Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2020, 18:10   #39
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Post wspólny - gracze i MG

Dzień 8; 20:30; mesa; wszyscy


- Zaatakowali ich - burknął w przestrzeń Sanchez gdy już wszyscy siedzieli przy stole. - Ostrzelali a później coś eksplodowało… - prześlizgnął się wzrokiem po wszystkich, - od środka… Trzydzieści lat temu.. Plus, minus…

Seth rozdziawili oczy, usta i w ogóle wszystko co dało się rozdziawić, słuchając stwierdzenia Vicente. Przyłożyli szczupłe palce do twarzy, zakrywając usta i przez tę prowizoryczną osłonę wyszeptali bardziej chyba do siebie lub w przestrzeń, ale na tyle głośno że wszyscy zebrani przy stole mogli ich usłyszeć - Ale… dlaczego? To straszne.

Informatyk wzruszył ramionami. Na to pytanie nie miał odpowiedzi a z hipotezami nie chciał się dzielić.

- Mnie by raczej zastanawiało kto kogo. - mruknęła Agnes zajęta przeglądaniem zawartości talerza.

- Hmmm… - przytaknął Vicente gryząc sandwicha.

- Myślisz, że taka stacja, jak Archimedes… mogłaby "zaatakować"... kogoś? - zapytali Seth, ujmując swoją wypowiedź w gest cudzysłowia wykonany w powietrzu w palcami.

Informatyk czas jakiś przeżuwał jedzenie i pytanie. Nie był żołnierzem a pytanie nie było z jego dziedziny zainteresowań, co nie znaczy, że nie mógł mieć zdania na ten temat.

- To nie jest jednostka wojskowa - odpowiedział gdy przełknął, - aaale… - zrobił pauzę skupiając na sobie uwagę, - jeśli ktoś tam przeżył, może być zdolny do wszystkiego.

- Czyli wybieramy się na wrogi teren. Fajnie... - Odezwała się w końcu i Alice, osuszając pierwsze piwko do kolacji - I jeśli to prawda, z tymi latami, to tam może już nikogo żywego nie być, ale równie dobrze, mogą być i mutanty, ufoludki i inne dzikusy... - Zerknęła z pojawiającym się na ustach uśmiechem na Agnes.

- No niekoniecznie. - Chris też włączyła się do tej dyskusji. - 30 lat? - zapytała zerkając na pokładowego speca od komputerów. - Jeśli wciąż działałyby tam hibernatory to może ktoś by mógł w nich przetrwać. - rzuciła luźnym pomysłem co do losów ewentualnej załogi stacji.

- Pożyjemy, zobaczymy - powiedział Tony. - Nikt nie ostrzelał naszych sond, a co będzie dalej, to się okaże gdy dropship poleci do Archimedesa. Jeśli jest ktoś, kto przetrwał w hibernatorze, to, zapewne, komputer go obudził, gdy tylko pojawiliśmy się w układzie. Czy nauczony smutnym doświadczeniem przyczaił się i czeka sobie na nasze przybycie? Nie wiem. Ja bym tak zrobił do chwili, kiedy bym się przekonał, kto przybył w gości.

- Nas zamroziło na co najmniej pięćdziesiąt lat, to ich mogło na trzydzieści. Trudno cokolwiek przewidzieć. - dorzuciła nawigatorka.

- No niekoniecznie. - Chris powtórzyła po chwili zastanowienia prawie dokładnie tak samo jak przed chwilą. - Jeśli by mieli jakąś poważną awarię głównego komputera albo skany im nie działają to mogą nic o nas nie wiedzieć. Że ktoś tutaj jest na zewnątrz. Albo jak mieli krytyczną sytuację i całą energię przekierowali tylko na hibernatory. No ale to tylko moja spekulacja, nie bardzo wiemy co tam jest w środku. - blondynka dorzuciła swój kolejny domysł skoro rozmowa zeszła na różne warianty tego co się stało na i z “Archimedesem”.

- Oooodrobinkę zmieniając temat, na bardziej przyziemny, a nie teoretyczny… - Uśmiechnęła się przelotnie Alice - ...jutro niby się tam wybieramy, na tą stację… ja z kolei odkryłam dzisiejszego dnia, iż w ładowni nr.1 jest problem z instalacją cieplną. Jedna ze ścian szwankuje… to w sumie nic poważnego, i na automacie też to jeszcze dalej poleci, ale w tej ładowni są kontenery, więc cholera wie, jak by to z nimi było, gdyby się coś serio schrzaniło… naprawa by zajęła kilka godzin, tak pół dnia najdalej… no ale lepiej we dwójkę, to pójdzie szybciej. Jak już jednak wspomniałam, nie jest to sprawa na mus, z jeden dzień, czy coś, mogłoby to poczekać… - Inżynier wzruszyła wytuatuowanymi ramionami, odstawiając puste piwo na blat stołu.

- W takim razie zajmiemy się tym po powrocie z Archimedesa - odparł Tony. - Na razie wystarczy, że ustawisz ogrzewanie pozostałych ścian, by ich nie przeciążyć - dodał, po czym wywołał na ekran i zatrzymał obraz stacji.

- Śpiąca królewna - wtrącił Sanchez idąc po dolewkę fluidu, - czeka na pocałunek królewicza.

- Wyruszamy jutro - powiedział. - Koło dziewiątej. Pierwsza grupa, Alice, Vicente, Chris i ja, z zapasami, dotrzemy tu. - Pokazał jeden z włazów. - Jeśli nie zdołamy go otworzyć, to spróbujemy z włazem transportowym. Gdy dostaniemy się na stację, rozładujemy dropshipa, który wróci po Agnes, Ryana i Seth, oraz resztę zapasów. Założymy bazę, obejrzymy okolicę i po sześciu godzinach od przybycia drugiej grupy wracamy na Aurorę. Wszyscy. Tym razem żadnych noclegów na Nowej Ziemi.

- Zeeva i Jericho zostają? - zapytali Seth kapitana.

---

- Tak - odparł Tony, chociaż nie bardzo potrafił znaleźć sensu w pytaniu, jakie zadał medyk.

- To dobrze, będą mogli się zająć opryskiwaniem ogrodu. Przygotujemy z Agnes odpowiednie mieszanki pestycydów, których mogą użyć pod naszą nieobecność - wyjaśnili, uśmiechając się nazbyt uprzejmie.

- A może byście tak nie gadali o nas jakby nas tu nie było co? - Zeeva popatrzyła cierpko zarówno na kapitana jak i pokładowego medyka. Jericho poparł ją spojrzeniem i skinieniem głowy. - I co my niby mamy robić jak się coś spieprzy? Ani na operowaniu frachtowcem żadne z nas się nie zna ani bez taksówki wam nie będziemy mogli pomóc. - była marine pokręciła głową nie ukrywając, że nie podoba jej się taki podział ról.

Seth zamilkli momentalnie, patrząc na siostrę z lekkim przestrachem. Wybuchy gniewu co prawda nie były jej obce, ale w tym przypadku po prostu się tego nie spodziewali. Spojrzeli na nią, w zamyśle, przepraszająco, po czym przenieśli wzrok na kapitana oczekując jakiejś reakcji od niego. Nie dało się ukryć że zaproponowany przez niego podział ról faktycznie nie był zbyt sensowny, w czym popierali zdanie siostry.

- Nic - odparł Tony. - Jeśli coś pójdzie nie tak i zginiemy, to wy pożyjecie trochę dłużej. I tyle.

- No właśnie. - mruknęła czarnowłosa marine jakby kapitan właśnie potwierdził jej wnioski. - Nie mam zamiaru umrzeć ze starości. Jadę z wami. - siostra Seth wbiła widelec we frytkę jakby tym gestem chciała podbić swoje słowa.

- I jeszcze coś? - spytal uprzejmie Tony. Zbuntowany marine. Ciekawe.

- Zeeva ma rację. - poparł ją Sanchez, który zdążył już się ponownie rozsiąść przy stole. - Tutaj powinien zostać ktoś, kto w razie czego poradzi sobie ze statkiem i będzie w kontakcie z dropshippem.

- Świetnie. Lećcie więc - powiedział Tony. - Beze mnie.

Seth prychnął pod nosem i wykręcił młynka oczami.

---

- Uważam że zostać powinni wszyscy, jeśli kogoś to interesuje. Mamy zbyt wiele niewiadomych tutaj, na Aurorze. Nie potrzebne nam kolejne, dopóki nie uporamy się ze stanem statku, nie znajdziemy prętów i nie dowiemy się co się stało z ogrodem. Archimedes nie ucieknie - wypowiedzieli słowa szybko, akcentując niektóre stukaniem smukłych palców w metalowy blat stołu. Wyraźnie nie podobał im się pomysł kapitana. Dla zaakcentowania końca wypowiedzi wzruszyli ramionami jakby spodziewając się że ich zdanie i tak nikogo nie obejdzie.

- Ja w razie potrzeby mogę zostać, jeśli w środku jest sam chaos i nie ma potrzebnych informacji, to i tak się nie przydam. Bardziej potrzeba kogoś silnego do przebijania się przez ciężki teren oraz naprawiania zepsutych rzeczy. - Wyraźnie nie pasowała jej panująca przy stole atmosfera. - Potrzebne rzeczy można zeskanować albo ukraść i przewieźć z powrotem. Ile jest miejsc wolnych? W razie czego zrobi się losowanie.

- To zależy ile ładunku zabierzemy. W ładowni jest 10 miejsc. I 2 w kabinie. - Chris nieco uniosła do góry dłoń mówiąc nieśmiało jakby bała się wtrącać do rozmowy no ale widocznie poczuła się wywołana do odpowiedzi skoro chodziło o ładowność promu.

- Ile miejsca zajmie nam sprzęt? Tak orientacyjnie, uwzględniając wymienione rzeczy: jedzenie, narzędzia, skafandry…

Blondynka rozłożyła ramiona i uśmiechnęła się przepraszająco na znak, że nie ma gotowej odpowiedzi. - Wszystko jest płynne. Zależy ile osób i zapasów by zabrać. Im więcej zabierzemy osób tym mniej bagażu. I na odwrót. - Chris odpowiedziała łagodnym głosem.

-Palniki do wycinania otworów w grodziach, sondy wewnętrzne do eksplorowania statków, zapas tlenu, broń osobista dla wszystkich członków wyprawy, pakiety pierwszej pomocy, zapasowy zestaw łączności, licznik geigera, czujnik skażenia chemicznego, detektor ruchu, oraz to, czego będą potrzebowali nasi technicy. Ale na ten temat to już się nie będę wypowiadał - Ryan włączył się do dyskusji.
-Proponuję wstępny zwiad sondami, żeby zorientować się w sytuacji i dokładnych planach stacji. Potem można wejść na pokład - zasugerował - Także będziemy potrzebowali przynajmniej: jedną osobę znającą się na naprawach, żeby mogła ocenić dokładnie stan szkód, włączyć zasilanie, pomóc w diagnozowaniu pozostawionego na stacji sprzętu. Jedną potrafiącą obsługiwać sondy, aby przeprowadzić właściwy rekonesans i dostarczyć map 3D. Jedną radzącą sobie z bronią i medyka. Oby ostatnia dwójka się do niczego nie przydała

- No to zakładając, że wzięlibyśmy te cztery osoby, zostaje nam osiem miejsc, na których musimy zmieścić bagaż. Proponuję spakować wszystko próbnie i sprawdzić, ile osób da się wcisnąć do środka. Wtedy możemy dokonać najefektywniejszego wyboru. - powiedziała Agnes.

- To jak byście mi dali listę kto leci i co spakować mogłabym w nocy to przygotować skoro mamy lecieć jutro po śniadaniu. - Chris spojrzała w zadumie najpierw na Agnes a potem na Tony’ego i resztę twarzy zebranych dookoła stołu. Potem uruchomiła projektor i nad stołem wyświetliła się holograficzna makieto dropshipa.

Kamera pokazała przez półprzezroczyste ściany latadełka przestrzeń ładowni. Podobna do naziemnej furgonetki czy transportera bo i pełniła podobną funkcję na rzecz frachtowca. Dwie pary bocznych drzwi za szoferką i jedna, tylna rampa. A między nimi rząd pięciu składanych krzesełek mocowanych do każdej z bocznych ścian.

Teraz dłonie SP wprowadziły na cztery z tych 10 krzesełek uniwersalne sylwetki pasażerów. Pozostałe miejsca były na razie puste. A blondynka po kolei komentowała co na tej holo prezentacji dokłada.

- No to jak 4 pasażerów… - zaczęła tłumaczyć wskazując na te 4 sylwetki. - Dla każdej zapasowy skafander i butla… - zerknęła na Ryana który zaczął o tym mówić. Na schemacie pojawiły się pakunki zajmujące pozostałe 4 siedzenia.

- I sprzęt do cięcia ścian… - dodała kolejny pakunek w jakim według opisu były te nożyce, palniki i te zabawki do siłowego pokonywania zawalidróg. Nie były ani lekkie ani poręczne ale swoją moc miały. Zajęły kolejne miejsce.

- Broń osobista i osobiste pakiety medyczne to każdy może wziąć dla siebie. Chyba, że jakieś zapasowe. Ale to bym musiała wiedzieć ile. - na chwilę zawahała się nie wiedząc ile na tej symulacji umieścić tych dodatkowych ładunków. Na wszelki wypadek na podłodze pojawił się holo uniwersalnego pojemnika jaki służył do transportu wszystkiego co było na tyle małe by do niego wejść.

- Czujniki i skanery podobnie… - po chwili zastanowienia obok pierwszego pakunku z medykamentami pojawił się kolejny jaki oznaczyła właśnie jako skanery.

- A czy mam wewnątrz zamontować śluzę powietrzną? - zapytała patrząc znów na resztę zebranych twarzy. Dropship nie miał sam z siebie śluzy powietrznej. Więc gdyby otworzyć ładownię w środowisku próżni całe powietrze by z niego uleciało na zewnątrz. Ale można było zamontować taką śluzę w jednych z bocznych drzwi. Tylko to zajmowało znów przestrzeń i spowalniało szybkie opuszczenie albo dostanie się na pokład bo wewnątrz mogła się zmieścić jedna osoba w skafandrze i butli więc trzeba byłoby przechodzić pojedynczo. Chris zawiesiła na schemacie migający sześcian przy jednych z bocznych drzwi czekając na decyzję reszty.

Sanchez wlepił wzrok w Tony'ego.

- Tym razem nie będzie to potrzebne - powiedział Tony. - Pierwsza grupa ma się dostać na pokład stacji i zrobić wstępne rozeznanie. Alice i Vicente powinni sobie dać radę ze sforsowaniem włazu. A potem zobaczymy, co jest po drugiej stronie i zdecydujemy, co dalej.
- I nie, nie uważam, że ogród jest ważniejszy niż Archimedes. - Spojrzał na Seth. - Grupa pierwsza poleci w podanym przeze mnie składzie. Jeśli ktoś z grupy drugiej nie jest zainteresowany Archimedesem, lub uważa, że tu może więcej zdziałać lub jest bardziej potrzeby, to nie musi lecieć.

Alice przysłuchiwała się całej dyskusji, osuszając już… trzecie piwo. Od czasu do czasu na jej twarzy pojawił się grymas, a czasem przelotny uśmiech. Słuchała i słuchała, najwyraźniej nie mając zamiaru brać udziału w owej dyskusji, co być może było wywołane już ilością wypitego alkoholu, ale może i były inne powody.
- Chce ktoś pizzę?! - Poderwała się nagle z miejsca, omiatając już nieco "szklącym się" spojrzeniem towarzystwo. Najwyraźniej miała zamiar udać się do kuchni, by z automatu wydusić właśnie ową pizzę.

- Ehmmm .. - przytaknął Hiszpan, po czym dodał już do Alice. - Nie lubię..

- A ja chętnie. - rzuciła Zeeva zgłaszając rękę do góry jako chętna na tą przekąskę. Chris zaś skinęła głową do słów kapitana i migający sześcian do tej pory zaznaczony przy bocznych drzwiach transportera zniknął.

-Ja też poproszę - Ryan nie odmawiał dobrego jedzenia. -A co do zwiadu stacji, to polecę z pierwszą grupą. Przydam się w razie nieprzewidzianych wypadków.
 
Azrael1022 jest offline