Pierwsze co uderzyło Jaegara po dotarciu do knajpy to pustka. Poza paroma strażnikami nie było żywego ducha. Jakże różniło się to od widoku zatłoczonych tawern w innych częściach królestwa. Jaegar skierował się do stolika stojącego w kącie sali, zsunął kaptur i zamówił kufel "ognistych jagód". Kiedy wypił już około połowy szlachetnego trunku, strażnik o szarych włosach imieniem Bendel rozpoczął swoje przemówienie. Jaegar wysłuchał go cierpliwie do końca, po czym wstał i powiedział spokojnym głosem:
- Cieszy mnie twój entuzjazm Bendelu, ale to nie tylko twoja sprawa. To sprawa wszystkich tych, którym nie jest obojętna sytuacja w miasteczku i mają dość opieszałośći miejscowych władz. - zrobił krótką pauzę i spojrzał strażnikowi prosto w oczy - Nie oznacza to machania mieczem na lewo i prawo. Trzeba odkryć co zakłóca równowagę w mieście i czy komuś zależy aby ta sytuacja trwała nadal. Jeśli twoje intencje są podobne, to możemy pomóc sobie nawzajem. Gdy skończył, złożył ręce na piersi i czekał co powiedzą inni. |