Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2020, 08:07   #27
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Niecałą godzinę po pamiętnym intymnym kontakcie Bogumiły i Williama Vanhoose na głównym placu Nowej, choć teraz już nie całkiem aktualnej, Nadziei ustawił się pochód gotowy do wymarszu. Ludzi objuczeni dobytkiem dziesięciu lat starań o przetrwanie zabierali w drogę resztki swojej normalności. Na skleconych byle jak noszach, wózkach, lektykach i stelażach podzwaniały garnki, bawiły się dzieci i majaczył jeden nieprzytomny, ale osławiony na pustkowiach Złodupiec.

Żyleta nie protestowała, gdy kładli go na wytrzaśniętych z centrum czarnej dupy sankach, nie oponowała też, gdy demokratycznie ustawiono ją na końcu konwoju. Nie podobał się jej ten plan, ale posłuchała głosu rozsądku AdA i dała się przegłosować. Mieli co chcieli - potwornie ciężki marsz po piachu, w pełnym słońcu i z niebezpiecznym balastem doczepionym do Johna , który jako jeden z niewielu wyglądał jakby dawał radę złośliwemu losowi. Reszta ledwo zipiała - coraz częściej i częściej trzeba było kogoś podnosić i podprowadzać, podtrzymywać i popędzać. Jeszcze jak na złość, "krwiożercze marzenie Rity" przebudziło się próbując przehandlować swoją śmierć za kilka żyć.

Bogumiła zamykająca pochód i zbierająca z szarego końca ledwo żywych niedobitków pustynnego żaru prawie nie słyszała co się dzieje na początku. Jej uwagę przykuło dopiero pełne wyrzutu, nieme spojrzenie tłumu. Od paru godzin popędzała ich jak bydło, którym w efekcie bezmyślnej mordęgi, istotnie się stawali. Być może wojskowa nie nie miała w sobie nieskończonych pokładów idealizmu braci, ale miała niezachwiane poczucie sprawiedliwości. Dlatego też krew zaczęła się w niej gotować. Nie była zmęczona jak większość maszerujących, dobre przygotowanie sprawia wszak cuda, ale miała za sobą już dość samodzielnych akcji, grupowych niedopowiedzeń i przegranych demokratycznych głosowań. Podbiegła więc, tak lekkim truchtem na jaki pozwalał jej pancerze, do pacjenta zero i bez słowa zakneblowała go swoją chustką. Po tym zwróciła się do braci w migowym - “Jak tak dalej pójdzie to ja szybciej stanę się taka jak on, niż on jak ja”.

Nim doczekała się głębszej dyskusji nad tematem zwierzęcych instynktów krótkofalówka zatrzeszczała ponownie i wszyscy usłyszeli głos ich czujki :

W okolicy grasuje sfora skundlonych mutków, spróbuję je przepłoszyć. Podajcie kod wejścia. Odbiór.

Przepchała się na czoło kolumny i przystawiła włączone na nadawanie urządzenie do twarzy burmistrza Damona.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 18-08-2020 o 21:49.
rudaad jest offline