Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2020, 21:32   #26
BG
 
Reputacja: 1 BG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputację
Dzień 8; 07:30; mesa; wszyscy

- Cześć wszystkim. Żyjecie? - Agnes od razu zajęła miejsce - Ja raczej tak. Chociaż w naszej sytuacji nawet to można podważyć.
Uśmiechnęła się szeroko i przeciągnęła.
- Nie jest źle, nie jest źle… Myślicie, że na tej stacji ktoś będzie? Kosmici? Ludzie? A może roboty? O, albo mordercze, inteligentne rośliny. We wszystko jestem w stanie uwierzyć. - Pokręciła głową i zastukała odruchowo widelcem.

- Ciekawe pomysły. - Chris uśmiechnęła się do nawigator przy okazji bawiąc się swoim kubkiem. - Ale na razie pukamy w drzwi a nikt nie odpowiada. - wspomniała o tym braku reakcji ze strony stacji na pojawienie się nowego statku w tym systemie i prób nawiązania kontaktu.

Vicente fuknął coś pod nosem ale nie skomentował głośno. Zajęty grzebaniem łyżeczką w misce i kubkiem aromatycznej kawy, którą popijał od czasu do czasu głośno siorbiąc.

- To teraz trzeba solidniej zapukać do drzwi. Osobiście. Goście z innego układu, niespodzianka! Chociaż przez te zniszczenia to nie wiadomo, czy zostalibyśmy przyjaźnie powitani. Wysyłamy sondy? - kontynuowała Agnes

Seth wysłuchała Agnes i z lekkim zażenowaniem zerknęła w jej stronę.
- Kosmici? - zapytała unosząc brwi - Chyba Cię trochę ponosi. Ja bym wolała żeby jednak okazało się że nie ma tam nikogo. Biorąc pod uwagę zniszczenia, musiało się na Archimedesie odwalić coś poważnego i… być może nie mamy wyboru, ale pakować się tam w takiej sytuacji z nadzieją na pozytywny czy… w ogóle jakikolwiek kontakt... to chyba płonna nadzieja.

- Nasz statek poniosło i wylądowaliśmy tutaj. Ja się tylko dostosowuję do nowej sytuacji. - Nawigatorka wzruszyła ramionami. - Przesadzasz, wyczerpaliśmy roczny limit pecha. Coś się tam musiało stać, ostrożność nie zaszkodzi, ale jednak stacja sama się nie zbudowała. Chyba że to taki, wiecie, potwór, jak w tych starych baśniach. Udaje stację i poluje na nieświadome statki w okolicy. To by było ciekawe. Chociaż wolę wersję, gdzie wszystko jest w porządku i radośnie wracamy do domu.
Agnes widocznie miała dzisiaj dobry humor i nic nie zmieniało jej nastawienia.

- Może i tutaj… ale pytanie kiedy? - mruknęła bardziej do siebie Seth, po chwili unosząc z gracją filiżankę czarnej kawy i upijając łyk - Tak swoją drogą… jak Twoje nasiona? Co z nimi? - zapytała.

Nawigatorka machnęła ręką ze zrezygnowaniem, słysząc pierwsze pytanie. Nieważne jakimi teoriami próbowała wyjaśnić sobie ich obecną sytuację: nic nie było wystarczająco prawdopodobne.
- Nasiona chyba przetrwały. Wizualnie wyglądają w porządku, ale trzeba je zasadzić i dopiero wtedy się okaże, czy coś z nich będzie. Ale prędko raczej tego nie sprawdzę, patrząc po kondycji ogródka. Chociaż można wykopać trochę ziemi i do doniczek, ale nie wiem, czy mi się chce z tym męczyć. Chyba będzie trochę roboty w najbliższych dniach z ustawianiem tras i planów.

- Może w magazynie byłaby jakaś ziemia? I doniczki i reszta. Ale jeszcze tam nie byłam to nie jestem pewna. - Blondynka zaproponowała jakieś rozwiązanie z tą ziemią. Właściwie to mogło tak być. Nawet jeśli sam ogród zamienił się w pierwotną dżunglę miażdżącą wszystko co wpadło w jej zasięg to w magazynie zwykle trzymano zapasowe części więc może i worki z ziemią by tam się znalazły.

- W sumie to dobry pomysł. Sprawdzilibyśmy czy coś nie tak jest z samym ogrodem i jego sterowaniem czy też na ten niekontrolowany rozrost wpłynęło coś innego, na przykład z zewnątrz. Jakiś rodzaj promieniowania? - zastanawiała się głośno marszcząc brwi i kierując swoje słowa do Agnes.

Vicente najwidoczniej wygrzebał już z miski to co było do wygrzebania, bo odstawił ją na bok i odchyliwszy się wygodnie na krześle już teraz tylko siorbał kawę wpatrując się znad parującego kubka w Chris.

- Promieniowanie? - Agnes przechyliła głowę i postukała palcami o blat w zamyśleniu. - Ale czy wtedy nie znaleźlibyśmy tego od razu w próbkach? Chociaż to całkiem możliwe, bo drzewa powinny już dawno wykitować w takich warunkach. A rosną dalej i to intensywnie. Ale znowu, dlaczego miałoby się nagle pojawić promieniowanie akurat tam?

Seth rozłożyła ramiona w geście niewiedzy, wykrzywiając usta w falę - Pojęcia nie mam dlaczego, ale to możliwe jak wszystko inne w tej sytuacji. Z kosmitami włącznie - przy ostatnim zdaniu puściła Agnes oczko, uśmiechając się zadziornie.

- A myślicie, że takim kosmitom to coś się śni? - Chris jak zwykle udało się zahaczyć o swój ulubiony temat. Pytała z wypisanym spojrzeniem na twarzy zafascynowaniem. A może dla żartu i rozluźnienia atmosfery. Na koniec jej spojrzenie wróciło do informatyka. Chyba zwróciła uwagę na to, że jej się przygląda znad kawy i chyba czekała czy chce jej coś powiedzieć.

Ich spojrzenia skrzyżowały się, lecz Sanchez nie speszył się ani trochę i nie odwrócił wzroku. Nie wyglądało też na to, że pierwszy zamierza przerwać ciszę, która leżała między nimi.

Po zjedzeniu śniadania, i wysłuchaniu nowinek, Alice pogrążyła się we własnych myślach. Siedziała oddalona nieco od reszty, o jakieś może maksymalnie dwa metry, kopcąc kolejnego papierosa...starała się również nie dmuchać dymem w stronę pozostałych. Z przymkniętymi oczami, bezgłośnie poruszała ustami, zupełnie jakby coś liczyła?
- Promieniowanie by nas już dawno przez te 50 lat wykończyło… - Odezwała się w końcu - A kosmici? Tyyyle lat już ludzkość lata we wszechświecie i nic. Mielibyśmy być tymi pierwszymi? Wątpliwe. Ja bym obstawiała wypadek na stacji, albo… sabotaż - Dodała, po czym spojrzała prosto na Sancheza, mrużąc oczka.

- Chris? - Kapitan spojrzał na 'kelnerkę'. - Dostanę dla odmiany herbatę? Czy ktoś zbadał próbki gleby z ogrodu? - Spojrzał na nawigatorkę, wracając do tematu ogrodu.

- Oczywiście. - blondynka uśmiechnęła się i sięgnęła po dzbanek z herbatą. Musiała do tego wstać by to zrobić a potem jeszcze nalać naparu do kubka kapitana. - Coś chcesz mi powiedzieć Vicente? - przy okazji zapytała informatyka który dopiero co się tak w nią wpatrywał dłuższą chwilę.

- W takim razie ja mam nową hipotezę. Kosmici przejęli statek, przeprogramowali kurs za pomocą swojej technologii po czym zabunkrowali się w ogródku i napromieniowali rośliny, żeby ich ukryły w środku. - Agnes rzuciła pół serio, pół żartem, chociaż z widoczną satysfakcją wymalowaną na twarzy. - Nawet to się wszystko jakoś trzyma kupy. Zależy jacy to kosmici, Chris. Wszystko zależy od konkretnego gatunku. Nawet normalne zwierzęta różnią się pod tym względem. Tak zupełnie poważnie to też nie uważam promieniowania ani kosmitów za realne opcje, ale gdyby ktoś wcześniej mi powiedział, że wylądujemy w takim miejscu i w dodatku w takich okolicznościach, to bym taką osobę wyśmiała. Co możemy zrobić… Nie badaliśmy gleby, bo nie było po co. Potrzebne informacje zdobyliśmy badając rośliny. Ziemia mogła zmienić swoje właściwości, ale to raczej naturalne przemiany, ciężko wywnioskować z nich coś konkretnego. Jeśli mielibyśmy zrobić coś z tym miejscem, to proponowałabym zmodyfikować roboty, dodać im bardziej wytrzymałe narzędzia i posłać do wycięcia kilku rzeczy. Ewentualnie ktoś z załogi może się z tym pomęczyć.

- Zastanawiałem się... - Sanchez odpowiedział leniwie Chris, totalnie ignorując pozostałych załogantów, skupiając całą swoją uwagę na androidzie - ... nad uwarunkowaniami. - Odstawił kubek na stół. Pochylił się do dziewczyny. - Wiesz, że w zamierzchłej przeszłości, gdy A.I. była tylko wymysłem fantastów… - Zawiesił się. Przytknął palec do ust by po chwili wystrzelić nim w kierunku Chris i spytać z nową werwą, zapominając niedokończonego wątku. - Myślisz, że moglibyśmy zasymulować co spowodowało takie uszkodzenia Archimedesa?

- Noo… - blondynka skończyła nalewać kapitanowi herbaty i znów usiadła na swoim miejscu. Potem uśmiechnęła się do Agnes gdy ta opowiadała o swoich pomysłach. Ale gdy Vicente odezwał się ze swoim projektem zastanowiła się chwilę. - No myślę, że można by spróbować. Chociaż nie mając dokładnych planów “Archimedesa” to będzie wiele zależało od podstawionych danych. Czyli od naszego widzimisię. Myślę, że skuteczniejsze by to było gdyby sondy przesłały nam dokładniejsze dane. Wtedy nawet bez dokładnego skanu pomieszczeń na stacji byłoby łatwiej wyprofilować dane źródłowe do takiej symulacji. - Chris odparła po tej chwili zastanowienia. Na razie sondy były gotowe do wystrzelenia ale bezpiecznie spoczywały w swoich niszach w hangarze.

- Tony? - informatyk odwrócił się do kapitana, - Mając dokładniejsze skany z sond, mógłbym na podstawie analizy trajektorii i prędkości tego złomu wyliczyć z dużym przybliżeniem kiedy i gdzie oberwali. Symulacja może dałaby nam odpowiedź co się stało.
- Sondy możemy wysłać gdy tylko znajdziemy się w odpowiedniej odległości od stacji - odparł kapitan. - Mamy ich za mało, a wokół Archimedesa krąży dziwnie dużo różnych śmieci. Trzeba dobrze wyznaczyć kurs.
- Jak chcesz, mogę pomóc z ogrodem, i poszukamy tam razem tych kosmitów - Alice uśmiechnęła się przelotnie do Agnes, po czym odezwała do Vicente i Tony'ego - Sond jest tylko 8, więcej nie działa. Gdy będziemy już wystarczająco blisko stacji, owszem, możemy coś wysłać na zwiad. Porobią zdjęcia, nagrają filmy, może i pobiorą próbki z okolic stacji, a wtedy będziemy wiedzieć coś więcej, i wtedy można przeprowadzić również symulacje - Kiwnęła potakująco głową do Vicente.
- W takim razie jedna sonda nad stacją i powrót dołem, druga na odwrót - powiedział Tony. - Gdy zobaczymy, co one ujrzały, to wyślemy następne, po innych trasach.

- Hmmm… - mruknął w odpowiedzi Vicente i na powrót oparł się wygodnie w krześle, oglądając z nagłym zainteresowaniem swoje nienagannie przycięte i wypielęgnowane paznokcie.

- Właściwie jesteśmy już na tyle blisko, że można je wysłać w każdej chwili. Opóźnienie przekazu powinno być minimalne. - Chris zgłosiła swoją opinię na temat sond i ich wysłania w przestrzeń.

- Hmmm… - mruknął Sanchez nie przerywając kontemplacji paznokci.

Inteligentne i wiele wnoszące do rozmowy odzywki Sancheza sugerowały, iż informatyk nie ma pojęcia, co powiedzieć. Innym słowy - nie bardzo nadawał się do tego zadania. Dlatego też Tony zwrócił się do kogoś innego.
- Agnes, wyznacz zatem dwie ładne orbity dla naszych sond. Jak tylko będziesz gotowa, to je wyślemy - powiedział.
Informatyk uśmiechnął się z zadowoleniem jakby inspekcja paznokci przebiegła pomyślnie. Odsunął krzesło i poszedł sobie nalać fluidu do bidonu.

- Istnieją dziesiątki rodzai promieniowania. Nie wszystkie są szkodliwe dla ludzi, a mogą wpływać na rośliny - odparła Seth, zwracając się do Alice - Po za tym, kriożel chronił nasze ciała w trakcie snu przed tego typu uszkodzeniami, więc cokolwiek się u nas wydarzyło przez te pięćdziesiąt lat mogło mieć równie dobrze związek właśnie z promieniowaniem. I… prawdę mówiąc… bardziej mnie ciekawi co się stało z nami i czemu tu jesteśmy i kiedy tu jesteśmy niż to co stało się z Archimedesem.

- Ale na pytanie, w jaki sposób się tu znaleźliśmy i dlaczego - odparł Tony - na razie odpowiedzieć nie potrafimy. Tak samo nie mamy w tym momencie sposobu na to, by określić, jaki w tej chwili rok jest na Pegasusie. Poszukiwania ukrytych w naszym ogrodzie kosmitów ma takie same szanse na sukces, jak i próba określenia wspomnianego przez ciebie 'kiedy'.

-Myślę że kosmici to raczej na Archimedesie a nie w ogrodzie... - odpowiedziała Seth, zarzucając przy tym pukle włosów na plecy i odwracając się do kapitana - Swoją drogą, czy nadajemy już sygnał SOS?

- Chyba nie. - Chris pokręciła głową i sądząc po minie to nic, takiego nie wysyłali. - Ale z ustaleniem roku na Pegasusie to myślę, dałoby się zrobić. - przyznała jakby ten wątek ją zainteresował bardziej. - Trzeba by polecić komputerowi by porównał mapę gwiazd z tym co już ma w pamięci. Wydaje mi się, że jeśli by dane były odpowiednio dokładne powinno się dać zmierzyć wzajemne przesunięcia tych gwiazd. Jeśli porówna się z prędkościami i orbitą to można by chociaż w przybliżeniu określić czas jaki potrzebowały na wykonanie takiego ruchu. - blondynka mówiła dość wolno pomagając sobie sufitowaniem i mrużeniem oczu.

- Pięćdziesiąt lat - powiedział Vicente wracając z pełnym bidonem do stołu. - Plus, minus…

-W takim razie, jeśli kapitan i Agnes nie mają nic przeciwko to prosiłabym Cię Chris o nadanie sygnału SOS na planie sfery, w każdym możliwym kierunku. Skoro jesteśmy tu my i jest tu Archimedes, to takich zagubionych stacji i statków może być więcej i dobrze byłoby o tym wiedzieć - odparła uśmiechając się do blondynki - Sprawdzenie roku też może nam się przydać w kontekście tych pięćdziesięciu lat które ustaliliśmy.
- To może nie być najszczęśliwszy pomysł - skomentował haker. - Nie wiemy co stało się z Archimedesem i wysyłanie informacji "Halo! Tutaj jesteśmy!" w tej sytuacji…

-Nasz automatyczny responder jest wyłączony? - zapytała Vicente.
- Nie - przyznał informatyk.
- To i tak wiedzą gdzie jesteśmy. Najwyżej dowiedzą się że nie wiemy czemu tu jesteśmy. Pozwolę sobie przekazać decyzję szefowi. To tylko propozycja - odparła.
Vicente tylko wzruszył ramionami.

Agnes uśmiechnęła się do siebie. Wszyscy skupiali się na celach, ale szukanie kosmitów w ogródku brzmiało jak ciekawy pomysł. Chociaż chyba musiała odłożyć to na później.
-Hmm, mogę zająć się sondami, to nie powinno być trudne, trzeba tylko wyliczyć odpowiedni czas, a reszta to trasa. To że wszystko się przemieszcza komplikuje sytuację, jeśli chcemy, by sondy obleciały stację dookoła. - Podrapała się po głowie. - Czasem też mogę się zająć, da się to obliczyć.
- Tak jak mówiłem - powiedział Tony - najpierw obejrzymy Archimedesa z góry i z dołu. Dolecieć, zrobić kółko albo dwa, wyprzedzić, a potem wrócić do nas inną, ale bezpieczną trasą. - Spojrzał na Agnes. -Poczekamy troszkę i obejrzymy sobie widowisko na dużym ekranie.
- A ten sygnał SOS może poczekać do chwili, gdy się przekonamy, że Archimedesa trafił jakiś kawałek kosmicznego gruzu, a nie rakieta czy inne paskudztwo - dodał.
- Co, waszym zdaniem, sprawia, że te odłamki trwają obok stacji, zamiast polecieć w świat, napędzane ruchem obrotowym? - zmienił temat.
- Postaram się tak to ustawić. - Nawigatorka skinęła głową. - Może nic Archimedesa nie trafiło? Może to jakiś wewnętrzny problem, awaria? A co do odłamków: uszkodzenia mogą być świeże lub po prostu są w takim miejscu, że stanowią osobną satelitę. Chociaż w naszej sytuacji mam jeszcze jedną teorię: za długo byliśmy zamrożeni i mamy wspólne halucynacje

- Ale to by musiały być takie halucynacje, że na mnie też działają. - odparła Chris z łagodnym uśmiechem. - A z tymi sondami i ogrodem mogę pomóc no ale teraz to już trochę straciłam rozeznanie czym powinnam się zająć najpierw. - popatrzyła głównie na Tony’ego który zazwyczaj ustalał grafik reszcie załogi.

- Halucynacje, świetny pomysł. - Tony skinął z uznaniem głowę, spoglądając na Agnes. - Ale nie przywiązujcie się do tej idei. - Uśmiechnął się. - Chris - przeniósł wzrok na blondynkę. - Najważniejsze są sondy. Ogród może poczekać. Możemy zresztą wybrać się tam w większym gronie, bo zamiana choćby części dżungli w przytulny park może zająć dużo czasu.

Seth unieśli brwi w nieukrywanym zdziwieniu - Ogród może poczekać? To jedyne miejsce w którym dzieje się coś dziwnego i do którego mamy dostęp bez ryzykowania życia i zdrowia… - stwierdzili.

- Chris, przepraszam, ale ciebie też moglibyśmy sobie "wyhalucynować". Mamy więcej osób w załodze, część może zająć się ogrodem, część przygotować drony. Prace nie zajmą nam dużo czasu. - Dopowiedziała Agnes szybko w przerwie w dyskusji.

- Agnes, jesteś najbardziej zainteresowana ogrodem, a równocześnie niezbędna przy sondach - powiedział Tony. - Nie pogodzisz tych dwóch rzeczy. Nie szkoda ci stracić szansy na odkrycie tajemnicy ogrodu? - zażartował.

- Przecież nie wytną tam wszystkiego. - pokręciła głową - Zajmę się sondami, ale mogę przekazać informacje, które rośliny można bez wahania wyciąć. Po liściach łatwo się zorientować. Nie potrzeba do tego geniuszu. Seth też dobrze zna się na roślinach, więc już zupełnie nie powinno być problemu. Zgodzę się na utratę tajemnicy pod jednym, jedynym warunkiem… Zostanę zawołana natychmiast, kiedy kosmici wyskoczą z krzaków!
Zaśmiała się cicho.

- Mogę się tym zająć, i tak nie przydam się do niczego przy sondach - odparli Seth z entuzjazmem, dziękując w duszy wszystkim wszechmogącym tego świata że nie musieli sami przekonywać kapitana.

- A co byś zrobiła jakby z krzaków wyskoczył jakiś kosmita? - zapytała zaciekawiona blondynka. Niby pytała Agnes ale właściwie powiodła spojrzeniem po reszcie załogi jaka siedziała przy stole.

-Okej. Wali wam już dzisiaj - zażartowali, może niezbyt przyjemnie. Seth wstali od stołu, odstawili prawie że nie ruszony talerz jedzenia na blat i wyszli z mesy, kierując swoje kroki do laboratorium, machając przy tym mackogonem na prawo i lewo.

Informatyk też miał najwidoczniej dość towarzystwa, bo zaczął po sobie sprzątać i zebrał się do wyjścia.

- Zapewniłabym o naszych przyjaznych zamiarach i spróbowała się dowiedzieć, o co chodzi. - odpowiedziała nawigatorka bez żadnej specjalnej kreatywności - Proste rozwiązania są najlepsze.
Odprowadziła wzrokiem wychodzących ludzi. Chyba nadszedł czas na pracę.
 
BG jest offline