Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2020, 11:29   #67
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Wieczór Mmho u Tanegris

Rogata przemeblowała całe pomieszczenie wyciągając nie wiadomo skąd poduszki i mały stoliczek na którym to postawiła trunek… butelkę wina w wiklinowej plecionce.
I dwa srebrne kielichy. I kilka małych miseczek w którym żarzyły się aromatyczne kadzidła, które tworzyły różaną mgiełkę z odrobiną cedru. Rogata zmieniła suknię, jak i resztę stroju z podróżniczego na coś… [url=https://i.pinimg.com/736x/c4/f9/20/c4f920eba03d706a6f650279980d69ed.jpg] bliższego strojom Mmho[/ur]. Półorczyca mogła więc w pełni podziwiać bujne w strategicznych miejscach ciało rogatej, jak i policzyć wszystkie jej piegi.
I mogła się też dopytać o detale tego co odkryła. Bo jak się okazało, zgodnie z wyczytanymi w księgach informacjami Rigus do którego lecieli było miastem portalowym. Jednym z wielu miast leżących okrągłej płaszczyźnie w którego centrum wyrastała wysoka góra nad którą miało się unosić lewitujące miasto w kształcie obrączki. Marai można więc było pociągnąć za język na dwa sposoby…. tym bardziej że urodziła się w Ribcage zwanym też Żebrowiskiem, które było jednym z miast portalowych… gdzie ukryty był portal do Baatoru, zwanymi też Dziewięcioma Piekłami. Więc powinna być zła… ale jak dotąd nie wykazywała żadnej złej cechy. No… chyba że lubieżne spojrzenie i język oblizujący wargi na widok wchodzącej półorczycy można było uznać za złe.
Mmho krótko rozejrzała się po nowo urządzonym pomieszczeniu. Wyglądało o niebo lepiej niż poprzednim razem. Dłuższą chwilę poświęciła strojowi diabliczki, w międzyczasie zamykając za sobą drzwi. Sama nadal była ubrana w białą koszulę, którą wraz z zapasowym strojem podróżnym spakowała jej Luthra, oraz spódnicę. Była boso.
Uśmiechnęła się do diabliczki z pożądaniem w oczach, tym razem jednak, nie tak dzikim jak poprzednio.
- Muszę przyznać, że masz gust - powiedziała w końcu na przywitanie - zrobiłaś to wszystko sama?
- Niestety tak… ochroniarza maugów nie kiwną nawet palcem by pomóc. Oni tylko pilnują by mój kuperek był bezpieczny.- zakręciła ogoniastą pupą, gdy nalewała trunku sobie i półorczycy.- Trzeba przyznać, że jak na awaryjną załogę Destiny prezentujecie się kolorowo.
- Kolorowo? - zapytała Mmho, podchodząc do stolika z winem, najwyraźniej miała ochotę na wysłuchanie wyjaśnień, co też dokładnie ma na myśli diabliczka.
- Z różnych światów, różnych temperamentów, różnych spojrzeń na życie. I zapewne różnych talentów. Iskrzy między wami.- wyjaśniła rogata. - Czasami to dobrze, czasami od nadmiaru iskier następuje wybuch.
Zamyśliła się.- Brakuje wam kogoś jak Azuriel.
- To prawda - odpowiedziała Mmho. - Weź pod uwagę też to, że znamy się kilka godzin. Nie minęła nawet jedna doba. Żeby stworzyć dobrą drużynę należy najpierw się dotrzeć, a również odnaleźć wspólny cel.
- Masz rację. Ciekawa jestem, kto wśród was zostanie Azuriel tej drużyny.- odparła z uśmiechem rogata.- Obstawiam nowego kapitana statku.
- Zobaczymy - powiedziała zielonoskóra - nie chcę oceniać nikogo po tak krótkim czasie - po czym westchnęła, ciężko - choć mam wrażenie, że czym prędzej znajdziemy swoją Azuriel tym lepiej.
- Na szczęście ja tu jestem i pomogę w razie czego. A jeśli nie… to cóż… zawsze możesz popracować dla mnie jako ochroniarz, zanim znajdziesz swoje miejsce.- odparła wesoło Tanergis podając srebrny kielich pełen wino wprost od ust półorczycy.- Uważaj, jest mocne i doprawione ziołami.
- Ziołami? - spytała Mmho, najpierw wąchając wino a dopiero później próbując je i sięgając dłonią do kieliszka.
- Dla wzmocnienia smaku i doznań. Nie martw się…- zaśmiała się Marai upijając alkohol z tego samego kielicha co ona. Wino było słodkie z lekką nutą mięty pieprzowej i rozlewało się przyjemnym żarem w żołądku.-... nie jest trujące, ani nie oszałamia… wprost przeciwnie wyostrza zmysły.
Mmho obserwowała jak Marai upija wino, a na jej ustach znów zakwitł uśmiech, lubieżny uśmiech. Samo wyobrażenie, tego co mogłyby tu robić, sprawiało, że miała ochotę już teraz rzucić diabliczkę na miękkie poduszki.
Zamiast tego wzięła drugi kieliszek i wygodnie usiadła przy stoliku.
- Opowiesz mi o mieście do którego lecimy? - spytała. - Co to znaczy, że to miasto portalowe? Można z niego iść gdzie się chce, jeśli znajdziesz odpowiedni portal?
- W mieście portalowym znajduje się jeden duży głównym portal który służy do przejścia na plan egzystencji bezpośrednio powiązany z miastem. Ów plan wpływa na samo miasto i jego naturę. - rzekła rogata przysiadając się blisko Mmho. Jej ogon wsunął się pod koszulę półorczycy wodząc pieszczotliwie po jej plecach i muskając ich podstawę gdy kontynuowała wypowiedź. - Jest też tam kilka przejść do innych miejsc. Ja znam jedno do Sigil, ale w Rigus najważniejsza jest Lwia Brama prowadząca właśnie tu do Acheronu. Samo miasto to szereg dzielnic wybudowanych na kształt okręgów otoczających wzgórze. Każdy z nich jest ufortyfikowany niczym obóz wojskowy, bo tym właściwie jest. Każdy… no prawie każdy tam pojawiający się jest od razu rekrutowany jako obywatel… no chyba że zdąży zyskać odpowiedni status; gościa lub kupca. Do tego potrzebna jest łupkowa zawieszka na rzemieniu, które na szczęście są rozdawane za darmo przybyszom do miasta.
- Mmho nie rozumie pojęcia plan egzystencji - powiedziała pół-orczyca, po tym popiła wino a jej spojrzenie przesunęło się powoli co ciele diabliczki. Z blisko łatwo było przyjrzeć się tkaninom z trudem utrzymującym piersi Tanegris w pozorach przyzwoitości. Zwłaszcza gdy niemal była przytulona do półorczycy. Rogata zamyśliła się przez chwilę, po czym dodała.
- To są… zaświaty, przynajmniej to miejsce w którym jesteśmy i te do których prowadzą miasta portalowe. Jedne z wielu zaświatów… miej to na uwadze. Dusze trafiają do różnych miejsc po osądzeniu. Tu na Acheronie… mieści się panteon orków i hobgoblimów. I parę innych bóstw. Tu trafiają ich najbardziej gorliwi wyznawcy.
Mmho uniosła wysoko brwi.
- Czy ja… nieee… - zdziwienie zielonoskórej tym wyjaśnieniem mieszało się z analizą słów diabliczki, na chwilę straciła zainteresowanie jej kształtami i z niepokojem spojrzała w oczy. - Na prawdę?
- Nie… ty żyjesz, ja żyję… w tym miejscu, żywi i nie żywi przebywają obok siebie.- odparła ciepło rogata. - Wątpię byś trafiła tu, gdybyś umarła… nie pasujesz do Gruumsha i jego ferajny.
- W świecie Mmho, jest Pan Ognia, Pan Chaosu, Pani Matka i Pani Ziemia - powiedziała zielonoskóra. - Pan Chaosu uznaje orczą rasę za najznakomitszą i jedyną, która powinna stąpać po ziemi.
- Pod tym względem Gruumsh pasuje do niego… - przyznała z uśmiechem Tangeris, ogonem przesuwając w dół pod spódnicę i prowokująco wodząc między pośladkami półorczycy.- … ale chyba twój Pan Chaosu nie ma z nim nic wspólnego. Poza tym nie wydaje mi się by w panteonie pod wodzą Gruumsha było miejsce na bóstwo jakiegoś żywiołu.
- Czyli Mmho nie ma szans na przypadkowe spotkanie tu byłego męża? - zapytała, jak zwykle upewniając się czy dobrze rozumie, a w jej oczach znikła powaga.
- Nie w Kole Planów w każdym razie.- wymruczała rogata uśmiechając się łobuzersko i nadal wodząc ogonem pomiędzy krągłymi pośladkami Mmho, na tyle na ile pozwalała na to ich obecna pozycja. - Poza tym więzy małżeńskie chyba się kończą po śmierci, prawda?
- Tak - przyznała Mmho - kończą się. - Po czym pochyliła się by poprawić opadające ramiączko stroju diablicy, tak by opadło jeszcze bardziej. Przy okazji naraziła swoje ucho na cmoknięcie i muśnięcie języka bardki, gdy ta mówiła.
- Poza tym są jeszcze światy zbudowane z poszczególnych żywiołów… ognia, wody, powietrza, ziemi, błyskawic… i wiele wiele innych mniej lub bardziej dziwacznych krain. Niektóre wykreowane przez bogów lub potężnych śmiertelników.
- Wiele, wiele innych - powiedziała Mmho, przesuwając palcami po ramieniu diabliczki i kierując je w dół do linii między jej piersiami - a twoja kraina Tanegris Marai ? Nie powinnaś być, z tych złych? - pytając o to ucałowała jej szyję.
- Och… potrafię pokazać pazurki… przekonasz się …- wymruczała kocio diabliczka i dodała. - Jestem śmiertelniczką jak ty, a my mamy tę przewagę nad takimi czartami czy niebianami, że my… mamy wybór. Nie musimy podążać drogą wyznaczoną przez naszą naturę.-
Teraz dłoń Tanegris dołączyła do ogona, sięgając po owoc piersi półorczycy i ugniatając lewą pierś delikatnie przez materiał bluzki.
Pół-orczyca nie miała w tym miejscu bielizny, guziki niebezpiecznie napięły się przy takim ruchu diabliczki.
- Ładny ten strój, aż szkoda go z ciebie ściągać - szepnęła jej do ucha, nadal wodząc palcami między piersiami dziewczyny i kolejny raz całując jej szyję, torując sobie tym ścieżkę do jej ust.
- Jakoś mam wrażenie, że jednak masz takie plany…- wymruczała rogata tuż przed ich pocałunkiem, który zmienił się w namiętną wzajemną pieszczotę ich ust. Po nim jednak dodała. -... a jak już dotrzemy do Rigus, to łatwo będzie nam zajrzeć do Sigil… a tam już jest wiele ciekawych miejsc do zobaczenia.
- Mmmmhm… - odpowiedziała elokwentnie pół-orczyca, kierując pocałunki w stronę piersi kochanki i jednocześnie zsuwając z niej drugie ramiączko stroju.
- Mmm… - na tak elokwentną odpowiedź rogata nie mogła odrzec inaczej, poza deletkowaniem się miękkością piersi kochanki uwięzionej pod ubraniem… jak prowokacyjnymi ruchami miękkiego ogona pod spódnicą.
- Podoba ci się to … co widzisz? - wyszeptała lubieżnie Tanegris.
Mmho akurat odsunęła materiał górnej części stroju diabliczki, tak że na jej oczom ukazał się sutek jej piersi. Zakręciła w około niego językiem i ucałowała.
- Podoba mi się to co widzę i to co czuję - odpowiedziała jej, po czym wróciła do pieszczoty powtarzając ją, a dłonią powoli oswobadzając drugą pierś.
- Cieszy mnie to.- zachichotała rogata odchylając się do tyłu i kładąc na poduszkach. I zmuszając przez to kochankę do nachylenia się i jednocześnie wypięcia tyłeczka. Bardzo podstępny manewr taktyczny, bo sięgając do krągłości rogatej ozdobione twardymi szczytami odsłaniała więcej swojej pupy… i czuła poruszający się pomiędzy pośladkami ogon… leniwie i nieśpiesznie.Tam i z powrotem. Ciepły i sprężysty.
Mmho pozbyła się w końcu górnej części stroju diabliczki, oddając się po tym dłuższemu, namiętnemu pieszczeniu jej piersi. Jednej i drugiej, każdej po równo. Rękami, językiem i pocałunkami. Tym razem była w miarę delikatna, a przynajmniej delikatniejsza niż ostatnio. I zdecydowanie nie śpieszyło jej się.
Po jakimś czasie oderwała się od nich, spojrzała krótko na diabliczkę i sięgnęła po kielich z winem, upiła kilka łyków po czym podała jej.
Rogata z chęcią posmakowała wina uśmiechając się łobuzersko, a jej ogon ocierając się pomiędzy pośladkami, już dotarł końcówką między do intymnego obszaru półorczycy prowokująco się ocierając tam.
Ponieważ pół-orczyca nosiła bieliznę, napotkał pewien opór.
Mmho odstawiła kieliszek i dopiero wtedy kontynowała. Powoli odplatając wstążkę, która wiła się wokół nogi Marai, zaczynając od kostki, powoli przesuwała dłonią po jej nodze, kończąc na wewnętrznej stronie ud.
- Wygląda na to że prezent ci się podoba.- mruczała z przymkniętymi oczami diabliczka poddając się doznaniom jaki był dotyk półorczycy, jak i zapewne ułatwiało jej to wślizgywanie ogonem pod bieliznę Mmho.
Zielonoskóra nic nie odpowiedziała, zamiast tego kontynowała zdejmowanie stroju z diabliczki, tym razem sięgając do rękawków. I tu zaczęła od dotyku na jej ramionach, powoli i zmysłowo przesuwając palce po całe ręce i zsuwając najpierw jeden, później drugi rękawek.
Uwolnione od stroju ręce diabliczki zaczęły się odwdzięczać tym, palce zwinnie zabrały się za rozpinanie, guz po guzie, koszuli półorczycy. Marai oblizywała się przy tym lubieżnie.
Kiedy ostatni guzik został rozpięty, Mmho sama powoli oswobodziła się z koszuli, przyjmując przy tym siedzącą pozycję i prezentując będącej niżej Marai swoje kształty. Odłożyła ją obok nich, w miejsce gdzie już leżały zdjęte z diabliczki ciuchy. Po tym przesunęła powoli i kusząco palcami po własnych piersiach, obserwując twarz kochanki.
Oczy diabliczki aż się zaświeciły na widok tej prowokacji… a długi zwinny języczek mimowolnie przesunął się po jej wargach. Niewątpliwie łucznika wywołała efekt jakiego oczekiwała dotykając swego ciała i patrząc na kusząco wijące się ciało kochanki.
Jej ręce zsunęły się z własnego ciała na brzuch Marai, i powędrowały na jej pośladki. Tam kciukami zahaczyła o jej bieliznę by tą powoli zacząć zsuwać w dół. Tak jak poprzednio, wykorzystując to by gładzić i pieścić mijane przez palce fragmenty ciała diabliczki.
Oddech rogatej wyraźnie przyspieszył, ciało wiło się leniwie a piersi unosiły powoli w górę i opadały w dół próbując hipnotyzować swoim ruchem Mmho. Tangeris przygryzła wargę poddając się pieszczocie palców kochanki i jedynie leniwie poruszając ogonem, który został cofnięty w tej pozycji do doliny pomiędzy pośladkami łuczniczki.
Majtki wylądowały na stosie ubrań. Pół-orczyca przesunęła po wewnętrznej stronie ud dziewczyny, odrywając je jednak od jej ciała gdy były bardzo blisko jej intymności. Sięgnęła do paska swojej spódnicy, by go odpiąć ale nie patrzyła na to co robi tylko na wijącą się Marai.
Ta obserwowała jej działania z wypiekami na twarzy i świecącym spojrzeniem. I to dosłownie. W tej chwili oczy rogatej jarzyły się lekko od żądzy… wodziła odruchowo palcami krągłościach własnych piersi nie mogąc oderwać spojrzenia od kolejnych sekretów odsłanianych przez półorczycę.
Tym chętniej jej partnerka pozbywała się dolnej części garderoby. Nie zdradzając przy tym oznak pośpiechu, chociaż jej oczy coraz bardziej żarzyły się. By do końca rozebrać się Mmho musiała na chwilę wstać. Odłożyła w końcu powoli zsunięte z siebie ciuchy i na moment stanęła nad diabliczką.
Rogata przesunęła palcami po łydkach półorczycy delikatnie muskając skórę. Potem jeszcz językiem zatańczyła na lewej z nich zerkając pytająco to na twarz Mmho, to na intymny zakątek między udami półorczycy.
Zielonoskóra uśmiechnęła się niegrzecznie, po czym nachyliła się nad diabliczką, najpierw ucałowała ją krótko i namiętnie w usta, by zaraz odwrócić się do niej plecami i pochylić w stronę jej intymności jednocześnie prezentując przed jej oczami swoją własną.
Rogata wspięła się nieco górę, by mogła dosięgnąć ukrytego skarbu… jej zwinny język wodził po udach prowokująco, rozkoszując się przy tym dotykiem skóry łuczniczki, a potem łakoma diabliczka sięgnęła po ów wyuzdany przysmak jakim był intymny kącik półroczycy.
Sama zaś rozchyliła zapraszająco uda odsłaniając swój skarb i kępkę kręconych włosków zdobiącą go.
Mmho nie czekała ani chwili dłużej, jej język od razu zatańczył na łechtaczce kochanki póki co całą namiętność skupiając w jednym punkcie.
Diabliczka odpowiedziała podobną pieszczotą wykorzystując swój długi wężowy w gibkości języczek, by skupić doznania na łechtaczce kochanki. Sama drżała od pieszczot, wijąc obecnie ogonem po poduszkach.
Pół-orczyca nie zwracała uwagi na niegrzeczny ogon diabliczki, którego ta w obecnej pozycji nie miała jak użyć. Przesunęła kilka razy język wgłąb kochanki, w końcu pozostając oparta na jednej ręce, drugą podążyła powoli między jej udami, aż do intymności. Język pieścił znów łechtaczkę, gdy palce wsunęły się niezbyt głęboko do wnętrza kochanki. I raz po raz powtarzały ten ruch.
Odpowiedzią głośne jęki i sapania rogatej uwięzionej w żądzy pod wpływem tej pieszczoty. Język diabliczki tańczył po wrażliwym obszarze łucznicki, gdy sama rogata poddawała się rozkoszy wywołanej napaścią zwinnych palców półorczycy. Jej ciało prężyło się od doznań, tak jak ogon wił intensywnie.
Przyspieszone ruchy i coraz głębiej wędrujące palce zielonoskórej, zaczęły raz po raz tracić rytmiczność gdy sama zaczęła poddawać się przyjemności, którą sprawiała jej diabliczka.
Rogata zaś sięgała językiem głębiej, niż mogły to czynić dotychczasowe partnerki Mmho i wiła nim energicznie smakując pożądanie. Jednocześnie pokazywała łuczniczce jak bardzo interesujące mogą być inne rasy żyjące pośród tych wielu światów.
Sama Marai zaś była też mocno pobudzona mimo rozkojarzenia samej Mmho.
Pół-orczyca zebrała się w sobie, porządkując swoje ruchy, choć czuła, że zaraz wybuchnie. Po chwili zaczęła donośnie pojękiwać dając upust emocjom, a jej ruchy zaczęły być mniej łagodne niż dotychczas.
W tym miłosnym pojedynku z początku Marai miała przewagę, ale po chwili poddała się doznaniom na moment przerywając pieszczoty i oznajmiając swój szczyt głośnym jękiem. Po chwili którą rogata poświęciła na ochłonięcie, jej język znów zachłannie zanurzył się miłosnej grocie łuczniki rozpalając jej zmysły i ciało kolejną porcją intensywnej przyjemności.
Mmho krzyczała z uniesienia chwilę po niej, dodatkowo stymulując dłonią własną łechtaczkę gdy język diabliczki zajęty był jej wnętrzem.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline