Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2020, 22:59   #26
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację



Zgodnie z przewidywaniami Caroline, marsz przez pustynię po burzy piaskowej okazał się niezwykle forsowny. Nogi dziewczyny grzęzły w tumanach piasku, spowalniając jej pochód, a każdą szczelinę jej czarnych konwersów wypełniały drobiny krzemionki, drażniąc skórę stóp. Lecz nie bardzo istniało inne wyjście dla niej i mieszkańców osady. Pozostanie w Nowej Nadziei, byłoby wielce ryzykowne. Banda Syndykatu Czaszek nadal miała dość ludzi, by próbować odbić swojego plugawego lidera. A to oznaczało, że poszukiwani nie mogli pozostać na miejscu. Musieli zaryzykować i opuścić swoje domostwa. Nie pozostawiono im wyboru. Caroline, ufna w swe umiejętności nawigacji oraz sztuki przetrwania ruszyła jako forpoczta grupy i przepatrywaczka. I tak nie chciała powoli ciągnąć się z kolumną mieszkańców, ani przebywać w pobliżu plugawej świni Vanhoose'a. Zaledwie jedno spojrzenie na mapę Damona pozwoliło doświadczonej podróżniczce domyślić się lokalizacji ukrytej krypty. Dziewczyna prowadziła grupę bezbłędnie do celu, co jakiś czas raportując przez krótkofalówkę sytuację na przedzie i potencjalną odległości do celu.


Łowczyni Skarbów rzadko poruszała się po pustyni o takiej porze i w takich warunkach. Niebaczne wyruszenie wgłąb piaszczystych równin i pagórków pokrytych kępami suchych krzewów, mogło zaowocować znalezieniem się na rozgrzanym niczym palenisko pustkowiu bez możliwości znalezienia schronienia przed lejącym się z nieba żarem. A to groziło udarem słonecznym i sprzyjało odwodnieniu. Rita jednak niejedną ścieżkę wydeptała na amerykańskim kontynencie i wiedziała co robić w takiej sytuacji. Znalazłszy owoce opuncji żółtej, nasmarowała odkryte fragmenty skóry ich miąższem. Tej sztuczki nauczyła się swego czasu od pewnego plemienia Albinosów. Już dawno przekonała się, że mieli rację. Soki rośliny działały lepiej niż niejeden przedwojenny filtr słoneczny. Także teraz naturalny balsam zapewniał jej ochronę przed groźnym promieniowaniem. A jeśli chodziło zaopatrzenie w płyny, to pasta nawadniająca służyła kobiecie całkiem dobrze. Tylko okolica wydawała się jej dziwnie opustoszała, mimo że znalazła pewne ślady bytności drapieżników. Oceniając po skąpej w faunę i florę okolicy, żyleta wywnioskowała, że gdyby na nie trafiła, byłby z pewnością bardzo wygłodniałe. Pustynia nie tylko ludziom była śmiertelnym wrogiem.


W końcu w przewidywanej lokacji dziewczyna trafiła na ślad Azylu. Triumfalnie zbliżyła się do wystającej z piaszczystego podłoża betonowej konstrukcji. Zaraz jednak przez moment instynktownie zamarła patrząc w obiektyw urządzenia monitorującego, na szczęście szybko zrozumiała, że kamera obserwująca wejście nie działała. Zatem obiekt najprawdopodobniej wciąż był opuszczony, a zasilanie odcięte. No, chyba że wyłącznie dane urządzenie wysiadło. Nauczona przyzwyczajeniem szybko dopadła włazu i wymacała wystającą z jego boku klapkę z charakterystyczną klawiaturą. Już miała donieść głównej grupie o swoim odkryciu, gdy zobaczyła nad sobą watahę bezwłosych, psowatych mutantów. Co do ich motywacji nie było złudzeń. Rita zaklęła siarczyście pod nosem. Znalazła się w dość niekorzystnym położeniu. Zastanawiając się nad jakimś rozwiązaniem problemu, zauważyła, że bestie przypominały z wyglądu kojoty, a o tych doskonale wiedziała, że lękają się hałasów i błyskających świateł. Jeśli nie były przesadnie zdesperowane, powinna być w stanie je przepłoszyć. Musiała tylko znaleźć jakieś źródło odpowiednio donośnego dźwięku. Pistolet? Strzał z broni potencjalnie mógł przepędzić gromadę. A co jeśli sprowokuje to atak? Cóż, wtedy żyleta schowa się do Azylu i powiadomi pozostałych o zagrożeniu. Miała na to dość czasu, szacując po dzielącej jej od zwierząt odległości. Wstępnie wysłała tylko krótki komunikat.
— W okolicy grasuje sfora skundlonych mutków, spróbuję je przepłoszyć. Podajcie kod wejścia. Odbiór.
Potem puściła przycisk nadawania, schowała urządzenie do kieszeni i przykucnęła. Następnie wymierzyła z wiernego colta M1911A1 w przywódcę stada bestii. Nie liczyła, że trafi z takiej odległości. Przekraczała ona znacznie zasięg pistoletu. Ale sam huk, odbijając się echem od pobliskich wzniesień, mógł być wystarczający, by przepłoszyć paskudy. Nie zastanawiając się dłużej, kobieta odbezpieczyła broń i pewnie nacisnęła spust...

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 24-10-2020 o 17:14.
Alex Tyler jest offline