Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:35   #573
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Chciałbym wyjaśnić to całe nieporozumienie z panem Capano. Bo bez wątpienia nie miał złych intencji, tylko musiało dojść do jakiegoś zaburzenia komunikacji między nami. Może jestem za to częściowo winny. Jestem gotowy wziąć na siebie część odpowiedzialności - podniósł do góry ręce. - Ale chciałbym się zrehabilitować. Tylko muszę mieć do tego środki… - westchnął. - Byłbym zachwycony, gdyby mogła pani przekazać mi numer telefonu do pana Capano. A także adres zamieszkania. Nie będę go nachodzić… jednak dla jego własnego dobra będzie lepiej, jak najszybciej zażegnamy tę całą groteskową sytuację. I najlepiej byłoby spotkaniem. Na pewno miejsce pracy ma informacje na temat swojego własnego pracownika.
- Oczywiście… Ale czy to znaczy, że Efrem wpakował się w jakieś kłopoty? - zapytała zaniepokojona i wyraźnie zmartwiona o młodego Capano.
- Nie. Proszę mnie posłuchać, miła pani. Moje nazwisko to Lucio Buenaflor. To moje faktyczne nazwisko, którym posługuję się od urodzenia. Ale co, gdyby dowiedziała się pani, że mam jakieś inne imię? Czy nie chciałaby pani ze mną porozmawiać i to wyjaśnić? Pan Capano nie wpakował się w kłopoty, ale musi odpowiedzieć na to pytanie. To na pewno dobry chłopak. Ale jeśli będzie nam się wymykał i nie będziemy mogli do niego dotrzeć… co by znaczyło, że od nas ucieka… - Privat efekciarsko zawiesił głos. - Sama pani przyzna, że nie wyglądałoby to wtedy ciekawie. Dlatego chciałbym spotkać się z nim jak najszybciej.
Kobieta wahała się chwilę, po czym poddała się. Podała numer telefonu do Efrema, a także adres zamieszkania.
- Proszę, tylko proszę nie mówić, że to ode mnie. Po prostu się o niego martwię i chcę, żeby to zostało szybko między panami wyjaśnione - powiedziała Alma.
- Jest pani prawdziwym skarbem - Prasert odpowiedział. - To będzie tylko i wyłącznie pomiędzy nami. Dziękuję pani bardzo za wkład w nasze śledztwo. Jest pani dobrym człowiekiem. I myślę, że dobrych ludzi powinno się częściej doceniać słowem. Dzisiaj przytoczyliśmy kilka legend i rozmawialiśmy na temat morałów… Niech morałem z naszego własnego spotkania będzie to, że czasami dobrzy ludzie naprawdę mogą spotkać się w dobrych warunkach i razem współpracować ku szczytnemu celowi. Bez zbędnych problemów i dramatów. Dziękuję pani za to bardzo - uśmiechnął się i dopił kawę.
Wstał.
- Idziemy? - zapytał Hana.
Strasznie się dzisiaj nagadał. Być może to Guiren użyczył mu swoich ust, ale Privat spodziewał się, że to jego były dużo bardziej zmęczone.
Han kiwnął głową.
- Do widzenia pani. Życzymy miłego dnia - pożegnał się Chińczyk z kobietą. Zebrał się z krzesła i ruszył w stronę drzwi. Zerknął na telefon. Wybrał coś i przyłożył słuchawkę do ucha.

Nastała chwila ciszy i wyszedł tak na korytarz.
- Halo, no i jak ci idzie? - zapytał. Jego głos jakby zmiękł. Zwykle mówił tak do Praserta. Milczał chwilę.
- Aha… - mruknął.
- Aha… - powtórzył znowu.
- Możemy już po ciebie podjechać? - zapytał. Kiwnał głową i mhmnął.
- To powinniśmy być za dwadzieścia minut jakoś - powiedział i rozłączył się.
- Alexiei jest już po sprawdzaniu teatru - przekazał Prasertowi.
- Ten miękki głos… mogłem się spodziewać, że to z nim gadałeś - Privat uśmiechnął się. - No i co takiego znalazł? - zapytał. - Co takiego znaleźliśmy my to najpewniej lepsze pytanie - uśmiechnął się pod nosem gorzko. - To było dużo informacji, ale ile z nich ma znaczenie… może czas pokaże.
- Nie mówił przez telefon, ale zdawał się znużony i zmęczony, to chyba nie było jakiegoś przełomu - powiedział Han. Ruszył w kierunku schodów na dół.
- Co myślisz o tych całych mitach? - zapytał zaciekawiony. Chyba sam się nad czymś zastanawiał.
- Myślę wiele i myślę nic - odpowiedział Prasert. - Tutaj truskawki, tam las, tutaj szczekanie psów. Jest kilka powtarzajacych się motywów. Nie wiem, na ile mają znaczenie - mruknął.
Następnie opowiedział mu o związku jaki znalazł między sporem Capano i Nestegio o las, a dziewczyny i ptaszyny o głos.
- Jak ktoś bardzo chce, to znajdzie zawsze powiązanie - powiedział Privat. - Na razie jednak mam za mało informacji. Nie chcę doszukiwać się rzeczy, które nie istnieją - dodał. - A ty wyciągnąłeś jakieś wnioski z jej opowieści?
- Z opowieści tak jak i ty. Na razie nie mamy żadnych konkretów i tylko tonę poszlak. A jak na razie najbardziej ciekawym wydało mi się to jak reagował na nas ten Capano. Jak powiedziałeś, że jesteśmy z policji, to się zaczęło. Może nas podsłuchiwał, może nie. Może słyszał jak wymieniamy jego nazwisko, może nie… Z jakiegoś powodu skłamał i to wydaje się może najbardziej sensowne. Że słuchał i nie chciał, żebyśmy dowiedzieli się, że mamy jednego Capano tuż pod nosem - zasugerował Guiren.
Prasert uśmiechnął się delikatnie i nachylił się w stronę Chińczyka. Wyciągnął dłoń i złapał go za ramię, chcąc zatrzymać. Następnie przysunął tak, jak gdyby miał go zaraz pocałować.
- Myślisz, że widział cię pod stołem? - zapytał, przymrużając oczy.
Nawiązał kontakt wzrokowy z Hanem. To była dość niespodziewana i intymna chwila, ale Prasert uznał ją za satysfakcjonującą.
Han przyglądał się jego oczom. Milczał chwilę i pokręcił głową.
- Musiałby być kotem… - odpowiedział i zerknął na usta Praserta.
- Ja również nie widziałem cię pod tym stołem. Ale całkiem wyraźnie cię czułem - odpowiedział Privat. Guiren lekko otworzył i zamknął usta.
Taj odsunął się od mężczyzny i ruszył w stronę samochodu. Trochę tęsknił za swoim Rojem. Cieszył się, że miał przy sobie dwóch członków. Mimo wszystko był przyzwyczajony do posiadanie wokół dużo większej liczby osób. Doszedł jednak do wniosku, że nie powinien rozpraszać się w tej chwili takimi rzeczami. Mieli misję do wykonania i nie powinni spędzić ją na pieprzeniu się nawzajem.
- Czyli jedziemy teraz po Alexieia? - zapytał Privat.
Han dołączył przy samochodzie. Za moment go otworzył.
- Tak, proponuję też zadzwonić wcześniej do Olimpii, może zgarniemy ją po drodze ze szpitala. Wsiadaj, ja zadzwonię - polecił. Wyglądało na to, że Han chciał zadbać o komfort Praserta. Ten się dziś nagadał, więc takie sprawy mógł załatwić on. Zaczekał na zewnątrz. Dodzwonił się do Pacini i po chwili potwierdził, że za jakieś dziesięć minut powinni po nią podjechać. Wtedy wsiadł do auta i odpalił silnik.
- No to mamy wszystko z głowy. Przynajmniej z podstawowego zbierania informacji, teraz obiad i burza mózgów i główne danie: wyprawa do posiadłości Nestegio… Rozumiem że do listy miejsc do odwiedzenia dołącza również posiadłość Capano? - zapytał, gdy ruszył z miejsca parkingowego.
- Tak - odpowiedział Privat. - Trochę po drodze było tych wątków i boję się, że już część zapomniałem. Ale rzeczywiście przed nami wizyta w nawiedzonym domu, studni, posiadłości Capano… O czymś jeszcze zapomniałem? No tak, fajnie byłoby przejrzeć las w poszukiwaniu opuszczonej twierdzy. Kto wie, co znajduje się w środku. Zdaje mi się, że jest tutaj całkiem dużo wątków, których można się chwycić, ale nie wiadomo, czy zaprowadzą one ku rozwiązaniu sprawy. Ale jestem dobrej myśli - uśmiechnął się lekko. - Jeśli rozumiem dobrze, mamy na razie dwóch podejrzanych. Klątwę żydowskiej skrzyni otworzonej przez Nestegio oraz klątwę rzuconą przez Capanów z powodu zazdrości i wcześniejszych rodowych zatargów.
Han kiwnął głową.
- No to mamy dużo jeżdżenia… Chcemy to wszystko zrobić dziś, czy sobie ich będziemy dawkować. Bądźmy ze sobą szczerzy, z taką ilością wątków nie rozwalimy tego w jeden dzień dzisiaj - powiedział rozsądnie Guiren.
- No nie. Więc znów możemy się rozdzielić. Ale też nie przepadam do końca za tą opcją - Privat zamyślił się. - Najchętniej pojechałbym prosto do rezydencji Nestegio. Pytanie brzmi, czy powinniśmy w pierwszej kolejności gonić za Capano. Nie jestem pewien, czy mamy twarde dowody, żeby przesłuchiwać chłopaka. Z drugiej strony obawiam się, że niepotrzebną zwłoką możemy dać mu więcej czasu na ucieczkę. Tylko czy on będzie uciekał? Czy zrobił coś faktycznie złego? Przedstawił się fałszywym nazwiskiem, ale może zgłupiał, słysząc, że szukaliśmy informacji na temat jego rodu i rodu Nestegio. Swoją drogą co za zbieg okoliczności że bezpośrednio zamieszany chłopak pracuje akurat w archiwum. Ja to mam zawsze takie szczęście - Privat pokiwał głową. - W sumie to może jest rzeczywiście szczęście, mówiąc już bez ironii… - zawiesił głos. - Dzięki temu wszystkiemu w ogóle na niego wpadliśmy.
- No cóż, może zamiast go ścigać, po prostu spróbujmy do niego zadzwonić? W najgorszym przypadku co… Zablokuje cię? Och nie, ale jesteśmy policjantami… Detektywami… Możemy przyjechać do jego domu i zmusić go do rozmowy, na przykład nakłaniając jego ojca, głowę rodu, jeśli dobrze zrozumiałem? Chyba będzie chciał z nami raczej rozmawiać, jeśli postawisz mu sprawę w ten sposób - zasugerował sprytnie Han.
Prasert westchnął.
- Boję się, że jak do niego zadzwonię, to go tylko spłoszę - mruknął. - Myślałem, żeby przyjechać do niego znienacka i przycisnąć. Liczyć na jego zaskoczenie i właśnie dzięki niemu uzyskać jak najwięcej informacji. Jak do niego zadzwonię i zapowiem się, to będzie miał tylko więcej czasu żeby wymyślać więcej kłamstw. Tak jak mówisz, będzie chciał z nami raczej rozmawiać. Ale z tej rozmowy chyba niewiele wyniknie.
- To może rzeczywiście masz rację, że lepiej będzie go zaskoczyć w jego domu… O ile już się nas tam nie spodziewa… Choć tak naprawdę, nie ma powodu, no chyba, że jest super bojaźliwy, że głupio skłamał, albo faktycznie ma coś za paznokciami, ale do tego jeszcze dużo teorii do rozwiania. Skupmy się najpierw na rezydencji Nestegio… Tylko wpierw obiad, nim wszyscy padniemy… - powiedział bezdyskusyjnym tonem Guiren. Co najmniej jakby obiecał Ninie, że nie pozwoli Prasertowi o siebie nie dbać.
Privat zaśmiał się.
- Zabawne. Wydaje mi się teraz, że kompletnie nie mam ani czasu, ani ochoty na jedzenie. Natomiast o seksie myślę bez przerwy - mruknął. - Jednak ten obiad to zło konieczne. Musimy zebrać się gdzieś i przedyskutować wszystko. Równie dobrze może to być w trakcie jedzenia. Zrobimy się nieznośnie typowi i wybierzemy jakąś włoską pizzerię? - Prasert uśmiechnął się do Hana lekko.
- Niech będzie i włoska pizza, tylko nie omawiajmy szczegółów sprawy w jakiejś małej restauracji pełnej hałaśliwych Włochów, bo nikt nic nie dosłyszy, a jeszcze usłyszy ktoś, kto nie powinien - zasugerował Chińczyk.
- Może już razem zadecydujemy, gdzie zjemy - powiedział Privat. - Czyli najpierw jedziemy po Olimpię, a potem po Alexieia? Dobrze pamiętam? - zapytał.
Wyciągnąłby komórkę w poszukiwaniu miejscowych restauracji, ale mu się zwyczajnie nie chciało. Był gotów zjeść cokolwiek w którymkolwiek z przydrożnych restauracji. Nie miało to dla niego aż takiego znaczenia.
- Dokładnie tak. Najpierw Olimpia, a potem Alexiei - zgodził się Han. Restauracji i barów w Ravennie było dużo, praktycznie na każdym rogu coś się znalazło. Włosi lubili w końcu dobrze zjeść.
Prasert przymrużył oczy.
- Dobrze, to jedźmy. Jestem ciekawy, czy również będą mieli jakieś interesujące informacje. Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że sprawa mnie nie zawiodła. Jest jak najbardziej ciekawa i zagmatwana. Kocham ją! - krzyknął.
Podniósł dłoń i pomasował oczy. Tak właściwie wcale nie skłamał. Ale jak bardzo pragnął poznać rozwiązanie tej całej zagadki! Przez to czuł się aż zirytowany. Gdyby to była powieść, to od razu przeskoczyłby do ostatnich stron, aby poznać zakończenie. Choć technicznie byłoby to najpewniej świętokradztwo.
Han uśmiechnął się nieco na entuzjastyczne podsumowanie sytuacji przez Praserta.

Droga do szpitala przebiegła bez szwanku. Gdy zaparkowali na parkingu, Guiren napisał do Olimpii informację w którym miejscu stoją i parę minut później Pacini wsiadła do samochodu.
- No i jak wam poszły łowy w archiwum? - zapytała zerkając na nich. Zdawała się nieco zmęczona.
- Trochę mamy - odpowiedział Prasert. - W szczegóły zagłębimy się przy obiedzie, żeby dwa razy nie opowiadać wszystkiego najpierw tobie, potem Alexieiowi. Jak na pracę w archiwum było tam trochę nerwowo. Na przykład biegliśmy za podejrzanym chłopakiem, ale i tak zniknął nam z oczu - uśmiechnął się. - To taki teaser. A co w szpitalu? Jak rozumiem, smutno i ponuro?
Szpitale nikomu nie kojarzyły się dobrze.
- Powiedzmy nie dogaduję się z Floriną… Jest strasznie… Zadufana w sobie, rozpuszczona, dziecinna i arogancka - powiedziała to takim tonem, jakby żałowała, że tylko spadła z tych stopni drabinki.
- Czyli rozumiem, że kibicujemy jej upiorowi, a nie jej - Prasert zaśmiał się.
- Nie połamała sobie niczego, ale obiła się i zrobiła aferę. No i jest ta kwestia, że ktoś ją zepchnął, bo wyraźnie czuła popchnięcie. Niczego nie słyszała i nic nie widziała… Za to nie mogła skończyć opowiadać o tym, jak to jej siostra ciągle wszystko jej kradnie… - westchnęła ciężko.
- Na filmie wyglądało jakby spadła z pięciu metrów. To nie jest mały dystans. Rozumiem, że obraz był przekłamany i to nie była aż taka wysokość? - zapytał Privat. - Bo w sumie pięć metrów to jest trochę - zastanowił się. Nie był ekspertem od wymiaru obrażeń, jakie można otrzymać, spadając z różnych odległości. - Tylko się obiła? Miała dużo szczęścia w takim razie - Privat zawiesił głos. - Ciekawe, czy Livia jest taka sama.
- Cóż, ponoć przetoczyła się sporo razy po stopniach drabinki, ale ma od tego siniaki, trochę otarć… W życiu widziałam ludzi chodzących i biegających z dużo gorszymi obrażeniami… No chyba, że ten jej charakter to od wstrząśnienia mózgu… - skwitowała Olimpia. Skrzyżowała ręce pod biustem.
- Jedziemy teraz po Alexieia, a potem coś zjeść? Umieram trochę z głodu - zmieniła temat.
- Tak - odparł. - Ja też. Zaraz zjemy. Jedziemy właśnie najpierw po Alexieia. Potem posilimy się. Coś czuję, że może być ciężko tam w rezydencji Nestegio. Coś przeczuwam, że wszyscy po kolei będą mieć taki charakter, jak Florina. Choć w sumie niekoniecznie. Tabita wydawała się w porządku i wspomniała że zawsze lepiej dogadywała się z Livią. Może Livia jest w porządku. Najważniejsze pytanie to natomiast… co takiego będziemy jeść. Na co macie ochotę? - zapytał.
- Pizzę - oznajmiła Olimpia.
- Cokolwiek - stwierdził Han.
- Kredę - zażartował Privat. - Ziemię. Kamienie.

Wyglądało na to, że podjęcie decyzji pozostanie zrzucone na dyskusję pomiędzy Pacini, Privatem i Woronowem. Han był osobą, która zwykle była bezstronna w takich sytuacjach.

Dziesięć minut później podjechali pod teatr. Alexiei już stał na zewnątrz. Widząc nadjeżdżającego Jeepa podszedł bliżej i czekał kiedy będzie mógł wsiąść.
- Jak tam? - rzucił do reszty. Han posłał mu krótkie, ciepłe spojrzenie.
- Do bani, uduszę Florinę, cieszę się, że ma leżeć w szpitalu do końca tygodnia - powiedziała.
- A jak archiwum? - zapytał Woronow.
- Coś tam złowiliśmy… Truskawki… - zażartował enigmatycznie Guiren.
- Teraz jak już tu jesteście… - mruknął Prasert. - Po pierwsze, znaleźliśmy drugą ważną rodzinę w tej opowieści. Capano. Wydaje mi się, że pomiędzy nimi i Nestegio było dużo dram od wieków, ale my natrafiliśmy na dwie. Pierwsza… Otóż Serena Capano miała młodszą siostrę Loriannę. Najpewniej zgwałcił ją narzeczony Sereny, Vasco Nestegio. Urodziła dwójkę dzieci, które… utopiła - Privat zawiesił efekciarsko głos. Została uznana za niepoczytalną i tak uchroniła się od kary śmierci. Potem był spór między Capano i Nestegio o las pomiędzy ich posiadłościami. Nestegio wykupili go i przekazali na park narodowy, co nie spodobało się Capanom, gdyż tam urządzali sobie polowania. I też na jego terenie znajdowała się opuszczona twierdza. Poza tym usłyszeliśmy trochę bajek, ale nie wiem, czy jest sens je powtarzać. Ach… i najpewniej podsłuchiwał nas Efrem Capano, którzy zrządzeniem losu pracuje tam jako archiwista. Wyniósł z archiwum książki o mitach i legendach. Gdzieś się spieszył. Podał nam fałszywe nazwisko, chociaż przedstawiliśmy mu się jako detektywi.
Oboje i Olimpia i Alexiei słuchali go uważnie i z zaciekawieniem.
- Czyli mamy już niejeden, a dwa rody w częstych sporach? - zauważyła zainteresowana Pacini.
- Jak mniemam we włoskim stylu… - mruknął Woronow.
- No i wyjaśnił się może ten duch ze studni - zauważyła Olimpia. - Jakie to w sumie ciekawe, że akurat członek jednej z rodzin pracuje w archiwum… Obstawiam, że jakiś pracuje też w ratuszu i jakiś w policji… No i jakiś powinien być lekarzem to już prawie ustawione pod siebie miasteczko… Tylko że Ravenna to spore miasto, a nie wieś - zauważyła panna detektyw.
- W pewnym sensie duże miasto to to samo, co wieś - powiedział Privat. - Tylko jest w nim dużo więcej ludzi nie wiedzących o co chodzi i to jest główna różnica. Ale dla naszego śledztwa też akurat aspekty sprawy nie ma ogromnego znaczenia. Swoją drogą, Han, prowadź do najbliższej pizzerii - wtrącił. - Wracając do tematu… mamy adres i numer telefonu Capanego. Możemy go najechać i wypytać. Nie możemy wykluczyć, że Capano mszczą się na Nestegio jakimiś włoskimi laleczkami voodoo, czy coś w tym stylu. W sumie… to tłumaczyłoby przypadek Floriny, ale Livia akurat uciekała przed czymś konkretnym. Więc raczej nie voodoo. Ale wiecie, co mam na myśli. Może te duchy są celowo wysyłanego przez kogoś.
 
Ombrose jest offline