Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2020, 16:44   #29
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Najstarszy z Coltów spojrzał na Truposza z politowaniem kiedy ten go zostawił na pastwę losu. Plusy? Więcej alko i fantów dla niego! Co jak co, ale gość był bardziej niestabilny w swoim zachowaniu od niejednego szura którego widział w życiu… Cóż, Oz był równy chłop i mu się zdechło jak psu. Szkoda, szczerze lubił gościa. Tak to już jest, że Techników w tym zasranym świecie jest niewielu, więc siłą rzeczy się znają. Cyk cyk, biedak popadł w alko, ale w sumie mu się nie dziwił. Pozostawało pytanie jakie fanty upchał na chacie, bo mieszkał sam i ile procków zostało w szkle… czy już zdążył wstawić aparaturę? Czy miał to robić dopiero dzisiaj rano?
* * *
Jak Technik nienawidził pustynnego żaru… kurwa… czuł się jak jakiś skrawek mięsa, czy jaja na rozgrzanej pace bryki na którą słońce pociskało śmiercionośne promienie dążące na ścinającej białko anihilacji wszelkiego życia. Jedyna różnica, to była taka, że on dychał i miał puls, żył. Jajo, czy bekon już nie miało takiego luksusu, ale kto by się przejmował życiem żarełka?

Najgorsze było to, że cholerstwo niebiańskie zwane palącą, jasną dziurą w niebie było na tyle wymowne, że nawet jego Opiekuńczy Szczep najwyraźniej miał go dość, albo se przespał… Za cholerę nie wiedział co, bo patrząc po kompanach to chyba właśnie mu się sromotnie obrywało jakby Bóg Maszyna chciał go nauczyć moresu szepcząc do ucha by zaufać stali Że ciało to gnijąca klatka zepsucia i tylko maszyna którą się jest i którą można udoskonalić na Jego podobieństwo jest wieczna… Pierdolenie! Ludzkość była perfekcyjną maszyną biochemiczną, tylko warunki były nienormalne. Nawet dobry i sprawdzony wóz nie pojedzie metr w błocie!

No i znowu zaczęły się tany z Vanhoosem… ten to naprawdę nie umiał odpuścić co nie? Boguchwał skinął głową siostrze, uśmiechnął się pogodnie i od migał “Nie, nie staniesz się.” Zerknął na Bandziora i już miał kiedy usłyszał John’a który rzucił swoje… zaraz… dobrze słyszał?
- Wierzycie mu? Chyba pamiętacie, że nie miał litości nawet dla własnej rodziny?

Słowa pancernika padły w martwą ciszę. Szczerze? Technik był zmęczony i wkurwiony upałem, więc wszystko go podjudzało. Słowa słowami. Tu były potrzebne czyny! Podszedł do skrępowanego powoli. Drapieżnie. Para była mu wytłumaczyć parę prostych spraw, prostym jak lufa Granda językiem… chyba skurwiel nie wiedział jak głęboko wpadł w gówno. Poza tym, trzeba było ratować image Alternatywy, rozwiać ferment i nakreślić jasną linię!
- Nie, chłopcze. - powiedział zimno pochylając się nad nim - Nie jesteśmy tacy jak ty.

Po tych słowach Technik bez ostrzeżenia sprzedał mu prostego strzała w nos i chwycił za ubranie pod szyją. Zimne, bezlitosne słowa które popłynęły z jego ust ledwo skrywały nieukrywaną satysfakcję. Wredną i mroczną, jadowitą. Tylko jego oczy zdradzały cień jego prawdziwych uczuć wobec bandyty… i były to wielce satysfakcjonujące uczucia… Nareszcie go mieli...
- Trafisz w ręce Agencji Antykryzysowej. Pieprzę nagrodę. Dla mnie liczy się tylko, by plugastwo którym jesteś wyśpiewało wszystko w bólu i cierpieniu… a wyśpiewasz jak kastrat. Zdziwiłbyś się jakie biostymulanty potrafimy wyprodukować dzięki pomocy naszych Przyjaciół… jakie cybernetyzację mamy pod ręką by wejść Ci w mózg… będziesz cierpieć. Błagać by zdechnąć jak kundel którym jesteś, ale jej nie dostaniesz. Nie doczekasz, bo zawsze będzie ryzyko, że coś jednak tam jeszcze ukrywasz… a Twoi kumple? Będą niczym zwierzyna łowna bez miejsca w którym mogłaby się ukryć. Ci co nie zginą trafią na stół jak ty. Krok po kroku… widzisz to? Czujesz to? Ten gorzki smak całkowitej, totalnej porażki? Nie potrafiłeś kochać Lany, ani Lucasa. Pewnie nigdy ich nie kochałeś. Ufali ci, ale zawiodłeś ich, a niedługo, niedługo zawiedziesz wszystkich tych którym sprzedałeś duszę mordując swoje serce w zamian za władzę. Zawiodłeś rodzinę, zawiodłeś Syndykat i zawiodłeś siebie. Jesteś tylko kupą nic niewartego pustynnego piachu. Piachu który nawet nie jest godzien by po nim deptać.

Najstarszy z Coltów splunął Vanhoosowi w twarz i pchnął go na sanie. Spojrzenie pogardy było jedynym co spoczywało na niegdysiejszym herszcie. Pogarda, dzika satysfakcja i obietnice cierpienia jakich nie zaznał żaden znany mu żyjący człowiek.
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 21-08-2020 o 18:08.
Dhratlach jest offline