Słowa wykrzyczane z ognistą pasją w ciemność nocy Przeklętego Wąwozu przez młodą kobietę z Gondoru sprawiły, że zawodzący wiatr ucichł jak zduszony krzyk i lepka cisza zastała wszystkich znienacka.
Ulfur, idący w kierunku Cadoca, zatrzymał się a gniew bijący z oczu Rohirrima zaczął topnieć szybciej niż garść śniegu na rozgrzanej patelni.
Reszta Eorlingów jakby zaskoczona swym zachowaniem, ze wstydem oglądała obnażoną, gotową do walki broń w swych dłoniach przeciwko jednemu wojownikowi.
Rogacz poczuł jakby budził się ze snu, lub jakby odniósł wrażenie nagłego przypomnienia zapomnianej prawdy, otrzeźwiał. A zdawał sobie jednocześnie sprawę co ujrzał w swym sercu i do czego być zdolne może, jeśli karmione cieniem w czarny głaz się obróci.
Wraz ze spadającym igliwiem z drzewa zeskoczył łucznik, który wchodząc w blady krąg światła rzucanego przez pochodnie, okazał się być kobietą.
Eiliandis pod kapturem rozpoznała twarz wojowniczki spod Domu Rządcy w Edoras. Ciemnowłosa Leora o smutnym obliczu zatrzymała się przy uzdrowicielce i patrzyła na Ulfura jak na bolesne wspomnienie.
- Zabił mego brata, bo nie podobała mu się pieśń, którą Zarnadoc śpiewał... - rzekła pustym, ledwie dosłyszalnym głosem jakby w przestrzeń między sobą, a Eadweardiel.
Nagle ciszę zawieszoną niczym mgłę nad wszystkimi, przeciął przeciągły dźwięk rogu, zwielokrotniony odbiciem od stromych skalnych ścian.
Róg Rhune syna Rhudela wzywał do walki.