Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2020, 23:56   #17
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Cleveland czuł się jak u siebie, delikatnie prostując stery i zrównując się z nadlatującą eskadrą transportowych Herkulesów. Dowożących ostatnie zapasy i załogę. Na pokład Victorii.

- Spróbujmy otoczyć ich dronami - powiedział.

Szybko wdrożył się jako młodszy podporucznik i dowódca tej dziwacznej jednostki.

Załoga szybko potwierdziła. Cała trójka w hełmach VR z rękami na konsolach zaczęła manewrować podlegającymi im dronami.

Cleveland przeciągnął delikatnie ręką po ostrej krawędzi konsoli. To była jego królowa….

Hive a właściwie, trzon tej formacji czyli Królowa to przeróbka Nightsky. Wygląda jak jego zmutowany krewny. Cleveland jak dziś pamięta pierwsze wrażenie jakie wywołał w nim widok jego nowego przydziału.

Szkielet pochodził z Nightskya. System napędowy również. Na górnym poszyciu zamontowano wyrzutnię rakiet w dolnej części wymieniono działo fuzyjne na niewielkie działko laserowe - podobne jak na Aniołach. Skrzydła w których zamontowano dysze korekcyjne oraz systemy zakłócające zostały ozdobione wystającymi od góry i od dołu chwytakami sterczącymi teraz w każdą stronę. Były to systemy dokujące dla Szerszeni.

Wnętrze też przebudowano. Wymieniono system zasilania na mniejszy. Reaktor starszego typu ale znacznie mniejszy i lepiej ekranowany. Został zamontowany bezpośrednio przy kokpicie. Sam kokpit został nieco powiększony wprowadzili 2 dodatkowe stanowiska. Ale doszczętnie zlikwidowano przedział sypialniany, zostawiając tylko małą łazienkę. Większośc pozyskanej przestrzeni zajmowały systemy komunikacyjne do sterowania dronami. Połowa przeróbek w środku miała mocno prowizoryczny charakter. W przeciwieństwie do pięknie zaprojektowanych Nightsky królowe były przeróbkami robionymi na szybko.

Cleveland służył we flocie już od dłuższego czasu i poznał historię uzbrojenia. Drony już pojawiły sie raz w historii floty. Szybko jednak okazało się, że ilość wad przekracza pozytywne strony. Autonomiczne jednostki były zbyt przewidywalne na walkę kołową i wystarczył określony manewr by za każdym razem wpadały w pułapkę. Z kolei sterowanie jednostkami na duże dystanse obciążone było zbyt długim opóźnieniem i nie nadawało się do niczego.

Cliff widział nawet podobny koncept, myśliwca, który sterował by dronami, ale myśliwiec był oczywistym celem. Wystarczyło więc wyeliminować jedną jednostkę by zlikwidować całą grupę uderzeniową.

Ale jednostka klasy Hive była odpowiedzią na właśnie ten problem. Wykorzystać zdolność maskowania Nightskya i jego konstrukcję pozwalającą na walkę kołową przy dużych prędkościach. Nawet przy takiej intensywności sygnałów i trudno maskowalnych elementach konstrukcyjnych jak wyrzutnia rakiet czy chwytaki. Dla systemów skanujących Królowa albo nie istniała albo w najgorszym przypadku nie powinna się różnić od swoich Szerszeni.

Teraz działali otwarcie by nie straszyć załóg niespodziewających się takiej eskorty. Ale drony radziły sobie fenomenalnie. Szerszenie były wpół autonomiczne, część decyzji podejmowały samodzielnie ale opierały się na wytycznych pochodzących od sterujących nimi pilotów. Jeden pilot był w stanie obsłużyć wiele dronów. Ale testy wykazały, że optymalnie kontroluje się 4 szerszenie na raz. Miał więc na pokładzie 3 członków załogi.

Rudolfa Von Guringa. Służył do tej pory w Marines jako operator dronów. Nie był zadowolony z tego transferu co wielokrotnie podkreślał. Mianowali go drugim pilotem, mającym głównie zajmować się uzbrojeniem królowej oraz pilotem dronów. Ogólnie zna się gość na wszystkim. jest wręcz idealnym załogantem królowej. Potrafił latać, sterować dronami, znał się na mechanice i na walce. Ale całe to zadanie traktował ostatnio jak dopust boży. No i mimo że zna sie na wszystkim to ekspertem w żadnej z tych dziedzin nie jest.

W przeciwieństwie do Antony Birngham. Ten spec z dobrego domu ekscytował się wszystkim. Na dodatek nie znał się na niczym poza, dronami i komputerami. On odpowiadał za komunikację i sensory na królowej. Ale i tak większość czasu śledził swoje drony… Tak były jego… To on pisał ich oprogramowanie… Projekt Hivów to głównie inicjatywa korporacji Biringham… Jeśli koncept wypali to Biringhamowie staną się potentatami w całej Unii…

Ostatnim członkiem załogi była Sylvia Kowalsky. Młoda pani mechanik która trzymałą ten pospawany na prędce stateczek w kupie. Wiecznie żuła gumę i uważała, że to właśnie prowizorka najbardziej pasuje do tego okrętu.

Clif spojrzał na formację dronów. Piloci radzili sobie coraz lepiej. Drony Guringa leciały jednak chyba zbyt blisko jednego z Herkulesów.*

- Hej Rudi zrób im trochę miejsca. Za zaglądanie dronem do środka nie dają punktów. Jeszcze zrobią się nerwowi i wywinął coś głupiego.

Królowa coraz bardziej mu się podobała. Ani to siła ognia nowego Anioła ani możliwości Nighta. W czasie remontu Vctori naczytał się naczytał się teorii o tych dronach, naoglądał symulacji. Na papierze wszystko to wyglądało świetnie i to był właśnie problem. Coś co wyglądało tak świetnie musiało mieć jakiś haczyk. Cliff postawił sobie za punkt honoru dowiedzieć się jaki nim przyjdzie im stawić czoła robalom. Jak na razie odkrył więcej plusów niż minusów. Największym była prowizorka, która miejscami kłuła w oczy nie tylko wojskowe ale nawet kolonialne standardy. Drugim był zasięg dronów ograniczony wielkością reaktora oraz mocą nadajników. Natomiast możliwości jakie dawało nowe oprogramowanie były niesamowite. Nieliniowe manewry, częściowe I.A., synchronizacja formacji w czasie rzeczywistym, manewry przekraczające możliwości statków załogowych oraz całkiem niezła armata jak na taki i kosmiczny drobiazg.
No i w czwórkę zawsze było weselej niż samemu.

Drony rozproszyły się delikatnie na boki odsuwając się od eskortowanych maszyn. Wszystko było mało zsynchronizowane i chaotyczne. Podobne manewry piloci robili odruchowo i płynnie. Drony, a może to ich obsługa musiała się jeszcze wiele nauczyć. W trakcie bitwy taki chaos mógł spowodować większe szkody niż pożytek.

Nie trwało długo jak dotarli do Victorii. Ich lotniskowiec przeszedł solidną metamorfozę. Blisko dwukrotnie wydłużony pokład startowy. 5 pokład też został poważnie przebudowany i zajęły go w całości koty. Oni sami musieli jednak oblecieć całą jednostkę i zadokować do dolnej śluzy.

Eskorta odhaczona ich próbny lot miał jeszcze ostatni punkt. Cliff przewinął listę na ekranie. Mieli przy prędkości bojowej przyjąć szerszenie na skrzydła i dokonać awaryjnego podejścia do lądowania. To był jeden z trudniejszych manewrów. Czegoś takiego jeszcze nie robili.

- Dobrze - pochwalił swoją ekipę. - teraz czas na coś ciekawszego. Przyspieszamy, zwijamy manatki i parkujemy. Zawierzajcie drony w układzie dwa plus jeden. Najpierw Rudi lewe skrzydło od krawędzi do kadłuba i Anton prawe od krawędzi do kadłuba. , ty Sylvia dokonujesz od kadłuba na zewnątrz. Ale zostaw dwa na koniec niech Ridi i Anton mają więcej miejsca. Jak tylko posadzicie sprawdźcie dwa razy klamry na szerszeniach i królowej bo lądujemy awaryjnie.

Gdy tylko załoga potwierdziła otrzymanie rozkazów Cliff pchnął przepustnice. Przez chwilę poczuł znajome wciskanie w fotel nim układ bezwładnościowy zrównoważył przeciążenie.
- Wykonać. - Wyszczerzył się w kierunku rosnącego kadłuba Viktorii.

Pierwsze szerszenie gładko weszły w uchwyty. Szerszenie wskakiwały jeden po drugim. Vicotira zbliżała się coraz bardziej jej sylwetka powiększała się błyskawicznie na ekranach. Normalnie powinni już dawno zacząć zwalniać. Sylvi chyba puściły nerwy bo nie posłuchała rozkazu i nie odczekała. Rudolf sądząc że ma więcej miejsca wszedł swoim szerszeniem szerzej niż powinien niemal potrącając drona Sylvi… Było o włos…Sylvia zdążyła odskoczyć. Cleveland zareagował błyskawicznie również odskakując, ale było za późno.Dron był zbyt blisko. Uderzył w królową Ledwo ją rysnął. Ale musiał trafić w jakąś wystającą antenę. Kontrolki rozbłysły czerwienią.

- Jasna cholera!! - wymknęło się Rudolfowi, który zdarł google VR z głowy
- Straciliśmy antenę i kontrolę nad dwoma dronami. - gdzieś z tyłu rozległ się głos Birnghama
Jako ostatnia zareagowała Sylvia:
- O ja pierdole….

Cleveland natychmiast wywołał trajektorie komputer wskazał, że drony lecą w kierunku Victorii z prędkością bojową.

- Z kontroli lotów pytają co się u nas dzieje? - odezwał się z tyłu Bringham obsługujący komunikację… - Co mam im powiedzieć?

- Bulloks!! - zaklął Cliff - Nie ty, ale nas będą pierdolić jak któryś walnie w matkę. - Warknął do dziewczyny pilot. - Musimy posprzątać po sobie.

- Powiedz że wypadek na ćwiczeniach i że damy radę ale niech będą na stand bay’u... i poproś o zgodę na ostre strzelanie.

- Rudi my zalecimy te drony z boku i jak zostanie im jedna trzecia dorgo do Viktorii to je zestrzelisz Ja ustawię królową tak abyś miał puste pole ostrzału. Sylvia ty bierz swoje zabawki i zmontuj mi tu jakieś łączę, Podłącz się do tych uciekinierów albo uruchomisz pozostałe drony które je złapią i poślą w próżnię.

- Rudolf przelicz czas dolotu i włącz odliczanie. I teraz bez obsuwy bo nogi z dupy powyrywam.

- Anton masz jakieś podłączenie do zadokowanych dronów? Może dało by radę wykorzystać ich nadajniki? Dasz radę coś przekalibrować na częstotliwość tych dwóch dronów?
- Cliff wypluwał komendy niczym karabin pulsacyjny

- Nie wiem, spróbuję. - odpowiedział młody tańcząc palcami po klawiaturze z prędkością której mógłaby pozazdrośić zawodowa sekretarka. - Automatyka dokowania zadziała nawet bez kontaktu z dronem wystarczy więc tylko częściowa kontrola nad Szerszeniem tylko czy przyjmie protokół bez restartu systemu.... - Cliff przestał słuchać szczegółów techniczncyh. Usłyszał coś co mu podsunęło kolejny pomysł. Z tej pozycji zdążą odstrzelić drony prawie zawsze zwłąszcza że te nie manewrowały i sierżant miał je w stałym namiarze a czasu mieli jeszcze… zerknął na licznik który nieubłaganie zbliżał się do zera. Po prostu mieli.

- Spróbujemy jeszcze czegoś. Skoro góra nie chce do Machometa to Machomet pójdzie do góry...

Cliff pchnął przepustnicę zrównując się z uciekającym dronem. Wyginając się celował klamrą chwytaka w stopkę dokującą drona.
- No będzie trzęsło. - Potem na twardo “przyziemił” do drona.

Jednym machnięciem ręki odpalił obejście zabezpieczeń i ruszył przepustnicą do przodu. Szarpnięcie wdusiło go w fotel gdy przekroczył dopuszczalne normy przyśpieszenia. Sylvia zdążyła się wypiąc i szarpniecie posłało ją w głąb kabiny, Bringham uderzył czołem w kokpit i zwisł bezwładnie w fotelu. Cleveland nie miał jednak na nic czasu. Zbliżał się do pierwszego rozpędzonego drona. Aż przypomniało mu się jak ukrywał się za rakietami. Kompensatory z trudem dawały radę. Cliff miał okazję się obrócić i spojrzeć na kabinę. Dwóch członków załogi było wyeliminowanych. Spojrzał na Rudiego.

Ten wbił palce w brzegi fotela i z trudem łapał oddech. Nie był przygotowany do takich manewrów.

- Rudi odpowiadasz za klemy przygotuj się.

Marines z trudem podniósł się walcząc z przeciążeniami i wywołał odpowiednie okno na konsoli.

Cliff przełączył widok na ekranach kokpitu i miał podgląd na zbliżającego się szybko drona. Jedną ręką ujął delikatnie drążek sterowniczy. Poruszył nim delikatnie. Miał go już wyczutego, ale do takich manewrów każde drgnienie jest na wagę, życia i śmierci..

- Ty żartujesz? - Zapytał Rudolf widząc, że jego dowódca na prawdę chce dokonać tak karkołomnego wyczynu.

Cliff tymczasem na konsoli znalazł to czego szukał od sekundy i odpalił piosenkę. Nic nie mówiąc zaczął gwizdać do rytmu. Latanie jest jak muzyka już dawno to zauważył. Chwilami delikatne i spokojne, innym razem mocne i dynamiczne. Wystarczyło złapać odpowiedni rytm. Zakołysał myśliwcem do rytmu. Spojrzał na boczny panel i jednym machnięciem wszedł pod drona i patrząc w bok i szacując dystans wprowadził go w zaczepy.

- ZAPINAJ! - krzyknął Clif i pociągnął ruch dalej odwracając się do góry nogami, Rudolf wywołał procedurę dokowania. Dron jeszcze ułamek sekundy walczył z oporem myśliwca, ale Clif to wykorzystał, skorygował nieco kont i był idealnie nad drugim dronem do góry nogami. Zamarł czekając na odpowiedni moment piosenki. wolna zwrotka załamywała się tuż przed refrenem. To był idealny moment.

Victoria w wizjerach zbliżała się coraz bardziej. Komunikatory świeciły. Systemy zbliżeniowe wariowały. Marine siedzący obok pocił się i ręce mu się trzęsły.

- Na co kurwa czekasz!!! - jękną zdesperowany drugi pilot, tracąc resztkę nerwów. Wtedy piosenka dotarła do odpowiedniego momentu. Najpierw wychył w jedną późnej zawinięcie skrzydłem. Dron trafił idealnie w odpowiednie miejsce.

- Na nic… A ty na co czekasz? - odpowiedział Clif, a Rudolf błyskawicznie zabezpieczył ostatniego drona.

Cliff wrzucił wsteczny ciąg również przekraczając bariery. Mimo to Victoria zbliżała się coraz bardziej. Było to zbyt szybkie podejście. Nawet hamując w tym tempie nie zdoła raczej podejść.

Może w teorii zaryzykować jeszcze bardziej wystawiając na przeciążenia załogę i w teorii dokończyć zadanie. Miał być test podejścia bojowego w końcu. Albo zrezygnować co może skutkować negatywną oceną skuteczności formacji Hive...

- Duża się zrobiła nie? - Zażartował pilot. - Miało być podejście bojowe. To, to nam się chyba uda. - Cliff dopchną przepustnicę do końca. System bezwładnościowy wydał serię ostrzegawczych piśnięć nie mogąc w pełni skompensować przeciążeń. Usłyszał głuche i miękkie uderzenie nieprzytomnej dziewczyny o ścianę kokpitu. Cliff aż syknął wyobrażając sobie jak bardzo musiała przyłożyć w coś twardego. Wiedział też że Sylvia nie będzie mu wdzięczna. Z drugiej strony pokątnie słyszał ile zależy od tych testów.
- Victoria. Tu Hive 1 - Wywołał lotniskowiec. Głos miał chrapliwy z powodu wysiłku wywołanego przeciążeniem. - Przygotujcie personel medyczny. Mamy rannych.

Cliff w ostatniej chwili wpadł na pomysł i zaczął kręcić szybkie beczki cały czas kontrolując proces zwalniania. Było jak na karuzeli cały świat wydłużył się i skupił w tym punkcie tuż za czubkiem nosa. Siła odśrodkowa kompensowała silne przeciążenie. Ale wywracała wnętrzności na lewą stronę. Sylvia nie powinna oderwać się od podłogi.Miał przynajmniej taką nadzieję. Zszedł pod Victorię, nadłożył nieco drogi by rozłożyć proces hamownia. I tak wpadł do hangaru przekraczając wszelkie normy. Ledwo wyhamował przed sufitem poziomu i opadł na lądowisko. Natychmiast pojawiły się ekipy serwisowe i medycy.

Cliff dopiero wtedy spojrzał na Rudolfa ten siedział zielony i z trudem łapał oddech. Ten lot kosztował go chyba więcej niż byłby w stanie przyznać.

Dopiero gdy clif sam próbował wstać i błędnik go zawiódł zdał sobie sprawę, że dali ostro popalić. Kilka głębszych oddechów uspokoiło jego organizm na tyle, że o własnych siłach opuścił maszynę.

Podszedł do niego Grigorij Klimow - szef ekipy odpowiedzialnej za projekt Hive.
- Uratowałeś nam dupę chłopcze.- uścisnął mu mocno dłoń i poklepał po plecach. Pokazał na maszynę.

Cliff obrócił się i spojrzał w kierunku swojej królowej. Cała górna część maszyny była zmasakrowana. Uderzenie było potężniejsze niż się wydawało.

- Konstrukcja wytrzymała. Zabezpieczenia i umiejętności pilotów zostały potwierdzone. W raporcie będzie to świetnie wyglądało.Na pewno nas nie wycofają teraz. - Uśmiech z twarzy bosmana nie schodził nawet na moment.

Cliff zobaczył jak wynoszą na noszach Sylvie i Bringhama. Oboje mieli zakrwawione twarze. W drzwiach stanął też Rudolf wspierając się na medyku.

Cliff miał wrażenie, że może projekt uratował, ale załoga na pewno wdzięczna mu nie będzie.

- Twoi ludzie pewno nie zdążą na odprawę, ale ty się może ogarniesz. - dodał Klimow.

Cliff był cholernie zadowolony z siebie. Nakręcił jedno z bardziej spektakularnych lądowań w swoim życiu. A o tym jak bardzo przegiął powiedziało mu jego własne ciało. "Albo się starzeję albo właśnie przeleciałem królową". Pomyślał a jego samozadowolenie wystrzeliło w kosmos gdy zobaczył minę Rudiego. "No to teraz żaden trep nie powie że mamy łatwiej." Chociaż strzelca już przestał traktować jak dopust boży to jednak zawsze czuł satysfakcję gdy udało mu się na nim zrobić wrażenie.

Gdy wychodził z myśliwca nadal miał zawężone pole widzenia. Słowa Grigorija także połechtały jego próżność. Wtedy obejrzał się na maszynę. “Jak wtedy gdy robale liznęli tym swoim promieniem.”
Potem zaczęli wynosić Sylvie i Bringhama i cały dobry nastrój rozwiał się jak dym z ogniska. Słowa i dobry nastrój mechanika zaczął go drażnić.

- Zawrzyj gębę. Im powiedz że się nie ogarną na odprawę. - warknął mu prosto w twarz tak że mechanika odruchowo cofnąć się o pół kroku. - Bo jakoś nie widzę żeby mi podziękowali, jak dojdą do siebie, aaaj? A może na następne oblatywanie to ciebie mam zabrac? A teraz mam ważniejsze sprawy.

W tej chwili odczuł z całą mocą ciężar pilotowania Królowej. W myśliwcu był sam. Jak się narażał to ryzykował tylko własną dupą, w dronowcu trzema więcej. Wiedział że zrobił wszystko co mógł żeby wrócić w jednym kawałku i wykonać misję ale czy oni podzielą jego zdanie?

Podszedł do medyków.
- Co z nimi? Jak to wygląda? - Potem odprowadził rannych do lazaretu. Na odprawę jeszcze zdąży.*

Medycy szybko zwinęli się do lazaretu. Cliff podążył za nimi. Gdy pytał jak jego załoga zbyli go tylko krótkim. “Przeżyją”.Cliff opadł na ławkę przy lazarecie.

Statek zapełnił się zdecydowanie bardziej załogą. Pojawiło się więcej ludzi. Po chwili w drzwiach pojawił się doktor Sahim. Uśmiechnął się do Clevelanda i pokręcił głową grożąc mu palcem.
- Żeby mi to było ostatni raz. Masz szczęście pilocie. Twoja załoga została nieźle poturbowana ale nie stało się im nic poważnego. Lekkie wstrząśnienie mózgu i złamana ręka u dziewczyny. Nic z czym sobie nie poradzimy. Zostaną na obserwacji do jutra. Rozumiałbym gdyby to była sytuacja bojowa a nie zwykłe ćwiczenia. To mogło się źle skończyć. Ludzie są zasobem, którym nie możemy tak szafować panie oficerze. Czy wyrażam się jasno?

Cliff chciał już coś hardego odpowiedzieć medykowi, tyle że ten miał rację a po tym co zdarzyło się Chou jakoś wolał się mu nie pchać przed oczy.
- Góra ciśnie. A to prawie jak na froncie. - Powiedział jakby przepraszającym tonem - Nie jest łatwo mieć pod sobą ludzi. Jeszcze odprawa. - powiedział wstając - Posłuchać jak sobie gratulują i takie tam. Zajrzę jak się skończy.

W końcu poszedł na odprawę i podsumowanie testów.


***


Na Cliffa czekała otwarta sala konferencyjna. W holo grafiku koło wejścia widniało dużymi literami podsumowanie testów projektu Hive.

Pilot wszedł do środka. Zobaczył, że sporo osób już tam czeka. Byli wszyscy dowódcy królowych, był sztab inżynierów na czele z Klimowem. Cliff dostrzegł siedzącego w kącie sali Birnghama z obandażowaną głową. Chłopak zapatrzony był w swój przenośny terminal, który gabarytami przekraczał 2-3 krotnie standardowe przenośnie urządzenia. Clif jednak wiedział, że w tym przypadku gabaryty idą wraz z możliwościami. To jakiś najnowocześniejszy wynalazek Bringham INC…

Pilot ruszył w kierunku jednego z niewielu wolnych miejsc. Gdy w drzwiach pojawiła się Pani Kapitan wraz z CAG i pierwszym oficerem choć jakoś się przyjęło mówić do niego Ambasadorze.

Becharat był jedynym Kilrathi w pomieszczeniu. Był nieco niższy niż większość przedstawicieli jego rodzaju. Wydawał się też starszy i nie tak umięśniony jak większość kotów na Victorii. Nosił jednak obszerne białoczerwone szaty przypominające coś na kształt togi, jednak bardzo zdobne i rozbudowane. Dzięki czemu wydawało się, że Ambasador jest znacznie większych. Kolory szaty były kolorami rodu Verba i wyraźnie kontrastowały z jasnym futrem Ambasadora. Cliff nie widział u żadnego kota poza Ambasadorem by nosił tego typu szaty i w ogóle stroił się w barwy rodowe…

Drzwi zasunęły się odcinając pomieszczenie od reszty okrętu.

Kapitan wraz z oficerami podeszła do szczytu stołu, gdzie pozostawiono dla nich wolne miejsca. Xian Lie nawet nie siadła od razu zaczęła:

- Zebraliśmy się tutaj by omówić ostatnie testy systemu Hive. Zanim przejdziemy do chwalenia się kolejnymi osiągnięciami, chciałabym usłyszeć relację dotyczącą ostatniego incydentu.

- Ależ Pani Kapita. Testy zakończyły się pełnym powodzeniem. - Wtrącił się Klimow podnosząc się z miejsca. - Wspomniany incydent był tylko wypadkiem, nie należy go jakoś szczególnie podkreślać. Jak podkreślałem w raporcie...

- Czytałam Pański Raport i poza bełkotem pseudotechnicznym tuszującym wasze pomyłki i niewiedzę niewiele w nim znalazło się rzetelnych i praktycznych informacji. Chcę się dowiedzieć co tam się stało z pierwszej ręki.
- Ale… - chciał wtrącić się Klimow, ale kapitan mu przerwała
- Proszę siadać Doktorze Klimow, Nie pilotował pan tego statku niech więc pan siedzi i czeka aż zostanie wywołany do odpowiedzi.
- Panie Gebbels kto pilotował tamtą królową.
- Podporucznik Cliff Cassidy, Pani Kapitan - odpowiedział służbowym tonem CAG
- Podporuczniku Cassidy proszę przedstawić sytuację pańskimi oczami. Łącznie z Pańskimi przypuszczeniami odnośnie przyczyn i skutków incydentu oraz Pańską oceną projektu. - Oczy Xian spoczęły na powoli podnoszącym się pilocie.

Cliff nie spodziewał się takiej szopki. Nastawił się na kolejną nudną techniczną siekankę. Wstał, odchrząknął.

- Dziękuję pani kapitan. - Zaczął oficjalnie. - Panie ambasadorze. - Ukłonił się odzianemu w togę Kilrathi. - Bez wchodzenia w szczegóły w raporcie można by to zapewne ująć jako błąd załogi, tyle że byłoby to duże niedomówienie. Ludzie i drony spisały się poprawnie. Ostatnim punktem było dokowanie dronów i przyziemienie w warunkach bojowych co okazało się większym sukcesem niż miało być. Kadłub Hive’ów jest dość ciasny więc poleciłem dokować drony od przeciwległych końców skrzydeł co udało się zgodnie z założeniem. Dopiero ostatnia partia dronów gdy było już ciasno na kadłubie, się nie zmieściła. Nastąpiła kolizja przy manewrowaniu. Zastosowaliśmy manewry unikowe ale jeden z Szerszeni i tak uderzył w królową. Straciliśmy kontakt z ostatnimi dwoma Szerszeniami które szły na prędkości bojowej. Spróbowaliśmy jednocześnie odzyskać łączność oraz przygotować się do zestrzelenia dronów w przypadku niepowodzenia. Gdyby manewr skierowany był w próżnię Kowalsky lub Birngham mieli by czas albo ręcznie przekierować sygnał do innego nadajnika lub przeprogramować to co jeszcze działało. Gurnin miał drony w ciągłym namiarze. Więc sytuacja była dość opanowana. Niestety czas naglił. Birngham był pewien że automatyka dokująca działa więc spróbowaliśmy jeszcze raz dokowania dronów tyle że tym razem manewrując myśliwcem a nie dronem co się udało a następnie przyziemiliśmy na pokładzie. Każdy z członków załogi zrobił co do niego należało. Za mój błąd mógłbym wskazać próbę podjęcia zbyt wielu działań zaradczych jednocześnie przez co technik Sylvia Kowalsky znalazłą się poza fotelem i uprzężą w trakcie manewrów. To tyle co samego incydentu.-Podsumował swoje streszczenie - Co do wniosków... w warunkach bojowych podejście w lini prostej do matki, znaczy się lotniskowca prosi się o powtórkę. Myślę że wektory podejścia poniżej lini lotniskowaca do czasu pełnego uziemienia dronów były by, bezpieczniejsze. Uprościć awaryjne procedur przełączania komunikacji królowa-szerszeń albo zapasowy nadajnik, nawet niewielkiej mocy. Kontrola wydajności kompensatorów w myśliwcu. Technik Antony Birngham odniósł kontuzję i stracił przytomność. Fakt że przeciągnąłem przeciążenie poza możliwość kompensatora świadczy że konstrukcja jest udana. Żaden szerszeń nie odpadł, konstrukcja mimo uszkodzeń wytrzymała i latała więcej niż poprawnie bo pozwoliła na takie manewry ale przy zapiętej uprzęży powinno skończyć się tylko utratą przytomności. Zaś w przypadku Kowalsky to pokładowy technik powinien mieć albo wzmocniony skafander albo klamry magnetyczne pozwalające mu przylgnąć do pokładu w trakcie wstrząsów. I nie mówię o takim lataniu jak ostatnio ale przy kolizji czy ostrzale. Sytuacje w walce mogą zaskoczyć nas praktycznie wszystkim a technik/mechanik w trakcie swoich czynności jest najbardziej narażony i jako taki wymaga większej ochrony. - zrobił przerwę dla nabrania oddechu -
Królowe dają dużo możliwości. Mają potencjał zaskoczenia przeciwnika, wciągnięcia w walkę z dala od jednostek wrażliwych. Użycie ich tylko jako nośnika dronów oraz punktów operacyjnych jest trochę bez sensu i sprawdzi się tylko na początku. Do czas aż się wróg nie nauczy że naj mniej ruchliwy obiekt to centrum dowodzenia. Więć załoga powinna mieć możliwość pełnego operowania także w trakcie walki kołowej czy skomplikowanych manewrów na przykład aby móc wmieszać się w rój dronów by nie stanowić oczywistego celu. Tego zaś można nauczyć się tylko w warunków bojowych lub zbliżonych. Podsumowując koncepcja jednostki jak i jej użycia jest ciekawa, konstrukcja udana, takie sytuacje jak ostatnia są nie do uniknięcia i wynikają z braku wcześniejszych doświadczeń w stosowaniu tego typu jednostek. Wydaje mi się też że kwestia doktryny użycia ich w walce powinna być taakże kwestią otwartą.
- podsumował i spojżał na kapitan i ambasadora czekając na jakieś dodatkowe pytania.

- Panie Kilimov - Zaczęła kapitan - Czemu te uwagi nie znalazły się w ostatecznym raporcie.
Kilimov przeniósł mordujące spojrzenie na Clevelanda i po chwili odpowiedział.
- Pani Kapitan, to opinia podrzędnego pilota a nie opinia naukowa ani nawet techniczna...

Kapitan oparła się oboma rękami na blacie stołu i pochyliła się do przodu. Kilomov momentalnie umilkł widząc rodzącą się furię w oczach kapitan.

- DOŚĆ TYCH BREDNI! - Warknęła - Dość zamiatania pod dywan tego typu incydentów. Panie Kilimov tak się wyjątkowo składa i ja też jestem naukowcem i znam się na zagadnieniach technicznych. Już od pierwszego raportu byłam pewna, że jest Pan człowiekiem, który operuje w sferze założeń i ich dowodzenia na siłę. WIelu takich spotkałam w swojej karierze i żaden z nich nigdy daleko nie zaszedł. Prawdziwy naukowiec powinien słuchać właśnie takich podrzędnych pilotów. Czy Pan Panie Kilomov był na statku podczas sytuacji “bojowej”.
- Nie Pani kapitan… Wykonywaliśmy loty testowe i symulacje….
- Czy ten statek stworzony jest do lotów testowych, albo symulacji… Te statki mają sprawdzić się w boju. - Kilimov tylko pokiwał głową - Prosze uwzględnić uwagi podporucznika w raporcie i przesłać je niezwłocznie do mnie na biurko. Zajmę się bezpośrednią kontrolą nad tym projektem. Przejęliśmy kurs na rój asteroidów. Wlecimy w niego a zadaniem Rojów będzie ochrona Victorii. Sprawdzimy wasze algorytmy przechwytywania celów w środowisku naturalnym. Jutro powinniśmy wejść w zasięg. Prosze przygotować się do działań bojowych. Ogłaszam dla załóg Hive żółty alarm. Czyli w każdej chwili przynajmniej jedna załoga czeka w statku a druga w gotowości. Załoga Podporucznika ma być gotowa do dołączenia jak tylko wlecimy w rój.

- Pani kapitan - wtrącił niepewnie Doktor Sahim podnosząc się z krzesła. - Stan poszkodowanej wymaga obserwacji i opieki medycznej. Zgodnie z procedurami po takim wypadku...

- Proszę zespół lekarski o zintesyfikowanie działań. Potraktujcie to jak test wasz test bojowy. Cała załoga ma być na nogach i w stanie umożliwiającym działania bojowe jutro jak tylko wlecimy w strefę asteroid.

- Tak jest - Sahim sucho potwierdził. Sięgając po swój komunikator.

- Czy ktoś ma jeszcze uwagi? - Głos Kapitan ewidentnie mówił, że jest sfrustrowana i zdenerwowana. Raczej nikt wolał nie wystawiać się na strzał. Więc wszyscy siedzili cicho.

- Doskonale. Zamykam to spotkanie. Panie Ambasadorze, Panowie oficerowie. - kapitan skinęła głową i ruszyła do wyjścia.

“My to się chyba nie polubimy. podrzędny pilot…”
Cliff wstał razem ze wszystkimi gdy “góra” raczyłą opuścić salęodpraw. Potem ruszył w kierunku naukowca. Staną tak że prawie stuknął go czołem.
- Podrzędny pilot he? A gdzie się podziało uratowałeś nam dupę? Po co robimy te testy, he? Żeby coś poprawić, czy jak? To ja do jasnej cholery flaki wypruwam z ludzi, sprzętu i z siebie żeby to miało ręce i nogi żeby po to żebyś to wszystko spuścił w próżnię? - Cliff odwrócił się na pięcie. - podrzędny naukowiec. - sapna niby do siebie ale tak żeby stojący dookoła słyszeli.

Kilimov poderwał się na równe nogi i wrzasnął:

- To ja stworzyłem ten projekt. Nie wymaga on poprawek i sugestii od kogoś bez wykształcenia odpowiedniej wiedzy i praktyki! Może faktycznie użyłem złego określenia. Podrzędny to zbyt mało dosadne jak na takiego impertynenta. - Nabrał powietrza i kontynuował - Wystarczyło idioto potwierdzić co było w raporcie. Projekt jest kompletny, a przez twoje uwagi całe procedury i koncepty trzeba będzie przeformatować i przeprowadzić kolejne testy!. Kto na to da środki, myślisz, że ludzie będą pracować od tak o… Bez grantów i całej tej otoczki… Sami z tym zostaniecie!! Sam ciulu będziesz sobie śrubki dokręcał! Zobaczysz…

- Jeszcze raz… Cliff stanął w pół kroku i powoli się odwrócił - mamy latać na niedopracowanym projekcie bo się tobie się nie chciało bo ci za mało posmarowali łapę! [/i]- Cliff podniósł głos tak żeby każdy go usłyszał - Ten sprzęt ma być ostatnią linią obrony między robalami a Viktorią. Ma ratować dupy takim jak ty. Więc musi być więcej niż sprawny. Myślisz że taki rozpędzony dron pęknie jak bańka mydlana gdy wkomponuje się w kadłub lotniskowca zamiast obronić go przed myśliwcami wroga he? - Cliff puknął go palcem w pierś - Zgadnij w czyje cztery litery się wkomponuje. Tyle to ci chyba wyobraźni starczy. - szturchnął go paluchem ponownie - Czy może potrzebujesz raportu. Jak przy starcie nie będzie tych poprawek w manifeście napraw żadna Królowa nie wyleci w przestrzeń. Bo nie będę narażać ludzi w niesprawnych maszynach. A wtedy będziesz się modlił żeby to robaki ci się do zadka dobrały a nie góra.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline