Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:28   #562
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Tutaj Nina. Prasert prosił, żebym do ciebie zadzwoniła celem skontrolowania, czy wszystko u ciebie w porządku. Po zabiegu spał i ponoć mu się śniłeś. Więc… Pytam - powiedziała do telefonu.
- Jestem trochę głodny. Privat może zamówić mi pizzę - odpowiedział Kirill kompletnie bezbarwnym głosem. - To był żart - poinformował po chwili. - Wszystko w porządku. Żyję i mam się dobrze. Na dodatek wcale nie jestem głodny. Mam nadzieję, że nie śniłem mu się szczególnie źle, bo niekiedy sny bywają profetyczne. Miło mi z panią rozmawiać, pani Nino. Nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji, o ile się nie mylę?
- Owszem, nie mieliśmy. Mam w takim razie nadzieję, że jednak nic panu nie grozi. Nie będę już zawracać głowy, chciałam tylko się upewnić, że wszystko w porządku. Miło było rozmawiać panie Kaverin. Dobrego dnia - pożegnała go Morozow. Nie czuła potrzeby by rozmawiać z nim dłużej, choć miło było pomówić w swoim języku, tu w Ravennie nie było zbyt wielu Rosjan.
- Wesołych świąt oraz szczęśliwego nadchodzącego nowego roku - powiedział uprzejmie Kirill i poczekał, aż kobieta się rozłączy. Doszedł do wniosku, że tak będzie uprzejmiej. - I proszę przekazać Prasertowi wyrazy mojej wdzięczności za okazany niepokój. To bardzo troskliwe.
- Dziękuję, wzajemnie. Wygląda na to, że mimo pewnych zgrzytów jako Gwiazda pragnie dalej dbać o inne Gwiazdy - powiedziała, po czym, rozłączyła się.
Wyglądało na to, że Prasert miał po prostu sen… Miała taką nadzieję.
Wyjęła swój telefon i zapisała numer Kaverina na wszelki wypadek.

***

Prasert poczuł liźnięcie na policzku. Gdy się poruszył, poczuł następne, a także że na jego twarzy tańczył promyk słońca, który wdarł się do jego sypialni przez zasłonięte okno, odnajdując tę jedną, niewielką szczelinę w zasłonach i bezczelnie ją wykorzystując.
Usłyszał podekscytowany dźwięk powarkiwania, a za moment poczuł, jak kawałek kołdry, którym był przykryty został szarpnięty czyimiś małymi, ostrymi ząbkami.
- Nie… przestań - Privat się zaśmiał. - Łasko… to łasko… łaskocze!
Podniósł dłoń i potarł oczy. Wydobył z ich kącików śpiochy. Wydawało mu się, że spał kilka dni. Albo i dłużej. Był ekstremalnie wypoczęty. Tak bardzo, że aż przez chwilę zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno żyje. Ten poziom relaksu wydawał mu się zarezerwowany jedynie dla zmarłych.
- Kto mnie napastuje? - zapytał radosnym, żartobliwym tonem, poszukując śmiertelnie niebezpiecznego drapieżnika, który postanowił go zaatakować w trakcie snu.
Dostrzegł swoje pierworodne dziecko, Nagę. Trzymała w zębach kawałek kołdry i pociągała ochoczo. Widząc że na nią spojrzał, zaczęła szarpać kołdrę jeszcze bardziej zaciekle, wesoło i ochoczo.
- Wielki, straszny smok! - krzyknął Prasert.
Odsunął kołdrę na bok i wyciągnął rękę w stronę mitycznego stwora.
- O nie! Co ja biedny pocznę! Kto mnie teraz uratuje! - kontynuował. Te wrzaski teatralnego przerażenia nijak miały się do mowy ciała Privata, który bez wątpienia chciał, żeby Naga wskoczyła między jego obie dłonie. - Nie ma takiej gaśnicy, która by mi pomogła w tym starciu!
Naga zrozumiała gest. Wydała ciche, wesołe piśnięcie i powarkiwanie, porzuciła kołdrę i skoczyła na niego, atakując teraz szyję i szczękę Praserta. Zamiast go jednak gryźć, tak jak powinna robić każda krwiożercza, drapieżna bestia, zaczęła go lizać i leciutko podszczypywać, próbując utrzymać się na nim łapkami, co lekko drapało, ale nie był to żaden ból.
- Och… - Privat roześmiał się.
To było takie rozkoszne i przyjemne. Tęsknił za Nagą i nawet nie był tego świadomy w trakcie snu. Pomyślał sobie, że chyba by się zabił, gdyby coś złego przytrafiło się małemu smokowi. A także jego młodszemu bratu. Pewnie kraken był bardzo samotny, kiedy nie miał kto bawić się z nim w zatapianie statków. Musiał nudzić się i płakać z tęsknoty swoimi atramentowymi łzami. Prasert poczuł nagle wyrzuty sumienia. Bardzo intensywnie zaczął głaskać Nagę po łbie. Pocałował ją w czoło. Rozejrzał się w poszukiwaniu komórki. Interesowała go data i godzina.
Data wskazywała na dwudziestego dziewiątego grudnia 2010 roku, godzina dochodziła dziesiąta. Wkrótce miał zadzwonić jego budzik. Dziś mieli wraz z Hanem i Alexieiem udać się do IBPI, by wraz z jeszcze jednym detektywem zająć się zadaniem w okolicy. Naga była zadowolona z bycia wygłaskanym smokiem. Drzwi do łazienki były uchylone i usłyszał tam spokojne pluskanie. Światło się paliło, prawdopodobnie Nina była w pomieszczeniu.
Przeciągnął się. Był bardzo głodny. Miał ochotę na… sałatkę z gotowanych buraków. To była przedziwna zachcianka. Chciał taką z rukolą, prażonym słonecznikiem i kozim serem. Jeszcze gdyby naszło go na kiszone ogórki, to sprawa byłaby prosta - wszystko wskazywałoby na ciążę. Ale sałatka z buraków? Na to nie miał logicznego wyjaśnienia.
- Gdzie jest Agan? Gdzie jest Nina? Gdzie są wszyscy? - rzucił w powietrze, idąc w stronę łazienki.
Naga obróciła łepek w stronę łazienki i wydała ciche popiskiwanie.
- Jestem, jestem kochanie - zawołała Nina. Jak przystało na dobrą matkę i jej szósty zmysł, natychmiast rozpoznawała dźwięk płaczu jej dziecka. Westchnęła przeciągle po chwili.
- Tatuś wstał? - zagadnęła rozbawionym tonem.
- Wszyscy powoli wstają, jak zwykle w naszym królestwie rozkoszy - dodała do Praserta. Znów coś leciutko zachlupotało.
- Kąpiesz się? Ja też mam ochotę na kąpiel - powiedział Privat. - Ale dzisiaj misja. Jestem taki podekscytowany! - uśmiechnął się. - Moja pierwsza. Wow. Wyjdę wreszcie z domu i będę miał prawdziwy do tego powód - rzekł. Przypominał bardziej dziecko udające się do Disneylandu, niż detektywa przed misją. - A jak wrócimy, to zrobimy sobie wielką orgię w tej dużej łazience. Na wszystkie osoby. Chcę rozparzone, zarumienione ciała w tak ciepłej wodzie, że to prawie wrzątek… - zawiesił głos, przechodząc przez próg łazienki.
Nina leżała w wannie, a na niej leżał Agan. Drażnił ją pod wodą, bo chciał się nakarmić. Ona tymczasem leżała wygodnie ułożona w wannie. Naga zeskoczyła z łóżka i podbiegła do nogi Praserta. Zaczęła włazić mu na nogawkę, prawie ściągając spodnie przez swoje gwałtowne szarpanie. Chciała na rączki. Nie musiała o to długo prosić. Privat schylił się i ją podniósł.
- Widzę, że macierzyństwo ci służy - roześmiał się do Niny. - Teraz zazdroszczę Aganowi - mruknął.
Po części miał ochotę oderwać od ud Morozow krakena i włożyć głęboko w nią palce. Zagryzł zęby, czując przypływ podniecenia. W pewnym sensie przypominało nieco gniew. Było to nagłe, zdecydowane uczucie, które popychało do szybkich i gwałtownych czynów fizycznych. Prasert zawsze miał największą ochotę na seks rankiem.
- Dzieci muszą jeść, jedno już nakarmiłam, teraz była pora drugiego… Patrzysz na mnie, jakbyś też był głodny kochanie? - zapytała czule. Pogłaskała krakena, który pogłaskał ją w odpowiedzi macką po brzuchu.
