29-07-2020, 06:48
|
#118 |
|
Nim Astrid i Draugdin zbiegli na dół, Traivyr zdążył kolejny raz wystrzelić z kuszy. Tym razem bełt trafił bandytę w szyję i zakończył jego żywot. To jednak nie był koniec, gdyż z sypialni pod schodami wypadło kolejnych czterech banitów z mieczami w dłoniach. Poruszali się jednak wolno i ospale a każdy ruch sprawiał im wyjątkową trudność.
Wtedy też do zaklinacza i półorczycy dołączyła druidka i kapłan, więc siły po obu stronach się wyrównały, choć bandyci nie wyglądali na takich, co będą w stanie stawić opór. Trawiła ich jakaś choroba, ale najwyraźniej nie zamierzali narazić się na gniew Rokhara, który postanowił ich zostawić na pastwę losu i uciec. Tego jednak nie wiedzieli. - Wystawiłaś nas i zdradziłaś, zdziro - mruknął jeden z banitów do Drzazgi. - Zginiesz za to! Ty i twoi przyjaciele.
- Ledwo co ich znam, idioto! - odburknęła, przyjmując pozycję do walki. - I to wy spotkacie się dzisiaj z waszymi bogami!
Pognaliście obaj wydeptaną ścieżką za uciekającym Rokharem, który dobiegł do jednego ze skrzydeł drzwi prowadzących do stajni i próbował je otworzyć, by najpewniej uciec ze strażnicy na koniu. Nie był jednak dość szybki z tym manewrem i po chwili obaj znaleźliście się przy nim a Mihael wyprowadził mocny cios, który trafił bandytę prosto w twarz.
Rokhar padł oszołomiony plackiem w śnieg, wypuszczając z dłoni miecz i przez chwilę nie wiedział nawet, co się z nim dzieje. Gdy ruszyliście w jego stronę, spojrzał na was półprzytomnym wzrokiem, podnosząc rękę. - Poddaje sie… nie bijcie... i nie zabijajcie. Poddaje! - wymamrotał i przetarł rękawem krew płynącą z nosa. Jego miecz leżał kawałek dalej i co chwilę zerkał w jego stronę, jakby zastanawiał się, czy da radę do niego dopaść, nim się zorientujecie.
|
| |