Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:34   #571
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Privat czuł się nieco zbity z tropu. Nie wiedział do końca dlaczego. Przeczucie kazało mu rozmawiać z tym facetem, ale nie miał żadnego twardego powodu, żeby to robić. I dlatego przez kilka sekund milczał.
- Jeśli mnie pamięć nie myli, przedstawiliśmy się panu. Nie dosłyszałem jednak pana imienia i nazwiska… - zawiesił głos.
Uśmiechnął się mechanicznie. Trochę jak reptilianin, który nauczył się, że ma się uśmiechać, ale jeszcze nie weszło mu to w krew. W pewnym sensie bardzo w tej chwili przypominał doświadczonego policjanta.
Chłopak milczał chwilę. Zerknął na ekran komputera, potem na swój telefon i przesunął spojrzeniem po biurku.
- Leo Fragola - powiedział chłopak wracając spojrzeniem na Praserta. Nie uśmiechał, się, ale nie był już tak spięty jak wcześniej. Jego twarz wyrażała dokładną pustkę emocjonalną. Opierał dłonie na biurku i stukał lekko jednym palcem.
- Fragola to po włosku truskawka - mruknął Privat. Leo kiwnął głową i wzruszył ramionami.
Prasert uśmiechnął się krzywo na wspomnienie opowieści Tabity o dziewczynie sprzedającej truskawki. Przypadek? Czy też nie? Postanowił pójść tym tropem. Zadanie pytania lub dwóch nie kosztowało go nic.
- Czy zna pan może Matildę? Nie pamiętam nazwiska. Kobieta zniknęła w dość niespodziewanych lub niewyjaśnionych okolicznościach około dwa lata temu.
Jeśli IBPI ją wzięło, to raczej jej zaginięcie musiało być nagłe.
Chłopak zmarszczył lekko brwi.
- Znam jedną Matildę, ale nie zniknęła. To moja znajoma ze studiów. Innych Matild nie znam - odpowiedział. Miał dość łagodny głos.
- Dobra, nieważne - rzucił Prasert. - Nad czym pan dzisiaj pracował w archiwum? Czy codziennie przestawia pan pudła z miejsca na miejsce przez kilka godzin? - wwiercił w niego spojrzenie. - Zastanawiam się nad tym, bo ciągle pana słyszałem dwa, trzy rzędy dalej i pobudziło to moją ciekawość.
Spojrzenie Leo wyostrzyło się. Przestał stukać palcem o blat. Wzruszył ramionami.
- Zwykle po prostu siedzę i się nudzę. Czasem jednak dostaję maile z prośbami o zebranie jakichś rzeczy, albo sprawdzenie dla kogoś jakichś informacji na szybko. Przepraszam, jeśli panom przeszkadzałem, starałem się być cicho - odpowiedział.
- W porządku, nie przeszkadzał pan szczególnie. Chciałbym jednak poprosić o listę osób, dla których zbierał pan informacje oraz o wyszczególnienie, jakie dokładnie. Powiem tylko, że sprawa dotyczy morderstwa i informacje w tym archiwum mogą być szczególnie istotne dla wyłonienia sprawcy. Każdy, kto kontaktował się z panem, jest podejrzanym.
Prasert powiedział to takim pewnym głosem, że prawie sam uwierzył, że ktoś umarł.
Leo zerknął na ekran, po czym znów na Praserta. A słysząc o morderstwie, zbladł.
- Ktoś… umarł? - zapytał zaskoczony i niespokojny. Na kilka sekund spokojna postawa złamała się i znów widać było zdenerwowanie. Póki nie zerknął znów na ekran.
- Zaraz panu spiszę nazwiska osób, które dziś do mnie pisały… Tylko, że muszę za jakieś dwadzieścia minut wyjść - powiedział zerkając na zegar. Han stojący obok Praserta poruszył się lekko, wsunął dłonie do kieszeni.
