Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:24   #554
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Nie potrwało długo, gdy do pomieszczenia przyszła Nina. Niosła na ramionach Nagę i Przędzarza. Zdawała się nieco bledsza, niż ją pamiętał. Uśmiechnęła się na jego widok.
- Wyglądasz na zadowolonego, wszystko poszło w porządku? - zapytała. Przegarnęła włosy do tyłu.
- Tata wrócił z polowania - powiedział. - I było bardzo owocne.
Podszedł i pocałował Nagę w czoło. Przędzarz był dużo mniej estetyczny. Włochaty pająk zdawał się wręcz przerażający, ale Prasert go również pocałował. Był jego dzieckiem i wcale nie czuł względem niego obrzydzenia. Następnie spojrzał na Ninę.
- Zasługuję na buziaka - powiedział, uśmiechając się.
Nina przysunęła się do niego i wpiła się w jego usta. Chyba stęskniła się za nim tak bardzo, jak i on za nią.
Prasert pogłębił pocałunek i odsunął się nieco. Spojrzał na nią z uśmiechem. Mieli taki kompletnie inny typ urody. Nie wyglądali ani trochę podobnie. Czy stanowili ładną parę? Jak wyglądałyby ich ludzkie dzieci? Czasami zastanawiał się nad tym.
- Nie jestem do końca pewny, jak udostępnić te owoce dzieciom. Ale znajdę sposób, jak zawsze. Chyba będziemy musieli zasnąć razem. Wprowadzę je wtedy do Iteru. Bo w Iterze jest magazyn energii. Wszystko poszło bardzo dobrze. A co tutaj się działo?
- Nic, wszystko tak jak wcześniej… Zajmijmy się dawaniem wszystkim energii… Nakarm nas kochanie… - powiedziała czule. Uśmiechnęła się do Praserta.
- Ciebie też mam nakarmić? - Privat zmarszczył brwi, spoglądając na kobietę. - Jesteś bardzo głodna? A reszta? Gdzie są pozostali?
- Wszyscy są spragnieni energii - przypomniała mu. Prasert musiał się zastanowić w jaki sposób powinien zagospodarować energię i jak ją wszystkim przekazać. Najłatwiej byłoby chyba wykorzystać do tego Ninę, w końcu była Matką. Dzieci mogły się z niej żywić. Ogary mógł nasycić sam, tak samo jak Sunan.
- A może… może mam inny pomysł - powiedział Privat. - Tylko do tego musimy znaleźć się sami we dwoje. To chyba będzie lepsze rozwiązanie - mówił, choć tak właściwie nic konkretnego. - Ale najpierw chwilę odpocznę. Wypiłbym kawy i może coś zjadł. Mam też ochotę na kąpiel. Chciałabyś wieczorem spędzić trochę czasu we dwoje? - zapytał. - Myślę, że dzieci wytrzymają do tego czasu.
- Sądzę, że tak… Masz ochotę na obiad? - zapytała spokojnie. Posadziła Przędzarza i Nagę na kanapie. Smok zwinął się na poduszkach do snu, a Przędzarz wszedł na Pnącze i zaczął tkać sieć. Nina ruszyła w stronę kuchni.
- Pewnie! A co takiego przygotowałaś?
- Piekłam dziś lasagne… - powiedziała.
- Cudownie. Kocham lasagne. Wszystkie rodzaje. Ze szpinakiem, z sosem pomidorowym… Byleby było dużo sera. Dużo, dużo… sera… - Prasert był naprawdę głodny. - Pytałem, gdzie są pozostali. Wszyscy są w domu? Czy też pojechali na misje, zakupy, rozpierzchli się po świecie… uciekli w siną dal, kiedy nie patrzyłem - zażartował.
- Wszyscy są na miejscu. Pewnie gdzieś się kręcą, lub odpoczywają. Sunan miała dziś straszny ból głowy i mdłości - wyjaśniła. Nałożyła Prasertowi lasagne, okazała się być taką ze szpinakiem i dużą ilością sera. Postawiła przed nim parujący talerz jedzenia i nalała mu sok pomarańczowy.
Privat bardzo lubił ukroić porcję i patrzeć na ser rozciągający się między widelcem a resztą dania. I chociaż daleko przesuwał rękę, to żółta nitka wciąż nie chciała się przerwać. Co znaczyło, że mozzarella była bardzo dobra. W Bangkoku nigdy nie jadł tego typu rzeczy. Były bardzo zapychające i tłuste, ale jemu smakowały.
