Na szczęście znajdowali się w chatce starej wiedźmy, a wiedźmy czy też zielarki jak czasem siebie nazywają czarownice mają sporo naczyń i garnków. Które jeśli się odpowiednio postara potrafią narobić sporo hałasu. Karaluch włożył jeńcowi knebel z powrotem w usta, powalił na kolana i w pośpiechu zaczął szukać sznurków i szmat którymi obwiązał mężczyznę doczepiając do niego blaszane przybory kuchenne.
- Masz dwa wyjścia. Zostać tutaj ze mną i zginąć albo próbować uciec i odzyskać wolność. - powiedział do pirata otwierając drzwi - Lepiej się nie zatrzymuj jak chcesz przeżyć. No już, leć.
Sprzedał mu kopniaka w dupę wyrzucając na zewnątrz i zamykając drzwi z powrotem. Liczył że psy ruszą na piratem, który obładowany blaszanym ustrojstwem odciągnie je od chatki by Karaluch bezpiecznie mógł ruszyć dalej i poszukać towarzyszy broni.