Mięśniak coś zaczął gadać, ale mama już go nie słuchała. W narożniku ringu stał niewysoki, starszawy facet. Tłumaczył coś młodziakowi w rękawicach, pokazując mu ruchu. Mimo rodzącego się brzuszka jego sylwetka wciąż zdradzała sportowe zamiłowanie. Ale to nie sylwetka, a twarz tak zaskoczyły mamę. Donatello Giovani. Brat tutejszego dona. W dodatku beztrosko obracającego się w tłumie parę chwil po zamachu na jego brata…
Rozejrzała się po tłumie ćwiczących szukając ochrony, ale nikt taki się nie wyróżniał. Musieliby być bardzo dobrzy, albo nie było ich wcale. Z doświadczenia wiedziała, że włosi brali na ochroniarzy tylko swoich, a ci nie zawsze grzeszyli dyskrecją. Więc druga opcja wydawała się bardziej prawdopodobna.
Ale za to zobaczyła coś innego, osobnika z przerzuconym ręcznikiem na przedramieniu. Niby nic, ale patrzył na Giovaniego, a ręcznik z całą pewnością przykrywał coś więcej niż dłoń. Sama robiła podobny numer, tyle że z płaszczem. Mały kaliber spokojnie wystarczył, a w tym hałasie szczekającego złomu i pokrzykiwań trenujących lasek w sali obok wystrzał będzie prawie niesłyszalny. Nie było szansy by zdołała go dopaść. Nie zdąży przebić się przez tłum, do tego lata dawały znać o sobie.
Tommy obserwował wychodzącą babcię. Widział jak zagadywała jednego z bywalców. I widział jak nagle zaczęła się gapić na Dannego, który udzielał wskazówek na ringu.
Franko nieświadom tego wszystkiego siedział w na ławce czekając aż ciotka pójdzie sobie. Poszedł do ekranów i popatrzył w monitoring, czekając aż zobaczy wychodzącą z klubu ciotkę. Zamiast tego zobaczył wchodzącą Ortegę.
Matka zaginionej podziękowała za informacje, choć Duncan miał wrażenie, że nie do końca mu wierzyła. Zwłaszcza w druga część o zaginionych przyjaciołach. Ale cóż, zrobił co mógł. Na razie pozbierał graty do torby i ruszył do klubu. Po dłuższej niż krótszej wycieczce autobusem znalazł się pod klubem. Zaszedł od tyłu i wbił od razu do bazy. Zastał tam Franko gapiącego się w monitory.