Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:25   #556
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Nina uśmiechnęła się do Praserta posyłając mu seksowne spojrzenie.
Tymczasem Agan poruszył się na niej i zaraz odnalazł sobie jej pierś. Owinął wokół niej dwie macki, tymczasem innymi gładził jej ciało. Morozow jęknęła rozkosznie. W końcu to było takie przyjemne doznanie. Kraken zaczął pić, jego ciało delikatnie zajaśniało błękitem. Wreszcie. Prasert czuł i widział to. Jego dzieci najedzą się jak trzeba. Rozpierała go duma i radość i ulga.
Widok macek na ciele Niny był bardzo podniecający. Privat był w pełni zaspokojony, a i tak nie mógł oderwać wzroku.
- Szkoda, że nie jestem malarzem. Namalowałbym was… to piękny obraz. Taki… czysty, naturalny artyzm… - zawiesił głos. - Aż mam ochotę zrobić zdjęcie. Ale boję się, że gdybym nacisnął przycisk aparatu, prysnęlibyście jak bańka mydlana. To tak w kontekście nieracjonalnych lęków… - mruknął. - Co ja to miałem zrobić…? Ach, iść po Nagę… Może jednak zrobię to zdjęcie?
Nina popatrzyła na niego ponaglająco. Chyba chciała, by Prasert przyniósł również drugie dziecko. Oddychała dość płytko, czując jak jej głodne dziecko piło łapczywie.
- Może jak przyniesiesz Nagę - powiedziała na wizję Praserta robiącego im zdjęcie. Najpierw chciała nakarmić dzieci. Zdawała się nadal w tym transie, nieco otumaniona energią, którą podarował jej Privat.
- Tak… - odpowiedział Taj. - Oczywiście, że tak - mruknął nieco ciszej.
Obrócił się i wyszedł na korytarz. Zaczął rozglądać się w poszukiwaniu swojego dziecka. Smok miał swoje ulubione miejsca, w których lubił przebywać. Bardzo często były dziwne i trudno dostępne, jak na przykład na szafie tuż pod sufitem. Pod tym względem przypominał bardzo kota, choć nie miał tej samej sprawności, zwinności i giętkości.
- Naga, gdzie jesteś?! - zawołał.
Rozległo się już po chwili donośne skiełknięcie z salonu. Kiedy Prasert tam zaszedł, nie zobaczył jednak smoczka. Było też cicho.
- Chowasz się znowu w chowanego? - Privat zaśmiał się. - Czy nadal będziesz się chował, jak powiem, że czeka cię zaraz najprzyjemniejszy i najpożywniejszy posiłek w całym twoim życiu…? - zawiesił głos. - Gdzie jesteś?
Prasert wyszedł na narożnik i spojrzał za niego. W samym rogu pokoju tworzyła się pomiędzy meblem a ścianami drobna przestrzeń, idealna do chowania się. To było jedno z potencjalnych miejsc.
I właśnie stamtad wyłoniła się głowa Nagi. Poderwała się żywo. Znowu skiełknięcie i smoczątko wydreptało na środek pokoju. Dyszało ciężko - zmęczone, bo głodne, ale chciało biec… Biec do tatusia, który obiecał jedzonko.
- Wiedziałem, że tu będziesz, Szafirku - Prasert uśmiechnął się. Czasami tak nazywał smoka ze względu na kolor jego łusek. - Chodź tutaj, malutki - wyciągnął w jego stronę dłonie.
Mały był zmęczony, jednak Privat miał nadzieję, że da radę przynajmniej dobiec do niego.
Szafirek dobiegł do niego i upadł mu w ręce. Był zmęczony i sapał, zaczął lizać Praserta po rękach. Ułożył się zapierając skrzydełkami. Ziewnął. Zaczął lizać znowu.
Privat nachylił się i pocałował go w czoło. Następnie położył dłonie na tułowiu i podniósł go. Przytulił do siebie i objął.
- Mama na ciebie czeka - zaczął mu opowiadać, wychodząc na korytarz. - Dałem jej nieco nowej, smacznej energii od cioci. Twój brat już je, miał szczęście, że był bliżej - Prasert uśmiechnął się, mówiąc żartobliwym tonem. - Ale dla ciebie nie zabraknie w żadnym wypadku, nie martw się.
Szedł w stronę sypialni.
Naga coś do niego próbował mówić, chyba opowiadając co robił tego dnia. To było słodkie. Prasert zawsze był ciekawy, co takiego smok mógł mówić, mimo że każdy jego dzień wyglądał dokładnie tak samo i raczej nie mógł opowiadać o czymś, co zdziwiłoby mężczyznę.
Kiedy znaleźli się w sypialni, zastali tam Ninę i Agana nadal na łóżku. Smoczek podekscytował się i zawiercił chcąc już do mamy.
- Boże, jestem taki szczęśliwy - westchnął Prasert, widząc ten obrazek. - Myślałem już, że nie uda się ich nigdy nakarmić - powiedział. - Jedzcie, moi kochani. Rośnijcie zdrowi - pogłaskał jeszcze raz smoka, po czym postawił go na łóżku obok kobiety.
Następnie pogłaskał również po główce krakena. Odsunął się nieco, chcąc obserwować, jak dzieci ssą mleko z piersi Niny. Ten widok go uspokajał. Sprawiał, że czuł mocne, przyjemne ciepło w sercu. Rozchodziło się na całe jego ciało i koiło duszę.
Naga potruptała do matki i zaraz nacisnęła łapkami jej wolną pierś wczepiając pyszczkiem i zaczynając pić. Nina rozluźniła się zadowolona i spojrzała na Praserta z miłością i niemal łzami ulgi w oczach. Privat odwzajemnił spojrzenie. To była bardzo miła, intymna, a zarazem… rodzinna chwila.

Oboje dzieci jadły, a za chwilę miały też dostać posiłek pozostałe. Potem energią miała poczęstować się reszta roju.
Uczty energetycznej nie było tego wieczoru zadość.

***

La Trattoria była dość elegancką restauracją. Nina wynajęła w niej prywatną salę. Mieli umówione spotkanie na godzinę osiemnastą. Nina była dość elegancko ubrana. Jechali samochodem, prowadził Han. Mieli jeszcze godzinę do samego spotkania, mogli się przygotować.
- Chcesz prowadzić całą rozmowę, czy abym ja to robiła? Wynajęte sale w tym lokalu są specjalne i nikt nam przeszkadzać nie będzie… - powiedziała spokojnie.
- A czy jestem zapowiedziany? - zapytał Prasert. - W jaki sposób mnie zapowiedziałaś? Bo nie wiem, w jakiej roli powinienem wystąpić… i jak się zachowywać.
- Potencjalnego dobrze zapowiadającego się detektywa o interesujących zdolnościach wartych uwagi. Namówienie ich, by pojawili się tu dziś, było niezwykłym wyczynem z mojej strony… - westchnęła i potarła skroń.
- Zdaję sobie sprawę. Powinnaś rozpocząć i prowadzić rozmowę, jako że jesteś naszym jedynym wspólnym znajomym. I zależy, jak dalej będą się toczyć sprawy… Może uda mi się mówić nieco więcej, a może ty będziesz bardziej dominowała przy stole - Prasert mówił. - Zobaczymy. Czy wiedzą, że jestem twoich chłopakiem? Kto dokładnie tam będzie?
- Wszyscy… Udało mi się ściągnąć ich wszystkich - powiedziała pogodnie.
- Na… na serio? Wszystkich - Prasert nie mógł uwierzyć.
- A dominować mogę w sypialni, ale jeśli chcesz, przy stole też mogę - przechyliła się i pocałowała go.
Privat roześmiał się jej w twarz.
- Skoro nalegasz. Oficjalnie z jakiej okazji jest to spotkanie? I czy wiedzą, że jestem twoim chłopakiem? - zapytał.
- Proponuję cię jako przyszłego kandydata do obsługi portali. To dość konkretne stanowisko, dlatego jest tu dziś również Arisa - wyjaśniła.
Wygładził mankiety białej koszuli. Wyglądał całkiem przystojnie w nowym garniturze. Spojrzał na swoje odbicie w lusterku. Tak właściwie wydawało mu się, że przebrał się za kogoś innego. Niegdyś w Bangkoku nie miał takich pięknych ubrań. Przypomniała mu się elitarna szkoła, do której chodził przez jakiś czas. To tam poznał Mali i Sakchaia. Teraz wyglądał jak jeden z nich. Wtedy chodził w ubraniach ojca, które kompletnie na niego nie pasowały. I bynajmniej nie była to ich jedyna wada.


- Więc jak?
- Hmm? Wyglądasz bardzo dobrze i wszystko też wyjdzie dobrze, jeśli po jedzeniu odpowiednio szybko zgarniesz ich energią Phecdy - wyjaśniła. Poprawiła mu kołnierz.
- Ile razy muszę cię o to zapytać, żebyś odpowiedziała mi, czy wiedzą, że jesteśmy razem? - Prasert westchnął. - Wydajesz się trochę rozkojarzona dzisiaj. Wszystko w porządku? - zapytał.
Zerknął z troską na Ninę. Miał nadzieję, że nie wyczerpało ją zbytnio karmienie dzieci i reszty domowników. Ta kolacja mogła być potencjalnie bardzo długa i musiała mieć przytomny umysł.
Zdawała się być rzeczywiście zaaferowana, ale raczej wydarzeniem, a nie z powodu tego, że coś jej dolegało.
- Wie tylko Arisa… Reszcie jeszcze nie mówiłam… Może lepiej, żeby dowiedzieli się już gdy ich zmienisz - zaproponowała.
- Ciężko będzie udawać, że jesteśmy tylko przyjaciółmi - powiedział Prasert. - Jednak może to się uda… - uśmiechnął się i przysunął, żeby pocałować ją w policzek. Poczuł na wargach podkład. - Jeśli teraz cię odpowiednio wycałuję, to może potem już nie będę miał na to ochoty. Dobry plan, co nie? Prawdopodobny… - mruknął.
Nina zaśmiała się i pocałowała go w szczękę.
- Całuj - poleciła z uśmiechem. Obserwowała go uważnie. Han nie komentował, zdawał się sam lekko rozbawiony ich rozmową.

Droga minęła dość szybko.

Wkrótce znaleźli się na niewielkim parkingu, przed lokalem. Okolica była usłana bladymi, ciepłymi światłami, nadając terenowi restauracji przyjemnego klimatu. Już sama droga do wejścia miała relaksować i wprawiać klientów w dobry nastrój.
Nina wysiadła pierwsza. Han pozostał w samochodzie, nie był ‘zapowiedzianym członkiem spotkania’, a jedynie ich prywatnym kierowcą i pomocą w razie gdyby coś się nie powiodło.
kobieta poprawiła płaszczyk, stawiając jego kołnierz, zerknęła w stronę drzwi Praserta, czekając, aż do niej dołączy, by razem udali się do środka.
Privat stanął tuż obok niej. Poprawił elementy garnituru.
- Teraz nagle opuściła mnie pewność siebie - powiedział. - Nie wiem, jak to poprowadzić. Wydaje mi się, że nie mamy dobrego powodu na to spotkanie. Nie licząc oczywiście tego prawdziwego. Niestety nie mam pewności co do tego, jak dokładnie wprowadzić ich do naszej grupy. Wystarczy pocałunek? - zaśmiał się nerwowo. - To szaleństwo. Jestem jednak trochę podekscytowany, muszę to przyznać - powiedział.
- Połowa problemu, by ich tu zgromadzić jest już za nami, teraz pozostaje tylko, byś w odpowiednim momencie zamienił słowo lub dwa z każdym z nich z osobna i natchnął ich energia Phecdy… Spodziewam się, że skoro starczyło na wszystkich członków Roju i teraz są kim są, to nikt nie zdoła ci się sprzeciwić, jeśli już obierzesz go sobie za cel, kochanie - powiedziała i wygładziła mu kołnierzyk koszuli, pieszczotliwie.
- Z Jonasem powinno być dość łatwo. Poczekam, aż ruszy do toalety i ja wtedy ruszę za nim - zdecydował Prasert. - A w toalecie, jak będziemy sami, dobiorę się do niego - mruknął. - Arisa… mogę poprosić ją na bok i zapytać co tak faktycznie sądzi o pracy operatora Portalu… Jednak nie mam pojęcia, jak dotrę do Elsy - mruknął. - Wydaje się osobą, z którą się zazwyczaj nie rozmawia. A już na pewno nie rozmawia się na boku. Bo nie sądzę, żebym mógł natchnąć ich Phecdą przy wszystkich innych. To może zrobić się bardzo graficzne, dlatego zależałoby mi raczej na ustronnym miejscu.
- Elsa może i wydaje się samotnikiem i to dość groźnym, tak naprawdę ma swoje problemy. Poczekaj, aż wypije trzy kieliszki, zwykle włącza jej się wtedy ‘Włóczykij’ - wytłumaczyła Nina i uśmiechnęła się do niego delikatnie. Pogładziła Praserta po dłoni.
- Gotowy? - zapytała w końcu. Byli już niemal przy wejściu.

Privat westchnął głęboko. Pamiętał, jak oglądał wywiad z jakąś gwiazdą popu, która opowiadała, w jaki sposób przełamać tremę. Otóż należało oddychać. Dlatego oddychał głęboko i miarowo, żeby dobrze się dotlenić i wyciszyć. Czuł się zdenerwowany. Ostatnie tygodnie spędził, nie wychodząc praktycznie z domu. Przyzwyczaił się do bezpiecznego środowiska, w którym był panem i wszystko mógł kontrolować. Ta kolacja była skokiem na głęboką wodę. Mógłby delikatnie stresować się przed zwykłym spotkaniem, na które zostali zaproszeni kompletnie nieznani ludzie. Tutaj miał dodatkowo skomplikowaną misję do wykonania. Co prawda może nie była aż taka pokrętna i zawiła, jednak zależała od wielu różnych czynników. Będzie musiał myśleć szybko, być uważnym i umiejętnie dostosowywać się do sytuacji.
- Chyba za dużo myślę na ten temat - zaśmiał się. - Tak, chodźmy. Do niczego nie dojdziemy, stojąc w jednym miejscu. To metafora.
Ruszył do przodu w stronę drzwi.


[media]http://www.youtube.com/watch?v=ZcThrAU9yLk[/media]

Gdy tylko weszli do środka, otuliła ich spokojna, przyjemna muzyka. Elegancka i kojąca.
Już przy drzwiach podszedł do nich kelner i uśmiechnął się ciepło i uprzejmie.
- Dobry wieczór państwu. Czy mają państwo rezerwację? - zapytał spokojnie.
- Tak, na nazwisko Morozow - powiedziała Nina. Podeszli do niewielkiego stolika, na którym ustawiono dzban z kwiatami, a także stylizowaną księgę. Mężczyzna wynalazł tam nazwisko kobiety. Najwyraźniej wszystko przygotowywano w taki sposób, by przywodziło na myśl staroświecki klimat. Przynajmniej w tym względzie. Prasert zauważył, że nie było nigdzie komputerów i ekranów dostępnych na widoku gości. Był to miły dodatek do klimatu lokalu.
- Proszę tędy. Pozostali goście przybyli i oczekują państwa przy stoliku - wskazał im kierunek i poprowadził w tamtą stronę.

Rzeczywiście, po przejściu prawym skrzydłem sali znaleźli się w klimatycznym, nieco odosobnionym i wyciszonym zakątku. Przy stoliku siedziały trzy postacie. Arisa Horiuchi była drobnej postury, młodziutką Japonką. Na ten wieczór ubrała niebieską sukienkę z długim rękawem i wywijanym kołnierzykiem, dopasowaną do ciała. Miała dobrane do niej białe buty na lekkim obcasie i jak Privat odnotował na wieszaku, biały płaszczyk, beret i rękawiczki, które wystawały z torebeczki. Była zajęta rozmową z Jonasem Holtem. Mężczyzna założył po prostu garnitur, czarny, elegancki, jednak dwa górne guziki jego koszuli były rozpięte i mężczyzna nie ubrał krawata, ani muszki. Najpewniej tak było mu wygodniej. Ostatnią osobą była Elsa Holz. Ona również była odziana w czarny, damski garnitur i białą, a nie błękitną jak Jonas koszulę. Oboje wyglądali jak agenci FBI, ale klimat restauracji kompletnie gryzł się z tym wrażeniem. Kobieta najwyraźniej nie przepadała za zbytnim manifestowaniem swojej kobiecości. Nie zauważyli nadejścia Praserta i Niny, aż w końcu Jonas wyprostował się i uniósł dłoń w geście powitania. Uśmiechnął się też lekko, uprzejmie, ale nieco sztywno i oficjalnie. W końcu jeszcze nie wiedział sam, z czym się będzie mierzył.

Prasert nie przywykł do takich restauracji. “Jak daleko zaszedłem”, pomyślał. Jeszcze kilka miesięcy temu nieruchomo stał całymi dniami jako strażnik pałacowy i żył za głodową pensję. Dzisiaj miał piękną kobietę u swojego boku, jadał w tak drogich miejscach i obracał się wśród ludzi na wysokim poziomie. Wystarczył jeden rzut oka, aby tak określić Arisę, Jonasa i Elsę. Privat pierwszy raz od naprawdę długiego czasu poczuł lekkie kompleksy. To uczucie nie spodobało mu się.
Wyciągnął dłoń i uścisnął wyciągniętą rękę Jonasa. Jakie były zasady? Chyba to Holt powinien przywitać się jako starszy mężczyzna. Technicznie to uczynił, wyciągając dłoń w stronę Praserta. Ale czy to znaczyło, że również on pierwszy powinien się odezwać? Chyba nikt nie zwracał tutaj uwagi na takie rzeczy. Mimo wszystko Jonas nie miał zapiętej do końca koszuli, no i ten brak krawata… To chyba nieco rozluźniało atmosferę.
- Dzień dobry - powiedział Privat. - Bardzo mi miło państwa widzieć. To zaszczyt zjeść kolację w tak znakomitym gronie - uśmiechnął się, spoglądając po Koordynatorach. A na końcu spojrzeniem zaszczycił Japonkę.
Zamilkł. To było takie minimum, jakie powinien powiedzieć. Jeszcze tylko…
- Nazywam się Prasert Privat - przedstawił się.
Doszli do wniosku, że nie miało sensu krycie się za fałszywym nazwiskiem. IBPI najpewniej wykryłoby to i stworzyłoby to tylko problemy. Poza tym w przeszłości Praserta nie było niczego, czego musiałby się wstydzić przed detektywami.
- Miło mi, Jonas Holt - przedstawił się mężczyzna. Tymczasem Nina wybrała sobie miejsce i zajęła się rozpinaniem płaszcza.
- Nina sporo dobrego nam o panu opowiadała - powiedziała Arisa uprzejmie. Miała miły, delikatny i dziewczęcy głos. Nieco nieśmiały. Jedynie Elsa powitała go krótkim skinieniem głowy. Prasert zarejestrował przed nią w szklance drinka z whiskey i coli, do połowy już wypitego.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline