Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2020, 21:57   #46
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Witaj wodzu - Strupas przywitał się z hersztem odmieńców - paskudna pogoda na podróż, ale trochę się porobiło i wolę się upewnić że u Was w porządku.
- Zima. - odmieniec o wielkiej głowie i czerwonej, krostowatej skórze wzruszył swoimi ramionami. Dalej patrzył na gościa uważnie albo nawet podejrzliwie.
- Stary dziadyga - prychnął Świerzb, ale zaraz coś go pacło. Dokładnie Zielona go pacła.
- Cichaj durniu. Myśli słyszy

- Norsi panoszą się po lesie, smoczy statek znaleziono, a załogi ani widu ani słychu. Miejcie się na baczności. Oni czasami nasi, ale wciąż mogą być niebezpieczni. I grupy poszukiwawcze w lesie można spotkać. Ale to drugorzędna sprawa, główna jest taka że pochwycono tajemniczego więźnia i ściągnięto do kazamat w mieście. Różne plotki chodzą, ale jedna z nich mówi że to kobieta od Nas. Z Wioski. Mam jednak nadzieję że nie - dlatego wolałem się upewnić.
- Od nas? Nie sądzę. Nikogo nam nie zginęło. - Kopf zmrużył swoje płonące oczy i odwrócił wzrok gdzieś za okno i widoczną tam jaskinie. Odpowiedział powoli i z namysłem. Zastanawiał się nad czymś. - I statek z Norsci mówisz? - pokiwał tą wielką, rogatą głową i tak z profilu było na niego patrzeć nieco łatwiej niż jak świdrował rozmówcę tymi swoimi płonącymi oczami.
- A spotkałeś kogoś po drodze do nas? Ile czasu zajęła ci ta droga? - wódz odmieńców chyba się namyślił bo znów zerknął na gościa.
- Jedną wojowniczkę spotkałem za pierwszym razem. I pościg. Ale wtedy zły był las do łażenia, wróciłem by cholery jakiej tu nie przyciągnąć. Teraz to o świtaniu wyszedłem. A mówisz że nikogo nie zaginęło? Dobrze, bo mają w mieście inkwizytora, bałem się że jak na spytki weźmie, żelazem przypali... sam wiesz. Wolałem się upewnić a i ostrzec. Na pewno nikogo brak? - wolał upewnić się Strupas - Może upewnijmy się, bo czuję kostuchę na karku. Aż włosy dęba stają.
- Gawrona widziałam - Śmierdzistopa powiedziała nieśmiało.
- Ciiiiiii - rozległo się z pozostałych słoiczków.

- Nie irytuj mnie Strupas. - brew wodza nieco uniosła się do góry by okazać tą irytację. - Dobrze, że sam przyszedłeś. I nikogo nie spotkałeś dzisiaj? A ślady? Widziałeś jakieś ślady? Zwłaszcza od rzeki do nas. - wyglądało trochę jakby Kopf miał jakiś swój zamysł w wypytwaniu gościa no ale na razie się z nim nie podzielił.
- Nie, śladów nie było. Ani ludzi. W sumie nawet zwierzaków za dużo nie widziałem. A poza tym z kim miałbym przyjść? Z naszych tylko ja w mieście a mnie możecie ufać. Nawet jakbym stanął na środku miasta i wykrzyczał że wiem gdzie jesteście nikt by nie uwierzył. Za głupka miejskiego robię. Trzymać oko na coś konkretnego? - zapytał wodza.
- Żadnych śladów? - Kopf spojrzał uważnie na gościa po czym znów skierował wzrok za okno. Zastanawiał się chwilę. - To śladów łap i kopyt też nie widziałeś? - zapytał poruszając nieco swoimi złożonymi skrzydłami. - A słyszałeś coś? Jakieś odgłosy co by nie pasowały do lasu. - wódz cierpliwie drążył temat nie rozdrabniając się póki co na poboczne wątki.
- Swoje tylko. Śnieg przykrył, cokolwiek było. A las martwy. - cierpliwie znosił wodzowskie wypytywanie Strupas. - Spodziewamy się kogoś czy co? Bo, wodzu, ja nie pierwszy raz po kryjomu tu przyłażę i nigdy gówna nie przywlekłem. Dowiem się po co to wypytywanie? Bo na kolejne pytanie czym coś po drodze widział, tak samo odpowiem.
- Rogacze ostatnio się zrobili nieco natrętni. Dziwne, że tak w środku zimy. Musieliśmy przedsięwziąć odpowiednie środki bezpieczeństwa. Zastanawiam się czy ich nie spotkałeś po drodze. Bardzo się naprzykrzają. - wódz w końcu wyjaśnił co mu chodzi po rogatej głowie. Wyglądało na to, jakby to było jednym z jego głównych zmartwień.
- No a teraz powiedz Strupas po co przyszedłeś taki kawał drogi w taki śnieg. - Kopf w końcu dał sobie chyba spokój z tym zagrożeniem ze strony kopytnych i znów spojrzał prosto na swojego garbatego gościa.
- Głównie upewnić się że nie pora spieprzać z miasta. Jakby złapali dziołchę od nas mnie pewnie wydałaby pierwszego. Poza tym dawno mnie nie było, skrzynki kontaktowe puste ostatnio. Ostatnia okazja przed wiosną wpaść braciaka odwiedzić. Do niego zaraz od Ciebie ruszę. Knut dalej w północnej norze mieszka? Z Matką Ropuchą?
- Acha
- potwierdził wódz.
- To idę - Strupas pomachał na pożegnanie - jak potrzebujesz dodatkowej pary łap do walnięcia natrętnego kopytnego mogę pomóc, daj tylko znać.


Uzyskawszy potwierdzenie, Strupas uderzył do miejsca gdzie się odchował. Północna Nora, z której dzień i noc bił zielonkawy blask bijący od Matki Ropuchy, zołzowatej jędzy o grzybowym zapachu, świecącej zielono skórze i ośmiu wymionach. To jej podrzucano do wykarmiania i odchowania oseski. Strupas jej nie znosił, ale lubili się z jej prawdziwym synem. Knut Cichobieg, łucznik i truciciel o żabich stopach i wyłupiastych oczach uczył garbusa trucicielskiego fachu. Przywita się, posłucha wieści, kto wie co się wydarzy.
Spędzi tu pewnie z dwie noce i dzień pośrodku. Poopowiada wieści z miasta, niektórzy mieli tam krewnych i ciekawi byli. To co zawsze.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline