Brat Agilulf pokiwał głową powoli.
- Nim tam dotrzemy co najmniej dwa, jak i nie trzy dni drogi nam zejdą, a im bliżej skraju puszczy trzymać się będziemy tym łatwiej nas wróg dostrzeże i zszykować się będzie na atak. Wzgórze to wysokie i kopać głęboko trza będzie, a kamienny kasztel czas zajmuje by choć podstawowe wzniesienia obronne postawić, a zasoby nasze ludzkie niewielkie, a to czas budowy wydłuża i pewną śmierć zaprasza. Drwa spod puszczy o śmierć prosi, bo to jak do domu pogan iść i siekierami walić w drzwi oznajmiając, że się przybyło. Nim to uczynilibyśmy tam kasztel choć ze skromniejszego sortu, tu już pełen i solidny, drewniany z rozbudową na przyszłość wielką w drodze byśmy już mieli. O czasie by lepiej teren rozeznać i gdzie przeprawa przez rzekę dobra, by lepiej się chronić nie mówiąc mielibyśmy opanowane i gotowe, a wiedza o terenie u nas nie ma miejsca. Wróg nas wie o swym domu wszystko.
- Na pismo święte przysięgę składam, że moją intencją nie jest niechęć do wysokiego wzgórza, lecz względy czysto praktyczne. Jeśli wyruszymy w podróż, dostrzegą nas za dnia i ogni nocy nas zdradzą. Teraz, gdy jesteśmy tu nowi i dopiero przybyli, szansą mniejszą jest, że wróg nas dostrzegł i możemy się przygotować. Gdyż głupi oni nie są i nie atakują dobrze chronionego obiektu. Sami też są skłóceni wewnętrznie, lecz ruchy wewnątrz nich dążą do zjednoczenia. Im szybciej i bardziej będziemy umocnieni tym większe szanse, że przez naszą obronę się nie przebiją. Nim zbiorą ludzi i pogodzą się między sobą, to już kolejne osady i kasztele dane nam będzie postawić i przyczółek na tym wrogim terenie ustanowić. Zbrojnych i osadników sprowadzić i móc większy opór i w linię wroga się wdzierać.