19-08-2020, 07:11
|
#151 |
| Tak, jak się spodziewała, ojciec przywitał ją mocnym uściskiem, przez który straciła prawie oddech, a Tove merdającym ogonem obijającym się niemal o grzbiet starej psiny. Porozmawiali przy posiłku i o dziwo Torvald nie był aż tak sceptycznie nastawiony do jej pomysłu powrotu do lasu. Może też doszedł do tych samych wniosków co ona, a może po prostu nie zamierzał narzucać jej swojego zdania, skoro nie była już dzieckiem? Nie było to ważne, najważniejsze, że z czystym sumieniem będzie mogła opuścić Heldren, wiedząc, że ojciec nie ma nic przeciwko tej wyprawie.
Sen miała spokojny, w końcu stare powiedzenie mówiło, że nigdzie się tak nie wyśpisz, jak we własnym łóżku i była to prawda. Po śniadaniu poświęciła godzinę na medytację w swoim pokoju, prosząc Ducha Przyrody o błogosławieństwo na kolejny dzień. Potem przyszykowała się do wyprawy, wyściskała ojca i psiaka, obiecując, że będzie na siebie uważała, po czym skierowała się do apteki Tessarei, gdzie kupiła kilka sztuk ognia alchemicznego. KIedyś dziwiła się, że aptekarka aż tyle tego składuje u siebie ale jak widać wszystko jest po coś i teraz te zapasy mogły im się przydać. * * *
Wędrówka przez las minęła im spokojnie, jakby przedwczoraj pozbyli się na dobre wszystkich przeciwników, którzy bronili dostępu do strażnicy. Sama stróżówka nie wyglądała jednak najlepiej i widać było, że ktokolwiek ją odwiedził, postanowił dać upust swojej frustracji na meblach i przedmiotach kuchennych. Być może nastał już czas przekazania szlachcianki gdzieś dalej, a okazało się, że kobiety już dawno nie ma w tym miejscu. - Wcale bym się nie zdziwiła, jakby to sam troll się tu pofatygował… albo jakieś stwory, o których jeszcze nie wiemy - odpowiedziała Traivyrowi.
Po wyruszeniu w dalszą drogę napotkali na polance pilnujące przejścia nieco pozamarzane w niektórych miejscach szkielety z mieczami. Nie wyglądały na zbyt ruchliwe ani nawet zbyt spostrzegawcze, dlatego Astrid poparła pomysł Traivyra. - Zgadzam się, nie ma sensu z nimi walczyć, jeśli możemy je ominąć. Jeśli będzie taka potrzeba, pozbędziemy się ich w drodze powrotnej do wioski - powiedziała ściszonym głosem, po czym gdy wszystko zostało uzgodnione, ruszyła łukiem powoli w las, by obejść polankę. |
| |