- Czyli jednak jest w tej ciąży. Nawet nie wiem, czy to dobrze. To zależy, co takiego miałaby urodzić i czy byłaby w stanie znieść poród. Kobiety umierają podczas rodzenia zwyczajnych ludzi. A co dopiero… - zawiesił głos, rozmyślając. W tej chwili też wsunął porcję obiadu do ust. Było pyszne, tak jak się spodziewał.
- Cóż, sądzę, że Phecda nie chciałby skrzywdzić twej siostry - zauważyła. Zabrała się za przygotowywanie kawy dla siebie i dla Praserta. Wydawała się zadowolona i zrelaksowana obecnością swojego partnera w rezydencji.
- Och, na pewno nie chciałby. Jednak może by musiał? Nie wiem, najpewniej nie. Jednak ostatnio czytam trochę książek na temat biologii. W wolnej chwili. Wiesz, że istnieje coś takiego, jak apoptoza? To jest programowana śmierć komórki. Niektóre komórki w naszym organizmie mają takie przeznaczenie, żeby w pewnym momencie umrzeć. Z jakiegoś powodu. Na przykład, żeby organizm mógł się dalej rozwijać. To powszechne zjawisko. Czasami boję się, że Phecdzie przyjdzie coś takiego do głowy. Zabić jednostkę, aby całość była silniejsza. Może nie tyle zabić, co poświęcić. Więc… po prostu boję się, że Sunan urodzi jakiegoś terminatora, ale kosztem swojego życia. Ale to tylko takie dywagacje. Miałem za dużo czasu wolnego i w mojej głowie zaczęły się tworzyć chore wizje - zaśmiał się. - Teraz jak już jestem z wami w domu, nie czuję niepokoju.
Nina uniosła brwi zaskoczona takimi przemyśleniami Praserta.
- Sądzę, że Phecda nie zrobiłby czegoś takiego twej siostrze. Innej kobiecie, może tak, ale jak na razie jest nas tu tylko dwójka i obie jesteśmy ci bardzo bliskie - zauważyła. Pogłaskała Praserta po ramieniu.
- Cieszę się, że tak sądzisz - Prasert uśmiechnął się lekko. - Nie powinienem był w ogóle o tym mówić...
- Chyba zacznę kontrolować lektury, które pochłaniasz - zażartowała.
Woda się zagotowała i kobieta zalała kawy. Nasypała do swojej cukru i nalała mleka, a następnie zrobiła Prasertowi jego kawę tak jak lubił. Postawiła ją przed nim i usiadła na przeciwko. Pogładziła jego łydkę palcami stóp. Chodziła na boso. Okazywała mu tak czułość i najwyraźniej nie mogła się powstrzymać przed dotykaniem go.
Privat lubił to. Sprawiało mu to przyjemność. Już nawet nie myślał o tym i sam również to czynił względem Niny. Zdążył przyzwyczaić się do tego po tygodniach wspólnego mieszkania, jednak nie spowszedniało mu to wcale.
- Pyszne - rzekł Privat, kiedy dokończył jedzenie. - Teraz kawa. Stęskniłem się za włoską kawą. W Anglii też mają dobrą, jednak ta jest najlepsza. Może to my po prostu kupujemy najdroższy gatunek w całym sklepie. Nie wiem. Zmieniając temat… tak jak obserwowałaś dzieci… czy wydają ci się bardziej ospałe lub jakieś cierpiące? Bo to już prawie ostateczny termin, który postawiła Phecda. Na napojenie ich energią… - zawiesił głos.
- Senne. Zdają się dużo więcej spać, tak jak zresztą i my wszyscy - zauważyła Nina. Napiła się kawy.
- Serio? Wy też? Ciekawe. Hmm - mruknął Prasert.
- Lubię dobrą kawę - powiedziała niewinnie. To rzeczywiście mogła być lepsza kawa… Kobieta popijała napój i obserwowała Praserta.
- Wiem, ja też… - Privat zgodził się bez chwili wahania i pomieszał nieco łyżeczką napój. Zaciągnął się zapachem. Uwielbiał go czuć. Był bardzo aromatyczny. Czasami nawet wolał wąchać kawę niż ją pić.
- Wieczorem chcesz spędzić ze mną czas, a co planujesz robić dalej? Znaczy teraz… - zapytała.
- W sumie to nie musi być wieczór. Planowałem wziąć nieco dłuższą kąpiel. Taką może godzinną. Wcześniej jednak, czyli za chwilę, przejdę się po domu i pogadam ze wszystkimi. Tak będzie uprzejmie, poza tym chcę zobaczyć wszystkich. Chyba uspokoję się w pełni dopiero wtedy, jak zobaczę, że wszyscy są cali i zdrowi - powiedział. - No i jak już się wykąpię, to chciałbym spędzić z tobą czas. Myślę, że za dwie godziny… mniej więcej tyle powinno mi to wszystko zająć. Tak myślę.
- W takim razie może najpierw pójdę i zbiorę wszystkich do salonu… Zjedz do końca skarbie… - powiedziała i podniosła się. Przechyliła się nad stołem i ucałowała go w czoło. Następnie ruszyła w stronę wyjścia z kuchni, najpewniej zamierzając uczynić to, co przed chwilą zaplanowała. Chyba nie chciała marnować czasu i móc już spędzić miłe chwile z Prasertem.
Prasert włożył talerz do zmywarki. Po chwili dopił kubek kawy i jego również w niej umieścił. Umył ręce, a następnie twarz. Spojrzał na swoje odbicie w oszklonej szafce nad zlewem. Uśmiechnął się do siebie. Wszystko się dobrze układało. Tak właściwie myślał, że nie uda się zyskać energii od Alice. Tak sądził, kiedy jeszcze nawet nie znał jej imienia. Myślał sobie wtedy, że wszystko się zgadzało. Przeżył kilka tygodni raju tylko po to, żeby patrzeć na to, jak pali się i gnije na jego oczach. Miał wszystko, lecz zostanie z niczym. A tu jednak dobre zakończenie. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Zaśmiał się. To był dźwięk czystej, niepohamowanej radości.
Następnie ruszył na obchód po pokojach. Nie chciał prowadzić wielkich dyskusji, lecz zobaczyć, czy wszyscy są cali i zdrowi. Przywitać się i przekazać dobre wieści.
Zastał akurat Sunan i Waruna na korytarzu. Oboje wyglądali na nieco zaspanych, ale na jego widok uśmiechnęli się lekko. Sunan była nieco blada i miała podkrążone oczy. Zdawała się jednak już nie cierpieć na ból brzucha, bo stała prosto. Musiała odpoczywać.
- I jak podróż, Nina mówiła, że wszystko w porządku? - rzucił Suttirat. Trzymał Sunan za rękę.

Z drugiej strony korytarza zaraz wyszła Nina, prowadząc Alexieia i Hana. Obaj zdawali się spokojni. Najpewniej Woronow już powiedział Guirenowi o przebiegu wydarzeń na Isle of Man.
Wszyscy czekali na to, aż Prasert zarządzi wspólne wejście do salonu, który był Sercem Posiadłości.
Tyle że Privat nie miał w ogóle takich zamiarów. Zmieszał się nieco. Czy musiał teraz zapraszać wszystkich do salonu?
- Hej… - zaczął.
Rozejrzał się niepewnie. Po jednej stronie korytarza znajdował się Alexiei, Han i Nina, a po drugiej Sunan i Waruna.
- Wróciłem. Miło was wszystkich widzieć - rzekł. - Wszystko dobrze się potoczyło, misja wykonana. Udało mi się uzyskać energię. To wszystko. Na serio dobrze was widzieć.
Następnie ruszył w stronę łazienki, w której uprawiał seks z Niną i Warunem. Rozejrzał się jeszcze jednak ciekawy, czy ktoś coś na to powie. Nie miał wcale nastroju na jakieś rozmowy o niczym i wszystkim. Ważne było to, że wszyscy byli cali i zdrowi, a także że przekazał im dobre wieści.
- No to było najkrótsze zebranie na jakim byłem… - stwierdził Han.
- Nina, mogłabyś się uczyć od Praserta, a nie, półgodzinne wprowadzenia… - zażartował Alexiei i zarobił kuksańca od blondynki. Warun zerknął na łazienkę i zdawał się pomyśleć o seksie, bo przesunął spojrzeniem po ciele Praserta, ale nic nie powiedział. Poszedł wraz z Sunan do kuchni. Woronow i Guiren cofnęli się do siebie, a Nina, poszła za Privatem.
- Chcesz odpocząć w wannie sam? Czy mogę cię umyć? - zapytała.
Prasert zamierzał spędzić ten czas w samotności. Chciał się wyciszyć i po prostu poleżeć chwilę w ciepłej wodzie, która oczyściłaby go z trudów podróży. Lot na Wyspy Brytyjskie nie był wcale taki długi, ale jeżeli podliczyć dojazdy na lotniska i z lotnisko, poza tym czekanie na odprawę… Zdołał się zmęczyć i znudzić.
