Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2020, 10:48   #31
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Psie mutanty zorientowały się, że Rita jest zupełnie sama. W chwili gdy burmistrz Damon podawał jej przez krótkofalówkę dziewięciocyfrowy kod, bestie zaczęły zbiegać zboczem, warcząc i ujadając na Żyletę. Zaczął się wyścig z czasem. Łowczyni skarbów zaczęła wystukiwać na klawiaturze kolejne cyfry, kątem oka obserwując jak bestie przeskakują przez wydmy i skracają dystans.

Bożydar mimo olbrzymiego zmęczenia wypuścił się przodem by dotrzeć do Rity i obronić ją przed drapieżnikami. Słońce nie zamierzało odpuszczać, żar odbierał resztki sił i chęci do życia, powietrze było suche i gorące a piaszczyste wydmy głębokie i zdradliwe. Żołnierz taszcząc swój niezawodny, ale dość ciężki karabin broczył w piasku dzielnie pokonując kolejne metry. Zostawił grupę w tyle, ale przed nim rozciągało się bezkresne pustkowie.

Vanhoose leżał na saniach, ze śliną Boguchwała zasychającą na policzku. Patrzył na technika z nienawiścią, ale nie mógł mu odpowiedzieć, ponieważ siostra Colt niemal natychmiast zakneblowała bandycie usta. To był błąd. Punkt zapalny.
- Dlaczego włożyliście mu tą szmatę w usta!? – zapytał jeden z osadników, imieniem Karl. Choć Azylant nie przekroczył jeszcze na czterdziestki, wyglądał niemal jak starzec, głębokie zmarszczki przecinały mu czoło a białe jak śnieg włosy opadały swobodnie za ramiona – Boicie się, że powie za dużo?
Pewnie nikt by nie poparł Karla, gdyby w tym momencie na horyzoncie nie pojawił się czarny dym. Gęste opary wznosiły się ku niebu od wschodu, tam gdzie znajdowała się Nowa Nadzieja. Osadnicy patrzyli na to w milczeniu, wymieniając się tylko gniewnie spojrzeniami. Niektórzy płakali. Ich domy właśnie przestały istnieć, nie mieli już do czego wracać. Vanhoose wyczuł okazję. Widząc ciemne, smoliste obłoki zaczął się śmiać i choć knebel tłumił jego złośliwy chichot, osadnicy widzieli jak z nich kpi, cieszy się z ich nieszczęścia.
- Spokój! – ryknął burmistrz Damon. Staruszek ledwo trzymał się na nogach, a każda kolejna minuta spędzona na słońcu zmniejszała jego szansa na przeżycie – Mamy umowę z tymi ludźmi!
- Ty masz z nimi umowę Ross! Zdecydowałeś za nas! – od razu odciął się Karl, a część osadników go poparła – Chciałeś kupić broń i najemników, ale czego oni kurwa mają teraz bronić!? Spalonej blachy?
Siwowłosy pokazał palcem na kłęby dymu a jego poplecznicy znów wydali z siebie gniewne okrzyki.
- Luis! Dawaj ten karabin, który przehandlowałeś za sanki! – Karl zwrócił się do Villanovy, który stał z boku i wydawał niezdecydowany kogo poprzeć w tym sporze – Zakończymy to tu i teraz! Jeśli Vanhoose się myli i nie jesteście tacy jak twierdzi, pozwolicie nam zabić to ścierwo!
 
Arthur Fleck jest offline