Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2020, 11:44   #31
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Rozmowa


Daniel spoglądał na Goćczę pogodnie słuchając jej słów. Coś było nie tak i to wiedział... ale wiedzieć a okazać? To były dwie różne rzeczy!

- I dajesz sobie doskonale radę. Jestem pewien, że dziadek i całe Hoer jest z Ciebie dumne. - powiedział łagodnie i spojrzał przelotnie na kwiaty które chłopaki kładły na pośpiesznym grobie... dwa trupy, pięć kwiatów? Nie, tak być nie mogło...

Trzymając delikatnie kwiatka w dłoni zrobił delikatny obrót ciała z jednoczesnym jego przechyleniem w jej stronę... co ukryło mniejszy krok skracający nieco dystans.
- Proszę.. - powiedział ciepło patrząc jej w oczy - ..wybacz, nie znam tego kwiatu, ale mam nadzieję, że ma miłą symbolikę..






Przypłynięcie łodzi.


Daniel patrzał spokojnie na nadpływające łodzie. Stał po lewej stronie Zwiadowczyni, tak, by kiedy na nią spoglądać móc widzieć wszystkich pozostałych... mniej, lub bardziej.

Łodzie się zbliżały.. nie było wioślarzy.. spojrzał na kobietę z zaciekawieniem i lekko uniesioną brwią, ale nic nie powiedział. Wtedy, zaczęło się wszystko. Z wody wyskoczyły dwa... Głębinowce? Cóż, prawda, wyglądali trochę dziwnie, ale nie takie dziwy widział. W sumie, to może i niecodziennie wyglądali, ale wygląd to wygląd. Nic nigdy nie było takie na jakie wyglądało, prawda?

Uśmiechnął się szeroko i radośnie, a po chwili bardzo cicho i ostrożnie się zaśmiał. Spojrzał na Goćczę i wyszeptał z wdzięcznością.
- Teraz rozumiem, dziękuję.

Jego uwagę przykuł Alek który... cóż, jeśli miał wcześniej wątpliwości to teraz był pewny. Chłopak albo tak radził sobie z silnym stresem, co by było dziwne, bo na początku zachowywał się normalnie, albo coś wpłynęło na jego biochemię w mózgu... tylko co? Musiał interweniować. Tak, zdecydowanie wolał go jako tego zwykłego siebie, bo teraz to jeszcze zrobi coś głupiego chłopak, będą z tego problemy i popadnie w wyrzuty sumienia!

Podszedł do gitarzysty by stanąć obok niego i z uśmiechem kładąc dłoń na ramieniu powiedzieć.
- Przyjacielu, dajmy się poznać i dajmy by i nam zostali poznani. Wszyscy wiemy, że jesteśmy tu nowi. Dajmy czas, a na pieśni przyjdzie pora jutro? Na spokojnie, to był długi dzień, prawda?

Nie czekał na odpowiedź odstąpił od barda i idąc w stronę Goćczy mówił silnym, pewnym i strasznie donośnym głosem obracając się w połowie drogi o trzysta sześćdziesiąt stopni z taneczną gracją człowieka który już to robił nie raz.
- Przyjaciele, szykować się do drogi. To był długi dzień. Kurs Hoer.

Ten głos... był inny niż cokolwiek i kiedykolwiek słyszeli. Może w filmach wojennych kiedy oficer oddziału wydawał rozkazy, ale jego słowa nie miały tego posmaku rozkazu. Choć jawnie nawiązywały do samego konceptu. Film jednak filmem, aktor to aktor, on... zdawał się być całkowicie naturalny, autentyczny. Tak jakby miał to we krwi, jakby był tym przesiąknięty do kości... a jednak, jak długo go znają, nigdy tego nie pokazał po sobie... wręcz przeciwieństwo.

Stojąc już przy rudowłosej stanął w wyprostowanej dumnej pozie z nieznacznie zadartą głową do góry, oraz dłońmi złożonymi z tyłu. Przemówił do niej w krótkich słowach.
- Magister Daniel Jeremiasz Czerniszewski, “Kocimiętką" zwany. Prosimy o pozwolenie na wejście na pokład, Ma'am.


Jeśli ktoś kiedykolwiek zwróciłby baczną uwagę na to co robi Kocimiętka... zauważyłby jedną zbieżność. Zawsze starał się stawać i poruszał się tak, by wszystkich widzieć. Może po prostu lubił patrzeć ludziom w oczy? W końcu oczy były zwierciadłem duszy..
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 19-08-2020 o 13:04.
Dhratlach jest offline