Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:26   #557
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Privat podszedł w stronę Morozow i pomógł jej z płaszczem. Chciał go później odwiesić. Jednocześnie myślał o głosie Japonki. Lubił nieśmiałość. Z nieśmiałością mógł pracować. To, że Elsa była lekko już wstawiona… a przynajmniej pracowała w tym kierunku… również dobrze rokowało. Sam zastanawiał się czy i ile powinien wypić. Nie chciał stracić nad sobą kontroli, a z drugiej strony rozsądna ilość mogła mu pomóc w prowadzeniu konwersacji i wyluzowaniu.
- Mam nadzieję, że uda mi się państwa w takim razie nie rozczarować - zaśmiał się lekko. - Wiem, na jak bardzo odpowiedzialne i trudne stanowisko próbuję się dostać.
Doszedł do wniosku, że nie będzie zalewał ich potokiem słów. Każde dodatkowe zdanie było okazją na potknięcie się i palnięcie jakiejś głupoty. Czuł się jak jakiś średniowieczny dyplomata.
- Dokładnie, ale tak jak mówiłam, uważam że Prasert ma świetne kwalifikacje. A teraz moi drodzy, jeśli pozwolicie, może zamówimy jakieś przystawki? Szczerze powiedziawszy nieco zgłodniałam - zagadnęła Nina, taktycznie przejmując nieco pałeczkę i wspierając Praserta. Zaznaczyła tym samym swoje stanowisko w jego sprawie i przypomniała im, że również tu jest i że będzie bronić swego zdania. Arisa zdawała się nieświadoma tego zabiegu, Jonas na pewno był, ale nie dał po sobie nic poznać, Elsa tymczasem zdawała się w innym miejscu i czasie, jedynie jej ciało było obecne. Obserwowała jakiś punkt w innej części sali z zamyśloną i nieco ponurą miną. Jej ramiona były jednak zrelaksowane, więc faktycznie napięta nie była…
Zamówili delikatnie przyrządzone owoce morza z sosami i świeżym chlebem z oliwą. Główne dania miały zostać przygotowane w międzyczasie, więc musieli czekać. Zamówiono również alkohol. Każde preferowało coś odrobinę innego. Nina postawiła na drinki, Jonas podobnie jak Elsa preferował whiskey, natomiast Arisa wybrała delikatne, białe wino. Prasert uznał, że on w takim razie również musiał zamówić alkohol. Uznał, że tak jak Horiuchi wybierze nieco słabszy. Także białe wino. Zresztą Azjaci i tak zawsze potrzebowali mniej, żeby się upić. Takie geny. Z każdą chwilą Privat zaczął nieco się rozluźniać.
- Siedzimy w dość ustronnym miejscu - zagaił. - Jak bardzo jest ono ustronne? Możemy otwarcie rozmawiać na wiele różnych spraw? Czy lepiej korzystać z niedopowiedzeń…? - zapytał.
- Sądzę, że może lepiej pomijać pewne zagadnienia. Tak na wszelki wypadek - odezwała się w końcu pierwszy raz Elsa. Miała nieco zmęczony wszechświatem głos. Nieco niższy, ale nadal kobiecy, w pewnym stopniu nawet seksowny.
Było w niej coś intrygującego. Ale tak samo w Jonasie i też Arisie. Ich perfumy pięknie zlewały się w jeden zapach. O dziwo nie przytłaczał i nie prowokował nudności ani wymiotów.
- To całkiem rozsądne - przyznał Prasert. - Zapewne jesteście tak zapracowani, że rzadko kiedy macie takie wolne wieczory, jak ten - rzekł i napił się nieco wina. - Dlatego doceniam, że postanowiliście spotkać się akurat ze mną. Przyznam, że nie mam zbyt wielu znajomych osób tutaj w Ravennie. Mieszkam od niedawna w tym mieście. Od urodzenia przebywałem w Bangkoku. Kompletnie inne miejsce, inna kultura, inni ludzie… Niby inni, a jednak tacy sami - zaśmiał się. - Możemy być wychowani w kompletnie innych wartościach, mówić innym językiem i pisać innym alfabetem, a jednak pod spodem wszyscy i tak jesteśmy ludźmi - powiedział. - Europa jest piękna i zachwycająca, tak samo Ravenna. Jak długo wy tutaj mieszkacie? Ile zajęła wam aklimatyzacja?
Jonas przechylił lekko głowę.