- Chodź ze mną - powiedział Prasert. Nie mógł odmówić Morozow. - Tak właściwie… może tego właśnie potrzebuję. Umyłabyś mi włosy… i pomasowałabyś mi paznokciami skórę głowy… I też twarz… - Privat nieświadomie się uśmiechnął. - Jeżeli rzecz jasna byś chciała. Po jedzeniu robię się senny i łaknący takich pieszczot, kawa tego akurat nie zmieniła - zaśmiał się lekko.
Nina uśmiechnęła się ciepło.
- Dobrze, zrobię ci twoje małe włosko-tajskie spa - zażartowała i ruszyła za nim do łazienki. Tutaj nic się nie zmieniło, nadal główną część stanowiła wanna ustawiona w najdalszym od drzwi punkcie. Nina podeszła i odkręciła krany, zaczynając wypełniać wannę wodą. Podwinęła rękawy lekkiej koszuli, którą miała na sobie. Następnie nalała do wody płynu, który zaczął się pienić i rozniósł po pomieszczeniu przyjemną, kwiatową woń. Morozow usiadła na brzegu wanny i czekala, aż Prasert się w niej znajdzie, by mogła się nim zająć.
Privat rozbierał się w trakcie. Zaczął składać ubrania, ale potem uznał, że to nie ma sensu. I tak nie będzie chciał się w nie potem ubrać. Włożył je więc do kosza na brudną bieliznę. Wnet był już kompletnie nagi. Zrobiło mu się trochę zimno, bo ciepła woda nie zdołała jeszcze rozgrzać w pełni pomieszczenia. Z drugiej strony nie mógł się doczekać, żeby w nią wejść.
- Gorąca… taka, jaką lubię - powiedział, wkładając stopę do środka.
Nie wszedł jednak cały. Podszedł do jednego z okien i je nieco uchylił od góry. To nie pomogło na zimno, lecz dzięki temu za chwilę nie zrobi się duszno, kiedy całe pomieszczenie wypełnią kłęby pary. Prasert lubił gorącą wodę, ale nie wtedy, jak się w niej dusił. Dopiero wtedy wrócił do wanny z hydromasażem.
- Powinienem wam wszystkim zafundować odpowiednie kursy… Masowalibyście mnie, zajmowali się włosami, manicure, pełen relaks… - żartował, jednak tak właściwie zaczął się nad tym zastanawiać. - Ale to chyba byłaby już przesada - powiedział, przyzwyczajając się do wody.
Wyobraził sobie Ninę karmiącą go winogronami, Sunan pielęgnującą jego paznokcie, Waruna masującego plecy, Alexieia i Hana przy jego stopach… Tak, to byłaby już zdecydowana przesada.
- Zawsze za jakiś czas, kiedy już ustabilizujemy naszą pozycję, możesz zrobić sobie mały harem kobiet, które będą ci robić takie spa… W końcu jesteś tym, który nosi w sobie Gwiazdę Życia. Głową naszego Roju. Sądzę, że zrobiłyby to z chęcią - zauważyła Nina. Gdy tylko usiadł, nabrała olejków na dłonie i zaczęła masować mu barki i ramiona, następnie kark i szczękę. Czekała aż oprze głowę o brzeg i zajęła się jego twarzą. Nie miała wprawy w takiej pielęgnacji, ale była delikatna w swych ruchach, a jej dłonie były drobne, więc szło jej nawet dobrze.
Prasert nic nie mówił, tylko rozkoszował się tym.
- Nasza pozycja jeszcze nie jest ustabilizowana? - zapytał wreszcie, kiedy już trochę przyzwyczaił się do masażu. Miał spięte mięśnie i dotykanie ich bolało go, ale w taki dobry sposób. - Myślę, że jest bardzo stabilna. Kto wie, w przyszłości może będzie tylko mniej stabilna. Od nikogo nie zależymy, mamy energię, pieniądze… żaden wróg nie puka do naszych drzwi… Jest dużo rzeczy, które mogą się zepsuć i mało takich, które mogą być jeszcze lepsze, niż są. Cała sprawa z IBPI to tylko dlatego w sumie, bo mi się nudzi i chcę za darmo poznać wszystkie języki. Bo pierwotny plan był taki, że wpływy tej organizacji pomogą znaleźć Gwiazdę Energii. Tygodnie jednak minęły, a sprawy toczyły się opornie… A Alice napotkałem i tak. Swoją drogą… pamiętasz Kaverina, prawda? Opowiadałem ci o nim…
- Tak pamiętam… To ten Rosjanin, inna gwiazda - dodała w zadumie.
