WIEŻA
Wejście do wieży od balkonu oddzielała zielonkowa półprzezroczysta kotara. Zza której dochodziły dźwięki dobywającego się z dziwanecznego instrumentu, które to uszy Imry zidentyfikowały jako
klawesyn. Bardzo rzadki i bardzo drogi instrument. Przez półprzezroczystą zasłonę widać było jakąś siedzącą postać.. oraz różane opary pachnideł wydobywające się spod zasłony niczym czerwona mgiełka.
I Vaala wbiła się w nią przeszywając zasłonę, lądując dziobem i brzuchem marmurowej podłodze. Zabolało! Aż pojawiły się mroczki w oczach Vaali.
Imra wyskoczyła wcześniej i był to poważny błąd… tylko dzięki wyjątkowemu szczęściu nie zakończył się tragicznie. Źle oceniła sytuację, skoczyła za wcześnie i uderzyła ciałem o barierkę, w ostatniej chwili chwytając się za nią. Przez chwilę zabrakło jej dechu i przez chwilę zwisała z balkonu… przez chwilę groziło jej niebezpieczeństwo. Zdołała się jednak wdrapać.
Natomiast druidka była obolała, choć ten ból wydawał się przechodzić wyjątkowo szybko, gdy zatonęli w czerwonych oparach. W środku, był grający sam
instrument, piękne makaty na ścianach. Kilka rzeźbionych kamiennych portali, w których osadzono dębowe drzwi. Ślicznie ozdobiony stół otoczony czterema krzesłami. Oraz poduszki porozrzucane wszędzie. No i tron. No i
piękna czarnowłosa księżniczka w kosztownej czerwonej sukni. Wyglądało na to, że Harran miał rację. Wydała się wyraźnie zaskoczona pojawienie Vaali, ale po chwili zeszła z tronu i podeszła do obolałej druidki, by głaskać ją piórach.
- Jaki piękny ptaszek! Co tu robisz maleńki? Oj bidulko… musiało strasznie zaboleć. Ale nie martw się. Remilda o ciebie zadba.- zaczęła trajkotać wesoło “księżniczka, a orzeł… zaśmiał się nagle, tak całkiem po ludzku, po czym splunął krwią w bok.
- Ja “maleńka” - Powiedziała Vaala.
- No nie obrażaj się… jesteś dużym ptakiem, ślicznym… i rannym.- odparła czule księżniczka nie zaprzestając pieszczot.
- “Maleńka”, jako ona, nie on - Starała się dalej wyjaśnić Druidka.
- No stąd, trudno rozeznać… ale i tak jesteś śliczną orlicą. - odparła księżniczka dając całusa w dziób.
- Na Dziewięć piekieł… - stęknęłą Imra wciągając się do góry i upadając po drugiej stronie barierki. - Nigdy więcej na niej nie polecę.
Podniosła się i przeszła te kilka kroków do zasłonki aby zajrzeć do środka. Widząc całą tą scenę miała tylko jeden komentarz:
- O w mordę.
- Och… dzielna wojowniczko… nie spodziewa… łam się. Czy przyszłaś tu mnie porwać?- zapytała zaskoczona księżniczka odskakując od orła. A następnie dając szybkiego susa za tron dodała.
- Tatulo mówił, że nie powinnam się dać zabrać. Że dla wszystkich będzie lepiej jeśli żadnego nie zostanę żoną.
- A to nie zostawaj. Małżeństwo nie jest nikomu do szczęścia potrzebne - Imra aż zgrzytnęła zębami i musiała potrząsnąć głową aby odegnać wspomnienia.
- Ale oni przymusem mnie zaciągną do ołtarza. Jeden albo drugi. Nie będą się pytać.- wyjaśniła chowająca się za tronem Remilda.- Jak ci na imię pani?
Półelfka pokręciła głową czując jak wzbiera w niej pogarda.
- Vaalu żyjesz? - zapytała druidkę mierząc chłodnym spojrzeniem “księżniczkę”.
- Bywało gorzej - Odparła Druidka-orzeł, podnosząc się z podłogi, raz trzepnęła skrzydłami, zupełnie jakby w ten sposób doprowadzała się do ładu, po czym rozglądnęła zaciekawiona po pomieszczeniu nie znajdując nic nowego.
Imra kiwnęła na to głową i wróciła spojrzeniem do “księżniczki”.
- Imra jestem. Z rodu Orirel. Nie umiesz się bronić może? Jak byś miała siłę to żaden by ciebie nigdzie nie zaciągnął bez twojej zgody.
- To nie takie proste. Jestem księżniczka małego królestwa leżącego między dwoma mocarstwami. Nawet gdybym umiała się bronić, to kto obroni mój lud przed napaścią?- zapytała Remida. - Kto zapobieże krwawej wojnie?Co? Przecież nie miecz w moim ręku?
Wyszła zza tronu i dygnęła z gracją.- Remilda trzecia tego imienia przyszła władczyni królestwa Scargonu, z rodu Haldarów.
- Smok!! - Palnęła nagle Vaala, rozglądając się po komnacie, w której przebywały - Skoro jest wieża, rycerze, księżniczka… to gdzie smok?? - Łypnęła na całą tą "Remidę-jakąś-tam-trzecią" - A może… smoczyca?
- Eeeem… nie ma? - zapytała Remilda i dodała.- Jestem tylko ja i parę niewidzialnych sług, których przywołał nadworny czarodziej, gdy tatko zamówił mi tą wieżę.
Półelfka skrzywiła się.
- A jak pomaga siedzenie w wieży pod którą walczy tysiące żołnierzy?
- Cóż… walczą tu… nie na ziemiach mego ojca. Nie pustoszą mej i swoich ojczyzn, nie sprowadzają krzywdy na innych. Tylko na siebie nawzajem. - stwierdziła cicho Remilda. - Ja im nie kazałam tu przybyć.
- A czemu walczą tak mechanicznie? Czemu nie umierają? Oni w ogóle są prawdziwi?
- Nie wychodzę z wieży. Nie pytałam się ich. Bałam się że któryś mnie porwie. - wyjaśniła księżniczka. - A wtedy moje poświęcenie pójdzie na marne.
- Jaaaasne… - Vala pokiwała pierzastym łbem, jakoś nie bardzo chyba wierząc w te opowiastki. Spojrzała na Imrę - Co robimy? Tu chyba nie ma nic ciekawego? A na sta-tek mamy już jedną taką suuu… - Przez przypadek strąciła coś swoim orlim skrzydłem na podłogę, co zostało podniesione i postawione na miejsce przez niewidzialnego sługę.
- Musicie aż tak szybko? Mało kto tu mnie odwiedza. Wielki czarny ptak wszystkich odstrasza.- rzekła błagalnie księżniczka.
- A rzesz… - Imra mlasnęła niezadowolona. Podeszła do dziewczyny i złapała ją za rękę. - Zobacz co się dzieje na zewnątrz.
Mówiąc to zaczęła ją ciągnąć w stronę balkonu.
- Wiem co się dzieje… na zewnątrz.- Remilda zaczęła stawiać opór, gdy była ciągnięta w kierunku kotary. - I co miałabym zrobić. Myślisz że mnie posłuchają? Niby czemu… przecież nigdy nie słuchali.
Vaala z kolei przyglądała się temu z obojętną(jak na orła to możliwe) miną.
- Wiesz? A przed chwilą mówiłaś, że nie wychodzisz z wieży. To jak to jest? Spoglądasz z tego balkonu na dół, czy nie? A jak tak, to co to za osoby? Co to za herby? - Imra nie przestawała ciągnąć za sobą księżniczki i nie była przy tym delikatna.
- Nie wychodzę, nie wolno mi.. nie powinnam. Nie widzę, ale słyszę dźwięki walki… dochodzą tutaj. Nie chcę tego widzieć. A herby są mi znane. To rycerze z obu imperiów, walczą o mnie, o dostęp do wieży. Bardziej by nie dopuścić drugiej strony, niż zdobyć mnie dla siebie. - Remilda okazywała się zarówno dość silna, gdy stawiała opór ciągnięta ku balkonowi. - Czarny ptak nadleci, gdy wyjdę na balkon. I ty zginiesz.
Imra zatrzymała się aby spojrzeć na księżniczkę i ocenić czy mówi prawdę.
- Zostaw ją Imra, bo jeszcze nam tu padnie ze strachu czy coś… - Powiedziała Vaala-orzeł - Nie ma tu nic ciekawego, wracamy na sta-tek? No chyba, że chcecie się posmyrać albo coś, to ja poczekam…
Półelfka się jeszcze zastanawiała, ale ostatecznie puściła kobietę.
- Hm. Niech będzie. Nic z tego nie zyskamy - mruknęła po czym wyszła na balkon.
- Tak szybko wracacie? Ale… nie możecie chwilę zostać?. Nudno mi tu samej.- zapytała błagalnie Remilda.
- Nie przyleciałyśmy w odwiedziny tylko aby sprawdzić co tu się dzieje. Nic nie wiesz, na zewnątrz wyjść nie chcesz i jeszcze straszysz że Chronotyryn tu przyleci i nas pozabija - Imra spojrzała sceptycznie na dziewczynę. - Nie zachęcasz do pozostania.
- Jeśli nie wyjdę, to się nie pojawi. - wyjaśniła konspiracyjnym tonem księżniczka.- Wystarczy że zostanę w wieży.
- Jeśli w to wierzysz to twoja sprawa. Bądź zamknięta do końca swojego księżniczkowego życia w tej kupie kamieni. Vaalu?
- Co? - Spytała Druidka.
- Zbierajmy się.
- A jak wrócisz na sta-tek? - Zdziwiła się Vaala.
Imra spojrzała na Vaalę.
- Co masz na myśli?
- Nooo… jak wrócisz na sta-tek? - Powtórzyła dziewczyna.
Imra popatrzyłą na druidkę przez moment bez zrozumienia. Potem bardzo powoli kiwnęła głową.
- Czyli nie zamierzasz mnie zabrać. Typowe. Czego ja się spodziewałam? - wojowniczka podeszła do barierki i wyszukała spojrzeniem statek zamachała ręką w jego kierunku mając nadzieję, że ktoś dostrzeże ten gest.
- Powiedziałaś, że już na mnie nie polecisz? - Odezwała się do niej ponownie Vaala.
- Niby kiedy? - półelfka już nawet nie pamiętała.
- Jak ja byłam tu, a ty tam? - Vaala-orzeł wskazała wnętrze wieży, i balkonik - Po ostrym lądowaniu?
- Aach… mogło mi się coś takiego wymsknąć. Nie mniej nie muszę NA tobie lecieć. Mogę złapać się twoich nóg. Technicznie się zgadza.
Księżniczka przysłuchiwała się temu w milczeniu i wyraźnie zmartwiona. Z oddali zaś dało się dostrzec, jak Wędrowiec rozwija swoje skrzydła i odbija się od burty Destiny, by po chwili zniknąć i pojawić się na balkonie.
- Coś się dzieje? - zapytał Imrę automaton.
Księżniczka z piskiem uciekła za tron, przerażona pojawieniem się Bezimiennego.
- Mamy księżniczkę, która nic nie wie, twierdzi, że Chronotyryn do niej przyjdzie jak wystawi nos na zewnątrz. A i Vaala coś kombinuje z tym aby mnie nie zabrać z powrotem - odpowiedziała półelfka ignorując zachowanie księżniczki.
- I chyba ma cieczkę - Dodała Druidka, kiwając głową w kierunku tej całej "Remidy" - Chce towarzystwa…
- Raczej nie chce. Nie słuchałaś chyba - Imra pokręciłą głową.
- Mam ją w zadku - Zaśmiała się Vaala orlim skrzekiem.
- Zły ptaszek. Niewychowany. - oburzyła się Remilda.
Słysząc uwagę o chronotyrynie, Wędrowiec rozejrzał się odruchowo.
- Czyli nie ma sensu tu zostawać. Mogę zabrać Imrę.
- Poproszę, dłużej w tym szaleństwie nie wytrzymam - wojowniczka niemal błagalnie spojrzałą na Wędrowca. “Prawie” bo z jej oczu jak zwykle zionęła pustka.
Automaton kiwnął głową i rozpostarł skrzydła.
-Vaalu, leć za mną i utrzymuj prędkość, powinno ci być łatwiej wylądować bezpiecznie - po tych słowach wzniósł się w powietrze, chwytając wojowniczkę za wyciągnięte ręce.
- Trzym się księżniczka! A jak masz braki, na dole masz morze twardych, jurnych… - Vaala znowu się zaśmiała, po czym lekko trzepnęła pannicę skrzydłem. Czas było lecieć.
Odpowiedzi nie otrzymali, księżniczka coś tam wybąkała ale niezbyt wyraźnie… ani składnie. A oni już pofrunęli w kierunku Statku.
.