Czas dłużył się niemiłosiernie. Trzy razy sprawdził narzędzia mimo iż nie miało to sensu. Wreszcie nadszedł czas odlotu. Wraz z resztą marines ruszył do promu. W głowie widział już obraz szalejącej bitwy w której bierze udział. Truchła wroga padające na prawo i lewo... krew i płomienie... triumf wilczej sfory. Start nie należał do najprzyjemniejszych. Okropne zawroty głowy i mdłości. Dobrze że mógł znaleźć ulgę w modlitwie. Po pewnym czasie dotarli do krążownika. Wszędzie znajdował się wyszukany sprzęt. Z zainteresowaniem przyglądał się wszystkiemu. w miejscu takim jak to roboty dla Iron priestów niwe brakowało. Wreszcie dotarli do komór hibernacyjnych. Zostawił zbroję i ekwipunek w szafce a po modlitwie z pozostałymi zapadł w sen.
Przebudzenie było najgorszym co go kiedykolwiek spotkało. Ból i zmęczenie w tym natężeniu były dla niego czymś niespotykanym. Pośpieszany założył zbroję i zabrał swoje rzeczy po czym ruszył tak szybko jak mógł do promu. Jeden z nich nie zdążył... Schańbił się... Nie był w stanie przygotować się na start znów więc poczuł mdłości i zawroty głowy. W końcu dotarli do celu. Lądowanie na dziedzińcu zamkowym było dla niego zbawieniem bo niewygodach podróży. Witajcie wśród Wilków Uteru , Nazywam się bark Torghal ... i będę waszym opiekunem przez najbliższe kilka dni ... są jakieś pytania ?
Nie miał pytań... czekał już tylko na rozkazy...
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! |