- Trochę jestem - powiedział. - Ale wstrzemięźliwość z samego rana jest dobra, bo pozwala wyjść z domu przed piętnastą - zażartował. - Jesteś jedną z niewielu kobiet, które po ciąży stały się dużo bardziej atrakcyjne niż przed nią - mruknął, spoglądając na kuszące krągłości jej ciała. Czasami był na skraju wyrzutów sumienia, że tak ją pożądał. Głównie dlatego bo miała bardzo niewinny typ urody i musiał sobie przypominać, że wcale nie jest dzieckiem. A wyglądała młodo. - Jakieś dla mnie rady przed pierwszą misją, pani Koordynator? W ogóle kto będzie moim Koordynatorem? Dostanę jakieś materiały wprowadzające?
- Oczywiście, że dostaniesz. Wprowadzać was będzie Jonas, więc na pewno dostaniecie informacje i zaopatrzenie. Co do moich rad to hmmm… Bądź uważny, zbieraj informacje i poszlaki i nie ryzykuj, jeśli nie ma potrzeby, albo jeśli sytuacja jest groźna… Nie chciałabym, żeby coś ci się stało. Pamiętaj także, że zwykle, jeśli masz do czynienia z jakimś obiektem, albo miejscem, które na przykład naelektryowane jest energią, to ma to związek z emocjami żywych. Bo takie rzeczy lubią się tym żywić, czy to dobrymi czy złymi. Nie znam dokładnie tematu waszego zadania, ale słyszałam, że ma w tym udział jakiś upiór… - powiedziała i westchnęła. Pogłaskała Agana przy swej piersi. Naga polizała Praserta po policzku.
- A… a… - Privat gładził smoka jedną dłonią. Spoglądał na biust Niny, którą oblepiała mniej lub bardziej kształtna masa, jaką było ich młodsze dziecko. Łatwo było rozkojarzyć Tajlandczyka. - A… trafię do oddziału tak jak wszyscy? Że wiesz… - spojrzał na drzwi. - Przejdę tak sobie przez nie nieświadomie i nagle znajdę się w oddziale? - zapytał. - Spojrzał z lekką nieufnością, ale i ekscytacją na najzwyczajniejszą w świecie framugę.
- Tak. Najpewniej traficie na miejsce z Hanem i Alexieiem w podobnym czasie… Plus minus kilka minut, w zależności kiedy Jonas będzie gotowy, a wy przejdziecie przez drzwi - wyjaśniła. Przymrużyła oczy, gdy kraken podrażnił ją znów między udami. Jej oczy zabłyszczały nieco błękitem.
- A kim będzie ten czwarty detektyw? W ogóle zazwyczaj wysyłają aż czterech? Czy taka duża liczba to jest coś nienormalnego? A jeśli tak… to oznacza, że ta sprawa może być trudna, czy że ja jako świeżak nie do końca się liczę? - zapytał.
- Zwykle wysyłamy adekwatną ilość osób do sprawy. Pięć to zwykle standardowa ilość na dużą i niebezpieczną misję, albo taką z wieloma niewiadomymi. Cztery to taka liczba, że każde będzie się liczyć i będziecie mogli wspólnie głowić się nad zadaniem. Pamiętasz jak rozwiązywaliśmy zagadkę w rezydencji Sunan? - zapytała Nina.
- Nie do końca. Pamiętasz, ile wtedy wypiliśmy? Sunan naważyła jakiegoś swojego samogonu i trzymał mnie dłużej niż ten zastrzyk przy zakładaniu Skorpiona - Prasert zaśmiał się. - Swoją drogą myślałem, że będę czuł się jakoś inaczej z nim. Ale nie. Po prostu nagle znam wszystkie języki i mam w głowie zajebisty odtwarzacz oraz kamerę.
Morozow zaśmiała się cicho, co przeszło w lekki jęk. Prasert wstrzymał oddech na ten dźwięk.
- Hmm, to mniej więcej to co działo się tam, to taka standardowa misja, tylko z większym napięciem. Nie zawsze jest tak tajemniczo. Czasem jest bardziej, czasem mniej - wyjaśniła mu. Uśmiechnęła się do niego ciepło, zarumieniona. To co działo się w chwili obecnej w wannie, mogło być żywcem wyjęte z japońskich starożytnych rycin, na podstawie których powstała fetyszowa erotyka komiksów…
- Jesteś cała różowa - powiedział Prasert, zerkając na ciało Niny. - To chyba nie tylko z powodu gorąca wody - mruknął. - On na serio żywi się w ten sposób? To nie są po prostu takie wasze zabawy? - spojrzał znów na Morozow. - Pierwszy raz w życiu chciałbym być kobietą, tylko na chwilę - zażartował.
- Zdaje mi się, że gdy jestem podniecona energia jest smaczniejsza i pożywniejsza dla nich - wyjaśniła Nina. Oddychała nieco szybciej.
- Masz… jeszcze jakieś pytania? - zapytała chyba chcąc profesjonalnie dalej prowadzić z nim rozmowę o misji.
- Cieszę się, że trochę na tym zarobię. I nie będę takim pasożytem - zaśmiał się. - Następna impreza za moje pieniądze - oświadczył i pokręcił głową.
Udawanie, że w ich gronie pieniądze miały jakieś prawdziwe znaczenie było komiczne. I tak wszyscy mieszkali razem, jakby byli jednym wielkim małżeństwem. Czy raczej komuną. I wszystko, co posiadali, było w pewnym sensie wspólne. Rzecz jasna nie wziąłby na przykład gitary Alexieia bez pytania, ale też nie sądził, że byłby jakikolwiek problem, gdyby o nią poprosił. Podobnie było z pieniędzmi. Tak właściwie największe wydatki ponosiła Nina, jak tak teraz o tym pomyślał. I też udostępniała wszystkim miejsce do życia.
- W razie czego po prostu zadzwonię do ciebie i zapytam. Albo do Jonasa. Albo do kogokolwiek innego. Ale postaram się nie wykorzystywać was. Bo tym razem misja jest co prawda w domu, w Ravennie, ale następnym razem nie będę mógł polegać na ludziach, których ze mną nie będzie.
- Dasz sobie radę, jesteś bystry - powiedziała Nina i wyciągnęła do niego rękę, najpewniej chcąc go przyciągnąć na buziaka.
- Widzisz, jak ładnie mamusia do ciebie mówi? - Prasert uśmiechnął się do Nagi.
Ale sam nachylił się i pocałował ją w usta. Potem odsunął się.
- Jadłaś już śniadanie? - zapytał. - Ja jeszcze nie. Zostawię ci Nagę, żebyś go również nakarmiła. Niestety ma łuski i nie jest taki elastyczny, więc… wiesz… - zaśmiał się i nachylił się drugi raz, żeby położyć smoka w nogach kobiety.
Naga przeskoczył sobie zręcznie wyżej i zaraz wspierając się na Aganie dostała się do drugiej piersi mamusi. Na to Nina znów jęknęła.
- Ja już jadłam - powiedziała i westchnęła z zadowoleniem. Czuła się szczęśliwa, gdy mogła karmić dzieci.
Prasert jeszcze raz pocałował Nagę, a następnie Agana. Na samym końcu Ninę.
- To ja idę do kuchni coś zjeść. I wypić kawę. Tak… - zawiesił głos i wyszedł na korytarz. Dość ostrożnie przestąpił przez próg. Teraz pewnie będzie szczególnie uważał przed każdym progiem. To było ekscytujące, ale również zdawało się nieco głupie… Bo po przejściu na drugą stronę przecież nic się nie działo. Ale Prasert wiedział, że za którymś razem trafi do oddziału. Uznał więc, że na sam początek przebierze się w szary, wygodny dres, a potem ruszy na śniadanie. Miał ochotę na jogurt z musli i dżemem. Może kogoś napotka, to wtedy nie będzie musiał jeść sam.
W kuchni napotkał Hana przy automacie z kawą. Mężczyzna ubrany był w wygodne czarne spodnie i t-shirt. Jego włosy jak zawsze zebrane były w koński ogon.
- Witaj Prasercie. Kawy? - zapytał i uśmiechnął się do niego lekko.
- Zawsze kawy! - odpowiedział radośnie Privat. - To jest ekscytujące. Będziemy dzisiaj razem na misji. I jeszcze Alex. Wiesz, kim będzie ta czwarta osoba? - zapytał. - To będzie jedyna osoba tak naprawdę z zewnątrz, bo nawet Koordynator będzie nasz. Jonas. Tak przynajmniej twierdzi Nina.
Guiren zaraz przygotował dla Praserta jego ulubioną kawę z automatu.
- Też nie wiem kogo nam Jonas doczepi… W sumie nie wiedziałem nawet, że to będzie Jonas. Pewnie zgadali się z Niną i Elsą… Też się cieszę, dawno nie miałem zadania, do którego nie trzeba było udać się na drugą stronę globu… - powiedział i przeciągnął się nieco.
Technicznie Prasert udał się na drugą stronę globu z Bangkoku do Ravenny i Rój był jego zadaniem. Oraz odpowiedzialnością. Tak właśnie o tym myślał.
- Głodny? Robiłem dziś jajecznicę z pomidorami - wskazał na patelnię, na której wciąż było nieco jajka.
- Z pomidorami? - Prasert spojrzał. - Pewnie, dawaj. To nie były moje oryginalne plany, ale wygląda lepiej niż to, co sobie zaplanowałem. Sunan zrobiła mi wczoraj coś podobnego, ale kompletnie innego. Bo najpierw usmażyła pomidory z przyprawami, potem wbiła w to dwa jajka bez mieszenia i przykryła patelnią. Nazwała to szakszuką. Było to mokre, bo woda w pełni nie wyparowała, ale mimo to mega smaczne.
Usiadł przy blacie i napił się kawy. Prasert po kilku tygodniach we Włoszech uzależnił się od kawy. Pił ją na śniadanie, obiad, kolację… i jeszcze w międzyczasie jedną filiżankę.
Han zaraz nałożył mu jajecznicę z pomidorami. Wyglądało na to, że została przyprawiona zaledwie pieprzem i solą oraz paroma liśćmi bazylii. Miała odrobinę bardziej wodnistą postać niż mocno ścięte jajka, ale pachniała smacznie.
- Ja dorzucam świeże pomidory na patelnię podczas podsmażania jajek, a potem przyprawy i mamy to - wyjaśnił. Dodał mu do tego chleb ze świeżym masłem i widelec. Sam również pił kawę. Usiadł przy stole i odetchnął.
- Niby to samo, a jednak kompletnie inny smak. Serio - odpowiedział Prasert. - Ale też pyszne - dodał po spróbowaniu.
- Będę musiał iść obudzić Alexieia, żeby nie było, że idąc do toalety na poranną łazienkę nagle trafi do oddziału - parsknął, jakby coś takiego miewało miejsce częściej niż tylko w tej prześmiewczej wizji.
- Dokładnie. Dobry pomysł. Pewnie nie wiesz, o której mniej więcej godzinie możemy spodziewać się skoku? - zapytał Privat.
Tak właściwie teleportacja wcale nie przypominała skoku. Wcale w twoim brzuchu nie pojawiały się motyle, ani nic w tym stylu. Przynajmniej Prasert tego tak nie odczuł. Skorzystanie z Portalu było ekstremalnie subtelnym przeżyciem, a jednak obiektywnie rzecz ujmując… jak efektownym! I efektywnym.
- Pewnie koło dziesiątej trzydzieści. Tak żebyśmy mieli chwilę na pozbieranie się? - stwierdził Guiren w zadumie.
- No to chyba nie zależy od nas, kiedy zostaniemy wezwani - Prasert uśmiechnął się.
- Ale lepiej być przygotowanym wcześniej niż później - dodał Han.
- Yep, właśnie o tym mówię - Privat skinął głową. - Ile już misji masz za sobą? Chyba nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat. Ale zawsze myślałem, że jesteś całkiem doświadczonym detektywem, a Alexiei nieco mniej. Ktoś mi to mówił? Czy ja to sobie sam wymyśliłem? Może po prostu dlatego, bo ty jesteś starszy. Ale to w sumie nic nie znaczy w tym zawodzie.
Han zamyślił się.
- Przestałem liczyć po dziesiątej. Alexiei powinien być gdzieś przy ośmiu teraz? Nie jestem pewny - powiedział i zamyślił się.
- Pracuję dla IBPI już kilka lat. Woronow tymczasem jakieś dwa - dodał. Dopił swoją kawę.
- Ekscytujesz się, hmm? Każdy ekscytuje się przed swoim pierwszym zadaniem - powiedział i uśmiechnął się lekko.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline