Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2020, 10:54   #48
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Cześć Lila - Strupas machnął ręką na powitanie - W mieście nerwowo. Jakby coś wisiało w powietrzu. Ściągnęli inkwizytora, a ten rozpuścił psy i szczury. Norsi zatopili swoją łódź pod lodem, a u was słyszałem też niewesoło. Kopf mówił o rogatych. Zaczynam się zastanawiać czy jakaś podwójna pełnia nie wisi w powietrzu czy co. Dom wariatów gdzie by nie poszedł.
- To pasujesz, Strupas. Lokalni Tubylcy też - Krwawa zakpiła lekko.
- Inkwizytor? I robi stosy i tak dalej? - dziewczyna o sarnich nogach i fioletowych włosach wyraźnie się zaniepokoiła wzmianką o słudze bożym nastawionym na tępienie heretków, kultystów i odmieńców.
- No to grubo. - Knut skinął głową i na chwilę spojrzał na swoich gości ale swoje wyłupiaste oczy kierował głównie na strzały jakie jedna po drugiej klecił by miał czym strzelać. Właśnie robił nacięcia by było miejsce na mocowanie lotek. Ale przez to trochę nie bardzo było wiadomo na kogo z nich patrzy i do czego właściwie miała się ta uwaga.
- No grubo. Strach wyjść na zewnątrz. Tych kopytnych coś ruszyło tak nagle. Spokój był, kręcili się po lesie no i nagle jakby ich ktoś na łowy wygnał. - westchnęła Lila na ten uciążliwy los. - A u was też grubo? Myślałam, że chociaż u was jest spokojnie. - zapytała znów zwracając się do przybysza z miasta.
- Niby spokój na wierzchu, stosów jeszcze nie ma, ale wyłapywanie tak, dnia ni godziny nie znasz - Strupas podsumował miejskie nastroje, odrobinę koloryzując - Może inkwizytor czeka aż zbierze odpowiednią ilość ofiar i sobie auto-da-fe urządzi. Myślałem że kogoś od was złapali, ale Kopf mówił że nikogo nie brakuje. Nerwowo jest. Mówię wam, coś wisi w powietrzu. Opal coś mówiła o kopytnych? Może Wielcy są blisko, dlatego wszystko na głowie staje?
- Bo złapali. - burknął ponuro żabie stopy. Wydawało się, że na tym skończy i te nacinanie drewienek pochłania go całkowicie. Lila wykorzystała ten moment by twierdząco pokiwać swoją fioletową głową. - Tylko, że kopytni. No ale jak złapali to raczej nie wlekli by go do inkwizytora w mieście. - nawet go chyba nieco ubawiła taka myśl.
- Chyba że Ludzie wybili Zwierzaków, spryciarzu. A tego co wyglądał na zdatnego do mówienia zabrali na przesłuchanie. Przywiązali do masztu, słoną wodą polali i jak tylko skóra zacznie pękać zaraz gadać zacznie - rozmarzył się Szkorbut.
- To chyba by nie narzekali na problem z kopytnymi co? - Śmierdzistopa rezolutnie zauważyła.
- Język, moi drodzy! Rogaci! Lila też jest kopytna w jej towarzystwie o rogatych mówimy - upomniała Krwawa.
- Mnie nie przeszkadza. Towarek pierwsza klasa - zamlaskał Świerzb - to ja będę u siebie.

- Oj tak, oni nie cierpią miast ani żadnych zabudowań. Niszczą je gdy tylko mogą. - dziewczyna z fioletowymi włosami znów potwierdziła słowa kolegi. A nienawiść kopytnych do wszelkich oznak cywilizacji, zwłaszcza ludzkiej, była powszechnie znana.
- Opal to Opal. Może z Kopfem coś gada ale z nami nie bardzo. Chcesz to sam z nią spróbuj pogadać. - skoro wątek rogatych mieli wyczerpany łucznik wrócił do tematu wieszczki, szamanki i znachorki jaka była w ich społeczności tak samo ważna jak Kopf który przecież był wodzem.
- No ale ja słyszałam, że podobno mówiła, że coś może być na rzeczy. Ostatnio chodziła często do Kopfa. Pewnie naradzali się. Właściwie to on do niej. Opal chyba jest trochę niespokojna. Ale może to ze zmęczenia. Nerwowo się u nas zrobiło. Wszyscy są nerwowi. Słabo śpią, głodni są, zmęczeni. Myślałam, że może w mieście będzie spokojniej to gdyby tutaj się zesrało to może tam by się dało znaleźć jakąś kryjówkę. - Lila westchnęła z żalem, że tam źle i tu niedobrze. Zapiła te smutki łykiem przyniesionego trunku ze sfermentowanych jagód. Popatrzyła w zamyśleniu w swój kubek jakby tam miała znaleźć potrzebne odpowiedzi albo chociaż wskazówki.
- Strupas, Versanie ją przedstaw! Ależ miałaby radochę. Od niej rozpustnicą aż wieje - Śmierdzistopa rzuciła hasło, głównie po to by wkurzyć Świerzba, którego stłumione butelką sapanie wyraźnie mówiło co sądzi o Lilce.
Strupas zaśmiał się w duchu, myśląc o tej perspektywie.
- W mieście bym schronienia nie szukał, jak robi się nerwowo to obcych obwiniają. Jak to normalni - prychnął Strupas - i chyba masz rację Knut, nim wrócę, pogadam z Opal. Ciekawe co szef chce zrobić z rogatymi. Dogadać się? Przeczekać? Czy może przetrzepać skórę? Bo pierwsze dwa wydają się być pomysłami durnymi, a ostatni ryzykowny. Dobrego wyjścia nie ma.
Tak naprawdę wyjście było. Strupas miał łeb nie od parady i już kilka pomysłów jak załatwić sprawę.
- Acha, jeszcze powiedz że swoich - zakpił Kapitan Szkorbut ale dostal kuksańca od Zielonej.
- Robimy w jednej drużynie Szkorbut. To że jesteś niezakaźny nie znaczy że jesteś poza. Więc morda w kubeł.

Cóż, porozmawia z Opal i zobaczy co wieszczka sądzi.
Porozmawiali jeszcze chwilę o głupotach i codziennych utrapieniach, po czym Strupas zwinął się i ruszył do Wieszczki.


Jak zawsze przeszył go dreszcz gdy wchodził do Tunelu Czaszek. Kręty, skalny korytarz, prowadzący w dół, w trzewia ziemi ozdobiony był właśnie czaszkami zwisającymi ze stropu, niczym ponure lampiony. Niektóre obluzowały się i spadły. Zwierzęce, ludzkie, nieludzkie... Wiedźma wykorzystywała je do czegoś, a potem wieszała tutaj. Kto wie czy jako ostrzeżenie, czy - jak podejrzewali niektórzy - ich oczami oglądała intruzów.
- Jak tu ładnie! Powinniśmy tak ustroić twoją norkę, Strupasku - z niekłamanym zachwytem powiedziała Zielona. Nie po raz pierwszy, zawsze tak reagowała na Tunel Czaszek.
Trupas szedł powoli, niosąc małe łuczywo aż do momentu gdy natrafił na niewielki bęben z ludzkiej skóry. Złapał za leżącą obok piszczel i zabębnił.
Teraz zostało czekać - Opal nikomu nie pozwalała udawać się dalej bez zapowiedzi, z wyjątkiem Wiedźmookiej, swojej młodej uczennicy z jednym okiem pośrodku czoła które widziało magię, ale było ślepe na wszystko inne. Nawet Kopf musiał się zapowiadać.
- Bum Bum Bum!

Czekał chwilę i miał czas pomyśleć co powiedzieli Knut i Lily. Właściwie to nie mieli pojęcia co Kopf postanowił. A jak coś postanowił czy nawet przedsięwziął to ich o tym nie poinformował. W osadzie zaś głosy były podzielone. Zupełnie jak u ludzi w mieście. Czyli część była za tym by wysłać jakiś posłańców, inni by walczyć jeszcze inni by się bronić na miejscu. Każde wyjście miało wady i zalety dlatego nie bardzo mogło sobie zdobyć przewagi. Dlatego tak ważne było co postanowią Knopf i Opal. No i na koniec jeszcze Lily pytała czy są w tym mieście jakieś ciekawe osoby. Biorąc pod uwagę czym fioletowłosa się zwykle interesowała to pewnie chodziło jej o atrakcyjne osoby z jakimi można by się poznać lepiej. Lubiła poznawać nowe osoby a tutaj niestety dla niej rzadko pojawiał się ktoś młody, zwłaszcza atrakcyjny.
No i gdzieś w tym momencie usłyszał kroki z chłodnego, mrocznego tunelu. Zaraz potem zobaczył znajomą sylwetkę Wiedźmookiej. - Kto tam? - zapytała dziewczyna z okiem pośrodku czoła trzymając się w cieniu. Była słabo widoczna ale i jak garbus wiedział sama też miała kłopot z odbiorem świata tak jak większość.
- To Ja Wiedźmulko. Strupas Trupas z miasta. Spotkać z Opal się chciałem. Wieści mam i pytania - garbus odpowiedział czując jak mu ciarki po krzywych plecach przechodzą.
- Ah, Strupas. - dziewczyna chyba skinęła głową. Albo tak się garbusowi zdawało. Nadal nie widział jej zbyt dokładnie. Może to przez ten mrok w Korytarzu Czaszek. A może to coś w samym korytarzu tak działało. - Dobrze, chodź. - pomocnica Opal wykonała ruch dłonią, chyba dała znać by podszedł. Gdy się zbliżył ostatni kawałek do chaty wiedźmy pokonali już razem.
- Jak Ci idzie? - zapytał Strupas cyklopkę. Też była podrzutkiem jak on, tyle że on był podrostkiem gdy kwiląca Wiedźmooka trafiła do Osady jako osesek - gotowa wskoczyć w buty szefowej gdy przyjdzie czas?
- Daj spokój, ona nigdzie się nie wybiera! Poza tym głównie się uczę. Trochę tego, trochę tamtego, wciąż nie ogarniam całości. Mistrzyni mówi że to przyjdzie. Że Chaos można zobaczyć, wymaga to jednak praktyki. No to praktykuję ile mogę.
- Niczego innego się nie spodziewam. W sumie nawet trochę Ci zazdroszczę. Masz swoją mistrzynię, ja jestem sam.

- Ale za to mieszkasz w mieście! I możesz chodzić po ulicach... Mistrzyni! Strupas przybył z wieściami!
Chata wiedźmy stała w dużej jaskini i była dziwaczną plątaniną roślin, kryształów i kości przypominającą wielką cebulę z pęknięciem służącym za drzwi, jako żywo przypominającą Strupasowi waginę.
- Skąd możesz wiedzieć, ostatni raz widziałeś waginę, jak się rodziłeś, Garbusie! - zakpił Świerzb.
Chata żyła, widać było jak lekko pulsuje i nikogo nie zdziwiłoby gdyby nagle zaczęła pełzać na swoim korzeniu. Wokół chaty usypano z piasku zmieszanego z wapnem ochronny krąg na krawędzi którego tliło się osiem zniczy, każdy w innym kolorze. Wtedy w "drzwiach" chaty pojawiła się gospodyni.
- Wiedząca Opal, dobrze cię widzieć - pozdrowił wiedźmę Strupas.
- Witaj. Wejdź. - Opal trudno byłoby przeoczyć nawet gdyby ktoś nie wiedział o tym kim jest i spotkał ją nieco dalej, w głównej części osady odmieńców. Choćby przez jej długie nogi. Naprawdę długie. Na tyle długie, że biodra i pas miała gdzieś na wysokości piersi większości współplemieńców. Więc i ramiona i głowę miała z pół metra ponad przeciętniaków. Może dlatego to wejście w jej chacie miało taki a nie inny kształt. Przy standardowych drzwiach musiałaby się pewnie schylać.
Drugim detalem jaki rzucał się w wyglądzie wiedźmy był jej nienaturalny blask. W wiosce trwały spekulacje czy tam w środku też jej zbudowana z kryształów czy to tylko jej zewnętrzna powłoka. No ale to było trudne do zweryfikowania i właściwie nieistotne. Ale ten żywy kryształ od jakiego, jak większość odmieńców, wzięła swoje imię odbijał światło. Więc nawet w świetle świec i pochodni wydawało się, że kobieta promieniuje wewnętrznym, tajemniczym blaskiem. Bardzo pięknym zresztą.
A do tego wszystkiego Opal była ich wiedźmą. Wieszczką, wyrocznią, zielarką, lekarką i mądrą kobietą. I jakby nieoficjalną przedstawicielką żeńskiej części społeczeństwa. Jej pozycja wydawała się niezagrożona. W końcu była wiedzącą jeszcze zanim Kopf nie został wodzem. A i jemu jak i jego poprzednikom wydawała się tak samo potrzebna jak i zwykłym mieszkańcom. Niby była w cieniu i na uboczu. A kto wie gdzie mogła sięgnąć. Teraz też zniknęła wewnątrz swojej żywej chaty. Wiedźmooka dała znać gościowi by wszedł pierwszy. Gdy to zrobił ona zamknęła za nim drzwi. Wewnątrz, w znajomy terenie poruszała się pewniej i sprawniej. A w tym świetle było ją wyraźniej widać. Ruszyła gdzieś do sąsiedniej izby no ale to jej mistrzyni zdecydowanie bardziej przykuwała uwagę.

- Spocznij. - Opal powiedziała do gościa spokojnym głosem. Sufit też był wysoko tak samo pewnie jak i wejście i z tego samego powodu. Wieszczka wskazała na dywanik dla gości i niewielką, wytartą poduszkę jaka była odpowiednikiem stołka czy krzesła. Sama usiadła w kucki po przeciwnej stronie ogniska. Jak usiadła to jej wymiarowy tułów już tak nie przytłaczał wysokością jak to miało miejsce gdy stała na własnych nogach. Przez wonne zioła jakie zawsze dominowały w jej chacie, dym z ogniska, Stupas widział jej świetlaną sylwetkę. Może właśnie dlatego wiedząca zwykle przyjmowała gości w ten sposób by ich nie krępować w rozmowie swoją wysokością.
- Cóż cię do mnie sprowadza Strupasie? - świetlana gospodyni zagaiła rozmowę z gościem swoim spokojnym głosem.
- Wieści. I pytania jednocześnie.
Pokrótce opowiedział wiedźmie to samo co i wodzowi, inkwizytor polujący w mieście, Norsi i zatopiona łódź w lesie, obawa o to czy więzień w kazamatach to nie aby ktoś z wioski.
- ... i uderzyło mnie że wasz problem z rogatymi wpisuje się jakby w schemat. Jakby coś wisiało w powietrzu. Podwójna pełnia? Może wybranie nowego czempiona? Nie wiem, ale coś czuję. Opal, nie miałaś przeczuć ani wizji? Bo z samymi rogatymi poradzimy sobie tak czy inaczej, ale jeżeli to tylko objaw, a nie sedno problemu?
- Ciekawe rzeczy mówisz.
- świetlista sylwetka pokiwała głową gdy gość skończył swoją opowieść. Uniosła dłoń gdy dziewczyna z cyklopim okiem podeszła do niej wręczając jej kubek. Potem podeszła do gościa i też mu wręczyła podobny. Sądząc po zapachu i konsystencji to musiały być jedne z ziół jakie zbierały osobiście albo dla nich zbierali inni i jakich zawsze w tej chacie było pełno.
- Tak, coś wisi w powietrzu. Coś niepokojącego. Możliwe, że kopytni też to wyczuwają i stąd ich poruszenie. - Opal powiedziała w zadumie zerkając do środka swojego kubka. Ale było jeszcze zbyt gorące by to pić.
- A jak jest u was Strupas? Co się dzieje w mieście? Też są takie niepokoje czy nie bardzo? A ty? Czujesz jakiś zew? - szamanka popatrzyła pytająco na garbusa siedzącego po drugiej stronie ogniska.
- Na pozór spokojnie, ale pod powierzchnią coś się kroi. Wszyscy boją się szpicli inkwizytora. Ludzie mają złe sny, zwierzęta wściekłe - Strupas pomyślał o Starszym - No i ta łódź z północy. Widziałaś by Norsi zatopili własną łódź? Bo że wpadli na rafę na rzece to nie uwierzę. Nawet jakby nabierała wody to z łatwością wyciągnęli by na brzeg. I jakby wilków mniej, Ulryk podkulił chyba ogon. A mnie ciągnie. Chcę zespolić się z Plugawym, być jego częścią. Chcę zasłużyć... tylko jak? Powiedziano mi że w kazamatach mogę znaleźć odpowiedź, ale skoro nie mają tam nikogo od nas to chyba ślepy trop.
- Kto ich tam wie tych piratów. Może też poczuli ten zew? Teraz trudno zgadywać co ich tu przywiodło w środku zimy. - Opal chwilę zastanawiała się nad celem przybycia Norsmenów z północy. Jakby próbowała gdzieś dopasować ten kawałek do reszty układanki. Ale nie mówiła zbyt pewnie, raczej jakby snuła swoje domysły. - A co się z nimi stało? - zapytała wracając do rzeczywistości z gościem w jej chacie.
- Jedną ocalałą widziałem. Za pierwszym razem gdy próbowałem tu dojść. Szła moim śladem więc wróciłem do miasta, wolałem nie ciągnąć jej tu za sobą. Za drugim razem nikogo. - odpowiedział na pytanie Strupas, Opal zaś kiwnęła głową.
- O wilki Strupas to ty się nie bój. Tutaj w dziczy jest ich pełno. To, że na nie nie trafiłeś jak wyściubiłeś nos z miasta to tylko twoje szczęście. - wiedźma uśmiechnęła się trochę chyba nawet rozbawiona uwagą o wilkach.
- I złe sny mówisz, zwierzęta wściekłe… - zamyśliła się kiwając głową. Podmuchała swój kubek i upiła z niego ostrożny łyk bo wciąż był jeszcze bardzo gorący. - Tak, to podobnie jak u nas. Więc to nie przypadek i ma większy zasięg niż myślałam. - dodała w zadumie wodząc machinalnie palcem po obrzeżu kubka.
- Chcesz poznać drogę do Ojczulka? - wiedźma otrząsnęła się z tym rozmyślań i spojrzała na garbusa z delikatnym uśmieszkiem. - Aż tak bardzo nie jestem zdziwiona. Zawsze wykazywałeś tendencję ku niemu. Przyjdź do mnie zanim będziesz wracał do miasta. Może coś będę miała coś dla ciebie. - zabrzmiało jakby świetlista istota mogła gdzieś ująć Strupasa w swoich planach ale na razie było zbyt wcześnie by rozmawiać o konkretach.
- Dziękuję Opal. Daj znać jak coś wykoncypujesz. Ja pójdę jeszcze do Kopfa, mam dwa pomysły na rogatych, może będą coś warte.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline