Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:38   #581
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



- Takie ładne dziewczyny przechowywać w klasztorze? - Prasert pokręcił głową. - Te Włochy to musi być piekło na ziemi. No i z tego co widzę - zerknął na grób Czarnego Rycerza - tak właśnie jest.
- Dobra… Ale kim wy niby jesteście? Bo na zwykłe gliny to mi nie wyglądacie… - powiedział Efrem marszcząc brwi.
- Jesteśmy superglinami - rzekł Privat. - Jesteśmy w stanie wywęszyć imbecyli z odległości pięciu kilometrów. Dlatego po przybyciu do Ravenny od razu udaliśmy się do archiwum. Bo w tej Ravennie, mój drogi, jesteś największym imbecylem.
Rozprostował plecy.
- Muszę pójść skorzystać z toalety. To znaczy z drzewa - rzekł i ruszył w dal. - Jak wyłącza się tego Skorpiona…? - mruknął.
Po czym to zrobił. Nagrywanie zostało wstrzymane. Prasert lubił myśleć o sobie, jak o początkującym biznesmenie. Miał na utrzymaniu mnóstwo ludzi w swym domu i to wymagało od niego sprytu. A także umiejętności dyplomacyjnych. Wezwanie Anatolii gówno by mu dało. Natomiast złożenie prezentu Alice z tak potężnego Paranormalium…
Wyciągnął telefon w poszukiwaniu odpowiedniego numeru telefonu.

Znalazł numer do Alice Harper. Był również ten do Kirilla Kaverina. To były jego jedyne kontakty do Kościoła Konsumentów. Wybrał ten pierwszy bez chwili wahania. Jeśli będzie sikał przez godzinę, może to skutkować zdziwieniem ze strony IBPI. Oraz podejrzliwością, jeśli zaraz pojawią się Konsumenci. Dlatego nie miał czasu do stracenia.
Pierwszy sygnał…
Drugi sygnał…
Trzeci…
- Halo? - odezwał się przyjemny, kobiecy głos w telefonie. W tle było słychać jakiś hałas.
Privat zaczął wysilać pamięć. Co wspominał mu na jej temat Kaverin? Rosjanin nie był skłonny do plotkowania, ale też nie obawiał się wspomnieć kilku rzeczy na temat innych osób. Jeśli te nie były szczególnie osobiste.
- Czy dodzwoniłem się do najlepszej brytyjskiej muzykoterapeutki? - zapytał nienaganną angielszczyzną dyktowaną przez Skorpiona. - Tutaj Prasert Privat.
W telefonie było słychać chwilę tylko hałasy.
- Nie do końca brytyjskiej, bo amerykańskiej i może najlepszą bym się też nie nazwała,ale na pewno zajmuję się muzykoterapią. Witaj Prasercie, w czym mogę ci pomóc? - zapytała odrobinę napiętym tonem. Zdawała się nieco rozproszona.
- Bo widzisz. Znajduje się tutaj pewny facet, który ma szczególne problemy z agresją. Bez wątpienia potrzebowałby muzykoterapii. Facet? Nazwijmy go rycerzem. Czarnym rycerzem. Upiorem. Widmem. Mógłbym uporać się z nim sam bez najmniejszego problemu - zablefował. - Otóż duchy kiedyś były żywe, a życie to moja domena.
To brzmiało może trochę sensownie, jednak nie miało żadnego przełożenia na rzeczywistość.
- Ale pomyślałem, że możesz być nim zainteresowana. Bo wiem, że jesteś poważaną przywódczynią najpewniej najważniejszej sekty na całym świecie. I chciałbym podarować ci tego rycerza. Do skonsumowania. Mogę podać ci dokładne namiary na jego grób. Haczyk jest taki, że znajduje się on w Ravennie, gdzie jest też jeden z oddziałów IBPI.
- Hm, daj mi prosze chwileczkę… - powiedziała, po czym zwróciła się do kogoś po francusku, co i tak zrozumiał.
- Orianne, zechcesz sprawdzić dla mnie trasę z Nicei do Ravenny? - poprosiła.
- Samolot, samochód? - odezwał się głos w tle.
- Obojętne - powiedziała Harper.
- Prawie cztery godziny do Turynu i jedna godzina lotu. Rezerwować bilet? - odezwała się kobieta w tle.
- Dwa, polecisz ze mną - oznajmiła jej Alice.
- Powinnam być za jakieś sześć godzin - powiedziała już do Praserta.
- Jak mniemam będziesz już wtedy spał. Zadzwonić? - zapytała.
- Chwila… zamierzasz przybyć tutaj osobiście? - zapytał mężczyzna. - To brzmi dość odważnie… skoro jest tu oddział IBPI. Pewnie o tym nie wiesz, ale moja dziewczyna… która pracuje w IBPI na dość wysokim stanowisku… powiedziała, że mają jakieś twoje dane… biometryczne? Z oddziału w Portland. I zostały przekazane wszystkim innym oddziałom. Wtedy jak tylko trafisz na teren danego miasta i przejdziesz przez jakiekolwiek drzwi, trafisz do kwatery głównej oddziału. Jakbyś była detektywem wezwanym na służbę - mężczyzna zawiesił głos. - Bardzo chciałbym cię zobaczyć - powiedział, ale poczuł się dość niepewnie. Czuł dziwną nieśmiałość względem Alice, którą starał się maskować. Miał nadzieję umiejętnie. - Jednak nie chciałbym, żeby coś złego ci się przytrafiło.
“Jesteś źródłem energii dla moich dzieci”, pomyślał.
- Ah… Masz rację… Rzeczywiście… Huh… Zapomniałam o tym drobnym fenomenie… W takim razie pojedzie sama Orianne… Wszystko jej wyjaśnię. Proszę podaj mi tylko dokładne koordynaty miejsca i coś charakterystycznego dla obiektu do skonsumowania, by wiedziała czego ma szukać - powiedziała Alice.
- Może lepiej byłoby, gdybyś wysłała jeszcze jednego konsumenta… - mruknął mężczyzna. - Jakąś dwójkę. To w końcu Ravenna. Miejsce pochówku Czarnego Rycerza znajduje się przy leśnym dworze… zaraz wyślę zdjęcie mapy. Naniosłem tam punkt, gdzie znajduje się ten obiekt. Jakieś jeszcze pytania? - zapytał Privat. - Inaczej rozłączę się i zrobię zdjęcie punktu, do którego powinniście udać się.
- Tak, jedno… Czemu do mnie dzwonisz, skoro twoja dziewczyna należy do IBPI? Nie chcesz by to oni zebrali wiedzę z tego obiektu? - zapytała.
- Moja dziewczyna bardziej należy do mnie, niż do IBPI - odpowiedział Prasert. - Jestem tutaj w tym punkcie i wszystko rejestruję do Zbioru Legend. Oprócz tej właśnie rozmowy. A IBPI tak naprawdę zależy głównie na Zbiorze Legend. Więc… w rzeczywistości działam ku interesom KK i IBPI. Bo wam chcę dać rycerza do skonsumowania. A im nagrywam wiedzę do przekazania kosmitom. Bo wiesz, że jestem teraz detektywem IBPI? - uśmiechnął się. - Mam przynajmniej Skorpiona.
- Domyśliłam się, po twoim wspaniałym akcencie Angielskim… - powiedziała Alice i lekko uśmiechnęła się.
- Prawda, że wspaniały? - mruknął Privat.
- To miłe, że chcesz pomóc, ale uważaj z tym graniem na dwa baty… Nie chcę, byś kiedyś był zmuszony zdradzić którąś ze stron - powiedziała.
- Alice. Dubhe… - westchnął. - Wiesz dobrze, że tak naprawdę, koniec końców, istnieje tylko jedna strona. Nasza wspólna. Twoja i moja oraz piątki innych osób. I ona liczy się najbardziej - powiedział.
- Wyślij mi zdjęcie. Miło że zadzwoniłeś. Do następnego razu - Alice pożegnała go uprzejmie.
- Tak zrobię - odpowiedział mężczyzna. - Do potem. Myślę, że powinniśmy się wspomagać. IBPI, Kościół Konsumentów… to dość świeże organizacje. Jednak konstelacje na niebie… znajdują się od zarania dziejów - powiedział i rozłączył się.
