Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2020, 21:19   #35
Corpse
 
Corpse's Avatar
 
Reputacja: 1 Corpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputację
Dzień 8, 16:30, ogród
Seth otarli pot z czoła po przerzuceniu kolejnej sterty gałęzi spod drzwi do głębszej części korytarza. Co prawda docelowo trzeba to było wszystko i tak zutylizować, ale na razie priorytetem było samo karczowanie i dostanie się do centrum z którego to wszystko się rozrosło. Wypatrzyli zmęczonym wzrokiem Agnes i zawołali ją.

- Myślę że moglibyśmy opracować jakąś mieszankę pestycydów żeby poradzić sobie z drobniejszymi roślinami. Chcesz się ze mną przejść do magazynu i sprawdzić co mamy? - zapytali rudowłosej, uśmiechając się przy tym uprzejmie.

Agnes ledwo wróciła z mostka i nawet nie zdążyła zorientować się jeszcze w sytuacji. Wyglądało na to, że powoli udaje się plan wycięcia uciążliwych roślin. Powoli.
- Myślisz, że to dobry plan czymś to pryskać? Na razie jest w środku gorąco, ale przynajmniej nie ma toksycznych oparów. - Oparła się wygodnie o jedną z gałęzi. - Możemy przejrzeć, co mamy, to nie zaszkodzi, ale byłabym ostrożna w kwestii wyboru środków. Idziemy teraz? Mam wolne. Kolejny spacerek dzisiaj, będę w świetnej formie!
Uśmiechnęła się szeroko i rzuciła dalej od wejścia fragment jakiejś rośliny.

- Masz rację, jak to się teraz wymiesza z tą wilgotnością to tylko pogorszymy sprawę - odparli, kiwając głową z uznaniem - ...ale… nie zaszkodzi sprawdzić co mamy i przygotować coś na później, kiedy nie będzie tylu rąk do pracy, a nikt nie zna się na tym lepiej niż Ty.

Warknęła odpalana piła. Robot przyprowadzony przez informatyka, zajmujący się ogrodem, wyposażony przez Vicente w cięższy sprzęt zaczął pracę.

- Odsiecz - mruknął informatyk, który pojawił się za nimi nie wiadomo skąd i teraz patrzył na robota, który wszedł w gąszcz ogrodu torując sobie drogę piłą łańcuchową. - Poradzi sobie lepiej. I może pracować non stop.

- Jak będziecie mieć chwilę czasu to się zastanówcie, co zrobić z tym zielskiem, co się wkradło do wentylacji - powiedział Tony, który na moment wpadł odwiedzić ciężko pracującą załogę "Aurory". - Ale proszę się nie przepracować. Przynajmniej ci, co się jutro wybierają na Archimedesa. Poza paroma wyjątkami kto chce, może zostać i pielić grządki - dodał z lekką kpiną w głosie.

- Jasne, lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć. - Pokiwała energicznie głową. - Prowadź.
W okolicach ogrodu zaczęło pojawiać się coraz więcej osób. Z uznaniem zerknęła na nową wersję robota. Teraz załoga nie będzie musiała się już tak męczyć. Ale i tak ktoś będzie musiał zostać na statku, choćby jedna osoba. Agnes miała nadzieję, że nie padnie na nią.

- O, super, dzięki Vicente - powiedzieli Seth z uśmiechem na widok robota, przykładając dłonie złożone w piąstki do brody niczym dziecko zachwycone małym szczeniaczkiem. Komentarz kapitana puścili mimo uszu, całkowicie ignorując jego obecność. Informatyk nie odpowiedział ale przez jego twarz przebiegł grymas, który przy odrobinie dobrej woli można było wziąć za uśmiech.

Dzień 8, 16:45, magazyn, Seth & Agnes

Seth ruszyli razem z Agnes w stronę magazynu. Wydawali się zamyśleni, idąc przed siebie, patrzyli w podłogę.

- Agnes, tak pomyśleliśmy żeby sprawdzić listę roślin które były posadzone jak wylatywaliśmy… jesteśmy ciekawi czy nie powstało tu coś czego w ogóle nie było - zagadali rudowłosą - ... jacyś kosmici na przykład… - dodali po chwili, chichocząc.

- Hmm, możemy sprawdzić, ale przez te pięćdziesiąt lat mogło wyrosnąć wszystko. Jeśli zakładamy, że to TYLKO pięćdziesiąt lat. - Zamrugała, myśląc nad czymś. - Obawiam się, że musielibyśmy sprawdzać metodą prób i błędów: jeśli coś krzyczy przy wycinaniu, to wtedy wiemy, że nie jest to drzewo.
Uśmiechnęła się, po czym wzruszyła ramionami.

- Właściwie to nie do końca. To zamknięty mikroklimat. Jeśli coś nie zostało tu celowo zasadzone, albo nie było tego w glebie to nie miało prawa wyrosnąć. Nie miałoby skąd się pojawić… a tak całkiem szczerze, niektóre z tych roślin nie wyglądają nam na standardowe - odparli zastanawiając się głośno ze wzrokiem nadal w podłodze. Nogi same niosły ich znajomą trasą.

- Niektóre z tych roślin wyglądają inaczej? - Uśmiechnęła się niezręcznie. - Na ile… Inaczej? Trochę eksperymentowałam przed wylotem…

- Co konkretnie masz na myśli? Zasadziłaś tam coś? - zapytali, otwierając drzwi do magazynu i wchodząc do środka. Od razu też zasępili się, rozglądając na około. Ilość… wszystkiego… zdawała się przytłaczająca.

W rogu przy drzwiach była stacja dokująca dla mechanicznego ogrodnika. Zazwyczaj tutaj stał i ładował baterie gdy nie był potrzebny w ogrodzie. Poza tym pomieszczenie było mniejsze niż choćby magazyn żywności bo nie było potrzeby trzymania takich zapasów do obsługi ogrodu jak do wykarmienia załogi. Ale dlatego wydawało się, że te wszystkie szafki, półki, wieszaki i regały na sprzęt do pracy w ogrodzie przytłacza te ścieżki jakie pozostawały między nimi. Bez trudu odnaleźli zamykaną hermetycznie skrzynię gdzie powinny być worki z pestycydami. Zresztą na wyświetlaczu była lista zawartości jaka powinna być wewnątrz no i na niej też były te wszystkie butle, butelki i worki z mniej lub bardziej trującymi substancjami.

- Myślę że to to - rzucili podchodząc do skrzynki i przyglądając się liście pestycydów. Niektóre nazwy handlowe związane z łacińskim odpowiednikiem wydawały się znajome, przynajmniej z chemicznego punktu widzenia, ale generalnie biologia była działką Agnes, więc odsunęli się przepuszczając ją do wyświetlacza na pojemniku.

- Noo… I to dużo rzeczy… - odpowiedziała na wcześniejsze pytanie.
Stanęła blisko skrzyni i zaczęła przeglądać najpierw ustawione na górze środki, później listę. Wyglądało na to, że są gotowi na wszystko, ponieważ różnorodność substancji była spora.
- To co robimy ostatecznie? Używamy tego? Teraz, czy jak się warunki zmienią? I co byśmy chcieli wytruć? Mogę zmajstrować coś z tego. - Spróbowała posortować butle według jakiegoś kryterium.

- Myślę że przydałoby się coś na tyle delikatnego żeby poradzić sobie z tym całym tatałajstwem w niższych partiach ogrodu… - zawiesili się na chwilę, myśląc - ściółką… w sensie? Żeby nam się dalej nie rozrastało to wszystko, bo będziemy walczyć z wiatrakami.

- A chodzi o krzewy, czy o trawę czy co? - Podrapała się po głowie. - Czysto teoretycznie możemy wytruć wszystko, a ja zaraz potem zasieję jakieś ładne, nowe rzeczy. Trawa odrośnie szybko, z jakimiś kwiatami jednak już gorzej. Chociaż musielibyśmy przeczekać działanie środków jeszcze. Najprościej byłoby chyba najpierw naprawić system i ustawić odpowiednie warunki, wtedy naturalnie moglibyśmy spowolnić rozrost roślin. Chyba że mamy też na to jakieś ciekawe substancje…
Rozejrzała się raz jeszcze.

- Bardziej mnie tak szczerze interesuje co spowodowało rozrost niz "pielenie grządek" - odparli cytując niewybredny komentarz Kapitana - ... wolelibyśmy więc nie wybić wszystkiego co tam jest tylko w miarę sprawnie… - zawiesili się szukając odpowiedniego słowa -... posprzątać, na tyle żeby dało się dostać do wszystkich starszych roślin w których mogą być ślady powodów takiego ich zachowania - wyjaśnili.
- Czyli bardziej zastosować coś punktowo? - zamyśliła się. - To może być trudne zadanie. Myślisz, że znajdziemy tam w środku jakąkolwiek odpowiedź? Obawiam się, że to mógł być tylko błąd panelu, który stworzył roślinom takie, a nie inne warunki.
- Być może…
- zamyślili się na dłuższą chwilę, ze wzrokiem utkwionym w skrzyni pestycydów - ...aczkolwiek mam jakieś niejasne przeczucie że to coś więcej. Być może Tony ma rację bagatelizując kwestię ogrodu, ale z mojego punktu widzenia, sprawdzenie tego od a do z i otrzymanie jakiejkolwiek wskazówki jest bezpieczniejszą opcją niż wyprawa na Archimedesa. Nie sądzisz?
- Na pewno jest to ta bezpieczniejsza opcja, dobrze się tym zająć, ale po prostu możemy uzyskać znowu mało informacji. Tak jak z tym czasem.
- westchnęła. - Pięćdziesiąt lat. Niby wiemy więcej, a czuję się, jakbyśmy wiedzieli mniej. Chcesz lecieć na Archimedesa?
- Szczerze?
- zapytali najwyraźniej retorycznie, bo nie czekając na odpowiedź kontynuowali - Tak. Ogród fascynuje mnie najbardziej, ale jednak ta stacja… mimo potencjalnego niebezpieczeństwa, to coś nowego dla mnie. Chcielibyśmy to zobaczyć.
- A tymczasem weźmy co uważasz za potrzebne i coś wykombinujmy z tego
- dodali z uśmiechem, najwyraźniej ciesząc się na wizję "zabawy w małego chemika".
Agnes wzięła jedną z butli pod pachę, a drugą ręką złapała worek. Spróbowała wziąć jeszcze kilka rzeczy takich jak folia, czy wiadro, ale okazało się to ryzykowną próbą.
- Weźmiesz resztę? - wskazała głową przedmioty i wolno ruszyła do wyjścia.
- Jasne - odparli, łapiąc pozostałe graty i kierując swoje kroki do laboratorium.
 
__________________
"No matter gay, straight, or bi', lesbian, transgender life
I'm on the right track, baby, I was born to SURVIVE
No matter black, white or beige, chola, or Orient' made
I'm on the right track, baby, I was born to be BRAVE"
Corpse jest offline