Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2020, 00:18   #212
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 62 - 2519.VIII.23; popołudnie

Miejsce: Ostland; Las Cieni; leśna głusza
Czas: 2519.VIII.23 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: cisza, odgłosy lasu, półmrok, ziąb; mgliście; zachmurzenie; łag.wiatr


Karl i Tladin



Cisza. Taka, że aż w uszach dzwoniło. I bezruch. Tak, że aż oko wciąż odruchowo szukało wszelkich oznak ruchu. Oddech wciąż rwał płuca a mięśnie drgały z wysiłku. Koniec. Wszystko na to wskazywało. Gdy rogaty olbrzym wreszcie runął jak powalane drzewo, gruchnął o ziemię w przeciągłym ryku agonii rozchlapując błoto i liście. Potem jeszcze charczał i trochę drgał. Aż wreszcie znieruchomiał. Więc chyba koniec.

- To już?! Już po nim?! - gdzieś zza pleców Tladina doszło go niepewne pytanie drugiego zwycięzcy. Z całej walki tylko ich dwóch wciąż trzymało się na nogach. Z czego Krzywy zgodnie z planem i wcześniejszą deklaracją nie włączał się do bezpośredniego starcia tylko cały czas szył z łuku. Nie wszystkie strzały trafiły ale nawet teraz widać było wystające z rogatego cielska strzały. No wyglądło na to, że tak. Że Krwawy Róg padł. Że już po nim. W końcu. Tladin stracił rachubę ile razy siekł go toporem. Część ciosów minotaur sparował, część ześlizgnęła się po jego pancerzy ale i tak część trafiała wbijając się w skórę i mięśnie, znacząc krwawymi pręgami miejsce trafień. A stwór jednak nie chciał paść. Walczył do końca, nawet gdy już osłabiony ranami, chwiał się i miał coraz większe trudności by zbijać topór krasnoluda to wciąż był groźnym przeciwnikiem.

Jak bardzo groźnym przekonała się cała reszta. Właściwie Tladin został ostanią zaporą jaka związała walką minotaura. Całą resztę, ktokolwiek się mu nawinął pod ten krwawy topór, padł rozpruty mniej lub bardziej. Najpierw Dieter, potem Manfred i Igor. Wreszcie Martin i Karin. Martin został trafiony ledwo dobiegł do minotaura. Karin udało się nawet dźgnąć potwora parę razy a kolczuga uchroniła ją fartem przed dwoma czy trzema trafieniami ale w końcu ją też dopadł krwawy topór. No a gdy już zostali w walce tylko we dwóch no i wspierający ich łuk Krzywego to topór miotaura trafił Karla. Raz jeszcze nie tak poważnie. Karl krzyknął z bólu, zachwiał się ale wytrwał i nie ustąpił pola. Zaraz potem jednak Krzywy Róg zadał mu potężne trafienie toporem. Ostrze świsnęło z góry na dół i zdawało się, że przepołowiło Ostlandczyka. Jego lekka kolczuga nie miała szans zatrzymać tak masakrytycznego ataku i jej właściciel padł jak kłoda. Wtedy w walce już został minotaurowi ostatni przeciwnik, krasnolud zakuty we wzmacnianą kolczugę.

Tladin od razu poczuł realny ubytek wsparcia jakie dawał mu Karl czy wcześniej inni. Teraz minotaur mógł się skupić na nim całkowicie. I zrobił to. Na szczęście na tym etapie walki potwór był już osłabiony wcześniejszymi trafieniami. Zaczynał się słaniać i tracić koordynację. A mimo to cały czas mógł trafić przeciwnika swoim toporem. A każde takie trafienie jak udowonili towarzysze krasnoluda mogło nieść opłakane skutki dla trafionego. No ale jakoś nie trafił. I cięcie za cięciem, kawałek po kawałku,trafienie za trafieniem Tladin w końcu trafił go po raz ostatni i ta wielka, rogata kupa wściekłości i mięśni wreszcie runęła na ziemię.

Dopiero wtedy zyskał okazję aby się rozejrzeć na pobojowisku. Ze trzy tuziny kroków za nim stał łucznik z blizną w kąciku ust. Wciąż stał patrząc się pytająco niepewny czy już po wszystkim czy nie. Ze swojego miejsca pewnie widział potwora póki ten był w pionie ale jak padł to mógł mu zniknąć z oczu.

