Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:40   #584
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- My już jedliśmy, może złap ostatni kawałek pizzy i zejdźmy na dół? - zaproponował Han. Alexiei też był już całkowicie doprowadzony do porządku. Obaj zbierali się do dzisiejszej ‘wycieczki’.
- Tak, nie mam ochoty na długie śniadania - powiedział Prasert. - Ale mogliście wziąć dla mnie kanapkę. Nieważne - rzekł. - To moja wina, że spałem… - policzył. - Dokładnie dwanaście godzin.
Ruszył w stronę sypialni i ubrał się w to samo, co wczoraj. Nie miał większego wyboru, bo nie zapakował ogromnej ilości ubrań. Koszulka i spodnie były na szczęście świeże. Privat zanotował sobie jednak, żeby następnym razem wziąć z sobą bieliznę na zmianę. Po kilku minutach już w pełni ubrany wrócił do mężczyzn.
Do pokoju rozległo się pukanie. Wróciła Olimpia i Efrem. Wyglądała już na nieco spokojniejszą, ale obserwowała Praserta podejrzliwie.
- To możemy zejść i poczekać na Anatolię przed budynkiem - zaproponowała. Minęło mniej więcej tyle czasu co trzeba od jej telefonu, więc kobieta powinna wkrótce przyjechać. Pacini zeszła na dół przodem.
- Co ją dziś ugryzło? - zapytał ich Efrem, nieco ciszej by z dołu nie usłyszała.
- Nie “ją”, tylko “panią detektyw” - poprawił go Prasert. - Nie wydaje mi się, żebyście przeszli na ty - rzekł.
Nie chciał, żeby Efrem zaczął czuć się z nimi kompletnie komfortowo. Nie chciał również, żeby cierpiał przy nich, ale Privat po prostu nie chciał mu powiedzieć prawdy. Nie miał też ochoty na wymyślanie kłamstw. Ruszył nieco prędzej, żeby dogonić Olimpię.
- Hej - rzucił, kiedy zrównał się z nią. - Co tam? - zapytał, jak gdyby nigdy nic.
Olimpia zerknęła na niego z ukosa.
- Nie… Nic… Ty… Żartowałeś sobie ze mnie? - zapytała napiętym tonem. Stała przed budynkiem z rękami skrzyżowanymi pod biustem.
- Nie pamiętam. Żartuję sobie ze wszystkiego i ze wszystkich, także z siebie. Jeśli ominąłem cię i zapomniałem zażartować z ciebie, to przepraszam. Nie chciałem, żebyś poczuła się ignorowana - odparł lekkim tonem, stojąc obok niej przed budynkiem. Zerknął również do tyłu, czy reszta drużyny wychodziła.
Pozostali właśnie zeszli na dół. Tymczasem pod hotel podjechał całkiem uroczy, jaskrawozielony garbus. Wysiadła z niego, bez wątpienia całkiem nietuzinkowa siostra zakonna. Spojrzała w ich stronę i uśmiechnęła się ciepło do Olimpii. Uśmiechem, który najpewniej w największym stopniu przyczynia się do efektu cieplarnianego i topniejących lodowców… Pacini rozluźniła się na jej widok.
- Anatolio! - zawołała i ruszyła w jej stronę. Uściskały się po przyjacielsku i ucałowały w policzki. Następnie Olimpia odsunęła się.
- Witam, nazywam się siostra Anatolia, proszę, mówcie tak do mnie - przedstawiła się kobieta uprzejmie. Przyjrzała wszystkim mężczyznom. Chwilę dłużej obserwowała Praserta. Jej spojrzenie nieco wyostrzyło się. Jakby widziała więcej… Zaraz jednak zerknęła na Olimpię.
- Gotowi? Jedziemy? - zapytała.
- Dzień dobry. Lucio Buenaflor - Prasert przedstawił się. - Wie pani, jaki mamy problem? - zapytał ją. - Czy moja przyjaciółka wtajemniczyła panią we wszystkie szczegóły? - zapytał i zawahał się przez moment. - I czy jest pani prawdziwą siostrą zakonną? Wygląda pani prędzej jak modelka - powiedział. - Czy wszystkie kobiety we Włoszech są takie piękne? - zapytał i zerknął również na Olimpię. Pokręcił głową.
Anatolia zaśmiała się.
- Jest pan bardzo miły, dziękuje. Owszem, jestem wtajemniczona, owszem, jestem siostrą zakonną i owszem, wszystkie Włoszki są całkiem urodziwe - przytaknęła trzykrotnie.
- To ja pojadę z Anatolią! - powiedziała Pacini i ruszyła do samochodu siostry zakonnej, ciągnąc ją pod ramię. Wyglądały jak przyjaciółki…
- Hm… Sam bym pojechał z tą Anatolią… - mruknął Efrem.
- Na nią też wyślesz widmowego zbira? - zapytał Prasert. - Kobiety, które ci się podobają, z reguły źle kończą - dodał. Capano zwiesił głowę, chyba go to zabolało.
Taj wyprostował się i spojrzał na obie Włoszki.
- To do zobaczenia na miejscu. Bardzo miło mi, że zgodziła się pani z nami współpracować. Ratuje pani ludzkie życia, i nie mówię tutaj o naszych - rzekł. Anatolia obejrzała się, kiwnęła głową i uśmiechnęła do niego.
Następnie po tych słowach ruszył prosto do drugiego, zaparkowanego samochodu. Przy okazji wyciągnął komórkę i sprawdził, czy Alice coś odpisała w sprawie Orianne.
Czekał już na niego sms.

Cytat:
Już po wszystkim
Był krótki, ale konkretny. Panowie wsiedli do samochodu. Dwa auta ruszyły w drogę do leśnej ścieżki. Nie mogli wjechać dalej, jak to zrobił wczesniej Efrem, więc musieli zaparkować tak jak poprzedniego wieczoru i wszyscy wspólnie przejść się na miejsce. co Prasert od razu zarejestrował, gdy dojechali, Alexiei nie wykazał objawów bólu głowy. Żadnych.
- To wspaniały, bardzo stary las - zauważyła siostra Anatolia w drodze do posiadłości.
- Jeszcze nie widziała siostra kamienia koronnego tej puszczy. Moja rodzina była w posiadaniu tych ziem od wielu, wielu lat… Od dawien dawna, póki nie doszło do jej sprzedaży… Oczywiście jesteśmy w dobrych stosunkach z jej obecnymi właścicielami i swobodnie możemy w nim przebywać, ale w pewien sposób trochę mi szkoda, że tak oddano nasz dawny dobytek… - powiedział Efrem. Kobieta uważnie go słuchała.
- Dlaczego w ogóle wasza rodzina sprzedała las i tę posiadłość w niej? Musiała być warta niegdyś sporo pieniędzy. Byliście może na skraju bankructwa? - zapytał Prasert.
Właśnie ten szczegół go wcześniej interesował, ale nie było okazji, żeby o niego zapytać. Jeśli Capano tak bardzo chcieli zachować ten las i wykorzystywać go dalej do polowania… to czemu tego po prostu nie zrobili.
- To nie jest tak, że Nestegio zmusili was do sprzedaży - odpowiedział Privat. - A może?
- Nie, nie… To nie jest do końca jasna sprawa… Ale odnoszę jakieś niejasne wrażenie, że chcieli się pozbyć tego miejsca, w głównej mierze… Przez ten cmentarzyk właśnie… - powiedział Efrem.
- To miejsce jest nawiedzane codziennie, od lat… - zauważył.
- No… To mógłby być powód - powiedziała Olimpia.

Dotarli do posiadłości. Anatolia przystanęła i wzięła głębszy wdech.
- To miejsce przesycone jest mnóstwem wspomnień - stwierdziła obserwując budynek.
- Wspomnienia często przyciągają różne energie - dodała. Po chwili obeszli dom i ruszyli w stronę cmentarzyka rodzinnego.

Gdy stanęli przy grobie czarnego rycerza, był zakopany. Tymczasem tablica była pęknięta na pół i porośnięta bluszczem. Z jednej z winorośli zwisał kolczyk.
Wszyscy stali w milczeniu.
- To tu? - zapytała Anatolia i zmarszczyła brwi. Uklęknęła i dotknęła dłońmi ziemi.
- To jedyne miejsce w całej okolicy… Które jest… Puste… Nic tu nie ma. To nienaturalne… Bardziej martwego grobu w życiu nie widziałam… - powiedziała zdumiona.
- To czas na egzorcyzmy. Tylko muszę uprzedzić, że jestem buddystą - rzekł Prasert.
Miał nadzieję na bardzo miły i szybki finał. Anatolia odprawi egzorcyzmy i nikt nawet nie zauważy konsumowania. Dojdą do wniosku, że to siostra zakonna taka utalentowana była. Privat podszedł do winorośli i spojrzał na kolczyk. Wziął go do dłoni. Czy to był już koniec sprawy? Potarł kciukiem jego drogi, piękny kamień.
- Ale tu nawet nie ma czego egzorcyzmować… Tutaj nie ma nic… Jakby. Zostało kompletnie wyssane. Nie wiem. Nie spotkałam się nigdy z czyms takim - powiedziała lekko oszołomiona kobieta. Wstała i dotknęła bluszczu.
- To brzmi bardzo zaskakująco - odpowiedział Privat. - Jesteś pewna?
- Ten bluszcz… Powstał również nienaturalnie… Jakiś mężczyzna dał mu życie… Towarzyszyła mu kobieta… Ale nie ma ich już… od wielu godzin - powiedziała Anatolia i puściła liść roślinki. Wstała i otrzepała spódnicę. Olimpia zmarszczyła brwi. Następnie zgrzytnęła zębami.
- Konsumenci! - powiedziała wkurzona.
- Kto? - zapytał Efrem kompletnie zdezorientowany. Spojrzał na kolczyk.
- Konsumenci - powtórzył Prasert. - Moja współpracowniczka miała na myśli to, że pewnie kupili ten bluszcz w sklepie i przyjechali z nim i go tu posadzili. No bo przecież mężczyzna i kobieta nie mogą spłodzić bluszczu. Nie tak działa biologia.
- Mogę je odwieźć Livii? - Efrem zapytał. Pewnie chciał oddać dziewczynie przedmioty.
Pacini warknęła. chyba darzyła Kościół Konsumentów wielką niechęcią.
- Czyli… Co teraz? - zapytał Han i zerknął na Praserta.
- To już po wszystkim? - zapytał.
- No chyba tak, skoro nie mamy już czego egzorcyzmować - stwierdził Alexiei. Obaj spojrzeli na Praserta, chyba mieli pytania, ale nie chcieli ich wypowiadać na głos.
- Poczekaj, Anatolio - rzekł i wyciągnął w stronę siostry kolczyki. - A czy wyczuwasz jakąś niepokojącą energię w tej biżuterii? - zapytał. - No i dlaczego ktoś miałby stworzyć tutaj bluszcz? Nie twierdzę, że to się nie stało. Ale w jakim tym sens? Jaki byłby tego cel? - spoglądał to na seksowną zakonnicę, to na Olimpię, to na chłopaków…
Kobieta milczała chwilę. Wzięła kolczyk.
- Nie czuję nic specjalnego na tym kolczyku. Pamiątka rodzinna. Należy do jakichś dziewcząt… A bluszcz powstał by podtrzymać płytę, żeby się nie przewróciła po przełamaniu… - wyjaśniła po tym, jak znów dotknęła liścia.
- Ach… to ma sens. Ale nie wiem, dlaczego Konsumentom miałoby zależeć na stanie tej płyty - mruknął Prasert. Następnie zerknął na Efrema. - Bo Konsumenci nic, tylko biorą od sprzedawców rzeczy. Kupują. Co ich obchodzi środowisko, w jakim się otaczają - rzekł.
Bez wątpienia to musiało brzmieć bardzo dziwnie dla Capana. Nieco śmieszyło to Praserta.
- Czyli co? - zapytał Prasert. - Misja wykonana? - spojrzał na wszystkich po kolei. - Wydaje się, że tak. Dziękuję Anatolio, że tak wszystko nam dobrze wyjaśniłaś - uśmiechnął się do kobiety.
Pacini spojrzała na siostrę zakonną. Ta rozłożyła ręce bez zrozumienia.
- Będę musiała to zaznaczyć... Że miejsce zostało skonsumowane. Pamiętajcie zrobić to samo - powiedziała Olimpia.
- Czyli co? Musimy wrócić do ah tak… Najpierw musimy zająć się dopięciem spraw tutaj i dopiero potem powrót do oddziału - stwierdził Han zerkając na Efrema. Chłopak zdawał się szczęśliwy, że wszystko się skończyło.

***

Jonas popatrzył na Praserta, Hana i Alexieia.
- Czyli podsumowując… Sprawa rozwiązała się sama, wszyscy są zadowoleni. Do Zbioru trafi opis waszej misji, a grób nie zagraża już nikomu? - zapytał chcąc dokładnie zweryfikować posiadane dane. Popatrzył po dokumentach przed sobą.
- Szybko wam poszło. Cudownie - stwierdził.
- Chcecie jakieś kolejne zadanie? Czy wolicie chwilę odsapnąć po tym w domu? - zapytał.
- Mam ochotę na orgię - powiedział Privat tak, jak gdyby to było nic. - Ale potem mogę udać się od razu na kolejną misję z chłopakami. To świetna sprawa. Zbieranie informacji dla was w IBPI. Zarówno odpowiedzialna, jak i fascynująca. Sprawa Czarnego Rycerza mnie bardzo zaskoczyła. Nie spodziewałem się niczego takiego. Było cholernie interesująco. Jeśli kolejna misja będzie choć trochę wciągająca i satysfakcjonująca, to jestem gotowy - uśmiechnął się do niego. - Swoją drogą, zanim zapomnę. Czy mógłbyś wymazać niektóre elementy z naszych wspomnień? Mam na myśli te bardziej intymne. Jak na przykład świecące oczy Hana, kiedy robił mi dobrze - rzekł.
Jonas kiwnął głową.
- Mhm, przejrzę wasze nagrania w razie czego. A póki co… To chyba wszystko. Cieszę się, że misja nie skończyła się źle i że się dobrze czułeś. Moje gratulacje z przebycia swojej pierwszej misji Prasercie - powiedział, po czym wstał i wyciągnął do niego dłoń, by mogli je uścisnąć po męsku. W końcu to było nie lada szczęście, by wykonać zadanie tak sprawnie i bez żadnego uszczerbku.
- Dziękuję… to bardzo wiele dla mnie znaczy, słyszeć z twoich ust takie rzeczy - Privat uśmiechnął się promiennie do Jonasa i uścisnął jego dłoń. - Czuję się, jakbym wygrał Oscata albo Grammy, podczas gdy ja po prostu przeżyłem moją pierwszą misję - uśmiechnął się. - Było w niej kilka zabawnych momentów. Jak na przykład wtedy, kiedy Olimpia zemdlała, bo zobaczyła mnie nagiego całującego Alexieia - zaśmiał się. - Gdyby była facetem, to powiedziałbym, że cała krew wypłynęła z jej mózgu prosto w wiadome miejsce.
Jonas zaczął się śmiać i pokręcił głową. Po chwili puścił jego dłoń.
- No dobrze. Udajcie się do sali portali i pora do domu. Przyjdę wieczorem na naszą imprezę z okazji udanego rozwikłania zadania. Nina na pewno się ucieszy, że już wróciłeś - zauważył. Uśmiechnął się jeszcze i poklepał Praserta po ramieniu.
- Wszyscy się ucieszą. I będę cię oczekiwał. Mam ostatnio stałą ochotę na seks - uśmiechnął się do Jonasa. - Jesteśmy kompletnie skandaliczni. Pracownik z szefem? Kto słyszał o czymś takim?! - zaśmiał się. - Odkąd stałeś się członkiem Roju… czy zmieniły się twoje preferencje? Lubisz teraz nieco bardziej mężczyzn? - zapytał go.
Miał ochotę tej nocy wziąć każdą pojedynczą osobę mieszkającą pod jego dachem.
- Oczywiście, że zmieniły… Czy może tak właściwie… Ustabilizowały - wyjaśnił Holt. W jego spojrzeniu Prasert dostrzegł pożądanie.
- Chciałbym zauważyć, że sypiasz z trojgiem swoich szefów Prasercie Privatcie - zauważył Jonas i uśmiechnął się czarująco.
- Ty, Nina i Elsa. No rzeczywiście. Prawdziwa ze mnie biurwa - Tajlandczyk odparł. - Czego nie zrobię dla sukcesu i pięcia się w górę po szczeblach korporacyjnej drabiny - zaśmiał się. - I co masz na myśli poprzez stwierdzenie, że się ustabilizowały? Wcześniej były niestabilne? Jesteś dojrzałym mężczyzną, na pewno wiedziałeś już, co lubisz na tym etapie swojego życia.
- Raczej wiedziałem że chciałbym być z kobietami, ale co do mężczyzn nie miałem takiej pewności i nigdy nie próbowałem - wyjaśnił. Przesunał się i skradł Prasertowi pocałunek.
- Muszę to dokończyć… Idźcie już - polecił.
- Teraz wszedłeś w etap swojego życia, w którym możesz bardzo dużo próbować - Privat odpowiedział. - Choć taki przystojny mężczyzna pewnie zawsze miał dużo wyboru, choć niekoniecznie z niego korzystał. Dobra, jak na rozmowę z Koordynatorem po wykonanej misji, stanowczo zbyt dużo rozmawiamy o seksie - zażartował i ruszył w stronę wyjścia z pokoju. - Do zobaczenia potem, Jonasie - rzekł.
- Mmmm do zobaczenia w domu panowie - pożegnał Praserta, Hana i Alexieia.
- Fajnie, że o nas pamiętał - rzucił Alexiei przy wyjściu. Żartobliwie.

Udali się do sali portali. Przy panelu stała Arisa. Uśmiechnęła się do nich ciepło i nawet nie musieli jej mówić dokąd ma otworzyć im portal. Wystarczyło, że zauważyła ich zadowolone miny i spojrzenie Praserta, na które zarumieniła się lekko.
- Wyjście A3 - powiedziała do nich. Czekał ich już portal do domu…
- Dzisiaj szykuje się wielka celebracja życia, Ariso - powiedział do niej. - Nie może cię na niej zabraknąć - rzekł i uśmiechnął się do Azjatki. - Będą wszyscy. Wiesz, jaki obowiązuje dress code? - zapytał.
Japonka pokręciła głową i zerknęła na niego. Zerknęła na niego onieśmielona. Rozejrzała się też, czy w sali był jeszcze ktoś poza nimi.
Prasert nachylił się i zasłonił usta dłonią.
- Nagość - uśmiechnął się do niej, patrząc jej prosto w oczy. - Wydaje mi się, że w tym stroju jest ci szczególnie do twarzy - powiedział już głośniej, odsuwając się nieco.
Dziewczyna kompletnie zalała się ślicznym rumieńcem, który zawsze tak pięknie rozświetlał jej twarz, gdy udało mu się ją zawstydzić. Była delikatna jak kwiat wiśni, a jednocześnie miała upór i silną wolę.
- Przyjdę - obiecała.
- Idziesz? - rzucił Alexiei. Stali z Hanem przy portalu i czekali na niego.
- Tak - odpowiedział Prasert, obracając się do obu mężczyzn.
Ruszył w ich stronę w podskokach.
- Dream team! - krzyknął melodycznie.
Wystrzelił rękami w górę, żeby przybić piątkę zarówno z Hanem, jak i z Alexieiem.
- Dajcie mi trochę entuzjazmu! Nasz pierwsza wspólna misja - zaśmiał się uroczo.
Han uśmiechnął się. Przybił mu piątkę i za moment zrobił to również Rosjanin.
- No jasne! To było super. Prasert to urdzony detektyw! Tajski Sherlock Holmes - stwierdził Woronow.
- Nie aż tak tania podróbka ze mnie! - Privat roześmiał się.
- Zamawiam na dziś butelkę rumu z górnej półki! - rzucił Alexiei i pierwszy przeszedł przez portal. Han westchnął, rozbawiony. Poczekał jednak na Praserta, niczym gentleman.
- Wiem, co ja zamawiam na dzisiejszy wieczór - Privat uśmiechnął się zalotnie do Hana. - Albo kogo.
Następnie sam również przeszedł przez Portal. Nie mógł doczekać się powrotu do domu. Naprawdę mieli powód do świętowania i właśnie to zamierzał robić Prasert z całym Rojem. To pieczenie w żołądku, o którym mówił Alice, chwilowo zelżało. Poczuł się lekki, młody, pełen energii, szczęśliwy… Miał wszystko, czego mógł tylko zapragnąć. Pracował na to ciężko, jednak faktem było, że świat był dla niego szczególnie łaskawy. Prasert czuł się w tym momencie jego ulubieńcem.
- A to dopiero początek! - krzyknął, przechodząc przez Portal.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline