- Masz rację co do naszych zobowiązań względem Wissenlandczyków. - Odpowiedział Galebowi. - Obawiam się jednak, że jak tylko pojawimy się z tymi wojownikami na posterunku, to graniczni zaatakują i w ten sposób wmieszamy karak w wojnę wbrew woli króla. O ile już tego nie zrobiliśmy atakując ich oddział okrążający posterunek. - Dodał ściszając głos.
- O ile tamten atak można wytłumaczyć tym, że właściwie ścigaliśmy grobich, graniczni przemierzali krasnoludzkie ścieżki prowadzeni przez mutanta, a z ich ciał powstawały demony, to tutaj będzie to udział w blokadzie przełęczy i opowiedzenie się po stronie Imperium. - Wyjaśnił. - Nie bardzo ma znaczenie to, że tak byłoby zapewne słusznie, ponieważ nie mamy żadnych dowodów na to, że listy elektorki sfałszowano. - Zamilkł na chwilę.
- Wydaje się, że moglibyśmy sprowokować dołączenie się karaku do wojny z Księstwami Granicznymi po stronie Imperium, ale my przecież nie jesteśmy szpiegami, żeby knuć intrygi i działać wbrew woli karaku. Zaufano nam dając oddział wojowników do wytropienia czarownika i grobich. Doprowadzenie do niechcianej wojny będzie nawet nie nadużyciem tego zaufania, a obrazą i narażeniem wielu dawi na śmierć w wojnie chciwych człeczyn. A co, jeśli listy okażą się w końcu prawdziwe? Włączenie się w wojnę podczas, gdy sprzymierzeniec wprost tego robić nie kazał tylko ośmieszyłoby króla. Naszymi rozkazami było sprawdzić, dlaczego karak nie interweniuje, a nie uzyskanie pomocy wojskowej, choć ta byłaby oczywiście po myśli Wissenlandu.
- Nie wiem co robić, kuzynie. - Pożalił się. - Ruszajmy w stronę posterunku, ja zostanę, a ty ruszysz dalej do karaku. Tak chyba będzie najlepiej. Ostatecznie możemy zmienić plany jak już zobaczymy jaka jest sytuacja na przełęczy. - Zaproponował.