- Yep.
- Chodziło mi o to, że nie mamy jeszcze stabilnego dostępu do energii, czyż nie? Znaczy chyba że mamy, a jeszcze mi tego nie wytłumaczyłeś? - dopytała Morozow, dalej masując jego skórę.
- Nie “mamy”... ale też nie jest tak, że… “nie mamy”... - Prasert zawiesił głos. - To nie jest tak, że porwał Alice i teraz będę mógł ją stale doić, kiedy mi się to tylko spodoba. Z drugiej strony teraz się znamy i jeżeli poproszę ją raz jeszcze, to może się zgodzi. Ostatecznie uratowałem jej życie, natomiast ją to chyba nic nie kosztuje. W każdym razie, wracając do Kaverina, to on od początku wiedział wszystko, co tylko mógł na temat Alice. Jednak nie udostępnił mi… nam… jej danych, niczego. Może obawiał się, że coś jej zrobię, nie wiem. Ale gdyby Bóg nie zesłał nam tego zagrożenia na Isle of Man i gdyby nie potrzebowali naszej pomocy, to skończyłoby się to dla nas tragicznie. Widzisz… niby Gwiazdy, niby astralni bracia, wielka przyjaźń - Prasert mówił zjadliwie i sarkastycznie. - Ale jednak jak przychodzi co do czego… to jest, jak widzisz. Ale dobrze, że teraz znam zasady gry - powiedział, co zabrzmiało jak groźba. - Możesz jeszcze chwilę kark? - teraz zapytał kompletnie innym tonem, co miało aż komediancki wydźwięk.
Nina tymczasem milczała w zadumie.
- Tak właściwie, czemu w takim razie nie zabrałeś tu tej Alice? Skoro Kaverin tak bardzo chciał ją zostawić dla siebie, nie patrząc na to, że nasze dzieci umierają… Trzeba było zrobić mu to, czego się tak obawiał… - zasugerowała Morozow. Wyraźnie i jej nie podobała się postawa Kaverina. Chciała dobra ich dzieci, jeśli tamta kobieta mogłaby je im zapewnić, zamierzała potraktować ją jak potencjalne zwierzątko, które musieli mieć w domu. Przesunęła dłonie na kark Praserta i rozmasowywała go.
- Bo ją szanuję - powiedział Privat. - To nie jest jakiś bezdomny kotek, którego mogłem z sobą wziąć, tylko prawdziwy człowiek. Myślę, że długoterminowo patrząc, więcej zyskam, jeśli będziemy przyjaciółmi. Lepiej niech zasila nas swoją energią z miłości, nie ze strachu lub niewoli… Poza tym nie chcę się odgrywać na Kaverinie, na pewno też nie czyimś kosztem. Gdybym był sam i to byłoby liceum, to mógłbym zachowywać się impulsywnie. Ale teraz jestem odpowiedzialny również za was i wolę zastanowić się dwa razy, zanim wypowiem komuś wojnę. Uczynić sobie kogoś wrogiem można w każdej chwili, gorzej zbudować spalony most. Może będę go jeszcze kiedyś potrzebował, kto wie. Możliwe jest też jednak, że on będzie potrzebował mnie. I ja zachowam się dokładnie tak samo, jak on. Nie kiwnę nawet palcem, chyba że będę miał nóż na gardle - powiedział i uśmiechnął się. - Na Isle of Man wygrałem ja, bo mam energię. Wygrała Alice, bo uszła z życiem. Przegrał tam jedynie Kaverin.
Morozow znów masowała go chwilę w milczeniu, po czym pochyliła się i cmoknęła go w głowę. Nie mogła w policzki, bo miał na nich olejek.
- Rozsądnie mój drogi… Bardzo mądrze… - podsumowała. Najwyraźniej rozważyła jego słowa i wszystkie potencjalne scenariusze idące za konkretnymi zachowaniami. W obecnym momencie była zmartwiona o dzieci, więc pewnie podjęłaby impulsywne decyzje. Jeśli jednak zastanowić się nad wszystkim, Prasert miał rację. Masowała go, póki nie poczuła rozluźnienia pod palcami. Wtedy zaczęła opłukiwać jego skórę i zabrała się za mycie jego włosów. Masowała mu też przy tym skórę głowy.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline