Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2020, 07:32   #101
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Dyrektor da Silva przez chwilę przyglądała się beznamiętnie pieklącemu się oficerowi.
- Panie poruczniku - powiedziała gdy już oceniła wartości mężczyzny. - Proszę przestać przykładać do innych swoją wagę, moralność i inteligencję oraz przestać imponując wszystkiemu i wszystkim najniższych instynktów to może było zabawne w wykonaniu prostych żołnierzy, ale oficerowi nie przystoi - głos miała znużony i nawet rozmówcy za bardzo swym spojrzeniem nie zaszczycała wpatrując się w jakiś punk za nim.
- Proszę odpowiedzieć na zadane pytania. Pytam panią o istotne dla nas rzeczy, a nie pozuję tu na szefa, i inne takie wymienione banialuki. Każdy z obecnych w kolonii Marines chciałby wiedzieć co i jak z tym o co pytam. To chyba nie jest trudne, odpowiedzieć, będąc pytanym?? - Welliever tym razem już warknął. Brooks z Reynoldsem z kolei obserwowali całą sytuację z dosyć zaciętymi minami.
- Tak samo jak nie jest trudne zapamiętać co mówiłam wcześniej, prawda? Czy może dopiero za dziesiątym razem pan i prawie każdy z obecnych w kolonii żołnierzy załapie co mówiłam? - da Silva w przeciwieństwie do swojego rozmówcy mówiła spokojnie nie podnosząc głosu.
- Ma'am, proszę odpowiedzieć porucznikowi… - Odezwał się w końcu i sierżant Reynolds, na moment nawet prawie uśmiechając do dyrektor.
- Jest. Nie. Tyle co pan. Nie i nie - powiedziała znudzony głosem. A uśmiechu sierżanta widzieć nie mogła ponieważ nie patrzyła ani na niego ani na żadnego innego żołnierza.
- A czy ma pani może jakieś teorie, pomysły, podejrzenia, i tym podobne, co do owego androida? - Spytał Welliever minimalnie bardziej normalnym tonem.
- Owszem mam. Są podobne do pańskich, z tym że kto inny jest tym czarnym charakterem - ton pani dyrektor nie zmienił się ani trochę.
- Zamieniam się w słuch - Porucznik plutonu Alpha założył rękę na rękę, wpatrując się w twarz da Silvy.
- Oczywistym jest, że pan jak i wszyscy inni dowódcy Minerals & Plants, a co za tym idzie mnie. Wcielenie zła i takie tam bajki, którymi karmicie podwładnych - Veronica odwzajemniła spojrzenie oficera… który pokręcił z rezygnacją głową.
- Czyli na tym się skończy? Żadnej sensownej rozmowy, żadnych dyskusji, pomysłów, nic? "Ja warczę na was, wy na mnie, i tyle?". Ma'am, skoro pani jest tu dyrektorem, to takie stanowiska są chyba obsadzane inteligentnymi ludźmi? Próbuję tu po ludzku porozmawiać odnośnie obcego androida bojowego w kolonii, ale jak na razie to prawie mam monolog? - Powiedział Welliever, a Brooks aż zamrugała oczami. Sierżant Reynolds z kolei przytknął palec do ucha z komunikatorem i szepnął "za dwie minuty pogadamy".
- I vice versa poruczniku. Orzeł z Pana żaden skoro nie domyślił się pan, że was podejrzewam - oświadczyła spokojnie da Silva. - I nie, nie zaproponował pan rozmowy tylko zaczął od przesłuchania. A przesłuchuje się osobę podejrzaną - zrobiła krótką przerwę dodając po chwili. - [/i] Kogo pan podejrzewa? Skoro robimy już burzę mózgów.
- Nie bardzo rozumiem takiego toku myślenia… po co Marines mieliby bojowego androida po cichu do kolonii dostarczać, potem niby robić wielkie oczka na jego widok i go rozwalać… no ale mniejsza z tym[/i] - Welliever podrapał się po policzku - Kogo podejrzewam? Jest tu...albo raczej było, więcej niż 2000 podejrzanych. Każdy mógł tu coś próbować na własną rękę, podłożyć wam świnię w jakimś tam celu… powodów też pewnie by się znalazła masa?
Nate wkroczył do “pokoju przesłuchań” w wyjątkowo ponurą miną i wściekłym spojrzeniem. Rozejrzał się po wszystkich i warknął gniewnie.
- Co tu się wyrabia?
- Sam Pan sobie odpowiedział na pytanie po co? - Da Silva zignorowała tak Hawkes’a jak i jego pytanie. - Po całej misji z pewnością będzie Pan miał okazję zapoznać się z innymi wytłumaczeniami. -
- Dlatego próbuję z panią coś tu wygłówkować, ale widać, że nie idzie...
- Powiedział Welliever, również chwilowo ignorując Hawkesa -... dlatego proponuję zakończyć te rozmowy, które i tak większego sensu nie mają. A więc to tyle pani da Silvo - Porucznik plutonu Alpha, wzruszył ramionami, po czym wymownie spojrzał na Brooks i na Reynoldsa.
- Widzę, że porucznik czuje się już lepiej? - Welliever zwrócił się w końcu z podejrzanym uśmieszkiem do Hawkesa - A co się ma wyrabiać? Jesteśmy na terenie szpitala, zajmujemy się rannymi, odpieramy ataki Xeno.

W tym czasie sierżant Reynolds odszedł na kilka kroków w bok, po czym zaczął z kimś rozmawiać przez komunikator…

- Jesteś idiotą Welliever.- stwierdził krótko i stanowczo Hawkes.- Wpakowałeś nas w pułapkę. Xeno od początku byli w tym obszarze bardzo agresywne. Jeśli się nie udało spacyfikować obszaru, to nie należało się w niego pchać. Teraz jesteśmy zamknięci w pułapce i odcięci… przekazaliście chociaż kapitanowi na orbicie informację, że powinien posłać prośbę o posiłki jak najszybciej?
- Trochę więcej szacuneczku poruczniku Hawkes… kumplami od piwka nie jesteśmy - Warknął Welliever -Pomogłem przy wycofywaniu się waszego plutonu, a może i go uratowałem? Mniejsza z tym… rannymi się trzeba było zająć, to co, może mieliśmy się z Xeno ganiać po całej kolonii, urządzając wyścig do głównego wyjścia czy jak? Ranni już względnie bezpieczni, a dostęp do sprzętu medycznego jest. Czekaliśmy aż się pan obudzi, żeby WSPÓLNIE zdecydować co dalej, proste. A posiłki są w drodze z automatu, nie wiem czy ten fakt panu umknął od początku tej misji, czy może jeszcze głowa nie całkiem zdrowa…
- Teraz to sobie możesz decydować… TAK… powinieneś wybrać wyścig do głównego wyjścia, wycofać się do pojazdów i polecieć na orbitę. Teraz jesteśmy oblężeni, odcięci w miejscu nieprzystosowanym do obrony i co z tego że mamy sprzęt medyczny... skoro strzykawkami kseno nie zabijesz, a kule się kiedyś skończą.- warknął w odpowiedzi Natan nawet nie siląc się na uprzejmość.
- I co dalej z tą orbitą? No słucham? - Welliever powstrzymywał się przed roześmianiem Hawkesowi w twarz.
- A co z tkwieniem w szpitalu? Ranni którzy dotarliby na orbitę mieliby jakieś szanse na przetrwanie. My na przegrupowanie i posiłki. I uzupełnienie amunicji… i nie byliśmy naciskani ze wszystkich stron przez kseno.- sarknął Nathan.-Oświeć mnie… jakie to niby masz plany, tkwiąc w oblężonym szpitalu czekając aż skończy nam się amunicja.
- Wszyscy ranni są w stanie stabilnym. Uciekanie na orbitę równa się pozostawieniu tutaj na pastwę Xeno, jeszcze żywych kolonistów. Owszem, jesteśmy niby oblężeni, i zaczyna brakować amunicji, dlatego należy pomyśleć co dalej, a nie szczekać. Więc poruczniku Hawkes, albo jakieś sensowne pomysły, albo proszę zamknąć pysk - Powiedział dowódca Alpha.
Niby? Niby? A myślałem że tylko da Silva ma tu błędny obraz sytuacji. Kolonistki żywe znaleźliśmy… dwie. Z czego jedna tylko przeżyła. Jeśli wy znaleźliście jakichś cywili… bo jeśli nie, to… raczej kiepsko nam idzie to ratowanie. Ale proszę się nie martwić, nie będę za pana wyciągać nas z tego gówna. Pan zaczął, to pan zakończy. Nie będę w tym panu przeszkadzał. - odparł sarkastycznie Hawkes obrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia.-Powodzenia, będzie panu potrzebne.

Po wyjściu Hawkesa, Welliever jedynie pokręcił głową.
- Jak małe dziecko - Mruknął do samego siebie, po czym spojrzał ponownie na da Silvę.
- Skoro porucznik Hawkes ma najwyraźniej nasr… skoro Hawkesa nic nie interesuje, chciałem ponownie panią spytać, tym razem o możliwość uzupełnienia amunicji na naszej obecnej pozycji, skoro zna tu pani każdy właz i kąt. Czy ma pani może jakieś spekulacje, jak z "zewnątrz" cokolwiek tu dostarczyć? Jeśli nie, będziemy główkować między sobą… - Welliever starał się mówić spokojnym tonem, choć było widać, iż Hawkes go wkurwił.
- To zależy jak duże jest to pana "cokolwiek" - powiedziała da Silva. - Oraz od tego jak daleko ksenomorfy są. Jest kilka tuneli, którymi na upartego przeciśnie się człowiek. Nasi technicy używają ich od czasu do czasu.
- A te…"tunele" to mowa o wentylacji, czy jak to rozumieć? I prowadzą one jakoś na zewnątrz, albo na dach? - Zaciekawił się Welliever.
- Wentylacja, owszem, prowadzi na zewnątrz. Jej tunele są jednak za małe, żeby przycisnął się przez nie człowiek. Szyby techniczne, nazwijmy je tak dla ustalenia uwagi, są między poszczególnymi kondygnacjami. Czasami idą też w poziomie. Nie wychodzą poza obszar kolonii. Wejścia do nich są blisko stanowisk technicznych. Pan rozumie? Nie ma sensu, żeby ktoś przeciskał się przez całą kolonię ponieważ jakiś rezystor czy inny opornik popsuł się.
- No to już mamy jakąś opcję...
- Zamyślił się na moment Welliever - Dobra, to obejrzymy sobie dokładniej te tunele na początek na komputerze! - Dodał.
Da Silva zogniskowalała na chwilę wzrok na Wellieverze. Niestety Hawkes miał rację drugi porucznik był idtiotą. Ciężka to sprawa zgadzać się z idiotą co do możliwość intelektualnych innego idity, ale teraz młodzik miał rację. Niestety najlepsze nawet oddziały nie mogły za wiele zdziałać gdy dowodzili nimi sprawni intelektualnie inaczej oficerowie.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 25-08-2020 o 07:50.
Efcia jest offline