Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:31   #567
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Privat spojrzał na kota. “Bądź moim szpiegiem”, pomyślał. Następnie wykrzesał z siebie iskierkę Phecdy i nachylił się, żeby pocałować futrzaka w czubek głowy. Nie wiedział, czy to zadziała. Ale może udałoby się zdobyć agenta wewnątrz posiadłości Tabity, który mógłby mieć na nią oczy i uszy szeroko otwarte. Oczy kotki delikatnie zabłyszczały i zaczęła mruczeć i turlać mu się na kolanach, jakby był pokryty kocimiętką.
- Śnieżko… Nie wiem co w nią wstąpiło, zwykle jest raczej nieufna do obcych… - pokręciła głową Tabita, kotka tymczasem mruczała do Praserta miłosną pieśń.
- Należy ci się za ten duży poród, moja miła! Musisz być silną dziewczynką - powiedział do niej. Potem zwrócił wzrok na starszą kobietę. - Mam dobrą rękę do zwierząt. Powiedziałbym, że potrafią rozpoznać dobrego człowieka, ale skromność mi nie pozwala - zaśmiał się.
Następnie przeniósł wzrok na Hana i Alexieia.
- Proszę, przypomnijcie mi później, żeby dokładnie prześledzić trasę z sypialni Livii do salonika myśliwskiego w poszukiwaniu poszlak. Też sprawdzimy sami nagrania z kamer. Będziemy rzecz jasna musieli z nią porozmawiać. Tak samo z jej siostrą, więc szykuje się wizyta w szpitalu. Interesuje mnie dokładny charakter odniesionych przez nią obrażeń. Może nie została tylko zepchnięta z tego podestu - powiedział. - Musimy też ustalić, kiedy dokładnie miały miejsce oba wydarzenia i jaki czas upłynął między nimi. Jeżeli wydarzyły się w tym samym czasie, to mamy do czynienia z dwoma napastnikami.
Następnie Prasert zamyślił się i spojrzał na Tabitę.
- Czy miały miejsce jakiekolwiek inne niepokojące wydarzenia? Przed tym lub też po? Kiedy to w ogóle się wydarzyło? Pani bratanica nie mogła spać już trzy dni przed wydarzeniem. Z jakiego powodu? Coś widziała, słyszała?
- To wszystko miało miejsce trzy dni temu. Od tamtej pory był spokój, przynajmniej Livia nie mówiła nic nowego… A co do tego co nie dawało jej spać… Wie pan… Coś mi mówiła… O ujadaniu psów? Tylko że ponoć to nie były ich owczarki. Są wyszkolone i nigdy nie szczekają… Mówiła, że to tak jakby jakieś bezpańskie psy szczekały zawzięcie… Ale to również nie nagrało się na żadnym nagraniu. Martwię się, że coś może grozić moim bratanicom. Proszę znaleźć sprawcę… Wypadek Floriny miał miejsce dzień po napadzie na Livię - dodała, bo najwyraźniej zapomniała o tym w emocjach. Olimpia przysłuchiwała się wszystkiemu z zainteresowaniem. Han zdawał się bardzo skupiony, a Alexiei miał minę, jakby walczył z sennością. Pochylił się i zaparzył sobie kawę. Kotka dalej ocierała się o Praserta, w końcu ułożyła mu się wygodnie na kolanach i tak leżała. Jej dzieci zeszły z fotela pani Tabity i rozlazły się po pomieszczeniu, niczym mali Kolumbowie.
- Hmm… a czy coś takiego miało miejsce w przeszłości? Wspominała pani o jakichś niepokojących wizjach z dzieciństwa, które przytrafiały się zarówno pani, jak i pani bratu. Czy również słyszała pani ujadanie jakichś nieistniejących, bezpańskich psów? Co się wtedy działo? Również miały miejsce jakieś ataki na panią lub brata? Lub też kogokolwiek innego?
Kobieta pokręciła głową.
- Nie. Nie… I nie było ataków. Przynajmniej, nie takie… Wie pan, poddałam się kilku hipnozom, by o tym zapomnieć i odwiedziłam setki terapeutów… Ale nadal nie mogę zapomnieć jej płaczu - powiedziała Tabita i przez jej twarz przebiegł cień lęku.
Prasert postawił kotkę na bok i przesunął się na kanapie bliżej starszej kobiety. Myślał, czy nie dotknąć przez moment jej ramienia, ale uznał, że to byłaby przesada.
- Bardzo mi przykro, jeśli przywołuję nieprzyjemne wspomnienia z przeszłości. Nie chciałbym, ale tutaj chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo całej pani rodziny. Im więcej nam pani przekaże, tym bardziej nam pani pomoże. Czyjego płaczu nie może pani zapomnieć?
- Kobiety, która utopiła swoje dzieci w studni - powiedziała Tabita.
- Często siedziała na niej, ze zwieszonymi nogami do środka i płakała… Kiedyś po prostu zniknęła… Nie pamiętam kiedy dokładnie… Wyjechałam do internatu, o co wyprosiłam swoich rodziców, a gdy wróciłam po latach, no cóż, już jej nie było. Może po prostu z tego wyrosłam. Może duchy po jakimś czasie wyparowują. Nie wiem… Ale mój brat też na pewno ją pamięta… Kiedyś rzucał w nią kamieniami, a one przez nią po prostu przelatywały - powiedziała w zadumie.
Prasert zamrugał oczami. Próby kamieniowania dzieciobójczyni. Zapowiadało się jeszcze ciekawiej.
- Chciałbym dobrze to zrozumieć. To nie była żadna żywa kobieta, na przykład sąsiadka, która pewnego dnia utopiła swoje dzieci, a potem rozpaczała za nimi. Tylko od samego początku duch. Jeśli tak, to skąd pani wie, że ta kobieta utopiła swoje dzieci i płakała z tego powodu. Ktoś pani o tym powiedział?
Spojrzał na Hana.
- Przypomnij mi, żebym zapytał, gdzie jest ta studnia - szepnął, po czym spojrzał ponownie na Tabitę.
- Bo Averardo z nią kiedyś rozmawiał… Ja słyszałam tylko jak ciągle płakała. Zresztą, nigdy nie podchodziłam blisko. Mój pies, Kropka, ciągle na nią szczekał, gdy tylko podchodziłam za blisko szarpał mnie za sukienkę… I to nie tak, że to było tylko nocą… Ona tam bywała i za dnia… - powiedziała i zmarszczyła lekko brwi. Pomasowała skroń.
- Ave będzie pewnie zaprzeczał, jeśli państwo o to zapytacie. Nigdy, przenigdy o tym nie rozmawia… I bardzo go złoszczą takie tematy - dodała.
- Rozumiem. Choć szczerze mówiąc… nie do końca - powiedział Prasert, dość delikatnie. - To bardzo niepokojące, widok takiej kobiety. Ale czemu państwo nie poszli po prostu do swoich rodziców z prośbą o zajęcie się nią? Czy samo jej istnienie sprawiło, że musiała pani korzystać z hipnozy i psychoterapii? A może zdarzyło się coś bardziej traumatycznego? Gdzie jest w ogóle ta studnia? Jak na terenie państwa posiadłości, to tym bardziej powinny zająć się tym osoby dorosłe. Nie poprosiliście o pomoc zanim zaczęliście rzucać kamieniami?
- Prosiliśmy, ale nikt nie słuchał. Widzi pan. Widzieliśmy ją tylko ja i mój brat. Nikomu innemu się nie pokazywała. Dla wszystkich, to była po prostu stara studnia… A z tego co wiem, mój brat zabetonował ją i rozłożył kilka lat temu - powiedziała i westchnęła. Zdawała się spięta tym tematem. Nie powiedziała, czy stało się coś traumatycznego. Albo nie chciała, albo… Nie pamiętała.
Prasert pokiwał powoli głową.
- A gdzie jest zamurowana studnia? - mężczyzna zapytał uprzejmie. Już wcześniej o to pytał, ale kobieta nie odpowiedziała. - Proszę poczekać…
Wyjął z teczki mapę okolicy i podał ją kobiecie.
- Najlepiej, gdyby mogła pani zaznaczyć… Jeśli to tylko możliwe - poprosił.
Tabita spojrzała na mapę terenu posiadłości. Obejrzała ją uważnie. Wskazała budynek, który określono na mapie mianem garażu technicznego, a następnie przesunęła dłonią nieco dalej od niego w górę i w prawo.
- Powinna być tutaj. Za ogromnym krzewem dzikiej róży i wśród kilku płaczących wierzb. Na tym planie jej nie ma, ale są wierzby - wskazała palcem naniesione drzewa.
- Pomiędzy nimi, a różą - dodała.
- Myśli pani, że będziemy mogli poszukać informacji o tej kobiecie w miejscowej bibliotece? Może w jakichś starych rocznikach gazet pisano o niej. Mam na myśli kobietę, która utopiła swoje dzieci w studni. Kiedy żyła, najpewniej widzieli ją wszyscy dookoła, nie tylko państwo. Czy też zdawała się dużo, dużo starsza? I raczej nie będzie o niej w dziennikach? Może być pani ciężko to ocenić, zwłaszcza że minęło tyle czasu. Ale może jednak…
Kobieta zastanawiała się dłuższą chwilę.
- Nie, niestety nie mam pojęcia. Rodzice nic na ten temat nie mówili, a jeśli miałoby to miejsce, to zapewne ktoś w domu znałby chociaż jakąś historyjkę. Mogą państwo spróbować w miejskiej bibliotece, ale nie mam pojęcia jak datować tę kobietę. Zawsze była w zwykłej, białej koszuli do snu… Takie są uniwersalne we wszystkich dziesięcioleciach - powiedziała i westchnęła. Olimpia zjadła sobie ciasteczko. Chyba nikomu nie przeszkadzało, że Prasert sam zadawał pytania.
- A kojarzy pani, czy jest ktoś, kto w bezpośrednim otoczeniu chciałby tym dziewczynom, albo ich ojcu bezpośrednio zagrozić? - zapytał wreszcie Guiren. Tabita aż podskoczyła, przypominając sobie, że w pomieszczeniu był jeszcze ktoś poza Prasertem.
- Em… Hm… - zamyśliła się nad tym pytaniem.
- Cóż, nie jestem pewna. Dziewczynki są odrobinę rozpuszczone, ale to jak każdy… - kącik ust Olimpii zadrżał.
- A mój brat to władcza i pochmurna osoba, chyba łatwiej byłoby mi wymienić kto nie chciałby jakoś mu dopiec w mniejszym, lub większym stopniu - powiedziała. Guiren kiwnął głową w podzięce za jej odpowiedź.
Jak dla Privata to nie była żadna odpowiedź. Bo nic nie wnosiła.
- Ale jednak jest pani przekonana, że źródłem tych nękań jest upiór, duch, źródło paranormalne, jeśli dobrze rozumiem. A nie osoba trzecia, jak najbardziej namacalna? Przyznam, że opisane przez panią okoliczności na to wskazują… - Prasert skinął głową, zastanawiając się.
Nawet jeśli to nie był upiór, to może jakiś człowiek z mocami paranormalnymi. Ewentualnie… ktoś mieszkający w posiadłości również mógłby przestraszyć obie kobiety. Ktoś z obsługi. Może mógłby majstrować przy kamerach mniej lub bardziej niezauważony… Jednak Oculus wychwycił jakiś sygnał z tej strony, więc najpewniej stało za tym wszystkim źródło nadnaturalne.
- Proszę mi wybaczyć, to może moja paranoja, ale nawet jakby komuś w tamtym domu spadła na stopę doniczka, to zawsze powiem, że to wina duchów. Po prostu to miejsce jest złe… - oznajmiła. Najpewniej w tym tkwiło sedno sprawy i dlaczego zgłosiła się do organizacji… Bóg wie w ilu przypadkach już się zgłaszała i ile razy mogli ją ignorować i tym razem wreszcie zdarzyło się, że to mogło być rzeczywiście ‘coś’.
- A co wydarzyło się dwa lata temu? I wspominała pani coś o dziewczynce z truskawkami… Czyżby rosły tutaj truskawki? - zapytał Prasert i uśmiechnął się lekko na koniec. - A może to nazwa obrazu? Brzmi tak trochę, musi pani przyznać.
- Mój mąż jest terapeutą. Kilka lat temu miał pacjentkę, która od dziecka miała problem z wymyślonymi przyjaciółmi, którzy mówili jej co ma robić. Do takiego stopnia, że mąż uważał, że samookaleczała się i maskowała to mówiąc, że to oni jej to zrobili, bo ich nie słuchała. Trafiła do niego. Zadurzyła się w nim, mimo, że jest od niej o wiele lat starszy… Mój mąż starał się jej wyperswadować, że nie czuje do niej nic. Że ich relacja jest wyłącznie jak pomiędzy lekarzem i jego pacjentem. Nie docierało to do niej i musiał niestety zalecić jej zmianę terapeuty. Ostatnie co mu wtedy powiedziała, to że Mika po niego przyjdzie. Od tamtej pory, mój mąż zaczął widywać młodą dziewczynę ze stoiskiem z truskawkami. Początkowo rzadko, co jakiś czas. W pewnej oddali. Jak jechał gdzieś samochodem na przykład… Potem, coraz częściej. Na przykład, przed budynkiem pracy, przed naszym domem… Gdy zaczęła pojawiać się w nocy w naszym domu, sądziłam że oszalał, ale miał zadrapania na plecach… I wtedy pojawili się detektywi z waszej organizacji. Bardzo miła para… Zajęli się tą sprawą i rozwiązali ją w zaledwie kilka dni… Mój mąż niczego nie pamięta, bo poprosiłam o to, by wymazano mu pamięć, ale łożę pieniądze w podzięce za to wydarzenie, a także poprosiłam, by moja pamięć pozostała nienaruszona w tej sprawie. I tak jest już pełna dziwnych rzeczy, co mi po jednej w tę, czy we wte. Okazało się, że jednak ta pamięć się przydała - Tabita uśmiechnęła się kwaśno.
Czyli wszystko sprowadzało się do pieniędzy. Oczywiście, że tak. Zdawało się, że za forsę można było kupić nawet IBPI.
- I jak to rozwiązali? Jaki był finał tej opowieści? - zapytał mężczyzna.
Nie miał na razie bardziej skomplikowanych pytań od tych.
- Zabrali Matildę, zniknęła Mika - odpowiedziała Tabita. Proste. Najpewniej kobieta miała jakieś zdolności i IBPI uznało, że najlepszym rozwiązaniem będzie zabrać ją do jakiejś placówki. a co się tam z nią stało? To już zapewne informacje, do których dostęp mają detektywi wyższych stopni…
- Myśli pani, że te sprawy mogą być jakoś powiązane? - zapytał Prasert. - Wpierw tak myślałem, ale teraz przynajmniej z mojej perspektywy wydaje się to wątpliwe. Przecież Matilda nie dręczyła pani od dzieciństwa, a już wtedy były pierwsze problemy - westchnął Privat.
- Sądzę, że nie są powiązane, a cały świat jest pełen paranormalnych rzeczy, tylko nikt zazwyczaj ich nie zauważa - powiedziała pochmurnie.
- Ale waszej rodzinie przydarzają się w dużych ilościach - zauważył Privat. - Czy wie pani, dlaczego tak może być? Co takiego może być z tym domem nie tak? Doszło tam do morderstw? Samobójstw? Na pewno wie pani co nieco o historii swojej rodziny… - ciągnął Prasert. - Jak w każdej rodzinie jest dużo wstydliwych rzeczy, którymi niekoniecznie chcemy dzielić się z obcymi osobami. Ale proszę panią o to. Bo mimo że może pani uznać coś za istotne, to może to w rzeczywistości być niezwykle ważne dla śledztwa… - Taj zawiesił głos.
- Historia naszej rodziny jest pełna dobrych i niezbyt dobrych sytuacji. Brała czynny udział w II wojnie światowej, były samobójstwa, były kradzieże, były morderstwa… Nie wiem ile z tego w samym budnyku rezydencji, a ile poza nim… Wiem natomiast o jednej ciekawej historii. Ponoć dziadek po wojnie przywiózł ogromną skrzynię skarbów… Za współpracę z Mussolinim. Moja babcia kazała mu to sprzedać, bo to przeklęte, żydowskie, brudne kosztowności, ale nie mam pojęcia co się z tym tak faktycznie, rzeczywiście stało - powiedziała Tabita. Chyba nie była dumna z takiej historii, ale w końcu byli we Włoszech, a Włochy jednak stały w układzie z Hitlerem…
- Rozumiem, że rezydencja została gruntownie przeszukana w poszukiwaniu tej skrzyni? - zapytał Prasert. - Rezydencja… oraz studnia… - zawiesił głos.
- To zapewne wie mój brat… Ale zapewne nie będzie chciał o tym rozmawiać - powiedziała cierpko Tabita.
- Ech… - Privat pokiwał głową. - Czy jest jeszcze coś, o czym warto byłoby wspomnieć? A o czym nie dopytaliśmy? - zapytał kobietę.
Następnie przesunął wzrok na Olimpię, Hana i Alexieia.
- Może wy również macie jakieś pytania? - zapytał ich.
- Nawiedzona studnia, szczekanie psów, niewidzialni napastnicy, potencjalny skarb skradziony za czasu drugiej wojny światowej… Klątwy, a także zwykli ludzie… Chyba mamy potencjalnie już wszystko. Jakbyśmy pozbierali więcej, to moglibyśmy się pogubić. Sprawdźmy najpierw to - zaproponował Alexiei. Han i Olimpia przytaknęli. To było już całkiem sporo informacji…
- Też tak sądzę - Prasert pokiwał głową. - Na pierwszy rzut oka to ta skrzynia nam podpada, prawda? Leży gdzieś, albo znaleziona przez pani brata, albo też nie - spojrzał na Tabitę. - Jest w niej pełno różnych artefaktów i to od nich straszy. Z drugiej strony… dlaczego akurat teraz Oculus odebrał sygnał? Coś zmieniło się w ciągu tych kilku ostatnich dni? Może skrzynia została otwarta… - Privat dywagował. - Bo rozumiem, że już wcześniej uważała pani to miejsce za przeklęte, ale dopiero teraz owe upiory zdobyły moc… taką fizyczną. Że aż doprowadziły pani bratanicę do hospitalizacji.
- Tak… Tak! Dokładnie tak… Dobrze pan to ujął… Upiory dopiero teraz zyskały zdolność fizyczną do atakowania nas… - zgodziła się z nim Tabita. Tak jakby olśnił ją tym spostrzeżeniem.
- Gdzie w państwa rezydencji można by było schować taką skrzynię? - zapytał Han.
- Na strychu, w piwnicy za winniczką, ewentualnie w którymś przybytku na terenie posiadłości. Te stare szopy i składy kiedyś były oborami i stajniami, tam też można było schować taką skrzynię - stwierdziła w zadumie.
- Żydzi was dręczą - powiedział Prasert. - Lepiej. Zmarli Żydzi.
Pokiwał głową i wstał.
- Albo też nie. Dziękuję pani za rozmowę - rzekł i wyciągnął rękę w stronę Tabity. - Wydaje mi się, że jak na razie to nasze wszystkie pytania. Czy możemy na panią liczyć, jeśli przyjdzie nam do głowy następne? Czy będzie pani pod telefonem? - zapytał ją tonem bardziej nakazującym, żeby tak było.
- Tak oczywiście… O ile nie będę spać, to na pewno odbiorę. Prosze dzwonić w razie pytań. Jeszcze raz dziękuję, że się państwo tym zajmą - powiedziała uprzejmie i wstała z fotela. Reszta również zaczęła się podnosić. Najwyraźniej to była pora się zbierać.
- Nie ma za co, to dla nas przyjemność, pomagać państwu - powiedział Prasert.
“Pieprzeni faszyści”, pomyślał.
- Do zobaczenia - rzekł z uśmiechem. - Czy mogę wziąć jednego wafelka na drogę? - zapytał i schylił się po łakoć. Zastygł z dłonią nad nim i spojrzał uprzejmie na Tabitę. Oczywiście, że był uroczy.
 
Ombrose jest offline