Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:27   #560
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Nikt nie opuścił salonu. Gdy Prasert się w nim pojawił, wszyscy niemal jednocześnie zwrócili na niego swe oczy. Jakby instynktownie wyczuwali, ze przyszedł. Uśmiechali się, zadowoleni.
To był doskonały wieczór…
Privat spojrzał po tych wszystkich ludziach. Przesuwał wzrokiem po twarzach starych i nowych. Zelektryzowało go to, jak synchronicznie wszyscy spojrzeli na niego. Poczuł się nagle jak prawdziwy przywódca sekty. Podniósł do góry obie dłonie i rozwarł je.
- Oto jestem! - krzyknął, przekrzykując Modern Talking grające pod sufitem. - Cieszcie i radujcie się ze mną! Bo oto dołączyła do nas trójka nowych sióstr i braci - uśmiechnął się dumny i szczęśliwy. - Arisa! Jonas! Elsa! Powitajmy ich oklaskami!
Jeszcze raz przesunął wzrok po wszystkich, tym razem wyczekująco.
Rozległa się ogólna radość i wrzawa, wszyscy byli zadowoleni i zachwyceni. Starzy członkowie Roju klaskali.
Zdecydowanie tej nocy wszyscy chcieli podziękować Prasertowi za to, że pozwala im ze sobą być.

***

- Dobrze. Pamiętasz co ustalaliśmy? - zapytała Elsa idąc wraz z Prasertem w stronę najbliższych drzwi. Mieli przejść przez nie, by wspólnie dostać się do hali portali. Dziś zmianę miała Arisa, więc był to idealny moment na wprowadzenie Praserta do środka. Ustalili, że Prasert ma ruszyć za nią, a następnie zostać zaprowadzony do jednej z sal instruktażowych, skąd odbierze go Nina. Dziś miał otrzymać Skorpiona… A za dwa dni wraz z Hanem i Alexieiem mieli zająć się nowym zjawiskiem, które miało miejsce w okolicach Ravenny. Tak na rozgrzewkę dla nowego detektywa.
- Ustalaliśmy wiele rzeczy - mruknął Privat. - Wiem, jakie mamy plany na dzisiaj. Czy to… będzie bolało? - zapytał po chwili wahania.
Wiedział, że miał się położyć na boku i jakiś badacz wbije mu igłę w kręgosłup. Wszczepi mu do płynu otaczającego rdzeń kręgowy nanoimplanty, które powędrują w górę prosto do rdzenia przedłużonego, gdzie się przyczepią.
To brzmiało koszmarnie boleśnie.
Elsa zerknęła na niego.
- Nie jest przyjemne… - stwierdziła. Nawet przy znieczuleniu potem trochę boli, ale to raz na całe życie. Nie zabije go to, bo gdyby była taka możliwość, żadne z trojga Koordynatorów nie zgodziłoby się na wszczepienie mu Skorpiona.
- Będzie dobrze - powiedziała, po czym wzięła wdech i wyprostowała się. Nacisnęła klamkę. Po czym przeszła przez drzwi pierwsza.

Po drugiej stronie nie czekało ich jednak wyjście na taras, lecz spora, dość jasna sala. Było tu dość… futurystycznie według pierwszego skojarzenia Privata. Poczuł się trochę, jakby przeniósł się do samego środka gry PORTAL… Co było zabawnym, bo w końcu byli w sali portali właśnie…
Przy jednej z platform stała Arisa. Miała dziś na sobie ładną, wiśniową sukienkę. Zerknęła na nich i uniosła dłoń, by pomachać Prasertowi z uprzejmym uśmiechem. Elsa pokręciła głową.
- Chodźmy, mamy dla ciebie zarezerwowaną salę 10… Za jakiś moment przyjdzie Morozow - powiedziała. Wsadziła dłonie w kieszenie spodni i dalej szła przodem. Zerkała co kilka chwil na Praserta. Privat już nauczył się, że w ten sposób okazywała mu swoją uwagę i opiekuńczość.
- Przypomnisz mi, ile jest tutaj koordynatorów? - zapytał Taj.
- Siedmioro - przypomniała mu Elsa.
- To posiadam coś ponad czterdzieści procent tego miejsca - zażartował.
Z jakiegoś powodu Privat mówił przyciszonym głosem. Czuł się trochę przytłoczony tym miejscem. Ogromem elektroniki nie z tego świata. Z tego, co się orientował, by ona dosłownie nie z tego świata. Prasert w miarę przywykł do innych wymiarów, takich jak Iter. Od początku wydawały mu się dużo bardziej naturalne i normalne, od czegoś takiego, co tutaj się znajdowało.
- Kupię wam kilka roślin w doniczce - mruknął, żartując. - Żeby nie było tak… sterylnie.
- No tak, biorąc pod uwagę Pnącze… To tutaj to mamy pusto - stwierdziła Holz. Uśmiechnęła się lekko. Polubiła się z rośliną i to mocno przez ostatni czas.

Wkrótce dotarli pod drzwi z odpowiednim numerem. Elsa zaprosiła Praserta do pomieszczenia o białych ścianach, białym, szklanym stole i również białych siedziskach. Było ich tu przynajmniej na pięć osób. Wyglądało to jak sala konferencyjna z samego sławetnego statku Enterprise.
- Usiądź proszę, Nina powinna się wkrótce pojawić… Wrócę do domu za dwa wieczory - powiedziała pochmurno.
- A ja? - zapytał Prasert. - Powinien tutaj zostać przez jakiś czas? Na przykład, gdyby mi się trafił… no nie wiem, szok anafilaktyczny? - jego mina wskazywała na kompletne zagubienie. - Czy obserwacja nie będzie konieczna i będę mógł wrócić od razu do domu?
Właśnie taką miał nadzieję. Miał ochotę stanąć na ziemi, zobaczyć drzewo, ptaka lecącego nad nim… Tutaj była tylko biel. Plastik, metal i szkło. Na swój sposób było to piękne, jednak nieco przerażało Privata. Czuł się tutaj trochę, jak w pułapce. Mówił sobie, że wszystko jest w porządku, ale jego serce i tak szybko biło. Jakby na złość.
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to jeszcze dziś wrócisz do domu ze swoim pierwszym zadaniem - powiedziała. Zerknęła na niego. Wyglądała, jakby chciała go pocałować, ale w pomieszczeniu były kamery i tylko dlatego się powstrzymywała.
- Ale to pierwsze zadanie to dopiero za dni? - zapytał. - Poza tym, czemu nie zaprowadziłaś mnie prosto na wszczepienie Skorpiona? Co my tu w ogóle robimy w tej sali? Chcesz mi coś pokazać? - Prasert rozejrzał się dookoła. - Czuję się lekko zdezorientowany - powiedział.
Trochę jakby był drogocenną przesyłką, Elsa pierwszym statkiem towarowym, ten pokój przygodnym portem, a Nina drugim, który miał go odebrać.
- Chętnie bym cię zaprowadziła prosto na miejsce, ale niestety mam umówione spotkanie na za… - zawiesiła się, zerknęła na zegarek na nadgarstku.
- Siedem minut i dlatego to Nina będzie ci towarzyszyć… Poza tym, upierała się, że chce przy tym być… Nie żeby wszyscy nie chcieli, no ale to byłoby już podejrzane… - powiedziała i westchnęła.
- Aha… i tu przyszliśmy, bo są po prostu krzesła, na których można usiąść - dopowiedział Prasert i też to zrobił. - Przepraszam, jeśli wydaję się lekko oszołomiony. No cóż, taki jestem. Szczerze mówiąc bardziej sobie wyobrażałem kwaterę oddziału jak takie biuro ze starego filmu o detektywach z lat dwudziestych. Jakieś biurka, dużo dymu papierosowego, przystojni, nieogoleni mężczyźni w kapeluszach - zaśmiał się. - Natomiast trafiłem do filmu science fiction - pokręcił głową. - Czy są tutaj roboty? Takie androidy? Poza tym... gdzie jest Jonas? - rzucił.
- Pewnie zajmuje się robotą papierkową, nie było go w biurze kilka dni, a bardzo nie lubi zajmować się raportami… Którymi raz na jakiś czas zajmować się musi. Już widzę jak siedzi przy biurku i jęczy na sterty zaległych papierów… A co do robotów, ponoć w oddziale w Tokio mają - stwierdziła w zadumie.
- My tu uciekamy głównie dlatego, że jest klima, a w klimacie śródziemnomorskim wszyscy detektywi narzekają na gorąco - wzruszyła ramionami.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze - dodała. Podniosła rękę i poklepała go lekko po ramieniu.
Wtedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Elsa podskoczyła i zabrała rękę. Weszła Morozow. Była ubrana w ładny, biały garnitur z czarną koszulą. Holz westchnęła rozluźniając się.
- Coo… Wystraszyłam cię? - zagadnęła rozbawiona Nina. Elsa przewróciła oczami.
- Dobra… To ja będę spadać na spotkanie… Daj znać jak poszło - rzuciła do Niny. Blondynka kiwnęła głową.
- Jasne… Powodzenia - rzuciła jej Morozow.
- Taa… Przyda się. Santos lubi biadolić - rzuciła i pokręciła głową wychodząc.
- E… powodzenia! - jeszcze Prasert rzucił za Holz, zanim ta zniknęła. Następnie spojrzał na Ninę. - Kto to jest Santos? - zapytał.
Tak bardzo pragnął podejść, przytulić ją i pocałować mocno… Niewiele kobiet było w stanie wyglądać tak dobrze i kobieco w tym bez wątpienia typowo męskim stroju, jakim był garnitur. Nina miała jeszcze blond włosy zaczesane do tyłu i potraktowane jakimś specyfikiem przypominającym żel. Wyglądała bardzo profesjonalnie i kompletnie inaczej, niż w domu. Tak właściwie Privat czuł się nią trochę… speszony. Bez wątpienia Morozow była Koordynatorem z krwi i kości. Choć potrafiła zostawić ten tytuł w pracy i po powrocie do domu stać się po prostu… kobietą.
Uśmiechnęła się do niego ciepło i czule.
- Santos to nasz znajomy detektyw wyższego szczebla… Tu mówimy na to inaczej, ale generalnie chodzi o to, że jest doświadczony i ma więcej dostępów do informacji… Tak czy inaczej, Santos wraca z oddziału w Portland. Generalnie wszyscy lekko się… No że tak powiem zestresowali ponownym otwarciem sporu z Konsumentami… Pewnie będzie lekkie panikowanie, rozważanie co zrobimy i jak podejść do tematu, oraz jak poinstruować młodszych detektywów. To tyle - wytłumaczyła Morozow.
Prasert zastanowił się.
- Nie wiem, jak to się tutaj odbywa… ale z tego, co mi odpowiadałaś… Nie zdziwiłbym się, gdyby wytyczne zostały już dawno temu ustalone na Antarktydzie i po prostu prześlą je PDFem do wszystkich Koordynatorów w tym oddziale. I we wszystkich oddziałach - Privat mruknął. - A w tym dokumencie najpewniej napiszą dużą czcionką, żeby strzelać we wszystko, co jest Konsumentem i się rusza - zaśmiał się. - I pewnie na tym skończą się te rozważania, co zrobicie i jak podejść do tematu - mruknął. - Mylę się?
Spojrzał na ten szklany stół. Czy zbiłby się, gdyby zaczęli uprawiać na nim seks? Na przykład… teraz? O tym właśnie myślał.
Nina przytaknęła.
- Tak, zapewne coś takiego będzie… A do wszystkiego co jest rude i jest Konsumentem, to strzelać dwa razy… - pokręciła głową.
Prasert zaśmiał się. Choć przypomniał sobie, że to wcale nie było śmieszne i nieco spoważniał.
- Jesteś gotowy? - zapytała Nina.
- Pamiętasz jakie modyfikacje chcesz w swoim Skorpionie? - dodała.
- Uhm… tak - odparł Prasert. - To nie było wcale łatwe. Ale doszedłem do wniosku, że chcę Moduł Języki, ten lepszy, posiadający również starożytne języki. Nie wiadomo, co napotkam na mojej drodze. A poza tym “Dostęp do zapisu wrażeń zmysłowych”. Czyli inaczej pamięć fotograficzna. Będę mógł odtwarzać rzeczy, które zobaczę… albo poczuję… - uśmiechnął się lekko i delikatnie musnął dłonią jej dłoń. Bardzo przelotnie. Na kamerze nawet nie zostałoby to zauważone. A mimo to ich dwójkę i tak przeszedł elektryczny dreszcz…
Morozow rozchyliła usta i wydała ciche westchnięcie napięcia i podniecenia.
- Kochanie… Jestem w pracy - powiedziała cicho.
- Technicznie… teraz ja też - odpowiedział, uśmiechając się cały czas w ten sam sposób.
- Przyda się też Stabilizator ze względu na twoje zdolności, a poza tym, dostęp do zapisu wrażeń… To tak, żeby nagrywać stosunki, co… - zażartowała i pokręciła głową.
- Ale chyba nie będę mógł wszystkiego posiadać…? - zapytał Prasert. - No bo te dwa moduły to już i tak zapychają te wolne 40%... bo one mają oba po 20%... tak czytałem w ulotce… - mruknął, zastanawiając się. - Cholera.
- Chodźmy. Gabinet powinien być wolny za dziesięć minut, Będę cały czas czuwać przy tobie - posłała mu spojrzenie, które informowało, że chciałaby, żeby wziął ją na tym stole, albo pod ścianą, ale nie mogli sobie na to pozwolić i dlatego rosło napięcie i dlatego było przyjemniej i bardziej frustrująco jednocześnie.
Rzeczywiście najpierw tak było, ale potem Prasert zaczął się bardziej przejmować Skorpionem i romantyczny nastrój prysł.
- Myślisz, że potrzebuję tego Stabilizatora? W sumie… mówiłaś o tym, że niedawno został wprowadzony prototyp Skorpiona posiadający większą pojemność. To ja dostanę ten prototyp?
- Tak, dlatego musieliśmy poczekać kilka dni. Sprowadzano go dla ciebie - powiedziała prowadząc go do wyjścia, a następnie korytarzem w lewo.
- Och… miło mi. Mam nadzieję, że jest tak samo bezpieczny, jak te normalne - Privat mruknął pod nosem. - A ty również masz Skorpiona, prawda? I jakie masz moduły? Czy to, że… wiesz, jesteś ze mną… sprawiło, że potrzebujesz Stabilizatora również? A może wcześniej go miałaś?
- Miałam już wcześniej ze względu na swoje zdolności. Też mam ten od pamięci fotograficznej. No i języki, jak większość osób, ale również niższego poziomu - powiedziała i uśmiechnęła się lekko.

Szli korytarzem, aż do przeszklonych, matowych drzwi. Przeszli przez nie. Minęła ich dwójka ludzi w białych kitlach, rozmawiająca przyciszonymi głosami. Skręcili w korytarz na prawo. Oni tymczasem szli do przodu. Mijali jakieś drzwi, aż dotarli do sekcji z opisem ‘B’. Nina otworzyła pierwsze drzwi po lewej i wpuściła Praserta do środka.

W gabinecie czekała kobieta, na oko Praserta podchodząca wiekiem pod sześćdziesiątkę. Uśmiechnęła się uprzejmie na ich widok. Był tu stół, oraz fotel jak u dentysty.
- Dzień dobry pani Morozow.
- Lauro, witaj… Cieszę się, że to ty zajmiesz się Prasertem… Zaraz podam ci wytyczne co do nanoimplantów… - podeszła do stołu i wzięła z niego jakąś podkładkę z dokumentami, zaczęła zaznaczać i wypisywać coś na karcie.
- Proszę młodzieńcze, usiądź sobie i rozluźnij się… - zaprosiła go Laura na fotel.
“Młodzieńcze?”, pomyślał Privat. “Czy ty wiesz, kim ja jestem?”
Oczywiście, że nie wiedziała. O to właśnie chodziło. Poza tym samego Tajlandczyka zaskoczyło to, że w jego głowie pojawiła się taka arogancka odpowiedź. Zbeształ się od razu w duchu.

Zaczęła przeprowadzać z Prasertem wywiad na temat ostatnio przebytych chorób, oraz czy nie był uczulony na jakieś leki, a także kiedy ostatnio miał przeprowadzany zabieg w szpitalu.
- Nie. Nie mam przewlekłych chorób. Nie, cukrzycy też nie mam. Nadciśnienia również - Privat miał nadzieję, że ten wywiad zmierzał już w stronę końca. - W mojej rodzinie nie było chorób psychicznych… no może transseksualizm. Ale nie wiem, czy to choroba psychiczna.
- Technicznie, według ICD-10 jest - odpowiedziała Laura. - Znajduje się w spisie chorobowych jednostek psychiatrycznych. Ale homoseksualizm już nie.
- Ani nowotworowych, czy innych przewlekłych. Tak, i szczepienie na WZW B też posiadam - powiedział Prasert, zerkając na formularz. Następnie spojrzał na Ninę.
“To już koniec?”, zapytał bezgłośnie.
Nina odłożyła formularz informacyjny o nanoimplantach i zerknęła na Praserta.
- To jak Lauro, możemy podjąć zabieg dzisiaj? - zapytała. Nie odniosła wrażenia, by były jakieś przeciwwskazania, ale należało zapytać panią doktor, chociażby po to, by połechtać jej lekarskie ego.
- Jeszcze zmierzę ci temperaturę i spojrzę na migdałki.
Kobieta wstała i podeszła do Privata. Podniosła termometr i przystawiła go do skroni mężczyzny. Spojrzała na wynik. Potem powtórzyła.
- Ciekawe. Chyba się zepsuł - mruknęła, zerkając na wyświetlacz.
Zanim Prasert zdążył zadać pytanie, poprosiła go otwarcie ust. Zerknęła do środka latarką. Następnie zmierzyła mu ciśnienie.
- Proszę nie mówić, kiedy mierzę panu ciśnienie - powiedziała Laura, gdy Prasert już otwierał usta.
Nina uśmiechnęła się lekko rozbawiona. Lubiła Laurę Heart, była bardzo charyzmatyczną i sympatyczną kobietą. Czekała, na zakończenie badania, siadając na jednym z krzeseł pod ścianą. Obserwowała Praserta i Laurę. Też nic nie mówiła. Założyła nogę na nogę i czekała.


Urozmaiceniem ogólnej bieli pomieszczenia były monitory mające na celu skanowanie stanu pacjenta, oraz bóg wie co potrzebowała wiedzieć Laura podczas wszczepiania mu Skorpiona. Nie widział żadnych narzędzi do zabiegu, ale zapewne dlatego, by się nie wystraszył na wstępie. Różnie ludzie reagowali na widok strzykawki i igły większych niż standardowe u pani pielęgniarki w gabinecie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline