Zrobił co do niego należało. Był nieco zaskoczony, że poszło tak łatwo, ale darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda. Jednym celnym uderzeniem posłał bandytę ba ziemię, a po jego krótkim skamlaniu o litość i celnym kopniaku Akiala, zabrał się za wiązanie. Skrepował ręce i kostki herszta, zabrał jego torbę/plecak/rzeczy i pognał za kotołakiem. Nie było czasu do stracenia.