- To prawda - Prasert usłyszał jeszcze uśmiech w jej głosie, nim rozmowa dobiegła końca.
Tak naprawdę zależało mu głównie na tym, żeby Alice była w gotowości ciągle zapewniać mu energię. Nawet nie mu. Jego dzieciom. Dla nich był gotów kłamać, oszukiwać, zatajać… robić wszystko. Zrobił zdjęcie mapy z naniesionym leśnym dworem. Wysłał. Potem rzeczywiście wysikał się i w trakcie tego podstawowego aktu włączył nagrywanie Skorpiona.
- Cholera… zbyt szybko go włączyłem - obudził w sobie aktora.
Zapiął rozporek i wrócił do towarzyszy.
- Masz kłopoty z prostatą, czy coś? - zapytała Olimpia, ale nie było w tym żadnej ostrej złośliwości. Raczej jakby się martwiła co mu tak długo zeszło. Siedzieli na płytach nagrobnych nieco dalej od grobu rycerza.
- To co teraz? Puścicie mnie? - zapytał Efrem.
Privat uśmiechnął się do Olimpii.
- Jest zbyt rzadko używana. Odbywa się właśnie rekrutacja. Szukam osób, które mogłyby to zmienić. Jacyś chętni?
Następnie spojrzał na Efrema.
- Nie. Nie ma mowy. To zbyt niebezpieczne. Czarny Rycerz może w każdej chwili wrócić, żeby cię zgładzić. Nie możemy pozbyć się ciebie - rzekł. W rzeczywistości po prostu nie chciał wypuścić z dłoni takiego wspaniałego egzemplarza, jakim był Capano. - O czym rozmawialiście we dwójkę tuż przed chwilą?
- Tłumaczyłam Efremowi, że jest idiotą… - powiedziała Olimpia.
- A ja zastanawiam się, czy wasza koleżanka nie ma tych dni… - powiedział Capano.
- Czemu czarny rycerz miałby mnie zabić, przecież nie ma powodu - dodał. Alexieia i Hana nie było w okolicy.
- A czy ma powód, żeby zabijać swoją ukochaną nie wiadomo jak długo nie wiadomo ile razy dziennie? Oczywiście, że nie ma. Dlatego lepiej nie jest mu się narażać. Pytałem bardziej, o czym rozmawialiście we dwójkę… w sensie ty Efremie z upiorem. Zanim wam przerwaliśmy naszym pojawieniem się. Wydawało mi się, że nie byłeś zbytnio zadowolony z tej wymiany zdań.
- A… Chciałem, by oddał mi kolczyki i że przyniosę coś innego, wytłumaczył mi, że nie ma możliwości rozwiązania raz zawartego paktu między rycerzem, a osobą paloną… I że już wystarczająco długo ściga swoją oblubienicę, że jeśli się nie uda, to będzie moja kolej… Jak rozumiem… Jak nie wychodzi, pechowy oblubieniec zostaje kolejnym rycerzem - sapnął spięty Efrem. Zbladł.
- No nie. Do tego nie dojdzie. Bez wątpienia. Kochany Leo, nie musisz się obawiać. Bez wątpienia my cię wykończymy, zanim mógłbyś zająć jego miejsce. Dlatego możesz na nas liczyć, jeśli chodzi o pozbawienie cię życia zanim zostałbyś głodnym dziewic upiorem. Głowa do góry - Privat uśmiechnął się i poklepał mężczyznę po ramieniu.
Capano zbladł jeszcze bardziej. Olimpia parsknęła.
- Uważaj… Panie Buenaflor, bo jeszcze sam zostaniesz głodnym dziewic upiorem - zażartowała Włoszka.
Privat wyszczerzył się w jej kierunku.
- To zależy - powiedział. - A jesteś dziewicą? - jego usta wykrzywiły się w bardzo drapieżny wyraz.
Olimpia zrobiła się czerwona.
- To nie twój interes - powiedziała nieco napiętym tonem. Teraz to Efrem parsknął rozbawiony. Chyba spięcie przed potencjalną śmiercią już mu odbiło.
- Zostajemy tu na noc, czy wracamy do hotelu? - zapytała Pacini.
- Myślę, że spokojnie możemy wytrzymać do jutra. Chodźmy spać. Zadzwonię tylko do Averarda, żeby szczególnie chronił swoje córki. I spodziewał się szczególnie niezrozumiałych zagrożeniem. Nie będę mówił mu o Czarnym Rycerzu, bo mnie w najlepszym wypadku wyśmieje. Ale jeśli przekażę mu, że zaraz mogą uderzyć nie do końca określone siły… to mam nadzieję, że się zatroszczy. Bo wydaje mi się, że twój Czarny Rycerz… nawet jeśli przepuści Livii… to zaraz znowu zjawi się u Floriny. Bo chyba nie przekazał jej jeszcze kolczyka?
- Cóż, Alexiei raczej by wspomniał, gdyby znalazł jakąś samotną biżuterię w teatrze… Przynajmniej tak myślę - powiedziała i zerknęła na Efrema.
- Wleczemy go ze sobą? - zapytała.
- Powiedz mi tylko najpierw, gdzie podziali się Han i Alexiei - odpowiedział Prasert, rozglądając się dookoła. - Najpewniej nie zdarzyło się nic zbyt gwałtownego, skoro zdajecie się dość spokojni? - zapytał.
- Poszli do samochodu. Alexiei poczuł się nieco gorzej, jak zbliżyliśmy się do grobu - powiedziała Olimpia, tłumacząc zniknięcie obu mężczyzn.
- No to idziemy - rzuciła do Efrema.
- A mój motor? Nie zostawię go tu przecież - powiedział spiętym tonem Capano.
- A kto ci go tu ukradnie? - Privat zapytał z lekkim uśmieszkiem. - Weź po prostu kluczyk. Najprawdopodobniej odnajdziesz swój pojazd, gdy tylko… jeśli tylko… tu powrócisz - dokończył Prasert. - Czyli możemy zbierać się stąd? - mruknął, zerkając na Olimpię. - Chciałbym mimo wszystko dopytać Alexieia, czy na pewno nie zobaczył żadnej biżuterii w teatrze.
- No to znajdziemy go w aucie. Idziemy - powiedziała i wstała. Efrem choć niechętnie, to ruszył z nimi. Chyba zrozumiał, że nie było sensu stawiać się.
- Możemy go chociaż wprowadzić pod zadaszenie? Jakby padało w nocy? Nie chcę by zamókł - poprosił, gdy byli już przy motorze. Rzeczywiście obok domu był mały drewniany daszek, motor spokojnie by się pod nim zmieścił.
- Wprowadzę go daj kluczyk - powiedziała Pacini. Chłopak dość niechętnie, ale odpuścił. Wręczył Włoszce kluczyki. Olimpia dość sprawnie poradziła sobie z lekkim motorem i za moment ruszyli dalej, do samochodu.
Prasert myślał, że to był wybieg, żeby pozwolić mu samemu przestawić motor. Bez wątpienia gdyby na niego wsiadł, spróbowałby uciec. Nikt tutaj nie był na tyle głupi, żeby mu na to pozwolić.

Alexiei siedział na przednim siedzeniu z zamkniętymi oczami i z wodą w dłoni. Han tymczasem obok na siedzeniu kierowcy. Mieli pootwierane drzwi dla przewiewu.
- Już jedziemy? - rzucił Guiren spoglądając na trójkę idących w stronę Jeepa ludzi.
- Tak. Rozumiem, że wracamy prosto do hotelu - powiedział Prasert. - Bo nie wydaje mi się, żebyśmy mieli zrobić coś jeszcze po drodze - mruknął Privat. - Powiedz mi, Alexieiu… jak dokładnie przeszukałeś teatr? Czy mógł znajdować się tam drugi z pozostawionych kolczyków? Kolczyki są dość małe… jak to kolczyki… i łatwo je zarówno ukryć, jak przeoczyć. Jeśli Czarny Rycerz ma go przy sobie, a ma w zwyczaju zostawiać je w pobliżu swoich ofiar… to najpewniej wróci do Floriny, aby go podrzucić. Co znaczyłoby, że jest w nieco większym niebezpieczeństwie niż Livia.
Wyciągnął telefon i wybrał w międzyczasie numer Averarda.
Han tymczasem ruszył.
Przez chwilę nikt nie odbierał, po czył połączenie zostało nawiązane.
- Słucham - odezwał się poważnym tonem Nestegio do słuchawki telefonu. Chyba nie był w humorze.
- Dzień dobry, tutaj Buenaflor - powiedział Prasert. - Proszę wzmocnić ochronę Livii i Floriny. Znaleźliśmy trop sugerujący, że ataki mogą powtórzyć się. Nie mamy informacji, że dojdzie do czegoś akurat dzisiaj, jednak bez wątpienia nie możemy tego wykluczyć - rzekł.
Właśnie uświadomił sobie, że nawet jak rozwiążą sprawę, trzeba będzie sprzedać Averardowi jakąś historyjkę. Choć z drugiej strony… może wszystkim zajmie się po prostu Mnemosyne. Pojawi się i wymażą wszystkim pamięć. To uspokajało. IBPI bez wątpienia miało kilka asów w rękawie, jeśli chodziło o zajmowanie się takimi sprawami.
Mężczyzna chwilę milczał.
- Dobrze. Wedle pańskiego zalecenia - powiedział.
- Czy jest jeszcze coś, o czym powinienem wiedzieć? Wpadliście państwo na trop sprawcy? - zapytał poważnym tonem.
Prasert myślał. Czy potrzebował zdenerwowanego Nestegio wypowiadającego wojnę Capanom? Czy to pomoże mu w śledztwie?
- Tak, ale jest na razie zbyt wcześnie, żeby cokolwiek powiedzieć z pewnością. Będę pana informował na bieżąco. To na razie pierwszy dzień śledztwa i choć pracujemy intensywnie, to w kilka godzin nie da się wszystkiego wyjaśnić. To dość skomplikowana sprawa, jak pewnie zgodzi się pan ze mną - dodał Privat. - Dziękuję za rozmowę, panie Nestegio - ton jego głosu jasno sugerował, że to jej koniec.
- Dziękuję również za ostrzeżenie. Owocnego szukania poszlak - pożegnał się Averardo i rozmowa dobiegła końca. Efrem przyglądał się uważnie Prasertowi, wciśnięty między niego i Olimpię.
- Mógł pan na mnie donieść - zauważył poważnym tonem.
- Mogłem i powinienem to zrobić - powiedział Privat. - Jednak… - zawiesił głos.
Tak właściwie dlaczego tego nie zrobił?
- To nie jest moim zadaniem tutaj - dokończył. - A w wolnym czasie wcale nie jestem szczurem. Nie donoszę na innych. Na pierwszy rzut oka nie czyni to ze mnie świetnego detektywa - zaśmiał się. Następnie spojrzał na Rosjanina. - I jak, Alexiei? Co z tym kolczykiem? - nawiązał do poprzedniego pytania, które wcześniej zadał.
- Pewnie jakbym wiedział, że mam szukać biżuterii to bym się za nią rozglądał. Szukałem śladów i poszlak, ale nie widziałem żadnego porzuconego kolczyka - powiedział nieco zmęczonym tonem. Mogło go tam nie być, ale z drugiej strony, mógł być, tylko Woronow go po prostu nie zauważył.
- Tak myślałem - westchnął Prasert.
- Możemy tam pojechać jutro, jeśli jest nam potrzebny - zaproponował.
- Mogą być nam potrzebne - powiedział Privat. - Jeśli zostały przekazane rycerzowi, żeby nawiedzał Livię i Florinę, to może po zniszczeniu kolczyków rycerz przestanie zajmować się nimi. Najchętniej byłoby zgładzić samego upiora, ale dobrze jest mieć kilka różnych opcji do wyboru. Czyli jak, Olimpio? - przeniósł wzrok na kobietę. - Rano po śniadaniu spotkamy się z twoją medium? - musiał udawać, że bardzo liczył na nią. Choć w rzeczywistości zamówił już Orianne.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 13-09-2020 o 00:02.
Ombrose jest offline