Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2020, 17:14   #249
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Zostawię cię z nią na trochę. Jakbyś mnie potrzebował zawołaj – dopplerka powiedziała łagodnie kładąc dłoń na ramieniu wojownika. Zostawiła go z myślami aby oswoił się dalej z tym co się stało. Nie mogła mu jeszcze w pełni pomóc, jeszcze nie. Zaklęła w duchu na wieść o śmierci druida. Wychodząc z pomieszczenia zobaczyła, że kapłan miał przy sobie butelkę która była większa od pozostałych. Po otworzeniu zapachniało mocnym alkocholem. To od razu dało kilka pomysłów. Zawinęła ją pod pazuchę i wyszła do jeńców... Nie, do łowców. Zabrała się do pomagania w ogarnianiu na powrót ich fortu. W międzyczasie pisała krótkie wiadomości na kartkach. W końcu zaczęła dzielić się jedzeniem jakie miała i tym jakie pozostawili po sobie kły.
- Tsk, tsk, nie chcecie chyba zrzucić wiader na głowy swoich przyszłych wybawców co? - Emi uśmiechnęła się do znanej jej dwójki momentalnie zmieniając formę z jednej w drugą. Przywitała ich parszywa gęba hobosa, która zaraz straciła kształt.
Oboje popatrzyli na nią zdziwieni, po czym zaśmiali się.
- Ha, niezła sztuczka! - rzuciła Milla - Potrafisz jeszcze inne twarze?
Dopplerka chwilę się przyglądała zastanawiając się. W końcu zmieniła się w Millę. To zawsze działało. Tak było i tym razem, kobieta spojrzała na nią zszokowana, a po chwilizmarszczyła brwi.
- Aż tak źle wyglądam? - zapytała - Potrzebuję kąpieli. 
Emi wyciągnęła lusterko z plecaka i podała je.
- Do zwrotu - zaśmiała się. - Następny!
Kiedy prowiant został już rozdany dziewczyna znalazła Mikela. Nie podeszła do niego jeszcze. Używając swojego spojrzenia zniknęła z jego percepcji. Nagle w jego okolicy pojawiła się butelka wiskey z zawiniętą wokół niej kartką.
Na niej było napisane:
“Smutki zapij, aby sercu było lżej, lecz nie szukaj pocieszenia na dnie kufla” - jedno z powiedzeń powiązanych z Pijanym Szczęściarzem, jak nazywano Caydena Caileana. Pod spodem było dodane.
“A jak chcesz zająć czymś zbłąkane myśli napij się i poszukaj kolejnej wiadomości koło północnego mostu.”
Mikel, dotychczas błąkający się bez celu po okolicy, niemal podskoczył na widok pojawiającej się przed nim butelki. Od razu skojarzyło mu się to z magicznymi właściwościami jego plecaka, w którym pojawiały się różne potrzebne drobiazgi, a w zdecydowanej większości alkohol. Notatka tylko utwierdziła go w przekonaniu, że może to mieć coś wspólnego z jego bóstwem. Z drugiej jednak strony charakter pisma wydawał się dziwnie znajomy. Nie miał za wiele do roboty i rozpaczliwie szukał czegoś, by zająć myśli, więc bez zastanowienia odkręcił butelkę, pociągnął solidny łyk i ruszył do północnego mostu.
Tam przybita sztyletem do słupa wisiała druga karteczka.
“Jeśli czujesz złość pociągnij łyk. Jeśli czujesz smutek, weź dwa łyki. Jeśli czujesz więcej… nie patrz w dół i poszukaj mnie w gęstwinie nad głową.” W dole szumiała woda, a w dali zatrzęsło się jedno drzewo sypiąc liśćmi.
Mikel uśmiechnął się delikatnie. Chyba jednak nie była to boska interwencja. Powoli zaczął się domyślać, co jest grane. Sięgnął po butelkę. Pociągnął łyk, odczekał i pociągnął jeszcze dwa. Póżniej jeszcze jeden i dopiero wtedy ruszył w stronę drzewa, gdzie widział sypiące się liście.
Tam znalazł ponad swoją głową kolejną kartkę. Zaczynała mu się podobać ta gra, więc sięgnął po nią, by zapoznać się z kolejną wskazówką.
Tym razem tekst był nieco inny.
"Choć język miała cięty zawsze służyła pomocą. Wypijmy za to." zaraz po tym były dalsze wskazówki. "Pięć kroków w lewo. Obróć się w prawo podążaj z rytmem serca aż znajdziesz złamany konar. Wtedy skręć w lewo i znów w lewo aż ujrzysz suchy pień. Poszukaj mnie"
Wojownik był już pewny, że wie, kto bawi się z nim w te dziwne podchody. Nie zamierzał rezygnować jednak z gry. Wypity trunek, zaczął już dawać o sobie znać i nastrój chłopaka, wyraźnie się poprawił. Pociągnął kolejny, solidny łyk z butelki i ruszył dalej zgodnie z wytycznymi. Najpierw w lewo, później obrót w prawo i do konara, a potem znowu w lewo.
Idąc słyszał jak ktoś w oddali stara się iść cicho, ale ewidentnie się spieszy. Chyba nawet syknął po tym jak jedna z gałązek trzasnęła pod jej stopą. Ten dźwięk ucichł, a kiedy Mikel dotarł w końcu do wskazanego miejsca zobaczył ów suchy pień. Na nim zaś był bardzo niezgrabnie wyrżnięty pysk - najprawdopodobniej zwierzęcia i chyba nawet to miał być jakiś duży kot. Na jego oczach rozsmarowała się czerwona jagoda w miejscu jego zębów i pyska. Biel kolejnej kartki widoczna była przez dużą dziurę.
Mikel skrzywił się. Ten rysunek mu się nie spodobał. Jeśli miał być to żart, to niezbyt udany. Mimo wszystko sięgnął po karteczkę. Alkohol wprowadził go już w stan, gdzie ciężko było zepsuć mu nastrój.
Tym razem widać było że osoba pisząca sama nie była pewna czy słusznie postępuje. Kilka słów było zamazanych nie do odczytania.
“...Nie szukaj pocieszenia na dnie butelki…” - był ponownie przytoczony kawałek powiedzenia. - “...oszczędziłeś swoją złość na prawdziwej... pozwól jej ujść na tym kawałku drewna… tu nikomu nie zrobisz krzywdy… nikt cię nie oceni… będziesz tylko ty.”
Mikel przez chwilę wpatrywał się w kartkę. Nie był zły. Nie miał też ochoty wyżywać się na drzewie. Dał kotu odejść bo… Sam nie wiedział dlaczego. Wiedział, że teraz już by tak nie postąpił. Zabije pumę, jeśli kiedykolwiek ją jeszcze spotka. Rozejrzał się po okolicy, ale wiedział, że doplerka nie pozwoli mu tak łatwo się wypatrzyć.
-Wychodź Emi! - zawołał głośno.
Minęła krótka chwila nim do uszu chłopaka dotarł szelest, a zza jednego z drzew wyłoniła się bladolica dopplerka.
- Za dużo? - zapytała z wyraźnie niepewną miną.
-Odrobinę. - skinął głową - Dzięki mimo wszystko. - uśmiechnął się niepewnie - Chcesz się dołączyć? - zapytał, wyciągając w połowie opróżnioną butelkę.
- Czemu nie. Chcesz przeczytać kolejne wiadomości? Obiecuję, że nie są… takie - powiedziała podchodząc i biorąc butelkę do ręki. Drugą sięgnęła do kieszeni wyciągając jeszcze cztery podobne karteczki.
- Pierwszy raz mam okazję oglądać ciebie w tak silnych emocjach więc nie bardzo wiedziałam co ci pomoże. Myślałam, że… będziesz chciał jednak się tego pozbyć albo co, Niby wiem, że za wcześnie, ale no, ech - Emi w końcu przestała bełkotać i wypiła porządny łyk. Skrzywiła się lekko bo whisky nie było jej ulubionym alkocholem. Był jednak mocniejszy, a dziewczyna nie miała okazji jeszcze zaleczyć swoich ran. Momentalnie zrobiło jej się cieplej.
- To co próbuję powiedzieć, to to że cokolwiek się jutro nie zdarzy, w jakiejkolwiek formie Laura do nas nie wróci… lub nie, nie jesteś sam, ok? Jestem tu dla ciebie i myślę, że tak samo pozostali. Czegokolwiek nie potrzebujesz. Nie wahaj się prosić… ani mówić… ani cokolwiek - mówiąc to zgniotłą kartki wyrzucając je za siebie i zbliżyła się oddając mu butelkę przykładając ją do piersi wojownika.
Mikel chwycił ją i bez zastanowienia pociągnął kolejny łyk.
-Nie boję się, że nie wróci. Boję się, że to, co dziś zobaczyłem będzie mnie prześladować do końca życia w każdym moim śnie. Ona… Nie zostawi nas. Na pewno nie teraz. - zasępił się nieco i podał butelkę dziewczynie. Pociągnęła łyk na moment milknąc. Zaraz wypiła kolejny. Widać było, że myśli co powiedzieć. W końcu pokręciła głową i po prostu przytuliła się do niego.
- Będzie dobrze. Poradzisz z tym sobie, a jak nie to ci pomogę.
- Dzięki Emi. - nie był w stanie wykrztusić z siebie więcej. Objął ją tylko i mocno przytulił.
Stali tak przez pewien czas. W końcu Emi uznała, że czas wrócić. Szczęściem Mikel dał się prowadzić gdziekolwiek póki miał butelkę. Dopplerka zaczęła się martwić co się stanie jak się skończy…

Docierając do fortu usłyszeli o wydarzeniach w psiarni. Nie była kapłanem, ale obiecała pomóc Rufusowi jak tylko będzie mogła. Zaproponowała aby dokończyć ogarnianie fortu i najlepiej odpocząć aby z rana odprawić rytuał i wspólnie już zacząć myśleć dalej nad tym jak zająć się sprawą smoka. Zaproponowałą to zarówno swojej grupie jak i łowcom. Co jak co ale im też należał się odpoczynek po niewoli.
 
Asderuki jest offline