Arvid wziął worek od mieszkańca wioski, w ramach podziękowania skinął głową. -Przyda się. Ostatnio mieliśmy zabezpieczenia z grubych szat, szmat i do tego dymiące pochodnie, a te dziwne owady i tak nas pokąsały. - powiedział, krzywiąc się na wspomnienie obolałego ciała. -Co będziemy robić albo co będzie trzeba zrobić to się jeszcze okaże. Ale jak będzie trzeba, to będzie trzeba. - powiedział stanowczo żołnierz, dając do zrozumienia, że kwestia nie będzie podlegała dyskusji. -A propos tego co trzeba zrobić... Musimy już iść, ustalimy z zielarką co dalej... Bywajcie- Po tych słowach Arvid zwrócił się do Wolfganga -Idziemy do Agathy? Może najpierw zjedzmy do końca śniadanie... Taak, to dobry pomysł. A potem chodźmy do zielarki, może coś wymyśliła, razem z elfem. Nie?-
__________________ Może jeszcze kiedyś tu wrócę :) |