znaczyło, że musieli uprawiać seks? Privat nie wiedział, czy był w stanie w tej chwili w nim uczestniczyć. Poza tym przewidywał, że kobieta mogła nie chcieć tak po prostu wdać się z nim w intymną relację. Prasert nie wiedział, jak to było z innymi Gwiazdami i czy jego moce w ogóle na nie działały.
- Tak nie uda się. Pocałuj mnie - poprosił.
Może to pomoże. Prasert zauważył, że instynktownie pojmował najróżniejsze astralne rytuały, w sumie nieświadomie. Przecież nikt nie uczył go tworzyć mitycznych bestii, czy też wskrzeszać zmarłe wróżki, a jednak jakoś wiedział, jak to uczynić. Może to pamięć Phecdy podpowiadała mu niczym wgrana księga zaklęć. Miał nadzieję, że ten pocałunek to właśnie ona mu podsunęła i nie wymyślił sobie sam takiego rozwiązania.
Rudowłosa obserwowała go. Zdawała się mieć obiekcje, ale Prasert wyczuł jak jego oczy lekko zabłyszczały na niebiesko… Kobieta patrzyła w nie i westchnęła. Jej złote źrenice delikatnie pulsowały.
- Pomogę ci - powiedziała cicho, po czym przysunęła się do niego. Oblizała lekko wargi i złożyła pocałunek na jego ustach. Privat poczuł jakby oblała go fala ciepła. Dostał zastrzyk energii. Potrzebował więcej, ale to co teraz dostał, dało mu ogromną ulgę. Poczuł się o niebo lepiej. Jednak to było jeszcze mało. Jego rój i dzieci potrzebowały więcej. Gwiazda Energii zdawała się teraz lekko oszołomiona, ale nie odrywała się od niego. Cofnęła się po chwili, chcąc złapać oddech.
- Dziękuję - Prasert uśmiechnął się lekko.
Wstał i spojrzał na kobietę. Była naprawdę atrakcyjna. Wyglądała tak, jak ją widział poprzednim razem.
- Przykro mi, że było ci tak smutno - rzekł i rozejrzał się po otoczeniu. - Mam nadzieję, że spodobało ci się to, co ci wysłałem… - powiedział i spojrzał na drzewo. - Niestety już nie ma ani jednego płatka - mruknął i podniósł dłoń, chcąc chwycić gałąź.
- Nic nie szkodzi, ponoć często bywam smutna, ale to dlatego, że bliskie mi osoby umierają… - westchnęła. Kiedy Prasert dotknął gałązkę ta oblepiła się płatkami… Alice obserwowała.
- Śmierć - Privat skrzywił się. - Jednak nie wszyscy nie żyją. Spójrz na przykład na to drzewo… teraz wibruje energią - powiedział, choć to była lekka przesada.
- Piękne… - Alice podniosła dłoń i dotknęła płatków. Jej skóra również delikatnie połyskiwała złotem. Prasert poczuł jak Phecda odetchnął rozbudzając się w pełni. Czuł się znakomicie.
Privat pomyślał, że szkoda, że to Nina nie jest Gwiazdą Energią. Wtedy w słowniku pod “power couple” umieszczonoby ich zdjęcie.
- Czy Kit… pan Kaiser przekazał ci już wszystkie szczegóły? - Prasert zapytał. - Na jakich zasadach tutaj przybyłem i pomogłem wam… w ostatniej chwili… z tego co mi się zdaje…
- Słyszałam o pieniądzach… - powiedziała. Gładziłą palcami płatki. Oto stała przed nim złota istota, której poszukiwał. Prasert wyczuwał, że Phecda dalej był niecierpliwy. Ona jednak zdawała się nieświadoma jego potrzeb. Na swój sposób niewinna.
- Jesteś w ciąży - Privat nagle sobie uświadomił.
Przykucnął i spojrzał na jej brzuch. Już wyciągnął dłoń, kiedy uzmysłowił sobie, że to może nie było zbyt normalne zachowanie.
- Mogę dotknąć? - zapytał.
- Jesteś Gwiazdą Życia. Twój dotyk może jedynie dać mi dobro, czyż nie? Proszę - powiedziała spokojnym tonem i obserwowała go z delikatnym uśmiechem. Miała nadzieję, że rzeczywiście otrzyma może jakieś błogosławieństwo, a przynajmniej Prasert takie odniósłwrażenie po tym jaką miała minę przez pierwsze kilka sekund.
“Chyba nie będę jej mówił, że technicznie rzecz biorąc nowotwory to również moja działka”, Prasert zdecydował.
- Życie jest ważne, szkoda, że tak łatwo można je stracić - westchnęła delikatnie.
- To prawda - Prasert rzekł.
Nie miał złych intencji, więc nie wahał się, żeby dotknąć brzucha kobiety. Wsunął dłoń pod jej koszulkę, żeby dotknąć jej ciała. Przymknął oczy i skoncentrował się. Wtem prędko odsunął dłoń, jak gdyby go coś popiekło. Zawahał się i raz jeszcze dotknął Gwiazdę Energii. Zagryzł dolną wargę.
- Ojcem jest Gwiazda Losu? - zapytał po dłuższej chwili.
Alice była nieco zaskoczona tym pytaniem.
- Nie… Jest nim obdarzony dużą mocą mężczyzna, ale nie był Gwiazdą… Czemu takie przypuszczenie? - zapytała odrobinę zaskoczona. Dotknęła swojego brzucha i pogładziła ostrożnie. Ochronnie. Phecda wewnątrz Praserta poczuł się rozczulony. Matka była najwyższym dobrem świata, bo dawała życie.
Prasert odniósł wrażenie, że mógłby od niej dostać wiele energii, właśnie ze względu na jej stan.
- Wyczuwam wewnątrz jakąś obcą moc… myślałem, że może astralną, ale jeśli nie, to pewnie ten ojciec po prostu przekazał nieco swojemu dziecku - Prasert wyjaśnił, ale z nieco niepewną miną. - Znajdujesz się w błogosławionym stanie… wiem, że to się tak zwyczajowo mówi, ale mam to na myśli. W twoim ciele krążą ogromne pokłady energii… i cieszę się z tego… bo ja też jestem ojcem dwójki dzieci. I umrą, jeśli nie uzyskają mocy… twojej mocy… - Privat zawiesił głos.
Uznał, że nie będzie na razie wspominał o tym, że tymi dziećmi był smok i kraken. Zresztą pewnie kobiecie i tak to nie robiło różnicy… najpewniej…
Alice wstrzymała oddech.
- Jak to? Mój Boże, w takim razie pomogę. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby twoje dzieci straciły życie… To by było straszne… Dam ci więcej energii… - powiedziała dobrowolnie chcąc mu ją oddać. Phecda w nim niemal zaśmiał się mrocznie. Oto Dubhe dawała mu właśnie dostęp do swego źródła… Musiał jedynie z niego zaczerpnąć. Wyczuwał, że najlepiej byłoby to jednak uczynić w swojej strefie nie jej oazie. Na nieswoim terenie będzie bardziej ustępliwa.
- Ale żeby to uczynić, to musimy znaleźć się w mojej strefie. Tak sądzę. Bo jak tutaj mi pomożesz, to przyjmę tyle mocy ile będę w stanie przyjąć, a reszta rozproszy się i zmarnuje. Natomiast w tamtym podwodnym świecie… myślę, że będę w stanie zdeponować w nim zapasy, z których będę mógł potem skorzystać… To naprawdę wiele dla mnie znaczy - rzekł. - Jeśli mi pomożesz, to na dodatek pobłogosławię twoją ciążę, żebyś bez komplikacji donosiła dzieciątko… To trochę głupio tak się targować…
Reakcja kobiety sprawiła, że trochę ją polubił. Choć w sumie to jej jeszcze nie znał.
- Jak się nazywasz? - zapytał. - Nie przedstawiliśmy się sobie… Nazywam się Prasert Privat i jestem z Tajlandii.
- Pójdę z tobą… Tylko nie pozwól tej istocie znów mnie gonić… Była straszna… - powiedziała i wzdrygnęła się.
- Ostatnim razem też jej nie pozwoliłem - przypomniał Prasert.
- Nazywam się Alice Harper. Jestem Amerykanką - przedstawiła się i uśmiechnęła do niego.
Ten odpowiedział uśmiechem.