Nieco bliżej stał Igor. Ciężko opierał się o drzewo. Krwawił z kolczuki rozerwanej toporem jakby to było zwykłe płótno. Z tych co dotąd stawali przeciw rogatemu tylko on jeszcze trzymał się na nogach. Pozostali wyglądali gorzej. Karin, Martin i Manfred z trudem siedzieli też oparci o drzewa czy korzenie. Z trudem oddychali i widać było ból i zmęczenie na ich twarzach. Na ziemi obok nich leżały nieruchomo dwie sylwetki. Jedną z nich był Dieter, pechowiec który swoim życiem zyskał dla pozostałych czas by dali odpór potworowi. Drugie ciało należało do Karla. Manfred położył jego głowę na swoich kolanach i ocierał chustką jego czoło. Przez skosem przez tors młodego szlachcica biegła krwawa pręga z ostatniego cięcia minotaura. Sam Karl wydawał się stać u wrót Morra. Twarz miał trupio bladą i pokrytą trupim potem i krwią. Walczył o każdy oddech ale pierś z trudem ale podnosiła mu się a potem opadała w spazmatycznych próbach złapania oddechu.



Miejsce: Ostland; Jaarheim; karczma “U rzeźnika”
Czas: 2519.VIII.23 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: gwar karczmy, półmrok, ciepło na zewnątrz ziąb; mgliście; zachmurzenie; łag.wiatr


Stephan



Poranek przeszedł w późny poranek, na zewnątrz było pochmurnie i troszkę wiało. Ale wewnątrz “Rzeźnika” było całkiem przyjemnie. Ciepło, sucho i przy trunku w całkiem nietuzinkowym towarzystwie. A nowi znajomi młodego uczonego nawet się całkiem rozgadali gdy doszło do snucia opowieści.

- Bastion? No pewnie, że znam! - Magnus pierwszy zareagował na pytanie. Prawie bez wahania. - Bo ja jestem stąd. Znaczy nie z tej wiochy ale z Ostlandu. Tylko z innej części. - dodał szybko aby być właściwie zrozumiany.

- No to ten bastion to górski zamek. Potężny! Tylko w górach. Ludzie u nas powiadają, że kiedyś byli tam dobrzy rycerze. I jak złe przyszło tutaj, na nizinach to ludzie uciekali w góry, pod opiekę owych rycerzy. A oni zawsze dzielnie ich bronili bo nikt nigdy nie zdobył tego zamku. I skarby! Podobno rycerze jeździli kiedyś na dalekie wyprawy i zbierali nagrody od elektora, hrabie i margrabie ich też nagradzali to tam wielgachny skarb mieli. No ale potem stało się coś. Nikt nie wie co. Ale podobno ktoś przeklął to miejsce. I każdy śmiałek co potem próbował odnaleźć ten zamek błąka się po górach na zawsze i nie może wrócić do domu. Taka klątwa. A szkoda. Jak taki wielki zamek to musiał mieć potężny skarb. Takich buław to tam pewnie całe stosy leżą. - Magnus z przejęciem i werwą opowiadał to co słyszał o tym mitycznym miejscu. Co prawda jakiś trubadur czy minstrel lepiej by to opowiedział no ale za to nadrabiał entuzjazmem i swadą.

- Potężny zamek ludzi. Pfff! - Goli burknął pogardliwie okazując całkowitą odporność dla opowieści i entuzjazmu kolegi. - Jak ktoś nie był w naszej twierdzy to nie wie co to znaczy “potężny zamek”. Nasze twierdze potrafią znieść dekady oblężenia! - brodacz nie omieszkał wytknąć innym swojej wyższości rasowej w dziedzinie sztuki fortyfikacyjnej.

- A ty znowu swoje… - elfka pokręciła głową jakby słyszała to czy coś podobnego po raz nie wiadomo który. - A macie jakieś twierdze w tych górach? - Davandrel zapytała nieco zaczepnym tonem. Goli przyjął jej pytanie na poważnie i chwilę jakby się wahał albo zastanawiał.

- Nie. Tam nic nie ma. To biedne góry. Ani złota, ani żelaza, ani marmurów, ani nic. To i nie ma co tam siedzieć. - krasnolud wzruszył ramionami jakby to było oczywiste dlaczego w tak nieopłacalnej okolicy nie ma twierdz jego pobratymców.

- A ja też coś słyszałam. Jeden z naszych myśliwych wyruszył Edrel Zielony Liść, wyruszył w świat. Miał wiele przygód w różnych krainach. W jednej z nich opowiadał jak uszedł kryjąc się przed orkami w jakichś ruinach. Było potężne więc to kiedyś musiała być potężna twierdza. Twierdza ludzi. Ale od dawna była opuszczona. Udało mu się zamknąć w jednej z wież i szył przez okna do każdego orka jaki mu się nawinął. I orki po dwóch dniach zrezygnowały i odeszły. Edrel odczekał jeszcze dwa dni nim też ruszył dalej. Ale nie wiem czy to właśnie to był ten zamek o jakim mówicie. Edrel mówił, że szedł jakiś tydzień. A w połowie drogi była wieża strażnicza. W ruinie. Ale z jej czubka widać było ten zamek. - elfka nieco zmrużyła oczy gdy pewnie próbowała sobie przypomnieć kiedyś zasłyszaną opowieść. W końcu jednak pokiwała głową na znak, że tak to właśnie zapamiętała.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline