Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2020, 11:30   #49
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
- Ilu ich przybyło? - spytała podnosząc wzrok znad talerza ze strawą - Nie przypominam sobie by byli umówieni.

- Dwóch. - odparła krótko pokojówka bez jakiegoś wahania.

- A nie mówili czasem o kapitan Rosa de la Vega ? Jest wśród nich może kobieta? - rzuciła pytające spojrzenie w kierunku młodej praczki.

- Nie o żadnej Rose. Zapamiętałabym takie ładne imię. I nie ma z nimi żadnej kobiety. Tylko dwóch obwiesiów. No a Vega… No może… Trochę się speszyłam jak tak musiałam z nimi rozmawiać. - co do udziału kobiet w tej rozmowie czy tematu o innych kobietach to Berna zdawała się być pewna, że nic takiego nie miało miejsca. Chociaż co do nazwiska to trochę się zawahała.

- W każdym razie zarzucę coś na ramiona i schodzę. - odpowiedziała twierdząco - Zaś ty skarbie. Zabierz moją platerę ze śniadaniem a gdy już będziesz na dole. Przekaż Kornasowi, że oczekuje go w głównej izbie i poproś Grete aby jak najszybciej przyniosła do mojego gabinetu wino, dwa puchary i coś na ząb. - wraz z dyspozycją posłała w stronę pieguski miły uśmiech

Służka jak nakazuje etykieta skinęła głową i bez słowa przystąpiła do działania. Chwilę później wraz z zastawą w rękach opuściła pokój swojej pani kłaniając się delikatnie na odchodne.

- Widzę, że moje nauki na szczęście nie idą w las. - pomyślała brunetka doprowadzając pracownice wzrokiem - Jeszcze chwila i będzie gotowa na kolejny krok. - zadowolona z postępów swojej uczennicy podeszła do lustra by poprawić włosy i zarzucić na siebie płaszcz.

Schodząc na dół minęła na schodach kucharkę, która tak jak jej zlecono niosła do pokoju swej chlebodawczyni tacę a na niej butelkę ciemnego wina, dwa puchary i półmiski z orzechami, suszoną wołowiną oraz kawałkami koziego sera. Na dolę zwarty i gotowy czekał już eunuch wraz ze swoim ulubionym obuchem dopiętym do ciężkiego skórzanego pasa.

- Dobrze, więc. Kornasie. Proszę spytaj panów raz jeszczę w czyjej sprawie przyszli. - rzekła twierdząco tym razem niewesoła wdówka - Jeżeli okaże się, że dotyczy ona kapitan Rosa de la Vega. Odpowiedz, że zaproszenie skierowane było tylko do niej. Nikogo więcej i jeżeli mają jakąś wiadomość do przekazania to śmiało mogą ci ją wręczyć. Jeżeli zaś nie mają nic. Pożegnaj ich i zaproś ponownie samą panią kapitan. - mówiąc to wskazała wzrokiem na klapę w drzwiach frontowych.

Zadanie nie należało do najtrudniejszych. Kornas bez wahania ruszył we wskazanym kierunku i uczynił to o co Versana go prosiła. Słowa eunucha wyraźnie niosły się po izbie. Niestety nie można było tego powiedzieć o tych wypowiedzianych przez przybyszy. Ciężkie dębowe wrota i grube mury kamienicy skutecznie tłumiły większość dobiegających z zewnątrz odgłosów. Ochroniarz musiał jednak otrzymać odpowiedź gdyż chwilę później odwrócił się w kierunku współkultystki i rzekł.

- No to ich kapitan dostała wiadomość, że jest tutaj jakiś interes do zrobienia. To ich przysłała dowiedzieć się o co chodzi. No to im powiedziałem, żeby sama przyszła. No to poszli. - kastrat swoim charakterystycznym głosem streścił rozmowę. A z tego co słyszała ze swojego miejsca jego pani no to właściwie dobrze to ujął. Zapewne gdyby sama rozmówiła się z przybyszami pewnie by ta komunikacja nabrała rumieńców i finezji. A tak to tamci rzeczywiście nie byli zbyt namolni i poszli sobie w swoją stronę. Ale co przekażą swojej kapitan i jaka będzie jej odpowiedź to już nie było wiadome.

Jednak zasady wciąż pozostawały zasadami. W złym tonie było aby to właściciel kompani handlowej otwierał drzwi gościom. Szczególnie, jeżeli byli oni nieproszeni.

- Zdumiewające. - odparła wręcz zdziwiona szlachcianka - Nie wiem skąd pomysł, że o zleceniu miałabym rozmawiać z kimś innym niż kapitanem. Mówią, że to rezolutna kobieta. - wzruszyła ramionami - Jak tak jest i ma trochę oleju w głowie zjawi się tu prędzej czy później. - wzrok właścicielki kompani zwrócił się ku młodej sprzątaczce - Breno. Ciebie zaś następnym razem proszę o większą uwagę. W kręgach szlacheckich pomylenie nazwiska uznawane jest za jedną z największych obraz a przy interesach taki błąd może później wiele kosztować. - wdowa łagodnym tonem pouczyła swoją pracownicę.

- Przepraszam. Trochę się ich przestraszyłam. - pokojówka z pokorą przyjęła pouczenie i wydawała się zmieszana tą swoją gafą. Kornas jak zwykle milczał. Skoro wykonał swoje zadanie to nie uznawał za stosowne dalej o tym pytlować.

- Tym razem nic złego się nie stało. Na przyszłość jednak musisz bardziej uważać i dokładnie słuchać. - odparła mentorskim tonem z delikatnym uśmieszkiem na ustach - Póki co chciałabym abyś przygotowała się do wspólnego wyjścia. Niebawem powinien przybyć Malcolm. Pojedziemy wtedy odwiedzić siostry zakonne.

- Naturalnie. - odpowiedziała Brena wyraźnie podekscytowana wizją kolejnej eskapady ze swoją panią.

Następnie Ver spokojnym krokiem udała się do siebie. Tam zaś przywdziała przyszykowany wcześniej przez rudą służkę strój, spięła włosy i zrosiła skórę kilkoma kroplami perfum. Gdy sięgała po zimowy płaszcz do jej uszu dobiegł dźwięk zamykanych na dole drzwi wejściowych. Zapewne przybył Malcolm. Ruszyła więc w stronę schodów by porozmawiać z nim na temat dzisiejszego planu. Nie myliła się. Przy dużym stole zasiadał staruszek, który popijał gorącą kawę.

- Cieszę się, że cię widzę. - rzekła do dorożkarza - Chciałabym abyśmy dzisiaj odwiedzili kapłanki Shallyi.

Siwowłosy mężczyzna skinął tylko głową, wstał od stołu i poszedł szykować dorożkę. W międzyczasie zaś w głównej izbie zjawiła się gotowa do drogi młoda pomocnica.

- Znakomicie. Ruszajmy więc w drogę. Malcolm szykuje już powóz. - rzekła brunetka na widok swojej pracownicy.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 26-07-2020 o 12:22.
Pieczar jest offline