Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2020, 00:11   #6
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 06 - 2727.08.02 ranek; g. 10:35

Scena 1


Czas: 2727.08.02 ranek; g. 10:35
Miejsce: okolice wioski, pustkowie; posterunek obserwacyjny marine
Warunki: biała noc; temp. 1*C; powiew (6 km/h); deszcz; to. -15*C
Obsada: por Daoust i kpr. Harald Moretti


- Co tam się dzieje? - porucznik po raz kolejny i w duchu i na głos zadawał to samo pytanie. W wiosce ewidentnie coś się działo. Coś złego. Właściwie to wiedział co bo okiem zawodowego żołnierza bez trudu rozpoznał walkę. Ale sytuacja była mocno niejasna. Kto tam walczył? Z kim? O co? Dlaczego? No i jak on powinien się do tego odnieść? Jak zareagować? Reagować w ogóle?

Gdy parę minut temu Harold dał znać, że coś się zaczęło dziać w wiosce w pierwszej chwili sądził, że to efekt porwania Bonusa. I tubylcy albo zaczną zwiewać albo spróbują przedsięwziąć jakąś kontrakcję. Rozkazał swoim ludziom być gotowym do akcji, ci wycelowali swoją broń w różne fragmenty wioski i potencjalne cele… I nic. Nic się nie stało. Nikt 2-go plutonu nie atakował. A mimo to coś na tym cholernym zadupiu się jednak działo. I to ostro!

Widział w seledynowych barwach w nokto albo biało - czarnych w termo biegające sylwetki. Niektóre z bronią. Uchylił nawet szerzej tylny właz transportera i na własne uszy słyszał wytłumione odgłosy walki. Jakieś krzyki, wystrzały eksplozje. Kazał zdać raport, w pierwszej chwili od czujek. No ale nic. Nikt ich nie atakował a też widzieli to samo co on w tym mobilnym centrum dowodzenia. Noc polarną smaganą opadem zmrożonego syfu. I chaos. Chaos walki.

Tego się nie spodziewał. Chyba nikt z nich. Właściwie to nie mieli powodu do interwencji. Przecież nie chodziło o obywateli Federacji ani ich nie wysłano do zaprowadzania porządku czy misji pokojowej. Mieli odzyskać dane z drona. Czy walka w wiosce jakoś ingerowała w cel tej misji? No niespecjalnie. Gdzieś tam mógł być jednak dron jaki mieli odszukać i przechwycić. Ale przecież mogli poczekać aż tamci skończą swoje harce o poranku. A gdyby w walce ktoś z jego ludzi oberwał albo co gorsza zginął to by to poszło na jego konto. A jednak był żołnierzem. Oficerem. I te krzyki i widoki spanikowanych i desperacko walczących sylwetek szarpały jego duszę i sumienie. Miał nic nie robić? Tylko się gapić? Nikogo nie uratować?

- Może to jakaś sprzeczka rodzinna. Wiecie jeden klan ma jakieś wąty do drugiego. - w eterze co jakiś czas słychać było komentarze któregoś z marine. Wszyscy byli oszczędni w słowach i niepewni ani tego co się tam dzieje ani co powinni dalej robić.

- Cholera wie z tymi dzikusami. - po dłuższej chwili odparł mu kolega odruchowo zaciskając i rozkurczając dłoń w rękawicy na rękojeści broni.

- O cholera! - któryś krzyknął z zaskoczenia, reszta mu zawtórowała. Jeden z budynków nagle eksplodował. Eksplozja rozniosła ruderę na strzępy zmieniając jej fragmenty w gigantyczny szrapnel i siekąc nimi okolicę.

- Co to było?! Co oni tam mieli!? - coś co wybuchło to nie był zwykły granat. Tam musiało być coś co wspomogło tą eksplozję. Jakieś zbiorniki z gazem czy coś podobnego. Zaraz po eksplozji z resztek chaty buchnęły płomienie pożaru widoczne nawet gołym okiem. Płonące resztki rozsypały się po błotnistych ulicach, dachach i ścianach okolicznych budynków. Padający, zmrożony syf i ujemne temperatury pewnie nie pozwolą się na zbytnie rozprzestrzenienie pożaru i go w końcu ugaszą. Ale jeszcze nie teraz. Teraz pożar było widać w tych nocnych ciemnościach nawet gołym okiem.

- Panie poruczniku! - Harold krzyknął krótko gdy niespodziewanie przechwycił transmisję. Jean spojrzał w jego stronę zresztą głośniki prawie jednocześnie przekazały dramatyczny komunikat. Nagły komunikat przerwał mu obserwację tego co się działo na ekranie. Przez mgnienie oka, tuż przed eksplozją budynku wydawało mu się, że dostrzegł wewnątrz coś dziwnego. Ale zbyt szybko by to zarejestrować no a zaraz potem wszystko tam wybuchło. Więc zatrzymał tamten fragment i właśnie próbował to rozgryźć, wyklarować ten fragment no ale właśnie ta laska z wioski zaczęła krzyczeć w eter i mu przerwała. A nie chciał porucznikowi głowy zawracać jakimiś niesprawdzonymi głupotami.

- Tu Osada Kali! - jakaś kobieta wprost krzyczała w swój komunikat gdzieś tam w ogarniętej chaosem wiosce oznaczonej na mapach jako Osada Kali. - Jesteśmy atakowani! Powtarzam jesteśmy atakowani! Atakują nas duchy pustyni! Powtarzam atakują nas duchy pustyni! - w niewielkiej przestrzeni transportera rozszedł się jej przesycony strachem i desperacją głos. Harold, spec od łączności popatrzył pytająco na porucznika. Mogli jej odpowiedzieć od ręki. Ale decyzja należała do porucznika.


---


Co mają zrobić marine?


Dialog - porucznik najpierw porozmawia z kobietą przy radiu. Rozmowa wstrzymuje reakcję marines ale daje szansę na zdobycie lepszych informacji co się dzieje w wiosce co może pomóc w planowaniu następnych kroków.

Zalety: zwiększa szanse na właściwsze rozeznanie się w sytuacji, potencjalnie najmniejsze straty wśród marine.

Wady: nie wiadomo ile będzie się ciągnąć rozmowa przez radio i co się będzie można dowiedzieć, potencjalnie większe straty wśród tubylców, większe szanse na utratę kontaktu z potworami.


Interwencja częściowa - jedna z drużyn wjeżdża do wioski. Marine wysyłają jedną z drużyn do wioski. Ma mniejszą siłę ognia niż dwie drużyny ale zostawia to drugą drużynę w rezerwie gdyby pierwsza wpadła w tarapaty.

Zalety: szybka interwencja, większe szanse na nawiązanie kontaktu z potworami, możliwe szybkie wsparcie drugiej drużyny, potencjalnie mniejsze straty wśród tubylców.

Wady: mniejsza siła ognia niż obu drużyn, większe szanse na straty wśród interweniujących marine.


Interwencja pełna - obie drużyny wjeżdżają pełnymi siłami. Najszybsza i najsilniejsza opcja. Pół plutonu marine wspartych dwoma bwp-ami ma ogromną siłę ognia. Ale gdyby wpadli w tarapaty jedyne wsparcie na jakie mogą liczyć do drużyny jakie zostały w bazie ok 30-45 min czasu na przybycie.

Zalety: szybka interwencja, większe szanse na nawiązanie kontaktu z potworami, możliwość zdobycia przytłaczającej przewagi nad potworami, potencjalnie mniejsze straty wśród tubylców.

Wady: większe szanse na straty wśród interweniujących marine, brak możliwości szybkiego wsparcia pozostałych drużyn.


Rozpoznanie - wysłanie czujek i dronów dla lepszego rozpoznania sytuacji. Wysłanie rozpoznania opóźnia reakcje marine ale daje niezależne źródło informacji któremu można zaufać.

Zalety: zdobycie informacji od własnych źródeł, możliwość działania z zaskoczenia, możliwość szybkiego wsparcia obu drużyn marine.

Wady: większe szanse na straty wśród interweniujących czujek, potencjalnie większe straty wśród tubylców.


---



Czas: 2727.08.02 ranek; g. 10:35
Miejsce: ruiny bazy, obóz archeologów; hangar marines
Warunki: jasno; temp. 10*C; flauta (0 km/h); sucho; to. 13*C
Obsada: srg.pl McLean i st.srg Woods i gościnnie kpr. Rilley


- Całkiem się posypał. - stwierdził sierżant Woods zamykając za sobą drzwi. Sanitariusz musiał podać temu Bonusowi środek uspokajający. A ciut wcześniej musieli go trzymać najpierw we dwóch, w końcu we trzech no a wreszcie wezwać na pomoc sani. Takiego ten Raul dostał ataku paniki.

- I jak? - Lean zapytał wychodzącego sanitariusza który został na chwilę sam z chemicznie uspokojonym pacjentem.

- Dostał głupiego jasia. Ale nic mu nie jest. No teraz nie będzie zbyt rozmowny. Przynajmniej tak by gadać z nim z sensem. Zalecam by dać mu spokój i niech to odeśpi. Może jak wstanie to będzie łatwiejszy w rozmowie. - sani szybko przedstawiła swoją diagnozę i zalecenia. Przypadek z medycznego punktu widzenia nie był zbyt poważny. Wyglądał na efekt jakiejś traumy. Ale by zapewnić pacjentowi i otoczeniu bezpieczeństwo musiała mu zaaplikować coś na uspokojenie. No ale to co ten Raul mówił nim go ścięło. Rany…

- Dzięki. - Mentink skinął głową i chwilę obserwował tył odchodzącej sylwetki. Po czym uchylił drzwi i zajrzał do pacjenta. No ale ten leżał skulony na jakimś starym łóżku jakie znaleźli w tym hangarze.

- No nie żeby wcześniej mówił jakoś do rzeczy. - Paul wzruszył ramionami. Też słyszał co ten tubylec tutaj krzyczał. No znaczy najpierw mówił i to całkiem chętnie. Ale w końcu zaczął się drzeć, że nic nie rozumieją i jak tutaj zostaną to wszyscy zginą. Oczywiście bo duchy pustyni ich pozabijają. Jasne. - Niech przyjdą. - odpowiedział mu wtedy, parę chwil temu, bez większego zastanowienia. No i wtedy tamten się wściekł i skończyło się na tym co teraz widzieli przez uchylone drzwi. Skuty cywil rzucił się na dwójkę uzbrojonych marine z taką furią, że musieli wezwać trzeciego no a w końcu i Sandrę.

- Sam nie wiem. - Mentink nie był do końca pewny. A może coś było w tych desperackich krzykach Bonusa? Za szybko się skończyła ta rozmowa. Ale jego ostrożna, wręcz paranoiczna natura kazała mu węszyć spisek. A ta opuszczona baza jak cholera sprzyjała jakimś spiskom i tajemnicom. Żałował, że Sandra musiała go uśpić. I, że nie ma Jeana. Nie lubił podejmować decyzji bez konsultacji z nim. Powinien teraz do niego się zgłosić? Czy nie zawracać mu głowy?

- Daj spokój. Chyba nie wierzysz w jakieś duchy? Co on mówił? Że duchy przychodzą znikąd, znikają kogoś a potem one same też znikają? Daj spokój, brzmi jak bajeczka dla dzieci. Pewnie sami się wyrzynają a te duchy to pretekst przed odwetem innej bandy. “Nic nie wiemy gdzie jest wasz kolega ale na pewno duchy pustyni go zniknęły!”. - Paul pokręcił głową z niedowierzaniem, że kolega na poważnie rozważa opcje tego panikarza na poważnie i przybrał swój firmowy ironizujący ton. Dał mu znać by ruszyli dalej. Ten skinął głową i zwrócił się do marine który pomagał im w spacyfikowaniu Raula.

- Miej na niego oko. Jak coś zacznie mówić albo kombinować to mnie zawołaj. - Lean wydał polecenie marine, ten skinął głową i został przed drzwiami. Sam sierżant zaś ruszył razem z Paulem do reszty bazy wracając do ich dyskusji. - A ci dwaj archeolodzy? Kto ich zniknął? Gdzie są ciała? Do czego strzelali? - zapytał kolegę. Jak nie było porucznika to po nim Paul był najwyższy szarżą jako dowódca zielonych. Więc jak nie mógł porozmawiać z Jeanem no to chciał porozmawiać chociaż z nim.

- No do kogo? Do duchów pustyni? Daj spokój. Myślę, że zorientował się, że nie kupujemy jego kitu i dlatego mu odwaliło. Bał się, że go rozłożyły na łopatki z tymi jego historyjkami. Pewnie ma coś do ukrycia. Może nawet sam brał udział w porwaniu tych archeologów? To spanikował. - Woods pokręcił głową ale własna wersja wydawała mu się spójna i logiczna. Bez żadnych nadnaturalnych i tajemnych mocy. Zwykłe porwanie które nie całkiem poszło zgodnie z planem.

Lean szedł obok niego i szukał dziury w teorii kolegi. No ale wydawała się rozsądna. Na pewno rozsądniejsza niż to co wciskał im Raul przed chwilą. A jednak coś mu nie dawało spokoju. A jeśli te duchy jednak istnieją? Może nie dosłownie jako duchy no ale jednak coś tych wszystkich ludzi zniknęło nie? A znikający ludzie zawsze byli popularni we wszelkich teoriach spiskowych więc nie chciał tego odpuszczać.


---



Kim/czym jest przeciwnik?



Cyborgi - kolejny projekt superżołnierza. Wielkości zbliżonej do człowieka. Napędzany stymulantami, poddany psychoindoktrynacji, pozbawiony standardowych ludzkich potrzeb stał się bardzo zabójczym przeciwnikiem. Coś jednak poszło nie tak i cyborgi zostały w porzuconej bazie. Są wymagającym przeciwnikiem, potrafiącym używać broni i większość wojskowej technologii. Poruszają się naturalnymi i sztucznymi jaskiniami, kanałami i szczelinami jakich pełno na Cerberze. Co jakiś czas się uaktywniali albo gdy ktoś za bardzo się zbliżył do ich terenu wówczas go likwidowali a ciało zabierali ze sobą. Stąd powstały legendy o duchach pustyni które “znikają” tubylców.


Duch - stworzenie, robot czy konstrukt jakie w sprzyjających okolicznościach wydaje się niematerialne. Może to jakiś produkt lokalnej ewolucji, eksperymentalna technologia naukowców z byłej bazy albo i jakiś okruch obcej, nieznanej cywilizacji. To coś używa jakiegoś rodzaju kamuflażu i/lub lokalnego teleportu na ograniczoną skalę co znacznie utrudnia jego lokalizację i ułatwia mu działanie z zaskoczenia. Co jakiś czas się aktywował albo gdy ktoś za bardzo się zbliżył do określonego terenu wówczas go zlikwidował a ciało zabierał ze sobą. Stąd powstały legendy o duchach pustyni które “znikają” tubylców.


Robale - stwory lub roboty wielkości człowieka czy psa. W otwartej walce z uzbrojonym marine to raczej marine miałby przewagę w takim pojedynku. Ale z zaskoczenia czy w sprzyjających okolicznościach to może być różnie, zwłaszcza, że to stworzenia stadne. Poruszają się naturalnymi i sztucznymi jaskiniami, kanałami i szczelinami jakich pełno na Cerberze. Co jakiś czas się uaktywniali albo gdy ktoś za bardzo się zbliżył do ich terenu wówczas go liwidowali a ciało zabierali ze sobą. Stąd powstały legendy o duchach pustyni które “znikają” tubylców.


Tank - duży potwór, wytwór lokalnej fauny lub eksperymentów w byłej bazie. Może być robot, konstrukt albo jakaś maszkara. Duże, wielkie, odporne bydlę ale stosunkowo nieliczne. W pojedynku z w pełni uzbrojonym marine miałby zdecydowaną przewagę. Raczej potrzebny byłby odpowiednio ciężki sprzęt by go poważniej ruszyć. Porusza się naturalnymi i sztucznymi jaskiniami, kanałami i szczelinami jakich pełno na Cerberze. Co jakiś czas się uaktywniali albo gdy ktoś za bardzo się zbliżył do ich terenu wówczas go likwidowali a ciało zabierali ze sobą. Stąd powstały legendy o duchach pustyni które “znikają” tubylców.


---

Termin do głosowania: do północy pt 08.07
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 06-08-2020 o 00:26. Powód: Dodanie terminu do głosowania.
Pipboy79 jest offline