Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2020, 02:02   #9
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 08 - 2727.08.02 póź. ranek; g. 12:45

Scena 1



Czas: 2727.08.02 ranek; g. 12:45
Miejsce: wioska Kali, centrum osady; świetlica
Warunki: jasno, wnętrze pomieszczenia, cicho; temp. 19*C; flauta (0 km/h); sucho; to. 19*C
Obsada: Anderson i rozmówcy


Anderson wkurzało wiele rzeczy. Począwszy od własnych personaliów. Nie raz zastanawiała się co kierowało jej starymi by nadać jej takie imię. Już pal licho nazwisko, każdy przecież miał jakieś a Anderson nie było takie złe. No ale w połączeniu z imieniem… Anderson. Anderson Anderson. Bo jej starzy chociaż ze sobą w ogóle nie spokrewnienie to nosili to samo nazwisko - Anderson. Więc jak się spiknęli i urodziła im się córka to postanowili kontynuować tą chlubną tradycję. I nazwali ją Anderson. I tak AA musiała się z tym mierzyć od samych początków swojego rozumnego życia. Dlatego wolała po prostu Anderson. Albo Andy jak ją zaczęły nazywać te dwie dziewczyny od archeologów. Andy też mogło być. Ale i tak zawsze miała żal do swoich starych za taki niechciany prezent przy jej urodzinach.

Więc własne personalia to był jeden z elementów co ją irytowały i wkurzały. Kolejnym była ludzka tępota i bezwład systemu. No i beton. Na przykład wojskowy beton. Do tej pory z wojskiem nie miała zbyt wiele wspólnego no ale właśnie miała okazję się przekonać jak działa wojskowy beton. Wręcz żelbet. Czego te mięśniaki z karabinami nie rozumiały?! Trzeba uciekać! To proste!

- To idź i im to powiedz. - burknął rozeźlony Sebastian. On też ją wkurzał. Wszyscy ją wkurzali. Owszem marines przyjechali niczym dawna kawaleria z odsieczą. I raz dwa zrobili porządek z tymi duchami pustyni. Potem jednak jakoś tak sprytnie to rozegrali, że dla bezpieczeństwa, by policzyć, sprawdzić czy kogoś nie brakuje i dopiero po jakiejś godzinie, jak opadły emocje Anderson się zorientowała jako pierwsza.

- Oni nas pilnują! - westchnęła cicho na głos gdy widziała dwóch marine jacy stali przy frontowej ściany świetlicy. Świetlica to taka ich tancbuda, bar, burdel i miejsce wymiany plotek wszelakich. Centrum rozrywki i życia towarzyskiego w Kali. Była też pośrodku osady no i miała przestronny parter z całą masą stołów i ław by pomieścić wszystkich ocalałych. Teraz jeden marine stał przy głównym wejściu a drugi przechadzał się wzdłuż okien. Ten co chodził to tak połowicznie zerkał to na nich to na to co za oknami. Ten zaś przy wejściu oparł się plecami o ścianę i czasem zerkał na zewnątrz przez okno ale głównie obserwował ich. Ale obaj raczej nie interweniowali w ich dyskusję. No i może właśnie tak coraz częściej zerkali na nich bo “dyskusja” robiła się coraz bardziej “żywiołowa”. Głównie właśnie z powodu Anderson i Sebastiana.

- Musimy stąd uciekać. Te stwory wrócą. Wiecie co się dzieje jak one mają wylęg czy tam inną migrację. W każdym razie jak się zjawiają u nas. - dziewczyna zaczęła mówić jeszcze z początku do najbliższej sąsiadki ale szybko ją pochłonęły emocje więc zaczęła nadawać i do całej reszty jaka była w zasięgu słuchu.

- Mamy teraz marines. Oni się wszystkim zajmą. - Sebastian był sceptycznie nastawiony. Wskazał na obie uzbrojone sylwetki. Nie chciało mu się wierzyć, że ich pilnują. Znaczy jak jakiś więźniów. Raczej dla ochrony. Jakby te potwory jednak wróciły. To ci marines znów ich rozwalą. I będzie spokój. Ta AA to jak zwykle się czepiała i szukała dziury w całym.

- Pamiętasz kiedyś by orbitale nam w czymś pomogli? By się nami zajęli? - Andy popatrzyła na niego krytycznie. Też dopiero teraz to sobie uświadomiła. Co tu właściwie robią ci marines? Skąd się tu wzięli. Przypadkiem przejeżdżali obok ich wioski? Pewnie to ma coś wspólnego z archeologami. Chyba. Bo tylko oni byli orbitalami tak daleko na południe. No a może nie. Ale ta zbierzność wzbudziła jej czujność.

- To idź i się ich zapytaj. - burknął Sebastian urażonym tonem. Nawet niezła była ta Anderson. Ale po prostu była zbyt upierdliwa nawet jak na babę. Na dłuższą metę trudno było wytrzymać te jej nawiedzone gadki i teorie. Najlepiej jak dłubała w tym swoim kontenerze i nie zawracała ludziom gitary. No ale teraz niestety była tuż obok i znów uprzykrzała innym życie.

- A pójdę! Skoro nikt z was nie ma jaj! - warknęła rozzłoszczona Anderson i rzeczywiście wstała. Spojrzała w kierunku głównego wejścia i po chwili zastanowienia ruszyła w tym kierunku. Właściwie to nic nie mówili, że są więźniami czy coś takiego nie? To chyba miała prawo sobie wyjść, wrócić do domu czy odjechać stąd w cholerę. Prawda?

- Coś się stało? - marine stojący przed wejściem nawet nie oderwał pleców od ściany o jaką się opierał ale nie musiał. Nie dało się przejść obok by uniknąć jego ramion. Nie mówiąc o karabinku. Ale widząc jak jedna z kobiet wstała od stolika i lawirując między stołami zbliżała się w jego stronę to postanowił jednak zareagować. Na razie słowem. Kolega na wszelki wypadek zatrzymał swoją wędrówkę wokół okien i spojrzał z zaciekawieniem na szykującą się rozmowę. Ta rozmowa też niemożebnie zirytowała Anderson gdy miała okazję posmakować osobiście tego wojskowego betonu.

Czy mogę wyjść? A po co? Chciałabym wyjść. A po co? Chciałabym coś wziąć z domu. Co takiego? Mój datapad. Przykro mi. I lekarstwa, muszę wziąć. Przykro mi w tej chwili nie jest to możliwe. A kiedy będzie. Jak porucznik wyda odpowiedni rozkaz. A kiedy wyda taki rozkaz? Jak wyda taki rozkaz. A może pan mu powie, że chciałabym wyjść. Dobrze, przekażę mu to w raporcie. Jakim? W raporcie. Czyli nie teraz? A mógłby pan z nim porozmawiać teraz? Porucznik jest zajęty. Musi zabezpieczyć teren dla naszego bezpieczeństwa. No ja właśnie w tej sprawie. Musimy uciekać. Zanim te potwory wrócą. Dobrze, przekażę mu to w moim raporcie. Ale mu musimy się stąd zabierać teraz! Proszę się uspokoić i wracać na miejsce. Dobrze a czy ja mogłabym porozmawiać z porucznikiem? Albo jakimś pana zwierzchnikiem. Oczywiście, przekażę pani prośbę w raporcie. Ale teraz? Teraz proszę się uspokoić i wracać na miejsce. Ale ja bym chciała wyjść. Przykro mi ale to niemożliwe. Dlaczego? Jesteśmy więźniami? Skądże. To dla waszego bezpieczeństwa. Na zewnątrz jest niebezpiecznie a mamy za mało ludzi by łazić za każdym z was. Dlatego musicie przebywać w jednym miejscu. Ale jak ja bym chciała na własną odpowiedzialność wyjść stąd? Przykro mi ale bez rozkazu porucznika nie mogę pani puścić. No to moze pan go jednak poprosi do telefonu? Porucznik jest zajęty, proszę wrócić na swoje miejsce.

- Do jasnej cholery! - Anderson nie zdzierżyła i wykrzyczała swoją frustrację. Co za banda, tępych żołdaków! No a ten na którego trafiła to na pewno. Ten na którego trafiła pod swoją maską hełmu lekko uniósł brwi. Co za paniusia! Za kogo ona się uważa?! Miałby odrywać porucznika bo taka bezczelna zdzira ma sobie fantazję chcieć rozmawiać z porucznikiem! Tak po prostu! No i co jeszcze? Banda dzikusów. Żyli w tych lepiankach jak jakieś neandertale. Wsobne kloce. Pewnie jeszcze bardzo lubią kozy i inne takie zabawy. Jego zdaniem to powinno się ich trzymać krótko a jakby ktoś miał jaja i głowę na swoim miejscu to by kazał to wszystko zburzyć z orbity i byłby koniec tych brudasów. A ta mu tutaj jeszcze wrzeszczy nad uchem. Niech tym swoim wieśniakom idzie powrzeszczeć.

- Dobrze, to może inaczej… - Anderson odeszła ze dwa kroki łapiąc się za biodra i próbując ochłonąć. Ta irytująca rozmowa pokazała jej, że tak nic nie ugra. Ten tępak będzie ją traktował jak dzikusa i cywila. I kobietę. Musiała zagrać w tę ich grę i powiedzieć coś aby zrozumieli. Coś co uzna za tyle wartościowe by zadzwonił do tego cholernego porucznika. Jak na razie podczas wcześniejszej rozmowy wydawał się całkiem rozsądny nawet na tak niecodzienną sytuację. Miała nadzieję, że znów będzie chciał z nią porozmawiać i będzie mogła na niego wpłynąć. No ale najpierw musiałaby go spotkać czy chociaż dodzwonić się do niego.


---



Co ma do przekazania Anderson?


Poczekać - ostatecznie może lepiej poczekać? Na razie jest przecież spokojnie, kwadrans czy dwa chyba nikogo nie zbawią. Może poczekać aż porucznik skończy swoją robotę i znów będzie dostępny. Na 1k10 na 8+ porucznik będzie wolny dopiero jak coś się zacznie dziać.


Prognoza - Anderson widziała prognozę pogody na nadchodzący dzień i w przeciwieństwie do marine zdaje sobie sprawę co to oznacza w praktyce. Jakie to zagrożenie lub tak to odmaluje. Marine poczuje się na tyle zaniepokojony, że lepiej przekazać te wieści porucznikowi. Na 1k10 na 8+ marine nie uzna jej historyjki za zbyt wiarygodną i ją spławi do reszty.


Solo - tak naprawdę Anderson jest idealistką i wolałaby uratować wszystkich swoich ludzi a nawet marine. No ale jak się nie da to jest gotowa spróbować wymknać się na włąsną rękę. Zna na tyle pomieszczenia, że niby do toalety czy coś a tak naprawdę pojedyncza osoba ma szansę się wymknąć. Na 1k10 na 8+ marine się jednak na czas orientują i łapią ją podcza próby ucieczki.


Tajniak - tak naprawdę to Anderson jest tajniakiem. Informatorem czy agentem orbitali lub po prostu dla nich pracuje. Poda jakiś na tyle interesujący detal, że marine na wszelki wypadek postanowi jednak zawiadomić porucznika od ręki. Czy naprawdę Anderson jest tym za kogo się podaje czy nie to wyjdzie później. Na 1k10 na 8+ marine nie uzna jej historyjki za zbyt wiarygodną i ją spławi do reszty.



Scena 2



Czas: 2727.08.02 ranek; g. 12:45
Miejsce: okolice wioski Kali, pustkowie; kanały pod wioską
Warunki: ciemność, dym, latarki i flary; temp. 3*C; powiew (6 km/h); sucho; to. -10*C
Obsada: por Daoust i srg. Jelić epizodycznie kpr. White i s.sz. Lai


- Co to jest do cholery? - porucznik po raz kolejny zadawał to samo pytanie odkąd ogarnęli to pobojowisko w podziemiach. Zresztą nie tylko on. Ale tym razem jakoś mimo woli uważał, że może tym razem dowie się jednak czegoś więcej.

- Macie jakieś pojemniki? Spróbujcie to zapakować. - czekając na decyzję z orbity postanowił zasięgnąć opinii najtęższych umysłów na tym globie. Czyli archeologów. Nie był pewny czy znają się na czymś takim ale nikt inny nie przyszedł mu do głowy. No i to jakoś nie podważało autorytetu dowódcy jak tak pytał o opinię ekspertów. Albo kogoś podobnego. Bo jego marines mieli wszelkie zalety nowoczesnych wojowników no ale xenobiologa to raczej wśród nich nie było.

- Pojemniki? Jakie pojemniki? Jak to mamy zapakować? Co? - prywatnie to Jean by wolał by ten Kel był bardziej precyzyjny. Ale i tak cieszył się, ze w ogóle ktoś tu ma chociaż blade pojęcie co by tu można jeszcze zrobić. Dla niego to była jedna, krwawia paćka wymieszana z tym całym syfem co tu się walał w tych kanałach. No ale uznał, że na wypadek gdyby góra przysłała jakiś “genialny” pomysł to lepiej by było się czymś wykazać i mieć gotowe ekspertyzy. Góra lubiła takich obrotnych oficerów co okazywali elastyczność w działaniu nawet w mało regulaminowych sytuacjach. Się znaczy nie okazywali się tępakami mówiąc kolowialnie.

- No właściwie to my mamy pojemniki na próbki. Używamy ich przy wykopaliskach. Ale jak nie macie to możecie zapakować w cokolwiek. Słoiki, wiadra, beczki, skrzynki. Hermetyczne pojemniki byłyby lepsze no ale jak nie ma to może być cokolwiek. - Kelemen wydawał swoje opinie mocno na czuja. W końcu był w swoim biurze i widział tylko tyle co mu przekazała kamera porucznika. A przekazywała jakąś rozchlapaną paćkę. Niemniej wczśniej to chyba było coś żywego. I akurat tutaj w pełni się zgadzał z porucznikiem. Co to było do cholery?!

- Zobaczę, może w wiosce coś mają. A te pojemniki możecie nam pożyczyć? - porucznik trochę żałował, że McLean już wyjechał z obozu archeologów. Mógłby zabrać te pojemniki. Może go zawrócić albo wysłać z powrotem?

- Tak, oczywiście, nie będzie z tym problemów. To proste pojemniki, wystarczy otworzyć, władować do środka próbkę i zamknąć. Najlepiej głowę, głowa to dość ważny narząd. - Kadosa zwęszył podstęp nosem i z miejsca starał się zapewnić wojskowych o wszelkiej woli współpracy ale tak by nikt z jego ludzi nie musiał jechać do Kali by babrać się… Właściwie to sam nie wiedział w czym ale wyglądało zniechęcająco i podejrzanie.

- Głowa? No super. A które z tego tutaj to głowa? - pomysł wydał się Daoustowi rozsądny. No ale nie bardzo czuł się na siłach zadbać o jego wykonanie. Stanął więc nad tymi truchłami i skierował kamerę na nie powoli przesuwając nią by naukowiec z odległej o jakieś pół setki kilometrów bazie mógł im się przyjrzeć. Chyba nie mieli pojemnika ani nic takiego by zapakować truchło w całości. Ale mogli wziąć kawałek. Odciąć jakiś albo wziąć któryś z tych co “odpadły” od głównej części korpusu. Tylko kule i granaty marines troszkę im pomogły w tym opadaniu.

- Nie jestem pewny… - archeolog przyznał po chwili ciszy. Naprawdę sam był ciekaw. No ale w tych warunkach to nie czuł się na siłach wskazać konkretny fragment. Może jakby tam był albo już miał to coś na stole operacyjnym…

- Myślałem, że jesteś naukowcem. Nie znasz się na robalach i dinozaurach? Czy co to tam jest do cholery. - oficer nie ukrywał swojego zawodu. Liczył, że Kadosa będzie bardziej przydatny. A przyszło mu do głowy, że o to zebranie próbek mogą poprosić i z orbity. Na razie kazali zostać i zabezpieczyć. Czyli ktoś tam na górze musiał odpalić myślenie i sprawdzić co regulaminy i procedury mówią na ten temat. Sam nie był pewny czy w ogóle są takie procedury. No ale podobno wojsko miało scenariusze na każdą okazję, od końca świata po inwazję kosmitów. To może i mieli coś na ten pierdolnik w jakim właśnie stał w tych cholernych kanałach.

- Od dinozaurów jest paleontologia. A od insektów entomologia. A ja jestem archeologiem ze specjalizacją w architekturze na i podziemnej. - mimo wszystko szef działu naukowego archeologów nie omieszkał wbić szpili temu mięśniakowi po drugiej stronie. Widocznie dla niego genetyk czy informatyk pewnie też mieli odpowiednie kwalifikacje by wydawać ekspertyzy o anatomii obcych organizmów.

- Dobra, dobra, już się nie unoś. Naszykujesz te pojemniki? - koniec końców porucznik uznał, że czy miałby zawieść te kawałki krwawej jatki do obozu archeologów czy wysłać na orbitę do ich bazy to lepiej wysłać w profesjonalnych pojemnikach niż w jakimś wiadrze czy skrzynce na narzędzia. Kelemen potwierdził i bez żalu się rozłączył. Porucznik zresztą też nie chciał już tracić czasu na te truchła tego czegoś. Miał swoją robotę do zrobienia. Na razie w tych kanałach i na powierzchni panował spokój. Ale nie miał pojęcia gdzie, kiedy i co się schrzani. Ale miał przeczucie, że się schrzani.


---



Co powinien zadecydować porucznik?


Czerwoni na dół - zostawić niebieskich na miejscu a wezwać na dół większość czerwonych, szarzy i zieloni pozostają nadal w bazie. Najszybsze możliwe wsparcie dla niebieskich w kanałach chociaż kosztem sił w wiosce Kali.

wady - wioska Kali zostaje pod dość symboliczną ochroną czujek z czerwonych, potencjalna bierność wobec potworów w kanałach.

zalety - wzmocnienie sił wokół pobojowiska, dalej zostaje silny odwód w głównej bazie.


Niebiescy naprzód - zostawić jak jest, niebieskich na dole, czerwonych na górze a szarych i zielonych w bazie. Ale do tego wysłać czujki w głąb kanałów by zbadali teren. Nie ma co czekać na ruch nieprzyjaciela, trzeba przejąć inicjatywę. 2-os patrol niebieskich zostaje wysłany w głąb kanałów by sprawdzić czy robale czegoś nie knują.

wady - niebiescy dzielą się jeszcze bardziej, ryzko przykrej niespodzianki, zwłaszcza dla wysłanego patrolu.

zalety - drużyna czerwonych dalej osłania wioskę, silny odwód w głównej bazie, jeśli stwory coś kombinują przeciw niebieskim to możliwe, że patrol niebieskich to wykryje.


Duże wsparcie - niebiescy zostają na dole, czerwoni na górze, z bazy zostają wysłane obie drużyny (zieloni + szarzy). Powinni przybyć na miejsce w ciągu ok 30-45 min. Nie wiadomo jak się sytuacja rozwinie, na razie dwie drużyny poradziły sobie świetnie ale kosztem ochrony archeologów i głównej bazy można na wszelki wypadek wezwać drugą połowę plutonu i rozszerzyć działania jak przyjadą.

wady - główna baza zostaje całkowicie bez ochrony marines, potencjalna bierność wobec potworów w kanałach.

zalety - nie uszczupla sił niebieskich i czerwonych w Kali, za ok 30-45 min pluton powinien być w komplecie w wiosce.


Małe wsparcie - niebiescy zostają na dole, czerwoni na górze z bazy zostaje wysłana drużyna wsparcia (zieloni albo szarzy) a ci drudzy (szarzy albo zieloni) zostają w bazie. Nie wiadomo jak się sytuacja rozwinie, na razie dwie drużyny poradziły sobie świetnie ale kosztem ochrony archeologów i głównej bazy można na wszelki wypadek wezwać kolejną drużynę i rozszerzyć działania jak przyjadą.

zalety - nie uszczupla sił niebieskich i czerwonych w Kali, za ok 30-45 min powinna się zjawić drużyna wsparcia.

wady - do osłony głównej bazy zostają tylko jedna drużyna, potencjalna bierność wobec potworów w kanałach.

---



Zagadnienie dodatkowe



Jaki wątek powinien się pojawić na scenie?


Archeolodzy: przygotowania - przygotowania Nicholasa i Kelemena do tajnej wysyłki wstydliwych dowodów i ich konspiracyjne machlojki.

Marines: srg. McLean - powrót srg McLeana (niebiescy) z bazy do wioski Kali. Jego odjazd, trasa i/lub przybycie, może jakieś przygody po drodze.

Tubylcy: Raul - czyli “Bonus” może już dojść do siebie w improwizowanej celi i powiedzieć czy porobić coś ciekawego. W końcu jest i byłym ochroniarzem archeologów jak i tubylcem z Kali.


(Masz 3, 2 i 1 pkt. Tam gdzie przydzielisz najwięcej ten wątek jest dla Ciebie najbardziej interesujący.)

---

Termin do głosowania: do północy cz 08.20.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline