Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2020, 21:26   #220
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Miejsce: Ostland, Jaarheim
Czas: 2519.VIII.28, Marktag (3/8)
Tladin odbierał od kowala dwuręczny topór. Obok spoczywała jego kolczuga, którą tamten właśnie naprawiał. Z tyłu powłóczyła nogami Jaruha, wbijając wzrok w klepisko. Nagle schyliła się i podniosła kilka leżących tam kółek kolczugi, chichocząc przy tym. Ani Gladenson, ani kowal nic nie powiedzieli. Ten pierwszy zaczął już się przyzwyczajać do baby, a kowal z obawy przed przekleństwem.

Tladin podszedł ze swoim nowym olbrzymim toporem, oraz podejrzanym uśmieszkiem do Glasera.
- Stephan, chodź, pomożesz mi poćwiczyć się w walce - wyszczerzył się do uczonego. Ten niepewnie odwzajemnił mu uśmiech.
- Ja? Nie możesz poćwiczyć z Igorem albo Ragnisem?
- Nie, dzisiaj z tobą - zaprzeczył wyraźnie ucieszony krasnolud. - Tobie się też trochę treningu przyda, jak nas mutanty na trakcie obskoczą. Nie marudź, łap się za broń i chodź - zarządził khazad.

Stephan westchnął, ale ruszył. Jedynym pocieszeniem było to, że Gladenson dopiero wprawiał się w swoim nowym orężu. Może uda mu się raz czy dwa go trafić?



Miejsce: Ostland; okolice Jaarheim; posesja Kepplera
Czas: 2519.VIII.30 Backertag (4/8); południe
Gdy, zdaniem Stephena, upłynęła odpowiednia ilość czasu, zabrał głos.
- Herr Keppler, zastanawiam się. Ze względu na historyczny udział waszych przodków w walce z nekromantą, zapewne jesteście w posiadaniu dawnych zapisków. Czy byłoby nietaktem i nadużyciem waszej gościnności, gdybym poprosił o udostępnienie mi waszych zbiorów? Jestem uczonym badającym historię Ostlandu. Takie zapiski byłby dla mnie nieocenioną lekturą. Nie ukrywam, iż liczę również na to, że może przypadkiem znajdę tam informacje na temat naszego obecnego celu poszukiwań - słynnego Bastionu.

- Ależ oczywiście. Możesz skorzystać z zasobów naszej biblioteki
- gospodarz zgodził się przychylić do tak grzecznej prośby bez większego zastanowienia. Uśmiechnął się przy tym jowialnie na znak, że nie widzi ku temu przeszkód.

- W takim razie chętnie udam się tam od razu. Kto może mnie tam zaprowadzić?

- Bruno się tym zajmie
- szlachcic spojrzał na jednego ze służących a ten skinął pokornie głową na znak, że przyjął do wiadomości wolę swojego pana i gdy goście skończą biesiadować to zaprowadzi młodego uczonego do ich biblioteki.

Stephan przeprosił obecnych i udał się do biblioteki. Spodziewał się, że znajdzie tutaj zapiski o historii rodu i chciał zacząć właśnie od nich. Jeżeli czas pozwoli, to postara się potem odszukać księgi mówiące o handlu, zapisy procesów sądowych, historie dawnych dowódców. Dworek nie wyglądał okazale, więc zbyt wiele się nie spodziewał, ale jego dotychczasowa praca nauczyła go, że każdy ślad należy powoli i pieczołowicie badać.

Tymczasem w jadalni, mimo wysiłków gospodarza, zapadała co i rusz niezręczna cisza. Karl nie kwapił się zbytnio do zabierania głosu, pozostali towarzysze byli bądź co bądź onieśmieleni. Tladin zaczął więc wypytywać gospodarza o słynną bitwę z nekromantą, czy potrafi coś o niej opowiedzieć. Gdy rozmowa toczyła się wokół starć i bitew, krasnolud swoją znajomością tematu był nawet odpowiednim partnerem w rozmowie z Kepplerem. Gladenson zapytany przez gospodarza, czy drugi raz poszedł by na Krwawego roga, bez zastanowienia się potwierdził. Był gotów ruszyć nawet od razu, chociaż jego towarzysze byli mniej entuzjastyczni.

- Tak sobie myślę, aby mój brat kiedyś was nie odwiedził? - zapytał w pewnym momencie. - On też wojaczką się parał, chociaż ostatnio bardziej kapłaństwem. No ale w służbie Grimnira - podkreślił. - Ruszył do Wolfenburga, będzie z 10 lat temu, ale gdzieś po drodze przepadł. Trochę podobny do mnie, ino nie taki postawny i złotowłosy. Bardziej ponury z natury. Bladin się nazywa.



Miejsce: Ostland, Jaarheim
Czas: 2519.VIII.31, Bezahltag (5/8), rano
Fritz Nase żegnał wolfenburską kompanię z żalem. Gdy przybyli też nie był zadowolony, ale z innych powodów. Odzyskanie pieniędzy od położonego daleko miasta będzie wymagało zachodu. Ale sytuacja się zmieniła. Przybycie akurat tych podróżnych nie tylko usunęło zagrożenie wiszące nad nimi wszystkimi. Nie tylko sprawiło, że podróżni czuli się bezpieczniej. Ale przede wszystkim wywołało spory ruch w interesie. Fritz był dumny ze swojej przedsiębiorczości. Prawda, wszyscy w koło wkrótce zaczęli kopiować jego pomysły. Nawet wypiekano ciastka w kształcie łba minotaura. Ale to on zgarnął większość tego tortu. Tak więc smutno na sercu mu było, że kończy się ten dodatkowy strumień gotówki.
Dwa wozy obładowane paszą i sprzętem wyjechały w stronę Lenkster. Krzywego nie było, bo wyruszył z kolejną wyprawą do leża. Ale pozostali: Wyżejdupy i Karin żegnali ich razem ze sporą grupką miejscowych. Na wóz załadowała się też Jaruha, której nikt nie przepędził. Trójka innych gości, elfka, człowiek i krasnolud żegnała się ze Stephanem.
- Dziękujemy za miłe towarzystwo - Davandrel ucałowała Glasera w policzek. - Szkoda, że nie zdecydowałeś ruszyć się z nami do Kalkengard.
- No, nie będziesz miała z kim grać w domino
- zaśmiał się Magnus. - Nie przejmuj się, Goli ostatnio się w to wciągnął.
- Nie zważajcie na tego osła
- krasnolud szturchnął swego kolegę łokciem. - To rozrywka dla inteligentnych, on jej i tak nie zrozumie.
- Ja również dziękuję
- Stephan uścisnął im dłonie. - I życzę powodzenia w kolejnym przedsięwzięciu. Na przykład odnalezieniu buławy.

Niedługo potem 2 wozy i piechurzy oddalili się, a las przesłonił ich za zakrętem.


 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 06-08-2020 o 21:31.
Gladin jest offline