Czas: 2020.03.08; wt; g 22:45
Miejsce: Los Angeles, biuro DEA
Warunki: cisza, jasno, ciepło na zewnątrz noc, chłodno, b.si.wiatr i pogodnie
Morze świateł. Tak to wyglądało z okna na którymś tam piętrze biurowca jaki był siedzibą DEA w tym mieście. No jak się było tym farciarzem by mieć gabinet z widokiem na okno. Albo jak się korzystało z któregoś ze wspólnych pomieszczeń jak choćby korytarzy gdzie były okna z widokami na zewnątrz. Tak właśnie jak jakiś czas temu dwóch agentów prowadziło skutą blondynkę jednym z takich korytarzy.
Blondynka wydawała się przejawiać skrajnie odmienne zachowania. Raz była potulna i cicha jak myszka by zaraz potem wybuchnąć płaczem na pograniczu histerii, że na pewno nie dożyje rana i dwóch prowadzących ją mężczyzn się do tego przyczyni. Od spotkania znajomych policjantów znacznie przycichła jakby straciła nadzieję, że wyjdzie cało z tej opresji. Gliniarzy zaś widocznie przekonały wyjaśnienia agentów, ich legitymacje i to co sami sprawdzili przez radio.
- To są prawdziwi agenci Tammy. - rzekł Chambers gdy wrócił z powrotem do zatrzymanego samochodu. W międzyczasie sprawdził ich legitymacje przez radio i teraz oddał im je z powrotem.
- Chcecie mnie z nimi zostawić?! - zawyła wściekła i zrozpaczona zatrzymana. Szarpnęła się na tylnym siedzeniu osobówki. Informacja przekazana jakoś wcale jej nie uspokoiła. Wręcz przeciwnie.
- Zobaczycie! Jak mnie znajdziecie martwą z przedawkowania! Albo utopioną czy powieszoną w celi! Zobaczycie, że miałam rację! - Tammy desperacko krzyczała z wnętrza samochodu chcąc przekonać do swoich racji.
- Mamy wasze numery. Jak coś jej się stanie zajmiemy się tą sprawą. - policjant machnął legitymacjami agentów. Nie chciał widocznie mieszać się w ich śledztwo. Ale taka wtopa z zatrzymaniem i sprawdzeniem danych mocno by krzyżowała wszelkie niecne plany jakie można by mieć względem zatrzymanej. Bo było dwóch podejrzanych praktycznie od ręki. Mówił to chyba po trochu i do nich i do zatrzymanej by ją jakoś uspokoić. Ale znów nie bardzo mu wyszło bo dziewczyna wiedziała swoje.
- I co mi po tym?! Jak już będę martwa to będzie mi wszystko jedno co z nimi zrobicie! - krzyknęła zirytowana zachowaniem znajomego policjanta. No ale ten już dłużej nie miał ochoty na dyskusje i przeciąganie tego spotkania. Życzył im spokojnego wieczoru i razem z Tomem wrócili do swojego radiowozu. A potem agenci już nie widzieli tego radiowozu by jechał za nimi. Gdy wysiadali na parkingu przed wieżowcem ich głównej siedziby w tym mieście też nie.
W końcu wjechali windą na piętro gdzie urzędowali i Ed i Will. W sobotnią noc nawet biura agencji federalnej raczej świeciły pustkami. Ale tutaj mogli posadzić zatrzymaną w pokoju przesłuchań. Ten było dość spartańsko urządzony. Stół z zaczepami do kajdanek przesłuchiwanego w blacie, dwa czy trzy krzesła dla przesłuchujących i przesłuchiwanego, dwie kamery pod sufitem no i charakterystyczne lustro w jednej ze ścian.
- Niezły z niej numer. - mruknął Will odwracając się od automatu z kawą z pełnym papierowym kubeczkiem. Dopiero teraz mogli chwilę odetchnąć i zastanowić się co dalej.
- To jak chcesz to rozegrać Ed? - Will stanął za tą wenecką szybą obserwując sylwetkę Tammy jaka siedziała na krześle po drugiej stronie. Udało się ją w końcu przyprowadzić i dowieźć na przesłuchanie. No ale czekało ich teraz samo przesłuchanie.