Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:37   #577
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- A z kim było to spotkanie? Może ta osoba znalazła zgubione kolczyki? - Privat zaproponował. - Nie było żadnej sytuacji, w której mogła pani zgubić oba? Mam na myśli aktywności typu… nie wiem. Gra w Twistera.
“Albo seks”, dodał w myślach. Choć musiałby być całkiem konkretny, żeby aż oba kolczyki wyleciały.
Livia rozchyliła, po czym zamknęła usta. Chyba się rozmyśliła i nie była pewna czy chce mówić dalej.
- Proszę mówić - powiedział Prasert. - Sprawa może być poważna. Pani siostra została strącona z wysokości i leży w szpitalu. Równie dobrze mogłaby na cmentarzu, gdyby nie miała tak wiele szczęścia - Privat celowo dramatyzował. - Kto wie, co jeszcze będzie miało miejsce? Tutaj chodzi o życie oraz bezpieczeństwo pani i pani rodziny.
- Ale on raczej nikogo by nie skrzywdził - powiedziała trochę spiętym głosem Livia.
- Przynajmniej… Nie widzę powodu by miał - dodała.
Privat zmarszczył brwi. I otworzył przez moment usta. Następnie je zamknął.
- Jeśli była pani na spotkaniu z Efremem Capano, to proszę nie obawiać się. Nie wspomnimy o tym pani ojcu, jeśli nie będzie pani tego chciała - powiedział.
Dodał dwa do dwóch… miał nadzieję, że wyszło mu cztery.
Livia zrobiła się jeszcze bardziej czerwona i kiwnęła lekko głową. Prasert wydedukował to bardzo dobrze.
- Czy to było spotkanie romantyczne? Proszę nam opowiedzieć o nim - powiedział. - Tak się składa, że spotkaliśmy się z Efremem wcześniej. Podał nam fałszywe dane i okłamywał nas, więc bez wątpienia może być podejrzanym w tej sprawie. Czy poprosić o wodę lub jakiś inny napój dla pani? - zaproponował.
- Nie… Dziękuję… Mam swoją, filtrowaną - wskazała na dzbanek z filtrem.
- Ale może państwu chce się pić? - zapytała. Livia oddalała temat spotkania z Efremem jak tylko mogła.
- Nie, jeśli pani nie potrzebuje wody, to możemy wrócić do tematu - Prasert powiedział delikatnie. - Proszę opowiedzieć o charakterze waszego spotkania - poprosił raz jeszcze.
Wyglądało na to, że Livia była osobą, którą należało przycisnąć, żeby dała im niezbędne informacje. Z drugiej strony Privat bał się, że jak będzie zbyt napastliwy, to zamknie się i nic im nie powie.
- Głównie towarzyskie… Przyjaźniliśmy się w dzieciństwie, sporo bawiliśmy się w lesie… Cóż. Od jakiegoś czasu zaczęłam odnosić wrażenie, że Efrem może liczyć na coś więcej. Lubię go, też mi się podoba, ale mamy wspólnych krewnych i to z nie tak dalekiego pokolenia. To mogłoby zaszkodzić na przykład, jakbym chciała mieć z nim kiedyś dzieci… Nie żebym chciała mieć z nim dzieci… Albo w ogóle dzieci… - zrobiła się jeszcze czerwieńsza. Wskazywałoby to na to, że myślała o tym… Nie raz.
- No i spotkaliśmy się i mu o tym powiedziałam. Zdawał się smutny, potem nieco rozgniewany. Nie rozmawialiśmy od tamtej pory - powiedziała i nachmurzyła się.
- Czyli równie dobrze to on może mieć kolczyki pani siostry, jak dobrze rozumiem. Tylko nawet pani z nim nie rozmawiała od dłuższego czasu - mruknął Privat. - Może pani zadzwonić do niego właśnie teraz i o nie zapytać. Najlepiej, gdyby włączyła pani głośno mówiący. Obecnie Capano jest całkiem konkretnym podejrzanym. Najpierw rozgniewała go pani, a potem coś zaczęło panią dręczyć. I nie mam tu na myśli wyrzutów sumienia, tylko faktycznego upiora - Prasert ciągnął. - To może być zbieg okoliczności, lub też wcale nie.
- Mogę spróbować - powiedziała i przełknęła ślinę. Wzięła swój telefon z łóżka i wybrała numer. Rozległy się trzy sygnały, kiedy włączyła głośnomówiący.
- Halo? - odezwał się po chwili głos Efrema. Zdawał się znużony.
- Efrem, cześć… Co słychać? - zapytała trochę niepewnie dziewczyna.
- Nic. Wszystko ok. A u ciebie? Słyszałem, że coś się działo u was w domu? - zagadnął. Livia zerknęła na Praserta.
- Ehm… Ktoś mnie napadł i nastraszył, ale moja siostra została zaatakowana i jest w szpitalu - powiedziała.
- Uh… Czyli nic wam się poza tym nie stało? - zapytał, jakby mu ulżyło. Livia kiwnęła głową.
- Tak. Żyjemy… Powiedz mi… Nie znalazłeś czasem może moich kolczyków? Tych, które miałam na sobie ostatnio? Zgubiłam je i nie wiem gdzie są - powiedziała.
W telefonie zaległa chwila ciszy.
- Nie… Nie widziałem ich nigdzie tutaj… Poszukam. Szkoda, że je zgubiłaś, były ładne - stwierdził.
- No wiem… A co gorsza należały do Floriny i teraz się piekli - powiedziała Livia.
- Należały do Floriny? Nie do ciebie? - zapytał Efrem lekko napiętym głosem. Nestegio uniosła lekko brwi.
- Mm, pożyczyłam je na nasze spotkanie - odpowiedziała.
- Rozumiem… No cóż… Poszukam ich - odpowiedział chłodno.
- Dobra… Muszę kończyć… Mam tu coś do zrobienia - powiedział dodatkowo Efrem.
- Mhm… To na razie - odpowiedziała Livia.
Rozmowa dobiegła końca. Dziewczyna zerknęła na detektywów.

Prasert spojrzał po reszcie detektywów. To nie brzmiało jak rozmowa pomiędzy bardzo zakochaną w sobie parą. Ta niezręczność promieniowała i mało brakowało, żeby sam się zaczerwienił.
- I jak? Wydawał się inny niż zazwyczaj? - Privat zapytał Livię.
Zwrócił uwagę na to napięcie w głosie Efrema, kiedy dowiedział się, że kolczyki należały do siostry dziewczyny. To było więcej niż interesujące. Jak gdyby dał je do powąchania upiorowi, który ruszył w pogoń… i choć miał ujebać Livię, to psychiczny zapach doprowadził go do Floriny. Taka była pierwsza myśl w głowie Praserta, w sumie dość fantastyczna.

- Był mniej uprzejmy, bardziej zdystansowany i spięty - powiedziała Livia. Wyraźnie była tą kwestią zmartwiona i zaniepokojona, trudno jej się było jednak dziwić.
- Rozumiem… - mruknął Prasert. - A gdzie się spotkaliście? Czy może pani podać miejsce zamieszkania Efrema? - zapytał. - Najchętniej byśmy do niego pojechali. Wiemy, że ma swoje własne mieszkanie i zazwyczaj nie jest w rodowej rezydencji.
Livia kiwnęła głową.
- Zwykle jest albo w rezydencji Capano, albo w swoim mieszkaniu w centrum… Ale jeśli chodzi o nasze spotkania, to zawsze widywaliśmy się w leśnym dworze - powiedziała.
- Proszę podać adres tego mieszkania w centrum - rzekł Privat. - I opowiedzieć coś więcej o leśnym dworze. Na pierwszy rzut oka brzmi to jak główna baza elfów, ale zdaje się, że w rzeczywistości może chodzić o coś zgoła innego - uśmiechnął się lekko. Chciał żartem nieco rozluźnić Livię.
Livia podała im adres do mieszkania w centrum Efrema.
- Leśny dwór to stara posiadłość Capano w naszej puszczy… Dużo się tam bawiliśmy jak byliśmy mali - wyjaśniła.
- Słyszałem o niej. Najpierw należała do Capano, a potem przeszła we władanie waszej rodziny? - zapytał ją. - Tak właściwie to jest rzeczywista posiadłość, czy już tylko ruiny? - spojrzał na nią z zaciekawieniem. - Znaleźliście w niej kiedyś coś interesującego? Kiedyś, albo niedawno?
- Kiedyś to była ponoć wspaniała posiadłość, ale jako, że nikt tam już nie jeździ dbać o budynek, no to zmienił się w ruinę. Niszczeje. Nie przypominam sobie, byśmy znaleźli tam coś cennego. Większość rzeczy Capano po prostu zabrali do nowej posiadłości - dodała.
- Byłaby pani w stanie dać nam wskazówki, jak dojść do tego dworu? - zapytał. - Może znajdziemy w nim coś ciekawego. Byłoby cudownie, gdyby potrafiła go pani również wskazać na mapie - poprosił.
Livia wzięła znów telefon, po czym pokazała Prasertowi punkt na mapie google.
- Mniej więcej tu - oznajmiła. Rejon zgadzał się z punktem, gdzie Alexiei dostał migreny.
To o czymś najpewniej świadczyło. Privat zerknął na ten punkt, po czym pieczołowicie przeniósł go na mapę okolicy, którą miał w teczce. Tak właściwie nie musiał, bo zapisał sobie to wszystko w Skorpionie. Doszedł jednak do wniosku, że w ten sposób łatwiej będzie pokazać innym, gdzie mają się udać.
- Cudownie - rzekł. - Cóż więcej rzec - mruknął. - I o co pytać… - zawiesił głos. - Czy może wie pani coś na temat wypadku Floriny, pani siostry? - zapytał.
Pokręciła głową.
- Tylko tyle, że mówiła o tym, że popchnęły ją jakieś bardzo zimne dłonie - powiedziała Livia. Najwyraźniej nie było za wiele do dodanie w tej konkretnej kwestii. Dziewczyna zdawała się zamyślona.
- Czy zdarzyło wam się kiedyś przytulać albo całować w tym starym dworze? - zapytał Prasert.
Intensywnie myślał. Jeżeli zamieszkiwał go duch zgwałconej kobiety, która utopiła swoje dzieci… I zobaczył, że historia się powtarza i dochodzi do kolejnego mezaliansu pomiędzy dwoma rodami Capano i Nestegio… Kto wie, jak zareagowała? Gniewem i chęcią zabicia obu sióstr, które były jedynymi dziedziczkami znienawidzonej rodziny? To była jedna hipoteza.
- Tak… - odpowiedziała bardzo cicho. Najwyraźniej wstydziła się tego, że miała tego typu kontakty z członkiem swojej rodziny. Co z tego, że z drugiego rodu, nadal mieli w żyłach tę samą krew, choć wymieszaną pokoleniami.
- To nie moja sprawa i proszę się nie obrazić, że w ogóle wygłaszam takie kwestie… - Prasert zawiesił głos. - Ale naprawdę wasz związek nie jest aż tak… niewłaściwy, jak się pani zdaje. Niegdyś ludzie wchodzili w związki małżeńskie ze swoimi kuzynami i ludzkość jakoś przeżyła. Jeśli dobrze rozumiem wasze drzewo genealogiczne, to stopień pokrewieństwa między wami jest dużo mniejszy. Pani babcia i jego dziadek byli rodzeństwem? Czy też prababcia i pradziadek? Takie rzeczy się zdarzają.
“Z drugie strony ja chyba nie powinienem wypowiadać się, co jest właściwe, a co nie”, pomyślał. “Żyję w jednej wielkiej orgii i też uprawiałem seks z własną siostrą”, pomyślał.
- Myślę, że to wszystko na tę chwilę? - zapytał pozostałych. - Mamy jeszcze jakieś pytania?
- Nasi dziadkowie byli rodzeństwem - wyjaśniła. Chyba nadal nie była pewna co do całej tej sprawy. Livia zdawała się rozdarta pomiędzy uczuciami do Efrema, a obawą o geny, złość ojca i tym podobne.
- Rozumiem - powiedział Privat. - Jako że najwyraźniej nie mamy więcej pytań - spojrzał raz jeszcze na swoich towarzyszy. Pokręcili lekko głowami - To dziękujemy pani bardzo za rozmowę. Może jeszcze tylko oprowadzi nas pani po trasie, którą przebyła pani, uciekając? Najpewniej wszystkie ślady zostały już… niedostrzeżone… z powodu ich nieobecności. Jednak warto byłoby osobiście przyjrzeć się im.
Livia kiwnęła głową. Wstała z łóżka, po czym skierowała się w stronę drzwi.

Wyszli na korytarz. Dziewczyna podeszła do schodów i zatrzymała się.
- Tutaj dostrzegłam postać. Stała przy drzwiach wejściowych na dole - oznajmiła. Następnie ruszyła korytarzem, gdzie uciekała. Był szeroki, nie było tu zbyt wielu ozdób poza obrazami i jedną wazą na stojaki po drodze.
Doszli do drzwi do saloniku. Livia otworzyła je i pokazała im pomieszczenie, w którym się skryła.
- Tu się ukryłam - oznajmiła, choć już to wiedzieli. Ustąpiła, dając im miejsce.
Prasert rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów. Tak sobie teraz pomyślał, że Livia widziała raczej męską sylwetkę atakującej jej osoby. Więc to nie była dzieciobójczyni… raczej… To wciąż zdawało mu się lekko zagmatwane. Musiał po pierwsze wykluczyć złe intencje Efrema. A to znaczyło, że trzeba go było przesłuchać i to tak zdecydowanie. W tej jednak chwili spoglądał uważnie w każdy kąt w poszukiwaniu czegokolwiek, co zwróciłoby jego uwagę.
W pomieszczeniu nie znalazł nic, co przykułoby jego uwagę. W korytarzu jedynym punktem, gdzie coś mogłoby się znajdować były parapety, lub waza… Była dość wysoka. Żeby sprawdzić jej zawartość musiałby albo ją zdjąć z pomocą Hana, albo na coś wejść i zajrzeć do środka.
- Piękna waza. Czy to jakiś prezent? - zapytał Prasert.
Nie miał pojęcia, dlaczego miałby przeglądać jej zawartość. Choć przyszło mu to do głowy. Waza była stanowczo za mała, żeby zmieścił się w niej upiór. Choć te pewnie potrafiły kondensować swoje rozmiary. Privat spoglądał na nią lekko znudzonym wzrokiem.
- Nie mam pojęcia. Mama ją lubi i od zawsze tu stoi - powiedziała Livia. Han podszedł bliżej i obejrzał przedmiot.
- Można ją zdjąć na moment? - zapytał. Livia lekko kiwnęła głową. Chińczyk podniósł ciężkawy przedmiot i ustawił przodem do Praserta, opierając na udzie.
- Widzisz coś? - zapytał. W wazie było jednak zupełnie ciemno.
Privat spojrzał po pozostałych niepewnie. Jeżeli była tutaj zwykła waza, która stała od dawien dawna… No cóż. Mieli teraz sprawdzać zawartości każdych flakonów mijanych po drodze.
- Nie. Mrok. Niech już wam będzie - mruknął i wyciągnął telefon.
Włączył latarkę i zaświecił do środka w poszukiwaniu czegoś więcej.
Błysk światła latarki odbił się od czegoś i błysnął Prasertowi po oczach.
Od czego? To pytanie pojawiło się w głowie Privata. Włożył rękę do środka i postarał się chwycić obiekt. Miał nadzieję, że nie było to przeklęte wrzeciono jak w bajce o Śpiącej Królewnie.
Po chwili wyciągnął kolczyk z identycznym opalizującym kamieniem co w naszyjniku Livii. Dziewczyna chyba jednak tego jeszcze nie zauważyła.
- Jest tam coś? - zapytała.
Privat zmarszczył brwi. Ślepej kurze ziarno. Odwrócił się do Alexieia i podał mu znalezisko.
- Boli cię mocniej głowa? - zapytał go cicho, choć Livia pewnie i tak usłyszała.
Skąd wziął się tam kolczyk? To wydawało się kompletnie niespodziewane. I to tylko jeden. Ktoś go podrzucił? Kto? Dlaczego? Sam tutaj trafił w sposób magiczny? Prasert nie miał pojęcia, co myśleć na ten temat.
Alexiei wziął kolczyk.
- Nie, ale zdecydowanie jest… Hm… Coś jest z nim połączone - powiedział i oddał go Prasertowi.
- Drugi kolczyk? - zapytał Privat niepewnie. - No bo co innego? - zawiesił głos, patrząc na towarzyszy.
Pomyślał, że jak na detektywa na pierwszej misji mającego wokół siebie doświadczonych wyjadaczy, jego wkład był śmiesznie wysoki. Uśmiechnął się lekko. Nawet jeśli mylił się w swoich osądach, starał się jak mógł.
- To, albo coś innego - zasugerował Han. Mógł mieć jakiś pomysł, bo Prasert już rozpoznał ten charakterystyczny ton w jego głosie, gdy mężczyzna wpadał na coś, co mogło być kluczowe. Tymczasem Livia spojrzała na kolczyk w dłoni Praserta.
- Jeden? Dobrze, że w ogóle któryś. Czy mogę go odzyskać? - zapytała.
- Spróbujemy oddać pani obie sztuki - odpowiedział Privat. - Ale żeby znaleźć drugi kolczyk, musi mieć ten. Żeby na przykład pokazywać go ludziom, czy go nie widzieli - odpowiedział. - Jeśli nie znajdziemy drugiego, to oddamy pani ten jeden. Choć najpewniej pani przyzna, że jeden kolczyk to tak kiepsko - mruknął. - Mamy ogromne szczęście, że przeszukaliśmy ten dzban. Nie mieliśmy najmniejszego powodu, żeby to zrobić. Prócz głupiego przeczucia. Czasami jednak można na takim wiele oprzeć - mruknął. - Czy wie pani może, kto mógł podrzucić go do wazonu? - zapytał, podnosząc w górę kolczyk.
- Ten kto mnie gonił? - zaproponowała Liza. Zastanawiała się chwilę.
- Albo ktokolwiek kto ma klucz do tego domu - dodała. Zastanawiała się nad możliwościami.
- Efrem też ma taki klucz, ale raczej byłby na kamerach - zauważyła.
- Dlaczego ktoś miałby zostawiać ten kolczyk w wazonie, tak w ogóle - mruknął Prasert. - Czyż to nie jest zastanawiające? - zapytał. Westchnął. - Dobrze. To w takim razie już najpewniej wszystko - powiedział. - Jeśli pani pozwoli, wyjdziemy teraz w stronę ogrodów - rzekł.
- Nie ma problemu. Polecam przez wyjście frontowe, lub tarasowe - powiedziała.
- Do widzenia państwu - powiedziała jeszcze, kiedy opuszczali jej pokój. Zamknęła za nimi drzwi.
Mogli pójść zamienić słowo z panem domu, mogli zejść od razu na dół i zająć się ogrodem, albo mogli chwilę porozmawiać.
- Mam pewną myśl, która nie daje mi spokoju. Właściwie skojarzenie - powiedział Han.
- Powiedziałem, że ogrody, ale tak naprawdę chcę pobiec od razu do studni, a potem do leśnych ruin. Nie mogą być ekstremalnie daleko, skoro obydwoje bawili się w nich jako dzieci i spotykają się w nich nawet teraz - mruknął Privat. - Jakie skojarzenie? - zapytał go.
 
Ombrose jest offline