Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:38   #579
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Tak, koniecznie! - poprosił Privat.
Jednocześnie zerknął na pozostałych detektywów.
- Zdaje się, że Florina nie była zachwycona tym romansem Livii. Może pokłóciły się nie tylko o kolczyki. I obawiam się, że Averardo jest również w niebezpieczeństwie… choć może nie… tak długo, jak nie wie o kiełkującym uczuciu tamtej dwójki. Cóż za romantyczna sprawa - uśmiechnął się lekko.
- Trafiła wam się romantyczna sprawa? Aż zazdroszczę - odezwała się Nina w telefonie.
- No więc dopisek brzmi… “Palona uczuciem dusza spokoju nie zazna, póki połówka całości z drugą się nie złączy. Przeklęte psy ujadać będą póty, póki serc nie ukoi.
Przeklęty ten, co stanie na drodze złączeniu.
Łowca ruszy w pościg, by uśmierzyć cierpienie duszy. Niech weźmie palony należność upragnionej połowy i złoży na znak kogo szukać powinien. A jeśli i połowa stanie mu na drodze, serca darowanego nie przyjmując, cierpieć będzie po wsze czasy. Psy przeklęte będą ją pożerały, a jej ukochany gonić ją będzie, lecz przeklęty, nigdy nie dogoni.” Niezbyt przyjemne. Wole staroświeckie śluby… - zażartowała Nina.
- Nie cierpię interpretować takich tekstów - Prasert się skrzywił. - Ja z trudem rozumiem prosto napisane zdania. A co dopiero takie rzeczy - mruknął. - “Połówka całości”? Tutaj chodzi o to… jak się mówi o kimś, że jest moją drugą połową… Więc całość to jest w tym przypadku para? “Palona uczuciem dusza” to będzie najpewniej Efrem, bo jest zakochany w Livii. I nie ulży mu, póki nie będzie razem z Livią. Już mam problem z drugim zdaniem. Bo jest takie jakby ucięte. “Przeklęte psy ujadać będą”, no to wiadomo. Czar upiora będzie tak długo trwać, póki “serc nie ukoi”. Co serc nie ukoi? Póki serca nie zostaną ukojone? Ale jakie serca, czyje serca? Livii i Efrema? Czyli Czarny Rycerz będzie ją gonić tak długo, aż obydwoje nie poczują się spokojnie? Czy też ukojenie serc oznacza nie tyle spokój, co połączenie pary i romantyczny finał? Ale czy Livia w ogóle chce być z Efremem? Jeśli z nim będzie, to czy jej serce zostanie ukojone? Czy to się nie wyklucza? Już nie ogarniam, a to dopiero drugie zdanie. “Przeklęty ten, co stanie na drodze złączeniu”. No to wiadomo, rycerz będzie biegać za wszystkimi, którzy będą przeciwko związkowi. I w sumie dobrze, że poradziłem Livii, żeby nie martwiła się pokrewieństwem, bo rycerz powinien mnie teraz lubić. Więc może nie zacznie z nami walczyć. Kolejne zdanie… Rycerz będzie działał, żeby Efrem był szczęśliwy. Ale to kolejne to już tragedia. “Niech weźmie palony należność upragnionej połowy i złoży na znak kogo szukać powinien”. To już jest czysty bełkot. Powiedzmy, że palony oznacza “palonego uczuciem” i to jest Efrem. “Upragniona połowa” to Livia. I przeczytajmy to jeszcze raz. Niech weźmie Efrem należność Livii i złoży na znak kogo szukać powinien. Co jest należnością Livii? Jej kolczyki, czy co? Dziewictwo, cnota? Nie łapię. Sama w sobie Livia jest swoją należnością? Cokolwiek by to nie było, ma to złożyć na znak “kogo szukać powinien”. A kogo Efrem powinien szukać? Księdza, który zrobiłby egzorcyzmy nad jego biedną, spaczoną duszą? - Prasert zażartował. - Nie ogarniam. Dwa ostatnie zdania są nieco oczywistsze. Jak nie skończą razem z sobą, to będą nieszczęśliwi - dokończył. - Potrzebuję wody do popicia. Chyba jest w samochodzie - mruknął i do niego ruszył.
Olimpia skrzyżowała ręce pod biustem.
- Hm, to w sumie oczywiste, jakby na to nie patrzeć… Posłuchaj tego jeszcze raz… Nie tłumacz zdania po zdaniu osobno, tylko może połącz je też w całość, jakie zdanie następuje przed tym, które nie ma sensu? - zapytała dziewczyna.
Woda faktycznie była w samochodzie, na podłodze pod siedzeniem Alexieia. Była zgrzewka, minus jedną butelkę.
- Mhm… - Privat zawiesił głos. - Że łowca ruszy w pościg, żeby uśmierzyć cierpienie duszy. Założyłem, że chodzi o duszę Efrema. Że dla niego ruszy w pościg, aby dać mu Livię. No ale to nic, czego wcześniej byśmy nie wiedzieli… - mruknął.
- Chwila, chwila… - mruknęła Nina w telefonie.
- “Łowca ruszy w pościg, by uśmierzyć cierpienie duszy. Niech weźmie palony należność upragnionej połowy i złoży na znak kogo szukać powinien.” Łowca, czyli czarny rycerz… Ruszy w pościg by uśmierzyć cierpienie tego Efrema o którym mówicie… i ten Efrem, ma wziąć coś tej Livii i złożyć na znak kogo szukać powinien… Sądzę że łowca, w końcu jakoś trop celu obrać musi, no nie? - zauważyła Morozow.
- Myślałem, że to ta upragniona połowa jest należnością sama w sobie. W ogóle co to za słowo “należność” - mruknął Prasert. - Czyli według was to zdanie powinno brzmieć… Niech palony uczuciem uzyska własność upragnionej połowy i da łowcy, żeby ten mógł ją wytropić. Dobrze rozumiem?
- No, według mnie to brzmi z sensem - powiedziała Pacini.
- Popieram - dodała Nina.
- To chyba pisała jakaś kobieta - żachnął się Woronow.
- Co to miało niby znaczyć? - zapytała ostro Olimpia.
- Nie, nie nic… - od razu uniósł dłonie w obronnym geście zaskoczony jej reakcją Rosjanin.
- Czy teraz całość jest już jasna? - zapytała Morozow.
Prasert zmrużył oczy. Myślał.
- Trochę się wyjaśniło, ale nadal nic nie wiemy - parsknął śmiechem. - Bo najwyraźniej Efrem ukradł kolczyki i dał je rycerzowi. Nie wiedział, że te należą do Floriny. I robi się ogromny galimatias. Bo przecież Efrem wcale nie kocha Floriny, ale rycerz nie spocznie, póki ta dwójka nie będzie razem…? Czyli teraz Efrem i Florina muszą się w sobie zakochać, żeby doszło do w miarę szczęśliwego zakończenia? - uśmiechnął się lekko. - Czy tak to działa? Cholera… - pacnął się dłonią w czoło.
- No i zdaje mi się, że tutaj wkraczamy my… Znajdujemy sposób by przełamać klątwę, ratujemy nieuważnego młodzieńca, oraz obie damy z opresji… - podsunął Guiren.
- Zabawnie by było, gdyby czarny rycerz próbował go teraz wyswatać z obiema siostrami, no nie? Bo jedna miała kolczyki na sobie na spotkaniu, ale tak właściwie należą one do drugiej - parsknął Woronow. Olimpia zrobiła zaskoczoną minę.
- Rany… - mruknęła.
- A to ci wesoła historia. Czy mogę wam jeszcze jakoś pomóc? - zapytała Nina.
- Chyba nie - odpowiedział Taj. - Wyobraźcie sobie, że rycerz jeszcze udaje się do zaświatów, żeby wyszukać jakąś biedną prababkę nieboszczkę, która również miała te kolczyki w posiadaniu - zaśmiał się. - No właśnie… czyli Livia jest włączona w tę klątwę? No bo ten przypis mówi tylko o posiadaniu. A przecież te kolczyki wcale nie były jej. Choć w pewnym sensie były… skoro miała je na sobie? Ciężko stwierdzić, jak to działa. W ogóle to jest komiczne, że ze wszystkich rzeczy, które ta dziewczyna miała przy sobie, Efrem wybrał tę jedną pożyczoną - Privat uśmiechnął się. - Niektórzy ludzie po prostu nie mają szczęścia.
- Pewnie najprościej było mu je z niej zdjąć - zasugerowała Olimpia.
- A to nie powinien być stanik? - zaproponował Alexiei.
- A skąd ty wiesz jak prosto ściąga się staniki - zapytał go Guiren i uniósł brew.
- Czy możecie o tym nie rozmawiać w obecności płci pięknej? - zagadnęła Pacini.
- To ja się rozłączam - rzuciła Nina.
- Cześć skarbie, do zobaczenia - rzucił Prasert, jednak jego umysł znajdował się już w kompletnie innym miejscu. Morozow pożegnała go i też się rozłączyła Privat zerknął na Hana. - Czyli mówisz, że nie lubisz ubierać staników, jak jesteście z sobą sami? - zażartował.
Ale o tym też nie myślał. Zastanawiała go niewiarygodna, lecz jakże zajmująca i ciekawa historia, jaka miała tu miejsce. Efrem, Livia, Florina… Wydawało mu się, że nie słyszał nigdy wcześniej o niczym choć trochę przypominającym to, co miało tutaj miejsce.
- Na pewno dobrze to zrozumieliśmy? - zapytał cicho, w sumie samego siebie. - Wow - szepnął, kręcąc głową. Napił się wody. - Czy każda misja IBPI jest taka zakręcona? - uśmiechnął się. - Jeśli tak, to pewnie nigdy się nie nudzicie w pracy.
- Cóż, niektóre są bardziej, a niektóre mniej… Ta zdaje się wyjątkowo no cóż… Pechowa dla Efrema i niefortunna dla Livii i Floriny. Jakby cała ta sytuacja nie była już dość niefortunna z powodu tego, że są spokrewnieni… - stwierdziła Olimpia.
- Podobno kiedyś dozwolone było krzyżowanie genów dopiero gdy krzyżowane pokolenia dzieliły cztery kolejne, a i tak patrzono na to z lekkim zgorszeniem… Zapewne wina takich przypadków jak Elżbieta Batory… Nie znajdziemy tego na Wikipedii, ale w jej rodzinie było pełno krzyżówek kazirodczych… Stąd sporo spaczeń psychicznych - rzucił Woronow.
- No ale to nie jest tak tragicznie bliska rodzina - powiedział Prasert. - Ile oni mogą mieć wspólnych genów? - zaczął to obliczać szybko w głowie. Jedną ósmą? Jakoś tak? - wzruszył ramionami. - Mają tylko wspólnego pradziadka, czy tam prababkę. Choć pewnie znowu coś pomieszałem w tym ich drzewie genealogicznym - powiedział.
Alexiei skrzywił się lekko.
- To co? Idziemy? Czy czekamy aż się bardziej ściemni? - zapytał Guiren. W końcu dochodziła już jakaś osiemnasta i słońce praktycznie już zaszło. Niestety taka cecha zimy.
- Nie no, chodźmy tam już. Może dowiemy się czegoś na temat tego rycerza. Jakie ma słabości. O ile jakieś ma. Liczę na jakąś sekretną książkę na strychu - Prasert uśmiechnął się. - No i może znajdziemy ten drugi kolczyk. Choć najpewniej jest we władaniu rycerza? W ogóle tego nie rozumiem. Rycerz otrzymał oba kolczyki. Najpierw poszedł nawiedzać Livię i po przegonieniu jej wrócił do dzbana i podłożył tam ten kolczyk Bóg wie z jakiego powodu. A następnie ruszył za Floriną i też zostawił drugi kolczyk gdzieś na terenie teatru? W jakimś naczyniu? Może jak zwrócił kolczyki, to znaczy, że jego zadanie zostało już wykonane? Raczej płonne nadzieje - mruknął. - Którą ścieżką powinniśmy pójść? - zapytał.
- Pewnie tą główną - zauważyła Olimpia. Jednak na pierwszy rzut oka Prasert nie widział żadnej ‘głównej ścieżki’ jak to dziewczyna zasugerowała.
Wyciągnął więc mapę i próbował się w niej zorientować.
- Widzicie tutaj gdzieś może jakieś ulotki, na którym rozrysowane byłyby ścieżki prowadzące przez park narodowy? - zapytał. - Bo na zwykłej mapie, którą otrzymaliśmy od IBPI, oczywiście ich nie znajdziemy - rzekł.
Zerknął na punkt, który miał odpowiadać lokalizacji leśnego dworu według zapewnień Livii.
- Ja widzę wykopane rowy przeciwpożarowe wzdłuż tamtej trasy - zasugerowała Olimpia.
Alexiei uniósł brew i zerknął w tamtą stronę. Guiren szukał czegoś w telefonie.
- Nie mogę znaleźć żadnej mapy z tutejszymi drogami, najpewniej sami musimy ją sobie wytyczyć… Podróż tędy rzeczywiście może prowadzić do tej posiadłości, w końcu takie rowy kopało się przy głównych drogach - zasugerował Chińczyk.
- O. To może to w takim razie - powiedział Prasert. - Zobaczę, czy ten kierunek zgadza się z kierunkiem na mapie. Bo chyba powinniśmy być o tutaj - wskazał miejsce na mapie od IBPI. - A tutaj jest naniesiony punkt leśnego dworu - wskazał drugie miejsce.
Najpierw sprawdził, jaki to kierunek stron świata. A potem, czy droga z rowem biegła w tym kierunku.
Punkt na mapie zgadzał się z kierunkiem, jaki wyznaczała droga. Powinni za jakiś czas dotrzeć na miejsce.
- No to w drogę… - rzuciła Olimpia.
- Mhm… Nie czuję się najlepiej - stwierdził Woronow, choć zdecydowanie wyglądał lepiej niż za pierwszym razem, gdy tylko tędy przejeżdżali to i tak stał się nieco bledszy. Han zamierzał chyba iść obok niego, w razie, gdyby potrzebował pomocy.

***

[media]http://www.youtube.com/watch?v=58dAcjgtfbk[/media]

Nie minęło wiele czasu, może piętnaście kolejnych minut nim dotarli do okolic posiadłości, którą Prasert rozpoznał. Widział ją już, w krótkiej wizji, gdy pomagał z bólem głowy Alexieia.
Ach… to o to chodziło! Przypomniał sobie tamten moment. Był kompletnie zaskoczony. Dopiero teraz złożyło się to w logiczną całość. Prasert był zachwycony, że znajdował odpowiedzi chociaż na część trudnych pytań. Z drugiej strony… ponowny widok ruin wcale go nie uspokajał. Ani nie rozweselał. To było paskudne, upiorne miejsce. Widział je bardziej w charakterze domu strachów, a nie miejsca schadzek. Bez wątpienia Efrem i Livia mieli szczególny gust.

Atmosfera zdawała się tutaj nieco gęstsza. Nie była przytłaczająca, ale wyczuwało się jakąś nieco niepokojącą aurę, a może to cienie rzucane przez drzewa nadawały temu miejscu takiej atmosfery. Budynek wyglądał na opuszczony, tak jak jego okolica.
Jedynie świerszcze i ptaki zdawały się nie mieć oporów z przebywaniem tutaj, te pierwsze bowiem rozpoczęły już swój dość intensywny wieczorny koncert. Robiło się też powoli chłodniej niż wcześniej. Delikatne powiewy wiaterku przypominały detektywom o tym jaka tak naprawdę była pora roku.

- Trochę jak w horrorze - podsumowała Olimpia.
- Ćśś… Słyszycie to? - zapytał Alexiei. Marszczył lekko brwi i nasłuchiwał czegoś. Rzeczywiście, po paru chwilach i Prasert coś dosłyszał. Jakiś nienaturalny dźwięk… Wcześniej wziął go za kolejnego dzięcioła, lub coś podobnego, ale choć był równomiernym pukaniem, był zdecydowanie inny. Rozchodził się cichym echem w ich stronę, odbijając od drzew… Jakby z kierunku zza domu. Jeśli więc oni byli na froncie, coś wywoływało go na tyłach posiadłości, a więc w części ogrodowej…
Uderzenia były nieco nierówne, nie były tępe jakby coś waliło o drewno, czy metal… Raczej jak… o ziemię? Dźwięk był nieco zniekształcony.

Prasert cieszył się, że nie jest sam. Miał obok siebie Hana i Alexieia… a nawet Olimpię… Jednak z drugiej strony teraz zaczął obawiać się również o nich. Bo w razie czego to on musiał ich obronić. Nie powinien liczyć na ich pomoc w tym względzie. Stał na czele Roju i był odpowiedzialny za jego dobrostan. Tak sobie myślał. Nie chciał, aby którykolwiek z tej dwójki umierał.
“Panikujesz”, napomniał się w myślach. “Nikt tu przecież nie mówi o umieraniu”.
A jednak w powietrzu panowała taka atmosfera… jakby właśnie na to się zanosiło.
- Uważaj - szepnął do Olimpii. - Wszyscy uważajcie. Pójdę przodem.
Chciał okrążyć ruiny i odkryć, co znajdowało się za domem. Zastanawiał się, co mogło wydawać taki niepokojący odgłos, ale nie był w stanie wpaść na żadne prawdopodobne rozwiązanie. Tutaj w ogóle powinno nikogo nie być! Czyż nie taka istota była opuszczonych posiadłości?
Jeśli więc nie było tutaj ludzi…
Czy to znaczyło, że słyszeli właśnie Czarnego Rycerza?
Prasert czuł ciarki przechodzące po całym jego ciele. Stąpał ostrożnie, aby nie narobić za dużo hałasu. Wolał omijać wszystkie suche, łamliwe gałązki. Nie chciał, żeby źródło dźwięku dowiedziało się, że tutaj byli.
Jednak kiedy ruszyli i wyjrzeli za dom, pierwsze co dostrzegli, to całkiem ładny, czarny motor. Lekki, więc raczej nie dla dorosłego, ciężkiego, bardzo doświadczonego jeźdźca. Dźwięk docierał gdzieś z dalszego rejonu, teraz dosłyszeli, że to echo odbijające się od drzew i ruin posiadłości nadawało dźwiękowi takiego nieprzyjemnego brzmienia. Im jednak byli dalej, a bliżej dźwięku, tym stawał się bardziej… znajomy.
- Jakby ktoś kopał w ziemi… - skomentował cicho Han.
- Mhm - mruknął Prasert. - Dokładnie. Czyżby Efrem? - zapytał.
Nie mieli wielu innych podejrzanych. Technicznie mogłaby to być również Livia, bo wskazywała na to lekkość motoru. Tyle że dopiero co od niej wyjechali. No i poza tym nie sprawiała wrażenia miłośniczki łopaty. Czy mógł tutaj być ktoś poza tą dwójką zakochanych? Raczej nie…
- Pierwsza myśl, to że chce ukryć trupa - Privat zaśmiałby się, ale to mogłoby być nieco zbyt głośno. - Spróbujmy podejść może nieco bliżej - rzekł i postąpił zgodnie ze swoimi słowami.
Wszyscy szli razem z nim. Raczej nie chcieli zostawiać go samemu sobie, no i potencjalnemu napastnikowi. Kiedy szli wzdłuż jednej z zarośniętych ścieżek, dostrzegli zapuszczoną fontannę. Zza niej dostrzegli jakiś ruch. Była dobrym punktem do obserwacji i zdecydowanie do ukrycia się przed oczami potencjalnego łopatowego machacza.
Prasert wyglądając zza fontanny dostrzegł spory kawałek dalej między drzewami znajomą sylwetkę. Szczupły, blondwłosy chłopak kopał w ziemi. Drzewa jednak zasłaniały dokładnie teren i Privat nie wiedział dokładnie co kopał, ani po co. Zdecydowanie jednak musiał być już zmachany, bo robił co parę chwil pauzę, w której ocierał czoło, a także rozglądał się. Jakby szukał czegoś. Nie patrzył jednak w stronę domu, tylko wręcz w przeciwnym kierunku, stając na te parę chwil tyłem do detektywów. Dzieliło ich około dwustu pięćdziesięciu metrów.
Prasert pomyślał, że ta odległość pozwalała im na cichy szept.
- Co on takiego robi? - zapytał. - Już kopie jakiś czas. Czego szuka? Czemu się rozgląda? Myśli, że coś przyjdzie do niego z lasu? Obawia się czegoś?
Privat wahał się pomiędzy wyjściem i konfrontacją, a czekaniem i obserwowaniem. Wnet doszedł jednak do wniosku, że więcej zyskają, patrząc dalej na jego ruchy. Tylko w ten sposób będą wiedzieć na pewno, czego chciał.
- Obserwujmy go na razie - szepnął Privat.
 
Ombrose jest offline