- Przeniesiesz nas tam? - zapytała. Wyciągnęła do Praserta dłoń. Instynktownie Privat wiedział, jak należało użyć energii, by otworzyć przejście, jak wtedy z rybkami. Nie musieli nawet pływać w wodzie, po prostu potrzebował tej kobiety w tamtej sferze a Phecda podszeptywał mu, że zdołają zyskać dość energii na dłuższy czas. Ta obietnica była kusząca.
- Tak… - rzekł Privat.
Pociągnął Alice w stronę drzwi znajdujących się w drzewie.
- Mogę otworzyć? - zapytał. - Czy podchodzisz do tego bardzo osobiście?
Tak miło było trzymać dłoń Harper. Poszukiwał jej tak długo… Prasert miał wrażenie, że ogromny ciężar zwalił się z jego piersi. Z drugiej jednak strony jeszcze nie świętował, póki nie doszło do zapieczętowania mocy…
Alice pokręciła głową.
- Proszę, droga wolna. W końcu to ty prowadzisz teraz do swojej strefy. Więc to ty wskaż nam drogę - powiedziała przychylnie. Ufała mu, była naprawdę skora do szczerego pomagania mu. Nie była skąpa, chciała dać mu energię, która była tak bardzo dla niego ważna.
Privat uśmiechnął się wdzięcznie.
Otworzył drzwi. Po drugiej stronie nie znajdowała się mapa Iteru z zawieszonymi astralnymi drogami, do której przywykła Alice. Ujrzała czerń. Kompletną pustkę.
- Będziesz w stanie ze mną skoczyć? - zapytał Prasert, dochodząc do samej krawędzi.
Jego dłoń była taka ciepła teraz, kiedy w ciele mężczyzny znów krążyła energia. Spojrzał na rudowłosą. Dłuższe, czarne włosy mężczyzny lekko powiewały na wietrze, który wydobywał się z przepaści. Były kompletnie proste i tym odróżniały się od włosów Joakima. Kolor był taki sam.
Obserwowała go. Na swój sposób on również był bardzo przystojny. Zdawało jej się, że nie spotkała do tej pory Gwiazdy, która nie byłaby w jakiś sposób urodziwa.
- Zaufam ci - powiedziała i uścisnęła jego dłoń. Podeszła do krawędzi i spojrzała w przepaść. Zdawała się zastanawiać nad czymś, ale nie ustąpiła, nie zaprotestowała. Trzymała tylko mocno jego dłoń. Gotowa skoczyć, gdy i on to uczyni.
Prasert przechylił się i upadł w przepaść. Alice poczuła, że jego uścisk wcale nie osłabł. Pociągnął ją do przodu… mogła jeszcze wyszarpnąć się, jeżeli chciała…
Zdawała się jednak nie chcieć. Dała mu się pociągnąć za sobą. Wstrzymała oddech, kiedy zaczęli spadać w dół. Prasert już dwa razy pokonał tę drogę, dla niej to był pierwszy raz i wyczuł, że odrobinę mimo wszystko się niepokoiła, dlatego mocno trzymała jego dłoń.
Obydwoje spadali w dół… Tak właściwie niczym Alicja tuż przed wizytą w Krainie Czarów. Spadali bez końca, aż wreszcie Harper dostrzegła w dole pośród czerni przebłysk. Jakby refleks światła który przebiegał po jakiejś powierzchni. Jej serce szybko biło. Instynkt podpowiadał, że zaraz rozbiją się i umrą. Jednak tak się nie stało. Uderzyli w taflę wody i przebili się na drugą stronę. Delikatnie i z dziwną gracją. Grawitacja wciąż pociągała ich w stronę dna, jednak stopy przywarły do tafli, dzięki czemu utrzymali się tuż pod powierzchnią. Harper spostrzegła piękną, podwodną krainę… nieco tajemniczą i niepokojącą, ale w taki bardziej interesujący niż straszny sposób.
- Witaj w mojej sferze - rzekł. - Co prawda nie jest tak stylowa, jak minimalistyczna, okrągła sfera bieli, jednak ma swój urok… - zawiesił głos.
- Jest niesamowita - stwierdziła Alice rozglądając się. Kolorowe ryby pływały sobie spokojnie jakby były ptakami, połyskująca roślinność powoli poruszała się pod wpływem prądów pod wodą, a oni stali jak gdyby nic, jedynie ich włosy delikatnie poddawały się wpływowi otoczenia. Rudowłosa zerknęła na dłoń Praserta, którą cały czas trzymała. Rozluźniła uścisk, bo trzymała go bardzo mocno po spadaniu.
- W jaki sposób mam podarować ci więcej energii. Pocałunek to dość dużo? - zapytała.
- Spokojnie - rzekł Prasert.
Opadł na kolana. Następnie dotknął podłoża. Przymknął oczy. Wnet pośród nich pojawiła się dziwna roślinność. Wpierw były to pojedyncze ziarenka, ale zaczęły się rozrastać. Opierały się na szerokiej podstawie, a potem zbiegały w okrągłe, dość brzydkie bulwy. Alice naliczyła ich co najmniej dwadzieścia. Privat wstał i spojrzał na nie.
- To nasionka… - powiedział. - Jak przelejesz w nie energię, to rozrosną się i dadzą owoce - rzekł, choć nie wiedział, skąd miał taką dużą pewność w tym względzie. - Te owoce będą zawierać całą oddaną przez ciebie moc. Będę nimi karmił dzieci… Bardzo cię o to proszę - dodał.
Alice obserwowała nasiona.
- W porządku - podeszła do pierwszej z bulw i skupiła się. Jej włosy stały się złote. Prasert miał niemal wrażenie, że rośliny stały się czujne na znajdujące się w pobliżu źródło energii. Rudowłosa podniosła dłoń i dotknęła pierwszego naczynia na energię. Prasert wyczuwał jak słodki miód jej energii zaczął przeciekać na roślinę. Obserwowanie tego procesu napawało go spokojem, pewnego rodzaju ekscytacją, że jego Rój będzie miał energię… A po drugim nasionku, nawet poczuł podniecenie i euforię. Phecda był zadowolony, ale nadal chciał jeszcze.
- Kiedy dowiedziałem się, że jesteś w potrzebie, przyleciałem pierwszym samolotem - powiedział Prasert. - To prawda, że cię nie znałem, a jednak nie chciałem, żeby coś ci się stało. Wcale nie kłamię. Choć nie będę ukrywał, że dobro moich dzieci było dla mnie jeszcze większym motorem. Głównym powodem. To dla mnie dużo znaczy, że uratujesz je i napełnisz wszystkie nasiona mocą. Bardzo ci za to dziękuję.
Zacisnął mocno kciuki.
- Cieszę się, że mogę pomóc - odpowiedziała mu Alice. Następnie skończyła napełniać ostatni z pojemników… Prasert wyczuwał jak złota energia pulsowała w nich i widział jak rośliny zaczynały rozrastać się. Miał wrażenie, że jego sfera zostanie w pełni zawładnięta przez te rośliny, ale to dobrze, bo będą miały dużo energii dla dzieci. Alice splotła dłonie przed sobą i obserwowała niezwykłe, dziwne kwiaty i pędy, które zaczęły rozrastać się na około.
Prasert poszukał wzrokiem rybek.
- Chodźcie tu no! - zawołał je wszystkie. Chciał ich tak dużo, jak to tylko możliwe.
Następnie spojrzał na Alice.
- To wiele dla mnie znaczy - powiedział. Zerknął na nią. W jakim stanie była kobieta? Czy ten wysiłek wycisnął na niej jakiekolwiek piętno?
Prasert zauważył, że jej oczy choć świeciły złotem, zdawały się zrelaksowane. Jej policzki były zarumienione. Oddychała dość płytko, ale nie był to oddech jak po wysiłku. Odniósł wrażenie, że była nieco podniecona. Niezbyt intensywnie, ale jednak w pewnym stopniu tak. Może to jego sfera miała taki wpływ na gości?
Rybki przypłynęły. Zaczęły pływać wokół Alice, ocierając się o nią, przepływając między jej włosami i nabierając złotych barw. Kobieta zaśmiała się na ten mały najazd. Zdawała się w pełni zrelaksowana. Jedna z gałązek rośliny musnęła dłoń Praserta. Wyczuł jej radość na zebrana energię. Wszystko cieszyło się na obecność źródła mocy.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline