Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2020, 07:53   #27
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Informacje ogólne:
  1. Krótki odpis w moim standardowym (z innych gier) stylu, ale konieczna będzie reakcja waszych postaci, dlatego kończy się w tym konkretnym miejscu. Niestety nikt ich nie ostrzegł przed tym co za chwilę zobaczą. Ostatnio miałem sporo spraw do załatwienia i dlatego za bardzo nie byłem na forum, ale od przyszłego tygodnia powinienem mieć czas - we wtorek będzie kolejny odpis o ile będziecie gotowi.
  2. Jakby wasze postacie wymagały dodatkowej rozmowy pomiędzy sobą przed przybyciem łodzi to droga wolna.

Wszyscy:
Pomimo, że miała to być stosunkowo prosta czynność to jednak lekko rozdzieliliście się w celu odnalezienia i zebrania odpowiednich kwiatów. Tak, miały być dwa, ale zawsze "trochę dalej" było coś ładniejszego i tak odsuwaliście się, aż doszliście do granicy. Granicy, po której stracilibyście siebie z pola widzenia i nie przekroczyliście jej. Rozsądek zwyciężył. Ostatecznie zebraliście pięć kwiatków. Bartosz trzy, Miras jeden i Daniel jeden. Aleksander pozostał nad jeziorem z dzieckiem, dziewczyną i Sianem.

Bartosz:
Zbierając kwiaty natknąłeś się na roślinę podobną do paproci. Była zielona o fioletowych końcówkach. Pomimo, że nie był to kwiat to poczułeś potrzebę dotknięcia jej i zerwania łodygi. Po chwili zrobiło ci się głupio, że tak odpłynąłeś i rozejrzałeś się. Kucając przy nibypaproci zniknąłeś z pola widzenia reszty, a i ty ich nie widziałeś. Schowałeś łodygę do kieszeni, a dłonie wytarłeś o swoje ubranie.

Miras (wspomnienie):
Czesiek z wyglądu to był taki wykapany Pan Wołodyjowski, ale był o wiele bardziej energiczny. Jego szybkość mówienia i działania prawdopodobnie świadczyła o czymś co niektórzy nazywaliby ADHD, ale w rozsypującym się świecie pojęć niewiele ten skrót znaczył. To właśnie przez Cześka poznałeś Alfreda. Spotkanie to było o tyle wyjątkowe, że początkowo nie uwierzyłeś, że Alfred to Alfred i zacząłeś go wypytywać o wasze wcześniejsze przygody. Szybko okazało się, że Alfred miał brata bliźniaka imieniem Albert i to właśnie Alberta poznałeś wcześniej, a tamten nigdy nie wspominał o swoim rodzeństwie. Podobnie jak z Siano - nigdy do końca nie wiadomo z kim ma się do czynienia. Z resztą czasami myliłeś Alfreda i Alberta ([Podróż za jeden uśmiech] Gdybyś tylko wiedział), bo nigdy nie widziałeś ich razem - Albert dużo podróżował i był postacią z twojej przyszłości, a Alfred z teraźniejszości (no, przynajmniej do dziś). Nie wiedziałeś czemu Alfred jeździł samochodem Alberta - nawet, gdy Albert był w Warszawie... podejrzewałeś nawet, że to mimo wszystko jedna osoba, ale kiedyś Alfred pokazał ci swój dowód (Alfred) i kartę rejestracyjną pojazdu (Albert). Przy okazji przypomniałeś sobie, że Albert kiedyś opowiadał ci o Świecie Snów i Taumarze:
- To jakby była prawda. Jakbym każdej nocy spędzał tam kilka dni, a czasem tygodni. Dziś śniło mi się, że byłem na Centralnym i wszyscy czekali na pociąg do Taumary. Taumary ze Świata Snów.

Daniel (i reszta):
Dziewczyna pozytywnie zareagowała na twój komentarz. Przyznała, że rzeczywiście jest zwiadowcą.
- Właściwie od niedawna. Mój ojciec jest zastępcą dowódcy i rzadko kiedy jestem wysyłana na dalsze misje... jak ta, choć nawet widzimy osadę, więc to nie tak daleko. Dziadek nalegał, żebym poszła po was... - wydaje się, że chciała dopowiedzieć "sama", ale zamiast tego jej dłoń mocniej ścisnęła łuk i rozejrzała się po obecnych uspokajając samą siebie.

Wszyscy:
Zaczęło ściemniać się. Okazało się, że osada jest oświetlona. Prawdopodobnie ogniem. Goćcza rozpaliła ognisko, gdy zobaczyliście na jeziorze dwa zbliżające się punkty. Dwie łodzie zbliżały się do was, ale nie miały wioślarzy. Właściwie to były puste. Im były bliżej tym bardziej byliście zdziwieni. Jeżeli Siano wiedział to nic nie powiedział, a zapytana Goćcza - zdziwiona takim teoretycznym pytaniem - odpowiedziałaby, że "zobaczycie".

Na przedzie łodzi zawieszone były lampiony leniwie bujające się do przodu i do tyłu. Łodzie były niewielkie, najwyżej czteroosobowe (no dobra, dałoby się tam pomieścić więcej osób, ale byłoby niewygodnie). Nie było słychać żadnego silnika, a jedynie z rzadka było słychać coś jakby uderzenie w wodę. Jak przy wiosłowaniu, ale wiosła stały się widoczne dopiero, gdy łodzie były naprawdę blisko - były złożone po bokach. Były to łodzie wiosłowe, ale płynęły bez wioseł...

W końcu łodzie wbiły się w piasek, a z okolic rufy wynurzyły się dwie człekokształtne istoty. Dwóch mężczyzn o wyłupiastych, szeroko rozstawionych oczach, dużych ustach w kolorze zielonkawym (jak ich skóra). Jeden miał kępkę włosów na głowie (wyglądał dokładnie tak: https://i.pinimg.com/originals/f1/37...f6b099aefd.jpg ), a drugi miał na głowie czapkę zimową: (wyglądał mniej więcej jak ten po prawej https://vignette.wikia.nocookie.net/..._Deep_Ones.jpg ). Obaj mieli na sobie czarne spodnie kończące się w połowie łydek. Byli mocno umięśnieni, choć obaj mieli spore brzuchy. Posiadali skórzane, prymitywnie zszyte kurtki i koszule, ale te leżały w łodzi.
 
Anonim jest offline