Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2020, 10:08   #33
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Dzień 08; 13:15 T 5 w ogrodzie, później warsztat z Chris.

Vicente ściągnął ADRy, sprawdził je, wyłączył, po czym spakował do plecaka. Przyjrzał się krytycznie ogrodnikowi, jak nazywał robota doglądającego ogrodu.

- Myślę, że coś da się z nim zrobić - bąknął, bardziej do siebie niż do kogokolwiek. Kliknął w smartwatcha i wywołał syntka. - Chris, pomożesz mi z ogrodnikiem? Będę w warsztacie.

- Zapytam Tony’ego czy mnie zwolni. - Chris odpowiedziała prawie od razu.

Informatyk nie odpowiedział. Zaczął holować zepsutego robota do warsztatu.

- Vicente gdzie jesteś? Wracam z mostka. - Sanchez zdążył przyjechać z ogrodniczym automatem do warsztatu. Zdążył zdjąć mu płytkę ochronną panelu sterującego i zdiagnozować sprawę. No właściwie to nie wyglądało tak źle. Tam w środku. Bo na zewnątrz to te błoto, trawa, zielsko i hydraulika co obrzygała robota sprawiała tragiczne pierwsze wrażenie. Jakby ktoś go zrzucił po jakimś pełnym krzaków stoku czy co. Ale w gruncie rzeczy główne systemy były sprawne. Właściwie poza kosmetyką to trzeba było wymienić końcówkę ramienia z tą piłą no i zamontować poważniejszy kaliber piły do jakiego normalnie robot nie miał dojścia. Więc trzeba było coś wykombinować by połączyć te dwie rzeczy. No i mniej więcej na tym etapie zastał Vicente komunikat Chris. Jak wracała z mostku to niedługo powinna tu być.

Informatyk odłożył na podłogę śrubokręt z czujnikiem i odpowiedział do komunikatora: Warsztat.

Wstał i wstawił kawę w niewielkim ekspresie, który jakaś dobra dusza zainstalowała tutaj na stałe. Czekał na Syntka.

Tym razem czekał jeszcze krócej. Woda zdążyła się zagotować, on zdążył zalać kubek i spojrzeć na swoje dzieło gdy drzwi warsztatu otworzyły się i Chris weszła do środka.

- Cześć Vicente. To jest ten pacjent? - zapytała rozglądając się po niezbyt dużym pomieszczeniu i ubłocony ogrodnik od razu przykuł jej spojrzenie.

- Ehmmm… - przytaknął Hiszpan upijając łyk gorącej kawy. - Na szczęście diagnoza rokuje dobrze. Myślałem, że będzie gorzej. Co u kapitana?

- Oglądają z Agnes przekaz z sond. Właśnie doleciały do “Archimedesa”. Ale pewnie zaraz stracą z nimi łączność na pół godziny. - blondynka odpowiedziała pogodnie i podeszła do robota przyglądając mu się i sprawdzając panel kontrolny. - A właściwie co mu jest? - zapytała wskazując brodą na obły korpus automatu jaki sięgał jej gdzieś do połowy brzucha.

- Przeciążenie. - Odstawił kubek i podszedł do ogrodnika. - Nie jest przystosowany do karczowania drzew, a raczej do wycinek, podcinania. Myślałem o wymianie serwomotora i zastąpieniu tego ramienia cięższym sprzętem. Co myślisz?

- Myślę, że dobrze by było zasięgnąć opinii jakiegoś robotyka. - blondynka obdarzyła go nieco rozbawionym spojrzeniem swoich błękitnych oczu. Nie było tajemnicą, że robotyka na pokładzie mieli tylko jednego i Chris właśnie z nim rozmawiała.

Vicente uśmiechnął się szeroko. Wbudowane poczucie humoru androida bardzo mu odpowiadało.

- Pomożesz?

- Dobrze. Ale jak? - Chris odparła z uśmiechem, tym razem łagodnym i lekko wzruszyła ramionami wskazując brodą na sponiewierany kadłub ogrodnika.

- Przytrzymaj tutaj - klęknął przy robocie i wskazał Chris co ma robić, po czym sam zabrał się do wymontowywania niewydolnego mechanizmu. Po chwili wspólnej pracy spytał, nie przerywając odkręcania śrub. - Co o tym wszystkim myślisz? - Mimo, że oboje pochylali się nad ogrodnikiem, pytanie zdawało się nie dotyczyć jego.

- Myślę, że jak na taki gąszcz to poszło nam całkiem nieźle. - odparła blondynka przytrzymując to co i jak jej wskazał. Zdał sobie sprawę, że syntki miewały problem z rozumieniem różnych niuansów ludzkiego języka i zachowania co sprawiało, że zdarzało im się traktować ich słowa albo zbyt poważnie, zbyt dosłownie albo zbyt lekko. Chris pod tym względem nie była wyjątkiem.

- Hmmm… - nie zraził się odpowiedzią. - Pociągnij.. o… Okey.

Serwomechanizm oderwał się od szkieletu.

- Odłóżmy to i zróbmy sobie chwilę przerwy. Dopiję kawę.

Wytarł dłonie.

- Co myślisz o naszym obecnym położeniu - spytał bardziej precyzyjnie.

- Myślę, że ciężko będzie wrócić do domu. - powiedziała po chwili zastanowienia gdy też wstała z klęczek i stanęła obok wyłączonego robota.

- Martwi cię to?

- Tak. W tej chwili raczej nic nam nie grozi. Statek jest sprawny, ani jemu ani nam nic nie jest i o zapasy nie musimy się martwić. Ale mamy kiepskie szanse wydostać się z tego systemu. Nie mamy prętów a nawet gdybyśmy mieli to perspektywy powrotu przez 250 lat świetlnych są kiepskie. - blondynka bez ogródek streściła w paru zdaniach swoją ocenę sytuacji.

Informatyk skrzywił się. Kawa była już zimna.

- Właściwie… Dlaczego cię to martwi?

- Bo nie chciałabym zostać sama. - odparła blondynka po minimalnym wzruszeniu ramionami.

Vicente zastygł z podniesionym kubkiem. Odpowiedź androida wyraźnie go zaskoczyła. Odłożył kawę, odchrząknął i chcąc zamaskować uczucia, odwrócił się, żeby zabrać ze stołu nowy, mocniejszy mechanizm.

- Dobrze, zabierajmy się za pracę.

Chwilę pracowali w milczeniu, którą w końcu przerwał kolejnym pytaniem.

- Gdybyś śniła… co chciałabyś śnić? - uderzył w zainteresowania Chris.

- Co bym chciała śnić? - blondynka znów zaczęła asystować robotykowi w wymianie uszkodzonego moduły robota na nowy. A słysząc pytanie o swojego konika uśmiechnęła się i zamyśliła przez chwilę. - Chyba jakieś przygody. Takie jak w filmach. Odkrywanie nowych światów, przeżywanie przygód, badanie tajemnic, poznawanie nowych ludzi. Chyba coś takiego. - odpowiedziała pogodnym tonem luźnych dywagacji.

Sanchez zaklął gdy manometr objechał i uderzył się w palec. Przerwał na chwilę, odruchowo ssąc uderzone miejsce. Spojrzał na Chris.

- To wsssmie…- wybełkotał niewyraźnie z palcem w ustach. - Masz teraz swój sen na jawie. - Powiedział już wyraźnie. - Eksploracja nieznanego. Przygoda.

- Raczej twarda, ponura rzeczywistość. - odparła łagodnym tonem rozmówczyni obserwując manewry kolegi. - Wolałabym takie przygody jak można wykręcić statek i wrócić do domu kiedy się chce. - dodała jeszcze wyjaśniająco.

- Hmmm… - mruknął gdy już mu się udało przykręcić oporną śrubę. - Podaj mi to nowe ramię, spróbujemy go zamocować. - Wskazał na element leżący pod ścianą. - Bardzo odczuwasz swoją… nieludzką naturę?

- Nie wiem co ci odpowiedzieć. Tobie trudno wejść w moją skórę a mnie w twoją. - Chris wzruszyła ramionami z przepraszającym uśmiechem gdy widocznie miała trudność z odpowiedzią na to bardzo subiektywne pytanie. - Myślę, że nie bardziej niż inne SP z rozbudowaną osobowością. Jak jestem z wami i nikt celowo mi nie przypomina, że nie jestem taka jak wy to raczej jest w porządku. Lubię was. Chciałabym aby to wszystko dobrze się skończyło i nikomu nie stała się krzywda. - rozmówczyni Hiszpana podała mu nową piłę do zamontowania. A przy okazji skorzystała z tej krótkiej przerwy na fizyczną czynność by się zastanowić nad jego pytaniem. - Mam to przytrzymać? - zapytała trzymając w dłoniach tą piłę do montażu. Nie była taka ciężka. Ale też to nie było piórko gdy się tak dłużej to trzymało. No ale napędzane hydrauliką serwomechanizmy nie odczuwały tak zmęczenia jak ramiona z krwi i kości. Nawet jak na pierwszy rzut oka dźwiganie takiej piły dla szczupłej dziewczyny mogło wydawać się nieco niewygodne.

- Tak. Będzie mi wygodniej. - Vicente skorzystał z pomocy Syntka przykręcając pierwsze mocowania. - Nie chciałem ci robić przykrości - powiedział w końcu przerywając pracę i spoglądając dziewczynie w oczy. - Jesteś bardzo ludzka. Zbyt ludzka na mój gust. Byłoby mi prościej gdybyś była… jak on. - Wskazał ogrodnika.

- Taka ubłocona, brudna i nieruchoma? - zapytała lekko marszcząc brwi gdy tak chwilę spoglądała w dół, na ten pokancerowaną obudowę robota która w tej chwili nie preznetowała się najlepiej. Znów nie było wiadomo czy Chris tak dosłownie wzięła słowa robotyka czy tylko sobie jednak mimo wszystko żarty stroi. W końcu jednak się uśmiechnęła.

- Nie przejmuj się. - powiedziała łagodnie lekko wzruszając ramionami. - Nie obraziłam się. Ty i reszta obecnej załogi jesteście w porządku. - powiedziała uśmiechając się przy tym delikatnym, oszczędnym uśmiechem. I wciąż bez widocznego wysiłku trzymała tę piłę aby Vicente mógł ją wygodniej zamontować.

Sanchez nie odzywał się dłuższą chwilę, skupiając się na pracy by w końcu oznajmić.

- Gotowe! Przykręćmy osłony i zróbmy test.

- Dobrze. - Chris pokiwała głową i puściła trzymaną piłę która teraz już stała się modułem robota. Urządzenie trzymało się jak należy. Jeszcze przez chwilę trzeba było przykręcić osłonę i można było przystąpić do testu. Uruchomiony ogrodnik ożył. Silnik cicho zaszumiał i serwomotory poruszyły wysięgnikiem z zamontowanym nowym urządzeniem. Piła nie była tak dyskretna i zawyła opętańczo gotowa przecinać co było potrzeba. Tylko w warsztacie niewiele było rzeczy jakie można było poświęcić na pokawałkowanie.

- Dobra robota.Dziękuję Chris.

Vicente wyłączył piłę i zapominając o syntku ruszył z robotem w kierunku ogrodu.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline