Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2020, 19:54   #28
Corpse
 
Corpse's Avatar
 
Reputacja: 1 Corpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputację
Czas: Dzień 08; 09:30
Miejsce: Laboratorium
Skład: Vicente & Seth
Tuż po śniadaniu i teatralnym okazaniu dezaprobaty na szerzące się teorie spiskowe, Seth udali do swojego miejsca pracy, a zarazem hobby czyli laboratorium. Gdyby ktoś mógł ich zobaczyć w trakcie tej dość krótkiej wędrówki na miejsce, zapewne zaraz odruchowo chciałby zapytać "co się stało?". Byli bardzo niezadowoleni z rozwoju sytuacji. Wręcz przerażeni. Sytuacja w jakiej się znaleźli była jednocześnie dziwna i straszna, a widząc reakcje reszty załogi, wydawało im się, że nikt się tym nie przejmuje. Agnes żartowała o kosmitach, z Alice właściwie ciężko było coś wyciągnąć, bo większość czasu jej nie było, a Tony... cóż... Tony z jakiegoś powodu nie traktował całej sytuacji poważnie, a przynajmniej nie na tyle poważnie na ile Seth uważali że powinien. Tylko Vicente przejawiał jakieś zainteresowanie tajemniczym zachowaniem Chris, co zresztą też rzuciło się im w oczy. Sunąc w akompaniamencie metalicznych odgłosów kroków, postanowili porozmawiać z jedyną osobą która wykazywała jakieś głębsze zainteresowanie ich sytuacją. Nie wiedzieli jeszcze tylko, że ta osoba przyjdzie do nich sama...

Zasępieni do granic możliwości i pochłonięci własnymi myślami, dotarli do laboratorium jak na auto-pilocie. Nie wiedzieć kiedy i już byli w środku, z Anubisem na kolanach i rozłożonymi na blacie próbkami leków do sprawdzenia. Miażdżyli własnie tabletkę przeciwzapalną w moździerzu, kiedy poczuli na sobie czyjś wzrok.

Sanchez stał w drzwiach, oparty o ścianę i patrzył z założonymi rękami.

Seth unieśli głowę znad metalowego blatu czując na sobie czyjś wzrok.
- Oh. Przestraszyłeś mnie - powiedzieli, uśmiechając się nieznacznie bez żadnego wzdrygnięcia co wyraźnie wskazywało że to nieprawda - Pomóc Ci w czymś?
Anubis, zobaczywszy mężczyznę zeskoczył z przeciągłym miaukiem z blatu i podbiegł do Vicente, od razu przystępując do mruczenia i ocierania się o nogi. Dezaprobata Seth wymalowana na ich twarzy wydawała się wręcz nieskończona.

- Sen - bąknął informatyk przyglądając się kotu. - Czysto teoretycznie. Myślisz, że to wszystko - zatoczył ręką kółko - to może być sen? Agnes może mieć rację?

Schylił się i złapał Anubisa za kark, po czym podniósł jak małe kocię i usadowił sobie na przedramieniu drugiej ręki, i zaczął drapać za uchem.

- Nic w naszych wynikach na to nie wskazuje… w sensie, skład biochemiczny naszych płynów zmienia się trochę w trakcie snu, a te wyniki które mam nie dają takich odczynów. Nie licząc pozostałości kriożelu, wszystko jest w porządku… - odpowiedzieli, wstając z fotela i kierując kroki do ekspresu z kawą, jakby po to by poprzeć swoje wyniki - Chodzi Ci o Chris, prawda? - zapytali stojąc tyłem do Vicente, a ich mackogon drgnął nerwowo.
Anubis w tym czasie rozmruczał się na amen, jakby zupełnie nie zwracając uwagi na tę dość trudną rozmowę. Przecierał raz po raz uszami o rękę Vicente domagając się intensywniejszych pieszczot.

- Latasz? - zignorował pytanie. - W śnie - wyjaśnił. - Czasami unoszę się w przestrzeni. W próżni. Bez skafandra.

Odłożył kota na podłogę.

- Myślisz, że badanie pokazałoby prawdziwe wyniki. Skoro to sen?

Anubis nie dawał za wygraną. Teraz rozpoczął nieustępliwe wbijanie pazurów w nogę Vicente, domagając się powrotu w jego ramiona. Seth natomiast zasępili się, rozważając pytanie kolegi.

- Prawdę mówiąc rzadko śnię. W ogóle niewiele sypiamy, a sny pojawiają się dopiero w fazie REM… nie wydaje mi się zatem żebyśmy byli dobrym obiektem do stwierdzenia różnic między jawą a snem… - odpowiedzieli, jednak ich mina wskazywała że Vicente dał im do myślenia. Nie zamierzali też dać za wygraną w kwestii Chris - Jej pytania o sen. To nie daje Ci spokoju?

- Irytujące - odpowiedział, lecz Seth nie byli pewni czy była to odpowiedź na pytanie, czy reakcja na pazury zwierzęcia, w którego informatyk wpatrywał się teraz uporczywie.

Schylił się ponownie po kota, ponownie podniósł za kark i trzymał w wyprostowanej w łokciu ręce spoglądając mu prosto w pysk.

Anubis wyciągnął szyję w stronę twarzy Sancheza i polizał go po czubku nosa, wydając przy tym z siebie donośne mruknięcie.

-Co jest irytujące? - zapytali Seth siadając z kawą z powrotem na swoim fotelu przy blacie roboczym i upijając łyk.

Sanchez skrzywił się na dotknięcie mokrego i szorstkiego jak papier ścierny języka. Wyciągnął rękę w kierunku Seth.

- Możesz?

-Oh, przepraszam… - burkneli i czym prędzej podeszli do kota, łapiąc go w ręce i sadowiąc na własnych kolanach - On po prostu uwielbia… ekhem… męską rękę - wyjaśnili uśmiechając się przepraszająco.

- Wszystko - wrócił do pytania ogoniastej. - Irytuje mnie, że nie wiem jak się tutaj znaleźliśmy, czy w ogóle tutaj jesteśmy, czy może śnimy i to. - Wyrzucił z siebie na jednym wdechu i wskazał na futrzaka. - Miłe i irytujące jednocześnie. Nieprzewidywalne. Wiesz, że ludzkość zawsze bała się A.I.? W zaraniu dziejów narzucała robotom ograniczenia. A Chris? Nieprzewidywalna.

- Emocjonalna - dopowiedzieli - Podzielam Twoje odczucia. To wszystko jest takie… nierealne. I mam wrażenie że nie tylko Chris zachowuje się nadzwyczaj dziwnie - stwierdzili, wwiercając spojrzenie w Vicente I jakby oczekując potwierdzenia swoich niewyartykułowanych obaw.

Uniósł brwi. Niezadane pytanie zawisło w powietrzu.

- Mh… nie ważne - skwitowali niezrozumienie wymalowane na twarzy rozmówcy - Jak już tu jesteś, to pozwól że pobiorę próbkę krwi. Sprawdzę ją najdokładniej jak się da pod kątem chemikaliów charakterystycznych dla snu.

Zauważyli chwilowe zawahanie (podejrzliwość?) w oczach hackera. Lecz chwilę potem podkasał posłusznie rękaw koszuli.

- Wybudzisz nas? Jeśli śnimy? Potrafiłabyś?

- Jeśli wyniki badań mi się śnią… to nie mogę zrobić nic - odparli, wyciągając z szuflady probówkę i igłę. Zręcznie wbili ją w przedramię hakera, podziwiając wystające żyły - Piękne - skomentowali, uśmiechając się i rzucając krótkie spojrzenie w górę na twarz kolegi - Natomiast jeśli pytasz czy mogę farmakologicznie zmusić nas do wybudzenia, jeśli bylibyśmy świadomi tego że śpimy… to tak. Jest to możliwe.

Zainteresował się.

Anubis, najwyraźniej obrażony, ze sterczącym wyzywająco ogonem oddalił się. Vicente odprowadził go wzrokiem.

- Spróbujesz? Tak na wszelki wypadek. Szczypanie nie daje rezultatów.

- To ryzykowne. Nie mogę nic zrobić dopóki nie będziemy mieli pewności - wyjaśnili, wyciągając igłę i przyglądając się próbce czerwonego płynu - Sprawdzę co się da i dam Ci znać.

- Hmmm...

Seth skinęli głową w kierunku kolegi, uśmiechając się przy tym ciepło i przepraszająco jednocześnie. Tylko tyle mogli zrobić. Informatyk zaś bez słowa wyszedł z laboratorium zostawiając ich samych ze sobą.

Ta rozmowa wcale nie polepszyła im nastroju. Właściwie to zasępili się jeszcze bardziej, a wszelkie kolejne próby pracy kończyły się fiaskiem, bo skupienie wyparowało, ustępując miejsca wątpliwościom i... przerażeniu? Nie mogąc dojść ze sobą do ładu, Seth odłożyli w końcu robotę i wyszli z laboratorium z Anubisem depczącym im po piętach. Zwykle nie pozwalali mu biegać bez kontroli po Aurorze, ale tym razem po prostu nie mieli do tego głowy.

Nogi same zaprowadziły ich do jedynego miejsca, do którego nie spodziewali się trafić. Do siłowni.

Seth zamrugali kilkakrotnie patrząc tępo przed siebie i przyglądając się znienawidzonym sprzętom do wyciskania, pompowania, biegania i najogólniej mówiąc - męczenia się. Jego spojrzenie padło jednak po chwili na tak zwane "akwarium". Był to przezroczysty zbiornik wypełniony lekko słoną wodą, mniej więcej rozmiarów samochodu osobowego. Z przodu znajdowało się specjalne urządzenie nadające górnej warstwie wody pęd, tworząc tym samym coś w rodzaju "wodnej bieżni". Seth nie lubili się męczyć. Wręcz nienawidzili, po tym do czego byli zmuszani w dzieciństwie i życiu nastoletnim... ale pływanie było czymś innym. Przyjemny stan nieważkości, brak śmierdzącego, kleistego potu i nienawistnych spojrzeń kolegów z drużyny sportowej kiedy "nie dajesz rady wziąć 30 na klatę". Nie zastanawiając się za wiele i korzystając z okazji że siłownia jest pusta, podeszli do stanowiska z akwarium i zdjęli ubrania, na koniec odczepiając mackogon. Seth nie potrzebowali bielizny. W miejscu ich organów płciowych widniało teraz coś co przywodziło na myśl krocze lalki barbie. Czyli właściwie nic, nie licząc malutkiego otworu służącego w roli cewki moczowej.

Bez skrępowania wskoczyli do środka i uruchomili przepływ wody dostosowując do swojego, dość spokojnego rytmu. Płynąć w tym stanie, wręcz "upojenia", myśli poczęły jakby odchodzić z ich głowy. Skupienie na rytmie, szumie urządzenia i chlapaniu wody rozgarnianej szczupłymi dłońmi, uspokajało rozkołatane myśli i serce. Gdyby tylko potrafiły jeszcze przepędzić całą rzeczywistość...
 
__________________
"No matter gay, straight, or bi', lesbian, transgender life
I'm on the right track, baby, I was born to SURVIVE
No matter black, white or beige, chola, or Orient' made
I'm on the right track, baby, I was born to be BRAVE"
Corpse jest offline