- A gdzie pan się spieszy? Pod nóż grasującego mordercy? - Privat czasami kochał być opryskliwy. - Najpierw musimy go złapać, żeby mógł pan bezpiecznie poruszać się po mieście. Radzę więc panu spisać wszystko dokładnie i niczego nie zapomnieć, dobrze? - zapytał. - Przy okazji, jest tutaj gdzieś pudło z “Legendami i powieściami ludowymi”? Chciałbym je przejrzeć.
Chłopak siedział spokojnie. Spojrzał na ekran komputera.
- Piąta alejka trzeci regał, siódma drugi i dwunasty szósty - odpowiedział bez zająknięcia Leo. Wyjął kartkę otworzył coś na mailu i zaczął spisywać jakieś nazwiska.
- Leć po to… - Prasert szepnął do Hana. O mało co nie wymówił przy tym jego prawdziwego imienia. - Ja tutaj zostanę.
Nie chciał tracić z oczu Pana Truskawkę. Privat przeczuwał, że jeśli tylko na chwilę spojrzy w inną stronę, Leo pryśnie nie wiadomo gdzie. Zwłaszcza że miał jakieś spotkanie za dwadzieścia minut, czy coś w tym stylu. Poza tym Prasert chciał upewnić się, że Truskawa rzeczywiście spisywał coś z maila, a nie wymyślał te imiona.
Han kiwnął głową i ruszył między regały.
Leo tymczasem spisywał dalej dane.
- Proszę - po chwili podał kartkę.
Nie było na niej dużo zapisane. Zaledwie kilka nazwisk.
- Nico Principe - Wernisaż roku 1950 - lato
- Orsinno Lemma - mapa miasta rok 1940
- Fausta Pica - sprawa sądowa Liborii Zanoni, rok 1987
- Isa Lonero - szkice architekta Osvaldo Amzelo, Ratusz, rok 1960.

Chłopak zerknął na kartkę i na Praserta, a potem na Hana, który zaczął przynosić pudła z wyznaczonych regałów. Za chwilę stały na blacie trzy kartony.
Privat skrzywił się. Miał nadzieję na jeden tajemniczy karton pełen sekretów. To, że było ich aż trzy, już wydawało się mało podniecające. Tak samo jak ta lista. Jak cholernie nudna! Prasert wysilał wyobraźnie, ale nie był w stanie wymyślić jakiejś teorii spiskowej.
- Ten Amzelo to pewnie nie szkicował truskawek, co? - mruknął Privat pod nosem i wsunął najpewniej bezużyteczną listę do kieszeni. - Dobra, możesz zmykać. Tylko pamiętaj, tajemniczy panowie z długimi maczetami… dzisiaj nie wsiadaj do ich taksówek - uśmiechnął się lekko. - My jeszcze chwilę zostaniemy.
Ruszył w stronę wcześniejszego stołu i wziął jeden z kartonów.
- Bierz resztę i chodź - mruknął do Hana. - Zobaczymy, czy jest coś na temat lasu, opuszczonej twierdzy albo tych dwóch rodzin… - powiedział cicho. Miał nadzieję, że na tyle, że Leo nie usłyszał.
Han jednak nie usiadł. Stał przy regale tak, by kątem oka obserwować wyjście. Prasert słyszał, jak młodzieniec zbierał się, po czym opuszczał archiwum.
- Możemy je odłożyć, coś mi się zdaje… - powiedział cicho Han.
- Wynosił jedno pudło, które wyjął spod biurka - dodał.
- Dlatego też będziemy go śledzić, aby wiedzieć, komu chce to pudło dostarczyć - zgodził się Privat. - To niebezpieczne zagranie, bo jak stracimy go z oczu, to przepadnie nam zarówno pudło, jak i cel Truskawy. Skoro jednak nie wspomniał o tym zamówieniu na tej krótkiej liście, to na pewno ten wątek jest warty… śledztwa.
Problem polegał na tym, że Prasert w rzeczywistości nigdy nikogo nie śledził. Mógł opierać się jedynie na wiedzy z telewizji, jak to robić. Liczył jednak, że Han wykaże się w tym miejscu szczególnymi praktycznymi zdolnościami.
- Przejmujesz pałeczkę - szepnął do niego.
- No to musimy się pospieszyć, nim nam zwieje - powiedział Guiren i zgarnął swoja marynarkę z krzesła. Zostawili bałagan, ale mieli śledzić chłopaka, więc ktokolwiek przyjdzie zająć się tym za chwilę, będzie musiał im wybaczyć.
Han ruszył dość szybkim krokiem w stronę drzwi, które za moment otworzyła kobieta około czterdziestki. Niemal się zderzyli.
- Przepraszam - powiedziała kobieta i przeprosił ją również Guiren. To dało Prasertowi dokładnie minutę, by rzucić okiem na biurko za którym wcześniej siedział Leo…
Na tapecie rozciągnięty leżał lew, a we wgłębieniu, koło stojaka na długopisy stała gazowana woda truskawkowa… Było tam też sporo innych rzeczy, ale nie musiał być detektywem, czy samym Sherlockiem Holmesem, by połączyć kropki.
- Kurwa - warknął Prasert.
- Przepraszam panią, my będziemy wychodzić. Zostawiliśmy nieco bałaganu, ale młodzieniec który tu pracuje obiecał zająć się nim kiedy wróci - powiedział Han.
Kobieta kiwnęła tylko głową.
Privat był bez wątpienia wściekły. Cały się gotował. Czy ten chłopaczek naprawdę myślał, że mógł mu kłamać w twarz i się z tego wywinąć? Potraktował go bez cienia szacunku. Wszystko wskazywało na to, że wcale tutaj nie pracował. Tylko wodził ich za nos od początku. Prasert był zszokowany. Nikt nigdy go tak nie potraktował. Podać fałszywe nazwisko i zniknąć? Tajlandczyk pomyślał, że tak właściwie Nina zrobiła dokładnie to samo. Nie spodziewał się jednak nawiązać szczególnie silnych relacji uczuciowych z Truskawą.
“Jeśli będzie trzeba, osobiście nawrócę każdego szczura w mieście. Każdego ptaka nad głową. Każdego bezpańskiego psa i kota. Wszyscy, cała fauna Ravenny będzie go poszukiwać, jeśli tylko uda mi się to uczynić”, pomyślał. “Ale najpierw znajdę go w konwencjonalny sposób.”
- Do widzenia - powiedział Han i ruszył już na korytarz.

- Efrem to taki dobry chłopak - powiedziała kobieta sama do siebie, siadając przy biurku.
Prasert musiał wybierać. Albo zostać i zapytać o Efrema, albo pobiec za Hanem. Uznał, że kobieta może nie zniknie… może… Ale Fałszywa Truskawa i Han? Jak najbardziej. Pobiegł za swoim partnerem. Miał nadzieję, że przynajmniej reszta detektywów miała spokojniejsze śledztwo. Musiał za nimi nadążyć. Na szczęście gniew skutecznie mobilizował go do działania. Jako że był wysportowany, to również nie powinien złapać zadyszki, ani zostać szczególnie w tyle.

Dość szybko dogonił Hana na schodach na dół. Za moment wyszli przed budynek… Jednak nikogo tam już nie było. Rozejrzeli się w lewo i w prawo. Było parę wolnych miejsc parkingowych, ale o ile ten chłopak nie potrafił fruwać, to wyparował w jakiś dziwny sposób. Na pewno nie samochodem, nie dali mu raczej tyle czasu…
- No… To tyle z naszego śledzenia - mruknął Guiren.
- Trzeba było iść za nim od razu - dodał. W końcu chwilę się zbierali, a potem zderzenie z archiwistką…
- Nie no, przecież zwlekaliśmy może kilka sekund - powiedział Prasert. - Gdybyśmy wyszli wcześniej, to na bank zauważyłby nas za swoimi plecami. Może nie wyszedł z budynku, tylko ukrył się gdzieś po drodze w jakiejś toalecie? To by tłumaczyło, dlaczego go tutaj nie widzimy - zawiesił głos. - Wróćmy do środka i… - zamyślił się. Czy naprawdę mieli przeszukać każdy pojedynczy pokój w budynku? Privat czuł się rozdarty. - Kurwa - skrzywił się. - Przynajmniej chodźmy do tej archiwistki i zapytajmy ją, czy on tutaj na serio pracuje. I jakich ksiąg ubyło. Archiwistki zajmują się archiwizowaniem, więc powinny mieć jakiś spis. To jedyne, co tam robią.
Han przegarnął włosy i rozejrzał się jeszcze raz.
- Cóż, całkiem możliwe, że mógł biec, a to sprawiło, że mógł nas wyprzedzić o tyle, by zniknąć. Proponuję rzeczywiście zapytać tę archiwistkę, nie sądzę, by miał dostęp do archiwum od tak… Przecież był tu sam, archiwum to nie jest ogólnodostępne miejsce. Tak już dawno to wszystko byłoby rozkradzione - stwierdził Guiren. Obrócił się gotów wracać do budynku archiwum i biblioteki.
- Tak, rozsądnie mówisz. Choć nie wiemy nic na jego temat. A wiesz w jakim świecie żyjemy. Może po prostu przeszedł przez ścianę, trafiając do środka. Ale tak. Lepiej jest założyć, że nie ma takich mocy i zrobił to w jakiś zwyczajny, ludzki sposób - Privat skinął głową. - Swoją drogą… masz może kartkę? I ołówek? - zapytał. - Na przykład w samochodzie, jak już jesteśmy na parkingu?
- Mam w portfelu niewielki notes. Potrzebujesz coś zapisać jak mniemam? - zapytał raczej retorycznie, bo wyciągnął portfel a z niego poręczny, niewielki notesik i malutki długopis dołączony do zestawu.
- Nie, właśnie wolałbym kartkę A4 i ołówek. Bo widzisz, mam ten moduł z zapisywaniem wrażeń zmysłowych. I dosłownie teraz przed oczami wyświetliłem sobie twarz tego gnoja. Nigdy nie był ze mnie wielki artysta, ale chciałbym spróbować odwzorować ją tak dokładnie, jak to tylko możliwe. Na szczęście muszę tylko przerysowywać, a nie stawiać kreski z pamięci. Dlatego w ogóle chcę się na to porwać. Dobrze, gdybyśmy mogli taki portret pamięciowy Opotem pokazywać.
- No to zapytajmy archiwistki, na pewno mają jakiś papier do drukarki - zaproponował Han. Schował notesik do portfela, portfel do kieszeni i ruszył w stronę budynku.

Droga na górę zajęła im dokładnie tyle samo czasu co wcześniej, czyli niecałą minutę. Nie wydarzyło się nic specjalnego, poza tym, że mijała ich grupa czterech studentek wychodzących z biblioteki. Zerknęła na nich z zaciekawieniem i ściszyły rozmowy. Trudno się było dziwić, obaj Azjaci grzeszyli urodą.

Drzwi archiwum okazały się być… Ponownie zamknięte i trzeba było po raz kolejny odbyć procedurę dzwonienia dzwonkiem, jednak tym razem otworzono im od razu.
- Panowie już wrócili? - zapytała zaskoczona kobieta.
- Lucia Buenaflor, topowy wydział śledczy - Prasert wyciągnął legitymację i pokazał ją kobiecie. - Potrzebujemy pani współpracy. Możemy wejść do środka? - zapytał.
Teraz na nią spojrzał lekko podejrzliwie. Raz został oszukany? Nie pozwoli oszukać się drugi raz. Z drugiej strony jeśli to była normalna kobieta, to nie zamierzał jej torturować. Mimo wszystko był taki zły!
- Oh… Nazywam się Alma Fonti… Pracuje tutaj od dziesięciu lat… Początkowo dorywczo, teraz na stałe. Proszę - powiedziała i wpuściła ich do środka. Stanęła przy biurku i wydawała się ni to zdziwiona ni to zaciekawiona, na pewno jednak nieco przejęta surowym tonem Privata.
- Jak mogę panom pomóc? - zapytała.
- Efrem. Wspomniała pani coś o jakimś Efremie. Kim jest Efrem? - zapytał Privat.
Wszedł do środka i zaczął rozglądać się za kartką i ołówkiem. Pomyślał również, że w budynku powinny być jakieś kamery. Miał przynajmniej taką nadzieję. Mógł także w ten sposób pozyskać zdjęcie Lea Fragoliego. Może był to nawet lepszy pomysł od próby rysowania jego portretu. Uznał jednak, żeby wszystko robić po kolei. I w tej właśnie chwili rozmawiał z Almą Fonti.
- Efrem… To mój pomocnik. Dobry chłopak. Studiuje na wydziale historii sztuki. Rozmawiali z nim panowie wcześniej… - powiedziała zaskoczona pytaniami o chłopaka.
Prasert zmarszczył brwi. A jednak...
- Co może pani o nim powiedzieć? Bo przedstawił nam się jako Leo Fragoli. Nie taki dobry chłopak, skoro kłamie policjantom, czyż nie? I wyniósł karton z książkami, o które prosiliśmy. A które przed nami ukrył. Teraz pani rozumie, dlaczego bardzo zapisał się nam w pamięci. Chcemy dowiedzieć się o nim wszystkiego.
- Oh… Niemożliwe… Znaczy. Hm… No cóż, może nie chciał po prostu rozgłosu? Nie wiem… Musiało zajść jakieś nieporozumienie. To Efrem Capano. Syn Silvestra. Przyszła głowa rodziny Capano… Ogromnie nam tutaj pomaga. Wiedza panowie jakie książki wyniósł? - zapytała.
- Nie, właśnie chcielibyśmy to ustalić. To było w pudłach o miejscowych legendach i podaniach - powiedział Prasert. - Oryginalnie znajdowały się tutaj cztery pudła. Przynajmniej cztery. Zostały tylko trzy. Co znaczy, że wziął jedno. Mogłaby pani stworzyć spis tytułów o tej tematyce? To wykreślimy te znajdujące się w trzech pudłach, które mamy. To, co zostanie, zostało zabrane.
Privat spojrzał na Hana.
- Capano. Efrem pieprzony Capano - szepnął. - Capano - powtórzył, na wypadek, gdyby Guiren nie usłyszał.
Kobieta drgnęła i zmarszczyła lekko brwi…
- Przepraszam… Proszę oszczędzić mi słuchania wulgaryzmów - powiedziała. Chyba miała szacunek do członków rodziny Caprano, a forma wypowiedzi Praserta nieco go zraziła.
Privat przewrócił oczami.
- Szeptałem do mojego współpracownika. Jeśli nie chce pani usłyszeć rzeczy, które nie są dla pani przeznaczone, to proszę nie podsłuchiwać - odpowiedział.
Normalnie nigdy nie powiedziałby czegoś takiego, ale uprzejmość i wyrozumiałość do niczego go nie doprowadziła w sprawie Fragoliego. Tylko pozwolił mu uciec. Bycie miękkim gliną nie wypaliło. W porządku. Zostanie twardym.
- Mogę sporządzić taką listę, ale to nieco potrwa. Sądze jednak, że najpewniej zabrał materiały na studia, jak mówiłam, studiuję historię sztuki, legendy i mity mogą się do tego nadać, kilka bowiem dotyczy budowli - stwierdziła i wzruszyła ramionami. Zabrała się za szukanie pudeł, które zostały. W końcu nie wiedziała, że ustawili je na stoliku, przy którym wcześniej pracowali.
- Zaraz pani przyniesiemy owe pudła, proszę chwilę poczekać. Ja je sam przyniosę - powiedział Prasert i spojrzał na Hana wzrokiem mówiącym “nie pozwól jej uciec.”
Efrem Capano. Jak mieli nazwisko, to mieli też chłopaka. Największym problemem byłoby zidentyfikowanie go. Teraz mieli go prawie w garści. Privat dlatego też lekko uspokoił się i ruszył wgłąb archiwum po rzeczone tektury.
 
Ombrose jest offline