- Cóż, ja miałem tu znajomych nim się tutaj przeniosłem. Zdecydowanie znajomość języków ułatwia sporo. A że jestem z pochodzenia europejczykiem, nie miałem dużego problemu… Choć typowa natura Włochów jest nieco trudna do przyjęcia dla mieszkańców innych państw Europy, czy świata - stwierdził mężczyzna.
- Racja - powiedziała Elsa, ale nie rozwijała swojej wypowiedzi.
Prasert uśmiechnął się pod nosem. Ona to rzeczywiście kompletnie nie pasowała do gorącego temperamentu Włochów.
- Mi na początku było trudno, bo to dla mnie zupełnie nowe miejsce i inna kultura… Inny tryb pracy i podejście… Ale z czasem się przyzwyczaiłam. Jestem tutaj już dwa lata - powiedziała cichutko Arisa.
Prasert pokiwał głową i zjadł jeszcze trochę owoców morza. W międzyczasie myślał, jak dalej poprowadzić tę rozmowę. Bo zdawało mu się, że ten temat został już wyczerpany. Niekiedy przebywanie z innymi ludźmi przypominało grę logiczną i wymagało dużego skupienia się. Czasami przychodziło bardzo naturalnie. Ale do tego to już trzeba było się chwilę znać.
- Trochę tęsknię za Bangkokiem - przyznał Prasert. - Za znajomymi, za barami, sklepami, parkami, stoiskami… - zawiesił głos. - Zastanawiam się, czy kiedykolwiek powrócę tam. I zamieszkam tam z powrotem. Nie mam żadnego powodu. Oprócz rodziców, którzy jeszcze żyją. Tutaj mimo wszystko zawsze będę outsiderem - mruknął. - Chociażby z powodu innej rasy. Pamiętam, jak ostatnio szedłem jedną z głównych ulic i mała dziewczynka pokazywała mnie palcem i ciągnęła swoją matkę za rękaw, żeby na mnie spojrzała - Prasert zaśmiał się.
Arisa lekko kiwnęła głową, wyraźnie zaznajomiona z takim reagowaniem ludzi tutaj. Zarumieniła się też lekko. Prasert kontynuował.
- To trochę zabawne, muszę przyznać. Niekiedy jesteś obcokrajowcem, ale nie widać tego na pierwszy rzut oka, jak w waszym przypadku - spojrzał na Jonasa i Elsę.
Miał nadzieję, że nie był irytujący, ciągnąc ten mało znaczący temat. Z drugiej strony nikt z IBPI nie podejmował kolejnego. Może to i dobrze. Jeszcze zaczęliby mu zadawać niewygodne pytania. Dbał jednak o ich opinię na swój temat i nie chciał wypaść źle.
Jonas zerknął lekko rozbawiony na Elsę.
- No nie wiem, Elsa na przykład praktycznie w ogóle nie łapie słońca. Wygląda jak kosmita wśród tych wszystkich opalonych turystów i rodowitych Włochów, szczególnie latem.
- Zwalaj - skwitowała krótko kobieta i napiła się jeszcze whiskey. Holt zaśmiał się na to rozbawiony. Nina rozluźniła się, najwyraźniej Koordynatorzy zaczynali się rozluźniać i tracić czujność.
Podano wreszcie danie główne i na ten czas rozmowy nieco przystopowały na rzecz pochłaniania jedzenia i kolejnych porcji alkoholu.
Nie potrwało długo, jak Jonas zaczął opowiadać mu o tym jak ciężko było znaleźć sobie we Włoszech kobietę, która nie myślała o zakładaniu całej rodziny z dziesiątką dzieci, bo najwyraźniej każda Włoszka wraz z mlekiem matki wysysała potrzebę posiadania wielkiej, hałaśliwej rodziny. Elsa pozostawała tak samo cicha od początku, ale lekkie rumieńce na jej twarzy sygnalizowały pogłębiający się stan wstawienia, tymczasem Arisa zdawała się wciąż tak samo uprzejma i nieśmiała, co było typową cechą Japonek. Błyszczały jej oczy, więc te trzy lampki wina i tak robiły już swoje. Towarzystwo nieco się rozluźniło.
- Zdajesz mi się całkiem w porządku Prasercie… Mogę ci mówić po imieniu, czyż nie? Pijemy w końcu już… Drugą godzinę? No to już coś… Nina wspominała, że trenujesz sztuki walki… Chętnie posłucham - rzucił Holt. Elsa lekko poruszyła się na swoim krześle. Temat zdawał się ją chyba zaciekawić, ale ciężko było zrozumieć co kobiecie chodziło tak właściwie po głowie.
- Boks tajski. Muay thai. Ćwiczę to od dziecka - Prasert odpowiedział. - I jestem całkiem dobry. Wygrałem kilka zawodów, a w pozostałych zająłem wysokie miejsca. Koniec końców trenował mnie Warun Suttirat. Choć może nie tyle trenował, co dużo z nim sparingowałem. To taki lokalny czempion na skalę narodową - mruknął Privat. - I mój najlepszy przyjaciel. Przeprowadził się ze mną do Ravenny, więc przynajmniej część Bangkoku z sobą zabrałem - zaśmiał się. - W naszych realiach… - zrobił tutaj wymowną przerwę - ...sztuki walki czasami się przydają, jednak często nie można na nich polegać. Zagrożenie nie z tego świata można zażegnać jedynie… metodami nie z tego świata. Jednak przynajmniej nie muszę się obawiać, że zostanę napadnięty przez oprychów w jakiejś ciemnej uliczce - mruknął. - A i tak, wszyscy możecie mówić po imieniu. Wracając do wcześniejszego tematu, Jonasie… czy to będzie zbyt odważne z mojej strony, jak zapytam, czy twoje poszukiwania skończyły się sukcesem? Mam na myśli kobiety, która nie chciałaby od razu ogromnej rodziny… - zawiesił głos.
Takie rzeczy właśnie chciał wiedzieć. Czy mieli żony, mężów, dzieci, kochanki, narzeczone… To wszystko miało duże znaczenie.
- Kolego… - westchnął Jonas.
- Łatwiej znaleźć przeklętą księgę ze stuletnią klątwą pod parkiem narodowym, niż taką kobietę, przynajmniej w tym mieście… Au… No co? - mężczyzna zarobił kuksańca od Elsy. Oczywiście chodziło o formę porównania, którą wybrał, można to było z zewnątrz jednak różnie zinterpretować. Holz pokręciła tylko głową. Zdegustowana.
- Czasem oglądam zawody Muay Thai - oznajmiła nagle Niemka, spoglądając na Praserta. To mogło wyjaśnić, czemu stuknęła palcami w stół, kiedy wspomniał o Warunie i o tym, że przeprowadził się z nim do Ravenny. Tym razem to Arisa nie miała zbyt wiele do dodania w temacie, popijała dalej wino ze swego kieliszka.
- Lubisz sztuki walki? - zapytał Prasert. - Tylko oglądać, czy również trenujesz? Jeśli chcesz, to moglibyśmy kiedyś wybrać się na sparing. Przynajmniej na pierwszy rzut oka wydajesz się twardym zawodnikiem - uśmiechnął się nieco niepewnie. - Może moglibyśmy czegoś nauczyć się od siebie nawzajem.
- Nie trenuję, ale lubię oglądać…
- Spocone, męskie, wysportowane ciała, rzucające sobą po macie? - zażartował Jonas.
- Zwalaj - skwitowała w typowy dla siebie sposób Elsa i tu temat urwał się.
Privat pragnął mocniejszego alkoholu. Nie tylko tego białego wina. Procenty bez wątpienia biły mu już do głowy. Nie robił ani nie mówił niczego szczególnie upokarzającego, jednak czuł po sobie promile. Choćby po sposobie, w jaki poruszało się jego ciało. Pomyślał również, że to picie na umór jest świetnym rozwiązaniem wszystkich problemów. Zaraz zaproponuje afterparty i tam przejdzie do gwiezdnych rzeczy. Przy odrobinie szczęścia cała trójka będzie tak najebana, że nawet nie zauważy pnączy porastających pokoje i korytarze rezydencji Niny.
Morozow również zdawała się świadoma tego procederu, bo zwolniła nieco picie i obserwowała co jakiś czas zegarek.
- Macie jeszcze ochotę na deser? - zapytała.
- O kobieto, ja przystopuję, jestem najedzony. Alkohol mają za to dobry- stwierdził Holt. Elsa pokręciła głową i wypiła czwartą szklankę whiskey.
- A ja bym zjadła tiramisu - powiedziała bardzo cicho i nieśmiało Arisa. Wyglądało na to, że zawstydziła się, że jako jedyna miała na deser ochotę.
Prasert totalnie widział, jak zaprzyjaźnia się z Sunan. Choć w sumie nie wiedział, czemu tak pomyślał. Arisa była nieśmiała niczym dziewica, natomiast siostra Privata z niejednego pieca chleb jadła. Widział jednak, jak oglądają razem telewizje albo chodzą na zakupy. Podniósł dłoń i zawołał kelnera. Ten przyjął zamówienie na kolejną porcję alkoholu oraz desery. Arisa wzięła tiramisu, on natomiast miał ochotę na orzeźwiający sorbet mojito.
- Alkohol konsumować można na wiele sposobów - zażartował. - Dobry sorbet to kolejna opcja. Na pewno tylko ja mam ochotę? - zapytał.
Wszyscy dość zgodnie pokiwali głowami. Elsa chyba powoli miała dosyć, bo jej spojrzenie stało się mniej ostre i uważne niż wcześniej. Jonas tymczasem dopijał swojego drinka dużo wolniej. Arisa tymczasem delektowała się słodkim tiramisu i zapijała je winem. Zdawała się odrobine bardziej zrelaksowana i rozluźniona.
- Mmm miło, że zdołaliście się do nas wyrwać - powiedziała Nina, zaczynając powoli i niewinnie sugerować nadchodzące zakończenie spotkania.
Prasert zerknął w jej stronę, łyżeczką próbując kolejnej porcji lodów. Zastanawiał się.
- Może mielibyście ochotę na małe afterparty? - zapytał. - Mamy w domu muzykę, alkohol, dobre jedzenie… i jesteśmy spragnieni waszego towarzystwa - rzekł i zaśmiał się. - Mam nadzieję, że to nie zabrzmiało desperacko. Po prostu zdążyłem was polubić. Bardzo miło spędziłem czas w waszym towarzystwie i nie chciałbym, żeby się jeszcze skończyło. I tak… w naszym domu… bo nie wiem, czy była wcześniej okazja, ale jesteśmy z sobą razem - rzekł, spoglądając na Ninę. Uśmiechnął się do niej czule. - To pewnie wyjaśni, dlaczego zgłosiła moją kandydaturę na stanowisko pracy u was. Fajnie byłoby pracować razem.
Czy to było zbyt wcześnie? Chyba już nic nie było zbyt wcześnie. Alkohol tak go znieczulił, że nie był w stanie już niczym się przejmować. To było świetne uczucie. Uśmiechał się do innych i do siebie, mieszając łyżeczką zielonkawy sorbet.
Jonas zerknął na Elsę. Wzruszył ramionami.
- Wiedzieliśmy o waszej relacji, a co do afterparty… Cóż, czemu nie? Mi się nigdzie jutro nie spieszy.
- Mi też nie - Elsa zdawała się odrobinę podekscytowana? Pierwszy raz tego wieczoru aż tak. Chyba wizja pojechania gdzieś z Privatem pasowała jej i mogła mieć związek z osobą Suttirata i wzrastającym prawdopodobieństwem jego obecności tam. Arisa nic nie mówiła chyba była jeszcze niepewna.
Nina zerknęła na nią.
- Nic się nie stanie, w końcu też masz jutro wolne, rozmawiałam o tym z Aurorą by cię zastąpiła - podpowiedziała jej. Arisa zarumieniła się bardziej, po czym kiwnęła lekko głową, w końcu też się zgadzając. Wyglądało na to, że nie było nikogo, kto miałby oponować. Prasert musiał wzbudzić w nich zaufanie… A w przyszłej rodzinie to było ważne, prawda?

To było trochę dziwne. Czuł się jak jakiś wymyślny drapieżca, który wabi swoje ofiary alkoholem i dobrym jedzeniem, a potem zatapia w nie paranormalne kły, przez co nie chcą go już nigdy opuścić. Moralnie był godny potępienia. Haczyk tkwił w tym, że był w stanie dać im prawdziwe szczęście w tym wszystkim. I będzie o nich dbał. Tak wiele kultów powstało w oparciu o czysty wyzysk. On nie był taki. Z drugiej strony czy nie każdy dyktator tak uważał na swój temat? Mógłby zapytać się Niny, ale ona przecież też była w Roju.
- Jest dużo miejsca dla wszystkich. Również do spania - powiedział Prasert. - Mamy akurat kilku znajomych na miejscu, ale łóżek jest jeszcze więcej - zaśmiał się. - No i w razie czego materacy. Poza tym nas znacie. Jeśli nie mnie, to na pewno Ninę - spojrzał na blondynkę. - Będzie wam wszystkiego u nas dostatek i postaramy się, żebyście poczuli się jak w domu.
“A wkrótce uczynili to miejsce swoim domem”, dodał w myślach.
Koordynatorzy i Arisa zdawali się przekonani. Za moment Nina poprosiła o rachunek, który w zgodzie wszyscy postanowi zapłacić w swojej części.
Wkrótce panie zaczęły zakładać swoje płaszcze, zbierali się do wyjścia. Prasert stojąc koło Niny, zauważył, że wstająca ze swojego krzesła Arisa, zachwiała się nieco niebezpiecznie.
“Są w chuj najebani”, pomyślał Privat. “Nie wiem, czy to dzisiaj skonsumujemy”.
Ruszył do przodu, żeby złapać Japonkę. Okazało się, że sam był w niewiele lepszym stanie i rozbił przy okazji talerz. Jednak tak, jak planował, udało mu się przytrzymać Horiuchi i w ten sposób zabezpieczyć jej zdrowie.
- Chyba przesadziłem z reakcją, co nie? - zapytał lekko zażenowany. - Najprawdopodobniej byś nie umarła… a ja zrobiłem bałagan.
- Uh, Oh… Przepraszam cię bardzo… Bardzo… Nie skaleczyłeś się? - zapytała skrępowana dziewczyna. Spoglądała na jego rękę i ledwo powstrzymywała się od typowych, japońskich ukłonów w przeprosinach.
Wziął kilka chusteczek i zaczął zbierać kawałki porcelany na nie. Gdyby był trzeźwy, na pewno by tego nie robił. Jako że w jego żyłach krążyły procenty, uznał że czym prędzej naprawi swój błąd.
Nina dodała jeszcze nieco pieniędzy do zapłaty za stłuczone naczynie, po czym gdy wszyscy się ubrali, mogli opuścić lokal.
- Dzwoniłam do Guirena, podrzuci nas - powiedziała, jakby to było nic niezwykłego. Jonas kiwnął głową. Elsa wzruszyła ramionami. Nie czekali długo i mężczyzna rzeczywiście podjechał autem terenowym, którym mogli się zabrać wszyscy.
Prasert stał na zewnątrz, w oczekiwaniu na Guirena. Chłodny wiatr delikatnie smagał go po twarzy. Orzeźwiał go. Choć wcale nie czuł się z tego powodu mniej pijany. Mocno i niespodziewanie nawalił się. Głupim winem i sorbetem. Toczył wewnętrzną walkę pomiędzy racjonalnym wewnętrznym głosem, a tym emocjonalnym. Ten drugi zaczął wygrywać.
- Czujecie się szczęśliwi w życiu? - rzucił.
To było też pytanie w związku z rekrutacją do Roju. Normalnie poczułby się bardzo niezręcznie, pytając o takie rzeczy prawie nieznanych ludzi. Spojrzał na samochód Guirena, który zatrzymał się kilkanaście metrów dalej.
- To zależy… Jestem najedzony, piłem dobry alkohol i spędziłem czas z pięknymi kobietami i rozsądnym kolegą. W tej chwili nawet tak - stwierdził.
Prasert rozejrzał się w poszukiwaniu jeszcze jednego mężczyzny. Zajęło mu to dobre pięć sekund.
- W sensie, że ja? - zdziwił się. - Rozsądny? - zaśmiał się.
- To zależy, fakt - stwierdziła Elsa. Arisa tymczasem zarumieniła się i nie odpowiedziała. Chyba trochę krępowała się swojej odpowiedzi. Nina otworzyła drzwi do wnętrza i zaprosiła gości. Czekała na Praserta.
- Chcesz usiaść z nimi z tyłu, czy obok Hana? - zapytała, gdy goście wsiedli i zostali na zewnątrz przez moment sami.
- Uwielbiam Hana. Ma piękną cerę - odpowiedział Prasert. - Ale tym razem usiądę z naszymi nowymi przyjaciółmi na tyle. Tylko czy zmieścimy się wszyscy? Sześć osób to całkiem dużo… Z drugiej strony to samochód terenowy.
Privat nachylił się i spojrzał do środka, czy rzeczywiście wszyscy się zmieszczą.
- W razie czego… będziemy musieli stać się kreatywni - westchnął. - Być może Arisa będzie musiała usiąść na twoich kolanach, Jonasie - powiedział komicznie poważnym, ciężkim tonem. Elsy wolał nie tykać nawet w żartach, choć teraz wcale nie wydawała mu się królową demonów. A taką spodziewał się napotkać, czytając akta.
 
Ombrose jest offline