22-07-2020, 11:21
|
#76 |
| Wolfgang obudził się dość wcześnie i nie tak wyspany jak mógłby sobie tego życzyć. Jednak nawet po elfiej maści urządzenia ciągle, choć lekko, dawały o sobie znać. Sprawnie narzucił swoje lekkie ubranie, spakował niewielki dobytek do torby i udał się na śniadanie do wspólnej izby w lokalnej karczmie.
Nie siedział tam jednak długo ciesząc się porannym spokojem gdy po paru kęsach zagadnął ich inny przyjezdny. Rzucający się w oczy jak kwiatek na kupie gnoju, grajek. Co samo w sobie nie było by niczym niezwykłym jednak prośba, która nadeszła niedługo potem sprawiła, że mag aż podniósł brwi w zdumieniu.
Gdy Arvid poszedł sprawdzić powód zbiegowiska przed karczmą, De Velde wsadził do torby kawałek twardego sera i dużą piętkę chleba z lekkiego śniadania. Następnie zamykając szczelnie skórzaną klapę, spojrzał na "artyste". - Gałąź że spaczonego chaosem drzewa? Czy Ciebie pojebało do reszty człowieku? Robić z tego instrumenta? Samo zbliżanie się do podobnych rzeczy grozi losem stokroć gorszym od śmierci! - Niespodziewanie uniósł głos. - I nie tylko kogoś głupiego na tyle, żeby się takich rzeczy dotykać, a wszystkich wokół. - Złapał grajka za koszulę, przyciągnął do siebie i ściszył głos. - I jako członek szanownego Kolegium Magii, ogniem i mieczem zniszcze wszelkie przejawy chaosu. Choćby i były przystrojone w najbogatsze stroje. Tak mi dopomóż Imperator. - Zakończył chłodno puszczając głupca i odwrócił się, ruszając w stronę wyjścia. Po drodze poprawił torbę na ramieniu, w rytm kroków stuknął swoim kosturem trzy razy w podłogę i wyszedł na zewnątrz, dołączając do Arvida. - A co to tu takie poruszenie? Wino darmo dają? - Po wcześniejszym, ostrym tonie nie było już śladu.
__________________ Our sugar is Yours, friend.
Ostatnio edytowane przez Cattus : 22-07-2020 o 14:49.
|
| |