Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:31   #568
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Tabita kiwnęła głową uprzejmie.
- Proszę… I proszę nie rozmawiać z moim bratem o tej historii, nie jesteśmy z żadnej z nich dumni, a on dodatkowo nie wierzy w duchy… - przypomniała jeszcze raz Tabita. Następnie doprowadziła ich do drzwi, skąd odebrał ich jej kamerdyner, zapewne celem odprowadzenia do wyjścia.
- Powodzenia! - pożyczyła im na odchodne.
Prasert uśmiechnął się. Spojrzał na Śnieżkę, która stała w oddali.
- Przekaż mi, gdyby zdarzyło się coś ciekawego, moja nowa przyjaciółko - zaśmiał się do kota. Śnieżka zamiauczała, składając mu obietnicę.
Obrócił się i już bez uśmiechu ruszył w stronę samochodu. Myślał nad tym wszystkim, co powiedziała Tabita. Przystanął dopiero przy pojeździe. Miał rzeczywistą ochotę, żeby zapalić. Poczekał, aż reszta do niego dołączy.
- I co o tym myślicie? - zapytał ich.
- No… Trochę tego mają… Za pazurami - podsumowała Olimpia. Poczekała, aż Han otworzy samochód. Wsiadła do środka, ale nie zamykała drzwi. Alexiei przeciągnął się.
- Dużo gadała, mało twardych szlaków, choć ten wątek z żydowską biżuterią brzmi jak potencjalna puszka Pandory w składziku na miotły - stwierdził Woronow.
- Yep. Dokładnie to porównanie miałem w głowie. Puszka Pandory. Powiedziałem to na głos? - Prasert zmarszczył brwi. - Czy sam na to wpadłeś? Hmm...
- No wygląda na to, że cokolwiek powoduje te nowe wydarzenia, najpierw musimy zebrać więcej informacji do całej układanki. Proponuje skontaktować się z funkcjonariuszem, abyśmy mogli potwierdzić zeznanie na temat braku nagrań oraz dowiedzieli się kogo potencjalnie podejrzewają. Po tym myślę, że czeka nas wyprawa do posiadłości - zaproponował Guiren.
- Tak. Ale najpierw na komisariat. Bo wydaje mi się, że jak pojedziemy do tej posiadłości, to prędko się już z niej nie wyrwiemy - Privat uśmiechnął się półgębkiem. - A jakie wrażenie sprawiła na was Tabita? Wydaje mi się, że jest w porządku, choć może coś ukrywać w związku z tą studnią.
Otworzył drzwi obok Olimpii, która siedziała już w środku. Następnie wszedł do środka, ale również nie zamykał jeszcze drzwi.
- Hmm, sądzę, że nie zdawała się zbyt skryta, jeśli walnęła nam opowieść o koneksjach z faszystami, to raczej powiedziałaby, gdyby coś więcej było przy sprawie tej studni… Ale też musimy to brać pod uwagę… Mnie zaciekawił ten jej brat, Averardo. Mam wrażenie, że może nie chcieć takich tematów i drażnią go, bo się boi tego co pamięta - zasugerowała Olimpia.
- Hmmm, możliwe - stwierdził Alexiei.
- Nie wiem, ale jakoś już teraz nie przepadam za typem - mruknął Prasert. - Ale nie będę mógł tego okazywać. W sumie nie jestem przekonany, co dokładnie w nim mi się nie podoba, ale mnie irytuje. Chyba… chyba już wiem. Nie lubię wątków, w których facet jest świadkiem czegoś bez wątpienia paranormalnego, ale jest taki logiczny i władający rozumem, że aż nie jest w stanie tego zaakceptować. To świadczy o bardzo wąskiej perspektywie… - westchnął. - Poza tym Olimpio… wiesz, różnie bywa. O faszystach można powiedzieć, bo to w sumie dotyczyło przodków, nie jej samej. Natomiast jeśli chodzi o jej jakieś własne, prywatne doświadczenia z przeszłości, w którym może coś przeskrobała, może nie… - Privat wzruszył ramionami. - Ale nie szedłbym tym tropem. Zostawiłbym już Tabitę w spokoju.
- No, zdecydowanie mamy sporo wątków. To teraz co? Dzwonimy do tego Amedeo Musso? - zapytał Alexiei.
- Chcesz też dzwonić, czy tym razem damy pogadać Olimpii, skoro to kobieta, tam facet i żeby było sprawiedliwie? - zaproponował Woronow rozbawiony. Pacini przewróciła oczami.
- Niech tak będzie. Ja już się tak nagadałem, że aż mi zaschło w gardle - mruknął mężczyzna. - Działaj, Olimpio. Oczaruj go. Niech wszystko nam wyśpiewa - uśmiechnął się do niej. - Zawładnij jego sercem tak, jak zawładnęłaś naszym.
Mówił te wszystkie rzeczy, bo wiedział, że łatwo ją było zażenować. Była to dla niego rozrywka.
Olimpia spojrzała na niego, jakby upadł na głowę i zrobiła się lekko czerwona. Odwróciła się i wyjęła swój telefon, następnie z teczki wyjęła kartę i sprawdziła numer do policjanta.
Czekała chwilę.
- Dzień dobry, czy mam przyjemność z panem Amadeo Musso? Mogę zająć panu chwilę? - zapytała. Nastąpiła chwila ciszy.
- Nazywam się Luna Benassi, jestem jedną z czworga detektywów wynajętych przez pana Mediate… Tak… Dokładnie, do sprawy rodziny Nestegio… Chcielibyśmy się z panem spotkać i zapoznać z informacjami, które miałby pan dla nas. Jest możliwość, byśmy zajęli panu godzinkę dzisiaj? - zapytała. Zerknęła na zegarek. Słuchała czegoś.
- Na jaki adres? - zapytała. Przytaknęła odruchowo głową i mhmnęła.
- Dobrze… Powinniśmy dotrzeć w ciągu godziny… Dobrze… Do widzenia panu - powiedziała. Rozłączyła się i westchnęła.
- Jedziemy na Via del Pioppo 51. To w Ponte Nuevo… - powiedziała. Han zaczął wpisywać w GPS.
- Dwadzieścia pięć minut jazdy. A jak chce ci się pić Prasercie, pod siedzeniem Alexieia, tam gdzie siedzisz może być jakaś zgrzewka wody. Czasem nam podrzucają na zadania - podpowiedział mu Chińczyk.
- Bardzo rozsądnie - powiedział Privat, myśląc. - Benassi… czy nie był może kiedyś taki didżej? - zapytał. - Musi mieć w oddziale swojego fana - zerknął na Olimpię. - Jego najbardziej znana piosenka nie jest zbyt feministyczna. Przynajmniej jeśli chodzi o teledysk. Choć jak na tamte czasy wcale nie jest aż tak kontrowersyjna - mruknął. - Ale ja mówię o muzyce, a tutaj misja. Jakie sprawiał wrażenie Musso? Musso… lini. Mussolini. Może to wcielenie króla faszystów, który chce odzyskać skradziona żydowskie trofea i dlatego straszy biedne młode dziewczyny w rezydencji Nestegiów - zaśmiał się.
- No nie wiem, ale tutaj to bym się spodziewała wszystkiego… Cóż, znów go przepytasz, oczarujesz jego świnkę morską, czy co tam ma i zbierzemy kolejne informacje - stwierdziła lekko rozbawiona Olimpia.
Han włączył silnik i poczekał, aż wszyscy pozamykają drzwi, by mogli ruszyć w drogę.
- Mam nadzieję, że to będzie rzeczywiście świnka morska, a nie na przykład wszy - mruknął Prasert. - Jacy ludzie, takie ich zwierzęta - powiedział.
Zabrzmiało to jak jakieś przysłowie, ale Prasert kompletnie nie miał pojęcia, czy tak rzeczywiście było. Również się nad tym nie zastanawiał.
- Może pójdziemy na obiad po komisariacie? Skoro już będziemy w Ponte Nuevo? - zaproponował.
Wyciągnął butelkę wody mineralnej i napił się jej. Wtedy uzmysłowił sobie, że nie próbował niczego u Tabity. No cóż, dobrze było wyrobić sobie taki nawyk. Spożywanie rzeczy od nieznajomych nie zawsze kończyło się dobrze, o czym przekonała się między innymi Królewna Śnieżka.
- Hm, ale nie jedziemy na komisariat. Z tego co rozumiem, udajemy się do domu tego policjanta. Będzie nam w końcu przekazywał dane, których nie powinien nam podawać. Policja i prywatni detektywi zazwyczaj za sobą nie przepadają - zauważyła Olimpia.
- Ale tak, po spotkaniu z panem Musso możemy się wybrać na obiad, chyba będzie na to odpowiednia pora - dodała jeszcze.

Droga do domu Amadeo Musso potrwała rzeczywiście około 30 minut. Głównie przez niewielki korek w okolicy centrum Ravenny. Dom pod który podjechali wyglądał dość standardowo. Był jedną połową bliźniaka w bladym, pomarańczowym kolorze. Guiren zaparkował przed bramą wjazdową na podwórze, by nie zajmować niepotrzebnie chodnika. Koło furtki znajdował się dzwonek. Pacini wysiadła z samochodu, a zaraz za nią Han i Alexiei. Prasert wyszedł jako ostatni. Ruszył prosto do dzwonka.
- Ciekawe co to za typ człowieka - mruknął. - Skoro umówił się na spotkanie we własnym domu, to najpewniej nie będzie nam robił problemów. Wręcz przeciwnie, to znak, że chce nam pójść na rękę i pomóc w śledztwie. Szczerze mówiąc to nie dziwię mu się. Im więcej my rozwikłamy, tym mniej on będzie miał do rozpracowania. To tak działa? - zaśmiał się pod nosem.
Wcisnął przycisk. Czekał na głos mężczyzny.
Rozległo się stłumione ‘Ding-Dong’ od strony domu. Chwila ciszy, po czym zamiast głosu rozległ się dźwięk otwierania furtki. Alexiei stojący najbliżej popchnął je i wszedł na ścieżkę. Han i Olimpia poczekali na Praserta, aż wejdzie, by sami ruszyli również. Pacini zamknęła za nimi furtkę.

Ścieżka do niewielkich schodków drzwi frontowych miła jakieś piętnaście metrów. Wkrótce byli przed drzwiami. Zanim jednak ktokolwiek zdążył zapukać, zamek w drzwiach szczęknął i te stanęły otworem.
Otwierał dość młody mężczyzna z nieładem na głowie. Popatrzył na nich uważnie, bystro i oceniająco, mimo lekko podkrążonych oczu, które wskazywały na przemęczenie.
- Witam, jestem Amadeo Musso. Zapraszam - powiedział. Miał dość głęboki, przyjemny głos i co jeszcze Prasert zarejestrował, intensywnie niebieskie oczy. Cofnął się do dość ciemnego korytarzyka wpuszczając ich do środka. Miał na sobie jeansy i granatową koszulkę. Był boso.
Ruszył przodem. Mijając jakieś pomieszczenie po prawej zamknął jego drzwi, po czym zatrzymał się, odwrócił i wskazał ręką wejście po lewej, z którego na korytarz wylewało się światło dzienne.
- Dzień dobry - powiedział Prasert. - Moje nazwisko Lucio Buenaflor. Miło mi pana spotkać… - zawiesił głos, idąc za mężczyzną, który nie robił zbyt wielu przystanków. Wydawał się całkiem rzeczowy. Privat odniósł wrażenie, że był jednym z tych, którzy od razu przechodził do rzeczy.
Poza tym kompletnie nie wyglądał na policjanta. Przypominał bardziej modela, niż funkcjonariusza policji. Zdawał się zbyt zadbany do tej roboty. A może to był jego naturalny stan i musiał naprawdę niewiele robić, żeby go utrzymać? Prasert mimo wszystko wątpił.

Pomieszczenie to było niewielkim, nieco zagraconym salonem. Na środku znajdowała się ława, na której ktoś porozrzucał mnóstwo dokumentów, a na środku między nimi ustawił laptopa. Na ścianie wisiał wyłączony telewizor plazmowy. Była jedna kanapa, dwa fotele i dostawione krzesło. Na ławie stały trzy kubki po wypitych kawach, tuż obok laptopa. Na parapecie stała popielniczka i leżała paczka papierosów. Największą ścianę pomieszczenia zajmował kredens z szafkami i szufladami, stały tam jakieś nagrody, dyplomy, zdjęcia, obrazki i ozdobne figury. Część półek zajmowały także książki.
- Siadajcie proszę. Chcecie coś do picia? - zapytał opierając się ramieniem o framugę. Była to kompletnie inna forma wysławiania, czy traktowania ich niż w przypadku Tabity, która każde zwrócone do nich zdanie poprzedzała zwrotem grzecznościowym. Amadeo natomiast mówił tak, jakby znał ich od dzieciństwa i byli jego kumplami od piwa…
Albo chciał być z nimi na dobrej stopie…
Albo miał po prostu wyjebane.

Olimpia przez sekundę miała minę, jakby bała się czegokolwiek dotknąć, bo mogło być ulepione kawą, chipsami, frytkami, albo zeszłotygodniową pizzą. Mężczyzna zdawał się mieszkać sam, dlatego już zrobiła sobie o nim pewną opinię. Usiadła ostrożnie na krześle. Han i Alexiei zajęli fotele.
- Ja bardzo dziękuję - powiedziała Pacini, albo dość się napiła u Tabity, albo bała się że filiżanka może być z zaciekami. Han również podziękował, a Alexiei pokręcił głową i podniósł ręce. Spojrzenie Amadea spoczęło na Prasercie, oczekując jego odpowiedzi. Uniósł nieco brew.
- Dopiero co byliśmy na poczęstunku - powiedział Privat. - Myślę, że teraz nie ma takiej potrzeby. Może później - dodał.
Mieszkanie nie było zbyt czyste, ale Prasert nie oceniał Amadea. Dla mężczyzn w tym wieku sprzątanie nie zdawało się zbyt ciekawe i też nie mieli na to czasu. Rozumiał go i sam normalnie nie mieszkał inaczej. To zmieniło się dopiero po zamieszkaniu z Niną, ale zdawało się, że Musso nie miał partnerki. A przynajmniej nie w domu.
- Widzę, że już pracuje pan nad sprawą? - zapytał, zerkając w stronę dokumentów na stole. Miał ochotę również zajrzeć, co było na ekranie komputera, ale uznał, że nie byłoby to zbyt eleganckie.
- Można tak powiedzieć, bo to naprawdę niezrozumiałe dla nikogo zadanie. Biorąc pod uwagę, pewnego stopnia skłonności do niepoczytalności i ekscentryzmu w tej rodzinie, uznałbym, że najmłodsza córka ma urojenia, albo szuka atencji… Gdyby nie wypadek drugiej córki… - Musso zasiadł przed swoim laptopem i odpalił na nim plik z jakimiś nagraniami video.
- Tu mam nagrania z rezydencji i okolic z dnia napadu na Livię… A tu mam folder z teatru, z dnia napadu na Florinę… Albo wszyscy oszaleli, albo to jacyś pierdzieleni ninja… Bez urazy - zerknął na Praserta i Hana, jakby skapął się, że mógłby ich tym jakoś urazić, w końcu wyglądali na Azjatów.
Privat zaśmiał się pod nosem.
- Proszę mówić w ten sposób dalej, a nasz zakon ninja pana pozwie - zagroził.
- Albo zacznę wierzyć w duchy, bo tam po prostu nic nie ma… Nikogo. Jest opcja, że ktoś mógłby jakoś sfałszować te nagrania, ale to musiałby być naprawdę niezły haker… - dodał jeszcze potencjalną inną opcję. Odpalił jedno z nagrań.
Widać na nim było dziewczynę z rozpuszczonymi włosami, która w panice rozgląda się biegnąc korytarzem. Oglądała się za siebie i uciekała przed czymś. Słychać było jej niespokojny oddech.
- Jak ktoś panicznie się boi, to nie jest jak w filmach… Nie ma krzyków… Bo walczą o to, by oddychać… Krzyki zwykle mają miejsce przy bólu, więc… No cóż, chociaż to nie jest sfake’owane. Cokolwiek wydawało jej się że widziała, albo słyszała, musiała się tego bać - podsumował nagranie, które skończyło się po chwili, gdy dziewczyna zniknęła za rogiem korytarza.
Włączył drugie nagranie.
Ładna blondynka przypinała gwiazdki do tła sceny. Drgnęła i obejrzała się, jakby ktoś ją zawołał z głębi sali, niczego takiego nie było jednak słychać… Po chwili poruszyła się bardzo dziwnie i zleciała po stopniach schodków z wysokości około pięciu metrów. Upadła nieprzytomna na scenę i kilka chwil później ktoś wbiega do sali krzycząc zaskoczony imię Floriny. Nagranie się urywa.

W ogóle na samym początku Prasert myślał, że Florina upadła również w domu. Tabita wspomniała, że to było w teatrze? Privatowi zdawało się, że nie. Inaczej zwróciłby na to uwagę. A pomyślał jedynie tyle, że to ciekawe, jakimi ozdobami zajmowała się kobieta. Teraz wiedział, że scenicznymi. Skorzystał ze Skorpiona i znalazł moment w którym powiedziała, że “starsza siostra została zaatakowana w pracy”. No tak… w pracy! Wydawało mu się, że chodziło o to, że dla Floriny pracą było zawieszanie domowych ozdób. To miało dużo więcej sensu.
- Pięć metrów… - mruknął. - To będzie pięć metrów, prawda? Nie sądzę, żeby zrobiła to celowo. Z drugiej strony nikt nie mógł jej popchnąć, bo byśmy go zobaczyli. Trzeba porozmawiać z lekarzami. Może po prostu miała zawroty głowy i zemdlała tam w górze… - powiedział tonem sugerującym, że raczej w to nie wierzył. - Oba nagrania są z dźwiękiem, jak dobrze rozumiem? Może gdyby je trochę pogłośnić, to więcej dałoby się wysłyszeć?
- Robiliśmy to oczywiście. Wyostrzono również obraz, czy może coś widać, jednak niestety. Żadnych dźwięków dodatkowych i żadnych widocznych rzeczy… Patrzyłem nawet na obrazy, żeby może zadziałały jak lustra do stref, których kamera nie obejmowała, ale nie… Nic nie widać - pokazał na nagranie z Livią i na jeden z obrazów, w którym odbija się światło z jednego z okien.
- Na drugim nagraniu widać mężczyznę, który wbiega zaniepokojony upadkiem kobiety. Przesłuchiwaliście go? - zapytał Prasert. - Może on słyszał lub widział coś niepokojącego przed, w trakcie lub po zdarzeniu? Też że ze wszystkich osób akurat Florinie dali taką robotę… - skrzywił się. - Nie lubię, jak pięknym kobietom dzieją się złe rzeczy.
Zamyślił się.
- No i też nie przepadam, kiedy przytrafiają się ogólnie ludziom - dodał.
Amadeo lekko parsknął.
- Proszę mi wierzyć, ja też nie lubię, żeby pięknym kobietom działy się złe rzeczy… Chyba, że same o to proszą i jest to sytuacja kontrolowana i akceptowana przez obie strony - mrugnął i pokręcił głową. Olimpia poruszyła się i przewróciła oczami.
- W takich okolicznościach nie są to wtedy złe rzeczy - powiedział Prasert i uśmiechnął się lekko do Mussa.
- Przesłuchaliśmy wszystkie osoby, które były wtedy w teatrze. Nikt nie słyszał nic, poza kilkoma osobami, które były na zapleczu i usłyszały uderzenie Floriny o ziemię - powiedział Musso i westchnął. Oparł plecy o oparcie kanapy i skrzyżował ręce przed sobą. Westchnął.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline